Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2008
Dystans całkowity: | 2330.17 km (w terenie 406.00 km; 17.42%) |
Czas w ruchu: | 97:16 |
Średnia prędkość: | 23.96 km/h |
Liczba aktywności: | 29 |
Średnio na aktywność: | 80.35 km i 3h 21m |
Więcej statystyk |
Byczyna -> Gola -> Chruścin
Czwartek, 31 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50
Km: | 24.89 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 24.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Byczyna -> Gola -> Chruścin -> Siemianice -> Kostów -> Miechowa -> Ciecierzyn -> Byczyna
Zalew Trophy
Środa, 30 lipca 2008 Kategoria dist: from 50 to 100, bike: elnino, baza: Byczyna, opis: nie sam
Km: | 69.83 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 03:21 | km/h: | 20.84 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 53,2kmh
przejazdzka z mamką, a z wieczora wypad na zalew trophy, czyli kolejna jazda w terenie, tym razem nieco dłuższa... no i jeszcze wieczorny las po miescie
przejazdzka z mamką, a z wieczora wypad na zalew trophy, czyli kolejna jazda w terenie, tym razem nieco dłuższa... no i jeszcze wieczorny las po miescie
Góra Świętej Anny 2008
Wtorek, 29 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: turistas, dist: 100 and more, opis: foto
Km: | 203.08 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 08:16 | km/h: | 24.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Góra Świętej Anny 2008
mxs 61.44 kmh [to chyba jakaś sigmowa klątwa prędkości 61.44 musze napisać do centrali niech to wyjaśnią, już wtedy kiedy z chmielem mieliśmy dokładnie tyle samo wydawało mi się to dziwne...]
ogólnie celem tej zacnej wyprawy turystycznej, z bagażnikiem i furą kasy na wode, lody i batniki była Góra Św. Anny.
opis i fotki z telefonu wrzuce jak mi je brat ze swojego telefonu zrzuci, bo aparatu nie brałem a jego telefon wziałem...
obiecane dawno temu fotki wreszcie dotarły... oto link do galerii
http://www.flickr.com/photos/badas/sets/72157611959615122/
mxs 61.44 kmh [to chyba jakaś sigmowa klątwa prędkości 61.44 musze napisać do centrali niech to wyjaśnią, już wtedy kiedy z chmielem mieliśmy dokładnie tyle samo wydawało mi się to dziwne...]
ogólnie celem tej zacnej wyprawy turystycznej, z bagażnikiem i furą kasy na wode, lody i batniki była Góra Św. Anny.
opis i fotki z telefonu wrzuce jak mi je brat ze swojego telefonu zrzuci, bo aparatu nie brałem a jego telefon wziałem...
obiecane dawno temu fotki wreszcie dotarły... oto link do galerii
http://www.flickr.com/photos/badas/sets/72157611959615122/
Kluczbork
Poniedziałek, 28 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50
Km: | 44.10 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:29 | km/h: | 29.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 55.4 kmh (Kolonia Długa)
Ogólnie to jakoś mnie dzisiaj moc opuściła... Ta chmielowa 200 i wczorajsza zapowiedź że będzie teraz codziennie setke robił żebym go nie przegonił odebrała mi motywacje... nie dam rady codziennie 150 machać, a przynajmniej nie chce mi sie, to już raczej na zdrowie najlepiej nie zrobi.
Krótko i szybko, asfaltem do Kluczborka przez Łowkowice i powrót przez Smardy i skałągi, też asfaltem. Jeden przystanek w Kluczborku, ale raczej niedługi. To taki wyjazd na rozruszanie był, źle bym się czuł jakbym nic nie przejechał.
Teraz ciekawi mnie jedno, czy jutro pojade gdzieś dalej, czy znowu przesiedze dzień na tyłku oglądając anime... z którego zreszta się zawsze naśmiewałem ;-)
Ogólnie to jakoś mnie dzisiaj moc opuściła... Ta chmielowa 200 i wczorajsza zapowiedź że będzie teraz codziennie setke robił żebym go nie przegonił odebrała mi motywacje... nie dam rady codziennie 150 machać, a przynajmniej nie chce mi sie, to już raczej na zdrowie najlepiej nie zrobi.
