Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2008
Dystans całkowity: | 463.75 km (w terenie 120.00 km; 25.88%) |
Czas w ruchu: | 21:06 |
Średnia prędkość: | 21.98 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 27.28 km i 1h 14m |
Więcej statystyk |
takie tam nie ma o czym
Czwartek, 27 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 5.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 19.03 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
takie tam nie ma o czym mowic
na uczelnie
Środa, 26 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 8.76 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 18.12 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
na uczelnie
do biedy po zarcie,
Niedziela, 23 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 6.99 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:23 | km/h: | 18.23 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
do biedy po zarcie, z ekstremalnie niska liczba skrotow przedluzajacych ;-) i wyszedl calkiem maly dystans, ale coz, palce mi prawie zamarzły, trzeba palczaste rekawice i to jak najszybciej, bo 8k km blisko, a pogoda sie nie polepszy raczej.
do roboty na bielany.
Sobota, 22 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 27.19 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 20.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
do roboty na bielany. po śniegu, wyjazd o 8 rano, powrot po 16, takze juz po ciemku. rano lod, snieg i padajacy z gory snieg, potem, ciemno, snieg, log, troche wody i padajacy snieg z deszczem. ogolnie calkiem fajnie, tylko potrzebuje palczastych rekawic powoli.
to samo
Czwartek, 20 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 8.45 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:33 | km/h: | 15.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
jak poprzednio. pogoda na tyle mokra, ze staralem sie trzymac niechlapiaca predkosc.
jak poprzednio
Środa, 19 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 8.37 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 17.32 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
jak poprzednio. tym razem w deszczu i w okropnym zimnie.
do biedy po zarcie
Poniedziałek, 17 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: dojazd
Km: | 8.45 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:27 | km/h: | 18.78 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
do biedy po zarcie
Tur de wały
Sobota, 15 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: foto
Km: | 68.92 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 03:19 | km/h: | 20.78 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tur de wały
(wybacz plagiat blase ;-)
Dzisiajsze jeżdżenie stało pod znakiem wałów i torów kolejowych, zaczęło się od standardowego odcinka, wpadłem na wały i w strone wyspy opatowickiej. No ale nie może być tak, że ciągle te same odcinki jeżdże, to i nie było tak. Choć początek w sumie nic nowego - w strone mostu milenijnego. Trase jechałem co prawda trzeci, może czwarty raz, ale pierwszy raz wałami na most a nie z mostu. Gdy juz miałem jechać na most nagle naszła mnie diaboliczna myśl: "dlaczego znowu mam jechać przez most i tam gdzie zawsze?", no i pojechałem w nieznane, czyli pod mostem i dalej wałami.
Już po paruset metrach przypomniało mi się jednak, jak się kończy jazda po niewłaściwej stronie rzeki. Zatrzymałem się i usiadłem (nie schodząc z roweru) na jednej z tych turbo blokad, żółtych zapór na wałach. Tak siedziałem i dumałem nad sensem mojej dalszej jazdy w tym kierunku, nad tym że nie chce znowu do Brzegu Dolnego naginać gdy wtem przejechała sobie obok mnie jakaś zroweryzowana dziewczyna. W sumie najpierw myślałem że to jakiś młody śmiga (kurde ślepy jestem ;-) ale na plerach miała wyj***any warkocz. Predkość wydała mi się na oko dosyć wysoka, to co? jade, pewnie zna teren i bankowo nie jedzie do Brzegu Dolnego ;-). Jade więc, prędkość okazała się mocno nizsza niz podejrzewałem, nie wiem, chyba na wąskich ścieżkach jest +6 do wrażenia pędu (albo i więcej, przy 35kmh jest taki efekt jak w szybcy i wsciekli, ze sie otoczenie rozmywa ;-) Zdawało mi się że koło 30 leci, a było 22. Także mimo że nie chciałem być nachalny (ludzi którym siadam na koło zwykle przyspieszają, uciekają, a potem nagle skręcają gdzies się schować, bo sił brakuje) i starałem się trzymać jakiś dystans, niestety plany pokrzyżował powolny biegacz (w sumie z 15 naginał). To sie przywitałem i grzecznie spytałem "gdzie jedziemy?". Wiele się nie dowiedziałem, po za tym, że okolica ciekawa, ale żeby wracać rownie ciekawym szlakiem trzeba do Brzegu Dolnego jechać ;-). No to chwilke jeszcze jechaliśmy razem, ale mnie jakoś nie kręciła perspektywa BD, a dziewczyna z warkoczem (niezły osprzet, na rowerze również i spd ;-) dokądś ponoć dojeżdzała. To spadłem z jej szlaku na laskowe terytorium gdzie miała mnie spotkać ciekawa góreczka.