Krótko i szybko, asfaltem do Kluczborka przez Łowkowice i powrót przez Smardy i skałągi, też asfaltem. Jeden przystanek w Kluczborku, ale raczej niedługi. To taki wyjazd na rozruszanie był, źle bym się czuł jakbym nic nie przejechał.
Teraz ciekawi mnie jedno, czy jutro pojade gdzieś dalej, czy znowu przesiedze dzień na tyłku oglądając anime... z którego zreszta się zawsze naśmiewałem ;-)
Niedzielnie
Niedziela, 27 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: 100 and more, opis: nie sam
Km: | 101.96 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 04:22 | km/h: | 23.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 61.44 [zabawne, bo sigma chmiela pokazała dokładnie tyle samo dokładnie w tym samym miejscu, Kozłowice pod wiatr]
Plan na dziś był prosty - niedzielna przejażdżka. Tym razem ja opracowałem gdzie możnaby się skierować - jedziemy do Łowkowic a dalej przejedziemy żółty szlak do Kluczborka i pomyślimy co dalej. Do Łowkowic luźno, chociaż pierwszy kilometr przejechałem 3 razy - wracałem się po bidon ;-) a w tym czasie brat i chmielu którzy razem ze mną dziś zwiedzali świat nazbierali sobie gruszek, mimo tej niedogodności po starcie dalej jechało się całkiem fajnie - bo wiatr, znowu dość silny wiał lekko z ukosa w plecy. Oczywiście nie mogliśmy jechać tak po prostu szlakiem, w końcu są one tak doskonale i zrozumiale oznakowane, że nie można się pogubić. Zgubliśmy droge już w Krzywiźnie i ominęliśmy Rożnów, całe szczęście, tamtejsza piramida nie jest już dla nas niczym nowym, bo utrata takiej atrakcji przez badziewne oznaczenie szlaku mogłaby wkurzyć każdego turiste.
W chwile po zjechaniu z właściwej drogi na właściwszą odnaleźliśmy zagłębie czerwonych śliwek mirabelek. Chmielu i Paweł (brachol) musieli się najeść i nazbierać towaru na droge. Ja troche podjadłem, ale ogólnie zaraz po obiedzie wyjechaliśmy i jakoś nie potrzebowałem bonusowych kalorii. Na szlak wróciliśmy dopiero w Smardach Górnych [przyjechaliśmy z Unieszowa] ale chłopaki jakoś po tych śliwkach umarli i nie dawali rady nawet do 25 się rozkręcić... w sumie co mi tam, niedzielny spacerek.
Dalej trasa całkiem posta i wreszcie teren przewidziany przez tworzących szlak a nie dodany przez nas jako bonus. Czaple Stare, Bogacica, Żabiniec, Zameczek, poszło lekko i przyjemnie. W Kuniowie mimo piasu po drodze znaleźliśmy się szybko i sprawnie. Małe/duże zakupy w biedronce i jazda dalej. Ale że kilometrów było a mało to wracaliśmy na skróty przez Kozłowice i Gorzów Śląski.
W Kozłowicach nakręcony mxs wycieczki, niestety było pod wiatr.
Plan na dziś był prosty - niedzielna przejażdżka. Tym razem ja opracowałem gdzie możnaby się skierować - jedziemy do Łowkowic a dalej przejedziemy żółty szlak do Kluczborka i pomyślimy co dalej. Do Łowkowic luźno, chociaż pierwszy kilometr przejechałem 3 razy - wracałem się po bidon ;-) a w tym czasie brat i chmielu którzy razem ze mną dziś zwiedzali świat nazbierali sobie gruszek, mimo tej niedogodności po starcie dalej jechało się całkiem fajnie - bo wiatr, znowu dość silny wiał lekko z ukosa w plecy. Oczywiście nie mogliśmy jechać tak po prostu szlakiem, w końcu są one tak doskonale i zrozumiale oznakowane, że nie można się pogubić. Zgubliśmy droge już w Krzywiźnie i ominęliśmy Rożnów, całe szczęście, tamtejsza piramida nie jest już dla nas niczym nowym, bo utrata takiej atrakcji przez badziewne oznaczenie szlaku mogłaby wkurzyć każdego turiste.
W chwile po zjechaniu z właściwej drogi na właściwszą odnaleźliśmy zagłębie czerwonych śliwek mirabelek. Chmielu i Paweł (brachol) musieli się najeść i nazbierać towaru na droge. Ja troche podjadłem, ale ogólnie zaraz po obiedzie wyjechaliśmy i jakoś nie potrzebowałem bonusowych kalorii. Na szlak wróciliśmy dopiero w Smardach Górnych [przyjechaliśmy z Unieszowa] ale chłopaki jakoś po tych śliwkach umarli i nie dawali rady nawet do 25 się rozkręcić... w sumie co mi tam, niedzielny spacerek.
Dalej trasa całkiem posta i wreszcie teren przewidziany przez tworzących szlak a nie dodany przez nas jako bonus. Czaple Stare, Bogacica, Żabiniec, Zameczek, poszło lekko i przyjemnie. W Kuniowie mimo piasu po drodze znaleźliśmy się szybko i sprawnie. Małe/duże zakupy w biedronce i jazda dalej. Ale że kilometrów było a mało to wracaliśmy na skróty przez Kozłowice i Gorzów Śląski.
W Kozłowicach nakręcony mxs wycieczki, niestety było pod wiatr.
Wieluń Wieruszów
Sobota, 26 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: 100 and more, opis: nie sam
Km: | 102.43 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 04:27 | km/h: | 23.02 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 59.2kmh
Nie chce mi sie pisać...
Ogólnie wiatr huragan, większa część asfaltu oczywiście pod wiatr. W drodze powrotnej masa nieznanych mi dotąd dróg polnych, no i łąk, bo nie zawsze drogę można było nazwać drogą. Ogólnie przejazd z Wielunia do Wieruszowa z minimalnym wykorzystaniem 8ki. No i do Wielunia też było troche ciekawego kręcenia, bo asfaltem byłoby za łatwo.
Mxs na wjezdzie do Bolesławca... na górce prędzej w trakcie rozpędzania rozleciała mi się manetka w momencie wrzucania z przodu trójeczki w celu redukcji kadencji. No i sie nie udało wykręcić nic wielkiego (54) ale te 4-5 minutek postoju dało mi nową moc i 59 poszło gładko na niższej górce ;-) Co nie zmienia faktu że grube opony na asfalcie jakoś nie chcą się porządnie kręcić powyżej 26km
Nie chce mi sie pisać...
Ogólnie wiatr huragan, większa część asfaltu oczywiście pod wiatr. W drodze powrotnej masa nieznanych mi dotąd dróg polnych, no i łąk, bo nie zawsze drogę można było nazwać drogą. Ogólnie przejazd z Wielunia do Wieruszowa z minimalnym wykorzystaniem 8ki. No i do Wielunia też było troche ciekawego kręcenia, bo asfaltem byłoby za łatwo.
Mxs na wjezdzie do Bolesławca... na górce prędzej w trakcie rozpędzania rozleciała mi się manetka w momencie wrzucania z przodu trójeczki w celu redukcji kadencji. No i sie nie udało wykręcić nic wielkiego (54) ale te 4-5 minutek postoju dało mi nową moc i 59 poszło gładko na niższej górce ;-) Co nie zmienia faktu że grube opony na asfalcie jakoś nie chcą się porządnie kręcić powyżej 26km
Zagwiździe
Piątek, 25 lipca 2008 Kategoria bike: elnino, cel: bez celu, dist: 100 and more, opis: nie sam
Km: | 109.43 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:04 | km/h: | 26.91 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 55.9 kmh
Wspaniała pogoda sprawiła że udało mi się namówić brata do wyjazdu. Niestety zanim udało zebrać sie wystarczająco dużo mocy była już 14. Plan był prosty, pojechać gdzieś gdzie się jeszcze nie było. Chwile przed wyjazem, po wnikliwej analizie map google ustaliliśmy, że możnaby do Zagwiździa pojechać, bo nazwa klimatyczna. No i pojechaliśmy.