Nie ujechałem nawet 200m i wyjebałem takiego orła że prawie sie posikałem ze śmiechu. Ale od początku. Zatrzymaliśmy się na rozjeździe, powiedziała jak moge sobie pojechać, pożegnaliśmy się, zjechałem z wałów na asfalt, ale widze, że za rowem jest jakaś ścieżynka nieźle wyjeżdzona, to sobie przejade przez rów. Na dnie była masa liści i rów okazał się duuuużo głębszy niż na to wyglądał. Poleciałem na ryj, bo mi sie koło niespodziewanie zapadło pod te liście. Dziwna sprawa, przecież mam taki lekki rower ;-) Pozbierałem się, pomodliłem, żeby nikt tego nie widział i pojechałem w las. Jako że nie potrafie jechać według opowieści, to nie znalazłem żadnej fajnej górki na ktorą się wjeżdża i zjeżdza, chyba że taka ubergitfajna miała być Swięta Góra. Świąta Góra, bo chyba taka była nazwa, na której stał sobie pewnie równie święty kościółek. Objechałem droge krzyżową, od końca, jak na porządnego satantechnometalreggaejazzpunk muła przystało. W połowie był zjazd z góry w las... Zjechałem, przez to że masa liści to z duszą na ramieniu. Całe szczęście w dziure wpadłem już na płaskim ;-) i nie upadłem. Także zawróciłem bo w sumie ścieżka i tak się rozmyła i stała niedostrzegalna. Na góre, ostatnie obczajenie tablicy informacyjnej i zjazd. To osobowice były. Okazało się, że lekko i szybko trafiłem spowrotem na wały, jakieś 500m od mostu milenijnego. Postanowiłem na niego wjechać.
Tuż za mostem wykonałem prawoskręt i prawoskręt. czyli zawróciłem. Przy orbicie przejechałem (jakoś prędzej do mnie nie dotarło że to orbita stoi przy milenijnym). I znów znalazłem się na wałach. Niestety w pewnym momencie się skończyły na rzecz wielgachnych terenów policyjnych. Tutaj właściwie skończyła się jazda po wałach, zaczęła się jazda najpierw po blokowiskach a potem po terenach pkp.
Mniej więcej znanymi mi ścieżkami jechałem w stronę Leśnicy. Nie chciałem jednak znowu do niej dojeżdżać. Jakimiś gminnymi obszarami zielonymi, czasem, wstyd się przyznać z zakazem wstępu (ale nie byłem jedyny ktory wstepował) dojechałem na główną na leśnice (kosmonałtów/lotników/jakas inna?) Troszeczke się cofnałem. Ale żeby nie było za mało km to na którymś kolejnym skrzyżowaniu odbiłem w prawo. Na drodze spotkały mnie mig21 (może to su22 było?) i pzl ts11 iskra. Stały sobie za tablicą teren prywatny, wstep wzbroniony i teren chroniony... pierdu pierdu, postawiłem rower i zrobiłem sobie fote z samolutami. Dodam jak mi sie wspomni i zdobede irde.
Ale miała być kolej... Sam nie wiem jak dojechałem do takiego kolejowego przejazdu gdzie już wiele razy bywałem. Nie mam zielonego pojecia jak sie ulica nazywa. I jakby mi ktoś tam kazał trafić to też bym nie trafił. No i pojechałem drogą wzdłuż torów. Byłem święcie przekonany że droga doprowadzi mnie do Parku Złotnickiego. No i mimo że nie była to ta droga na której myślałem że jestem, to po 2óch przejechanych asfaltach znalazłem się na drodze do parku. Tam chwileczke pojeździłem po terenie (fajniuśkie góreczki, dla skakaczy cud miód). I postanowiłem wracać taką trasą jaką pierwszy raz trafiłem do tego parku. Oczywście nie bardzo mi to wyszło, ale mimo to że jechałem jakimis innymi drogami, to celnie trafiałem w niektóre odcinki i stale wracałem na właściwy szlak. Ja to ma po prostu gps'a wmontowanego w podświadomość i mnie św krzysztof prowadzi, w końcu patron podróżnych, nie na darmo na bierzmowanie brałem to imie, teraz profity sa ;-)
Przez miasto drogą od lotniska to już tak zwyczajowo jakoś się kierowałem, przy factory i w ogóle. Oklepana trasa, także kończe i tak przydługawy wpisior.