Praktycznie do samego Zagwiździa jechaliśmy z huraganowym wprost wiatrem. Właściwie nigdy nie wiał wprost w plecy, ale i tak nawet ja tylko z boku zacinał to niezle wspomagał. Pierwsze 50km wyszło ze średnią 29kmh. Potem średnia zaczęła lecieć, bo często stawaliśmy ustalać gdzzie jedziemy, albo jak w Pokoju - szukając otwartego spożywczaka, gdzie udałoby się wode kupić. Dystans byłby znacznie większy, bo planowaliśmy wracać przez Pokój i Namysłów, jednak w trakcie jazdy na Namysłów okazało się że baterie w aparacie sie rozładowały... i stwierdziłem że nie ma co 140km kręcić skoro nawet sobie fotki z Namysłowa nie przywiexiemy, lepiej podzielić wycieczke na więcej wycieczek ;-)
I odkryłem dzisiaj pewną zależność. Gdy przekraczam 70km robi się pochmurnie, gdy 80 czasem kropi gdy 90 zaczyna padać. Dziś nie było inaczej... sporo czasu spędziliśmy pod biedronką w Wołczynie czekając aż przejdzie nawałnica. W sumie nic w tym złego, przynajmniej po burzy nie było już tak mocno pod wiatr i w sumie tempo od Wołczyna bardzo pozytywnie wpłynęło na umęczoną wiatrem i totalnie złą nawierzchnią średnią.
Wspaniała pogoda sprawiła że udało mi się namówić brata do wyjazdu. Niestety zanim udało zebrać sie wystarczająco dużo mocy była już 14. Plan był prosty, pojechać gdzieś gdzie się jeszcze nie było. Chwile przed wyjazem, po wnikliwej analizie map google ustaliliśmy, że możnaby do Zagwiździa pojechać, bo nazwa klimatyczna. No i pojechaliśmy.
Praktycznie do samego Zagwiździa jechaliśmy z huraganowym wprost wiatrem. Właściwie nigdy nie wiał wprost w plecy, ale i tak nawet ja tylko z boku zacinał to niezle wspomagał. Pierwsze 50km wyszło ze średnią 29kmh. Potem średnia zaczęła lecieć, bo często stawaliśmy ustalać gdzzie jedziemy, albo jak w Pokoju - szukając otwartego spożywczaka, gdzie udałoby się wode kupić. Dystans byłby znacznie większy, bo planowaliśmy wracać przez Pokój i Namysłów, jednak w trakcie jazdy na Namysłów okazało się że baterie w aparacie sie rozładowały... i stwierdziłem że nie ma co 140km kręcić skoro nawet sobie fotki z Namysłowa nie przywiexiemy, lepiej podzielić wycieczke na więcej wycieczek ;-)
I odkryłem dzisiaj pewną zależność. Gdy przekraczam 70km robi się pochmurnie, gdy 80 czasem kropi gdy 90 zaczyna padać. Dziś nie było inaczej... sporo czasu spędziliśmy pod biedronką w Wołczynie czekając aż przejdzie nawałnica. W sumie nic w tym złego, przynajmniej po burzy nie było już tak mocno pod wiatr i w sumie tempo od Wołczyna bardzo pozytywnie wpłynęło na umęczoną wiatrem i totalnie złą nawierzchnią średnią.