Do zobaczenia na szlaku.
edit:
udało mi sie wydobyć fotuchy, to wrzuce coś ;-)
1)
2)
3)
4)
thats all folks!
(wybacz plagiat blase ;-)
Dzisiajsze jeżdżenie stało pod znakiem wałów i torów kolejowych, zaczęło się od standardowego odcinka, wpadłem na wały i w strone wyspy opatowickiej. No ale nie może być tak, że ciągle te same odcinki jeżdże, to i nie było tak. Choć początek w sumie nic nowego - w strone mostu milenijnego. Trase jechałem co prawda trzeci, może czwarty raz, ale pierwszy raz wałami na most a nie z mostu. Gdy juz miałem jechać na most nagle naszła mnie diaboliczna myśl: "dlaczego znowu mam jechać przez most i tam gdzie zawsze?", no i pojechałem w nieznane, czyli pod mostem i dalej wałami.
Już po paruset metrach przypomniało mi się jednak, jak się kończy jazda po niewłaściwej stronie rzeki. Zatrzymałem się i usiadłem (nie schodząc z roweru) na jednej z tych turbo blokad, żółtych zapór na wałach. Tak siedziałem i dumałem nad sensem mojej dalszej jazdy w tym kierunku, nad tym że nie chce znowu do Brzegu Dolnego naginać gdy wtem przejechała sobie obok mnie jakaś zroweryzowana dziewczyna. W sumie najpierw myślałem że to jakiś młody śmiga (kurde ślepy jestem ;-) ale na plerach miała wyj***any warkocz. Predkość wydała mi się na oko dosyć wysoka, to co? jade, pewnie zna teren i bankowo nie jedzie do Brzegu Dolnego ;-). Jade więc, prędkość okazała się mocno nizsza niz podejrzewałem, nie wiem, chyba na wąskich ścieżkach jest +6 do wrażenia pędu (albo i więcej, przy 35kmh jest taki efekt jak w szybcy i wsciekli, ze sie otoczenie rozmywa ;-) Zdawało mi się że koło 30 leci, a było 22. Także mimo że nie chciałem być nachalny (ludzi którym siadam na koło zwykle przyspieszają, uciekają, a potem nagle skręcają gdzies się schować, bo sił brakuje) i starałem się trzymać jakiś dystans, niestety plany pokrzyżował powolny biegacz (w sumie z 15 naginał). To sie przywitałem i grzecznie spytałem "gdzie jedziemy?". Wiele się nie dowiedziałem, po za tym, że okolica ciekawa, ale żeby wracać rownie ciekawym szlakiem trzeba do Brzegu Dolnego jechać ;-). No to chwilke jeszcze jechaliśmy razem, ale mnie jakoś nie kręciła perspektywa BD, a dziewczyna z warkoczem (niezły osprzet, na rowerze również i spd ;-) dokądś ponoć dojeżdzała. To spadłem z jej szlaku na laskowe terytorium gdzie miała mnie spotkać ciekawa góreczka.
Nie ujechałem nawet 200m i wyjebałem takiego orła że prawie sie posikałem ze śmiechu. Ale od początku. Zatrzymaliśmy się na rozjeździe, powiedziała jak moge sobie pojechać, pożegnaliśmy się, zjechałem z wałów na asfalt, ale widze, że za rowem jest jakaś ścieżynka nieźle wyjeżdzona, to sobie przejade przez rów. Na dnie była masa liści i rów okazał się duuuużo głębszy niż na to wyglądał. Poleciałem na ryj, bo mi sie koło niespodziewanie zapadło pod te liście. Dziwna sprawa, przecież mam taki lekki rower ;-) Pozbierałem się, pomodliłem, żeby nikt tego nie widział i pojechałem w las. Jako że nie potrafie jechać według opowieści, to nie znalazłem żadnej fajnej górki na ktorą się wjeżdża i zjeżdza, chyba że taka ubergitfajna miała być Swięta Góra. Świąta Góra, bo chyba taka była nazwa, na której stał sobie pewnie równie święty kościółek. Objechałem droge krzyżową, od końca, jak na porządnego satantechnometalreggaejazzpunk muła przystało. W połowie był zjazd z góry w las... Zjechałem, przez to że masa liści to z duszą na ramieniu. Całe szczęście w dziure wpadłem już na płaskim ;-) i nie upadłem. Także zawróciłem bo w sumie ścieżka i tak się rozmyła i stała niedostrzegalna. Na góre, ostatnie obczajenie tablicy informacyjnej i zjazd. To osobowice były. Okazało się, że lekko i szybko trafiłem spowrotem na wały, jakieś 500m od mostu milenijnego. Postanowiłem na niego wjechać.
Tuż za mostem wykonałem prawoskręt i prawoskręt. czyli zawróciłem. Przy orbicie przejechałem (jakoś prędzej do mnie nie dotarło że to orbita stoi przy milenijnym). I znów znalazłem się na wałach. Niestety w pewnym momencie się skończyły na rzecz wielgachnych terenów policyjnych. Tutaj właściwie skończyła się jazda po wałach, zaczęła się jazda najpierw po blokowiskach a potem po terenach pkp.
Mniej więcej znanymi mi ścieżkami jechałem w stronę Leśnicy. Nie chciałem jednak znowu do niej dojeżdżać. Jakimiś gminnymi obszarami zielonymi, czasem, wstyd się przyznać z zakazem wstępu (ale nie byłem jedyny ktory wstepował) dojechałem na główną na leśnice (kosmonałtów/lotników/jakas inna?) Troszeczke się cofnałem. Ale żeby nie było za mało km to na którymś kolejnym skrzyżowaniu odbiłem w prawo. Na drodze spotkały mnie mig21 (może to su22 było?) i pzl ts11 iskra. Stały sobie za tablicą teren prywatny, wstep wzbroniony i teren chroniony... pierdu pierdu, postawiłem rower i zrobiłem sobie fote z samolutami. Dodam jak mi sie wspomni i zdobede irde.
Ale miała być kolej... Sam nie wiem jak dojechałem do takiego kolejowego przejazdu gdzie już wiele razy bywałem. Nie mam zielonego pojecia jak sie ulica nazywa. I jakby mi ktoś tam kazał trafić to też bym nie trafił. No i pojechałem drogą wzdłuż torów. Byłem święcie przekonany że droga doprowadzi mnie do Parku Złotnickiego. No i mimo że nie była to ta droga na której myślałem że jestem, to po 2óch przejechanych asfaltach znalazłem się na drodze do parku. Tam chwileczke pojeździłem po terenie (fajniuśkie góreczki, dla skakaczy cud miód). I postanowiłem wracać taką trasą jaką pierwszy raz trafiłem do tego parku. Oczywście nie bardzo mi to wyszło, ale mimo to że jechałem jakimis innymi drogami, to celnie trafiałem w niektóre odcinki i stale wracałem na właściwy szlak. Ja to ma po prostu gps'a wmontowanego w podświadomość i mnie św krzysztof prowadzi, w końcu patron podróżnych, nie na darmo na bierzmowanie brałem to imie, teraz profity sa ;-)
Przez miasto drogą od lotniska to już tak zwyczajowo jakoś się kierowałem, przy factory i w ogóle. Oklepana trasa, także kończe i tak przydługawy wpisior.
Do zobaczenia na szlaku.
edit:
udało mi sie wydobyć fotuchy, to wrzuce coś ;-)
1)
2)
3)
4)
thats all folks!
wożenie się
Piątek, 14 listopada 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, dist: from 50 to 100
Km: | 51.03 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 22.85 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
w tym koło 5ciu kilomentrów z wczoraj, bo nie wpisałem i teraz nie wykasowałem licznika zeby tego nie stracic.
Takze wczoraj dojazd na uczelnie i powrot.
Dzisiaj, najpierw dojazd do biedronki i powrot (picku i cos do wszamania na sniadanie) potem sniadanie i wyjazd. Gdzie? no na Bajkał ;-) czyli wszystko jasne, ten teren to po wałach nakręciłem, przy bajkale kochanym i potem znowu we wrocku na wałach.
Takze wczoraj dojazd na uczelnie i powrot.
Dzisiaj, najpierw dojazd do biedronki i powrot (picku i cos do wszamania na sniadanie) potem sniadanie i wyjazd. Gdzie? no na Bajkał ;-) czyli wszystko jasne, ten teren to po wałach nakręciłem, przy bajkale kochanym i potem znowu we wrocku na wałach.
pociągiem
Środa, 12 listopada 2008 Kategoria bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 6.54 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:21 | km/h: | 18.69 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
powrot do wrocławia, znowu pociagiem, za duzy i zbyt delikatny bagaz zeby rowerem smigac, no i bagaznika nie zabralem ze soba, a bez tego to nawet maly bagaz jest za duzy