Błotne Trophy
Czwartek, 24 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50
Km: | 31.05 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 25.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
cały dzień padało, dopiero po 20 udało mi się zebrać moc i wyskoczyć na błotne trophy, czyli przybliżoną trase terenowa chmiela... moze i nie osiagnałem sredniej 30kmh jak on, ale przynajmniej można mnie było rozpoznać jak dojechałem ;-)
Terenowo
Środa, 23 lipca 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: | 94.02 | Km teren: | 65.00 | Czas: | 03:57 | km/h: | 23.80 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 39.8 troche śmieszna maksymalna prędkość, ale coż ;-)
Dzisiajszą trasę znowu ciężko opisać, sporo jechałem przez wioski i wioseczki w których nigdy prędzej nie byłem, nie zawsze posiadały one asfaltową drogę, a jeszcze częściej przejeżdżałem przez nie drogą szutrową lub jakimiś haszczami pomiędzy polami, czasem był to kawał piaszczystego pasu między polami a czasem małe jeziorko pomiędzy drzewami w lesie... w każdym razie ciąg zwiedzania terenu okolicznego mniej i bardziej trwa nadal. Jeszcze jest pare dróg na których mnie nie było.
Byczyna -> Ciecierzyn [przy kościele zjazd z asfaltu] -> Miechowa -> Komorzno -> Ignacówka -> Wodziczna -> Ignacówka Pierwsza [po drodze jakiś krzaczor pojechał mi po ręce kolcami, zaczęła tryskać krew... należało się zemścić. używając wszelkich znanych mi sposobów szukałem jakiegoś sposobu. ostatecznie postanowiłem pożreć jego jeszcze nienarodzone dzieci... troche mnie zdziwiło że jerzyny już dojrzały, znaczy mam nadzieje że nic trującego nie zjadłem ;-) ] -> Wielki Buczek -> Aniołka Parcele -> Aniołka Druga -> S... [nie pamiętam nazwy, potem było coś jeszcze, czego nazwy też nie pamiętem] -> Smardze [droga z ekstremalną ilością czereśni... znowu się spóźniłem, oby sezonu na jabłka nie przespać... no i śliwki zaczynają już wyglądać apetycznie ;-) ] -> Laski [przy zamku w lewo, trafiłem gdzieś... ale nie mam pojęcia gdzie ;-) , być może były to już Słupia pod Kępnem] -> Zmyślona -> Kuźnica Słupska -> Łęka Opatowska -> Opatów -> Wieruszów -> Kaltka -> Mieleszynek -> Żdżary [po tej stronie mapy pogoda znacznie gorzej wyglądała, może dlatego że już się po 18 zrobiło, nastał więc czas powrotu] -> Ludwinów -> Łubnice [no i zaczęło kropić, było mi troszeczkę zimno, nie wiem, może ze zmęczenia, a może faktycznie się ochłodziło, w takim stanie deszcz mógłby mi zaszkodzić, więc asfalt i ostre deptanie] -> Borek -> Byczyna [cały czas kropiło przez co bałem się dokręcać te brakujące 6 km... zreszta nic nie szkodzi, jeszcze się dokręci]
Ogólnie podczas jazdy strasznie mnie wkurzały fragmenty które już znam. Z grubymi oponami każdy kilometr trasy którą się już zna to strata czasu i sił. Można odkrywać nieznane, ale czasem dojeżdża się do dróg które przestają przypominać drogi. Dzisiaj przejechałem 2 odcinki takiego piachu, że miałem poważne kłopoty z utrzymaniem roweru w ruchu. Mimo że nie forsowałem tempa, sił miałem pod dostatkiem, to nawet spora kadencja nie wystarczała żeby jechać. Rower po prostu tańcował we wszystkie strony i zaczynał się kopać coraz głębiej. Jak walczyć to z górami a nie z piachem, chociaż...
Ogólnie nic ciekawego nie widziałem, sporo nowych dróg poznałem, część z nich przejezdna, o części można zapomnieć. No i wiem już gdzie moge dalej jeździć, okolic Ludwinowa i tych wszystkich Ignacówek i Aniołek nie znam, i to mogą być cele na kolejne wyjazdy.
Dzisiajszą trasę znowu ciężko opisać, sporo jechałem przez wioski i wioseczki w których nigdy prędzej nie byłem, nie zawsze posiadały one asfaltową drogę, a jeszcze częściej przejeżdżałem przez nie drogą szutrową lub jakimiś haszczami pomiędzy polami, czasem był to kawał piaszczystego pasu między polami a czasem małe jeziorko pomiędzy drzewami w lesie... w każdym razie ciąg zwiedzania terenu okolicznego mniej i bardziej trwa nadal. Jeszcze jest pare dróg na których mnie nie było.
Byczyna -> Ciecierzyn [przy kościele zjazd z asfaltu] -> Miechowa -> Komorzno -> Ignacówka -> Wodziczna -> Ignacówka Pierwsza [po drodze jakiś krzaczor pojechał mi po ręce kolcami, zaczęła tryskać krew... należało się zemścić. używając wszelkich znanych mi sposobów szukałem jakiegoś sposobu. ostatecznie postanowiłem pożreć jego jeszcze nienarodzone dzieci... troche mnie zdziwiło że jerzyny już dojrzały, znaczy mam nadzieje że nic trującego nie zjadłem ;-) ] -> Wielki Buczek -> Aniołka Parcele -> Aniołka Druga -> S... [nie pamiętam nazwy, potem było coś jeszcze, czego nazwy też nie pamiętem] -> Smardze [droga z ekstremalną ilością czereśni... znowu się spóźniłem, oby sezonu na jabłka nie przespać... no i śliwki zaczynają już wyglądać apetycznie ;-) ] -> Laski [przy zamku w lewo, trafiłem gdzieś... ale nie mam pojęcia gdzie ;-) , być może były to już Słupia pod Kępnem] -> Zmyślona -> Kuźnica Słupska -> Łęka Opatowska -> Opatów -> Wieruszów -> Kaltka -> Mieleszynek -> Żdżary [po tej stronie mapy pogoda znacznie gorzej wyglądała, może dlatego że już się po 18 zrobiło, nastał więc czas powrotu] -> Ludwinów -> Łubnice [no i zaczęło kropić, było mi troszeczkę zimno, nie wiem, może ze zmęczenia, a może faktycznie się ochłodziło, w takim stanie deszcz mógłby mi zaszkodzić, więc asfalt i ostre deptanie] -> Borek -> Byczyna [cały czas kropiło przez co bałem się dokręcać te brakujące 6 km... zreszta nic nie szkodzi, jeszcze się dokręci]
Ogólnie podczas jazdy strasznie mnie wkurzały fragmenty które już znam. Z grubymi oponami każdy kilometr trasy którą się już zna to strata czasu i sił. Można odkrywać nieznane, ale czasem dojeżdża się do dróg które przestają przypominać drogi. Dzisiaj przejechałem 2 odcinki takiego piachu, że miałem poważne kłopoty z utrzymaniem roweru w ruchu. Mimo że nie forsowałem tempa, sił miałem pod dostatkiem, to nawet spora kadencja nie wystarczała żeby jechać. Rower po prostu tańcował we wszystkie strony i zaczynał się kopać coraz głębiej. Jak walczyć to z górami a nie z piachem, chociaż...
Ogólnie nic ciekawego nie widziałem, sporo nowych dróg poznałem, część z nich przejezdna, o części można zapomnieć. No i wiem już gdzie moge dalej jeździć, okolic Ludwinowa i tych wszystkich Ignacówek i Aniołek nie znam, i to mogą być cele na kolejne wyjazdy.
Tur De Zalew
Wtorek, 22 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 18.29 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 17.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj mało. tylko wokół zalewu i troche po mieście, bo zerwała mi się linka od tylnej przerzutki. na takim przymusowym single speedzie nie da sie jezdzic.