na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

opis: piosnka

Dystans całkowity:1187.51 km (w terenie 119.00 km; 10.02%)
Czas w ruchu:50:00
Średnia prędkość:23.75 km/h
Maksymalna prędkość:49.70 km/h
Suma podjazdów:1573 m
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:37.11 km i 1h 33m
Więcej statystyk

tur de wały++

Wtorek, 10 czerwca 2014 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: nie sam, opis: piosnka
Km: 57.62 Km teren: 0.00 Czas: 02:42 km/h: 21.34
Pr. maks.: 38.01 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 120m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Praca, z pracy i po wałach. Przy czym po wałach z siostrą.

Ogólnie tempo wypoczynkowe, ale trasa po wałach wzbogacona o wszelkie wzgórza, góreczki i wiadukty jakie się tylko dało zrobić, niektóre 2 razy zanim siostra podjechała raz ;-) Trasa nieco pokomplikowana przez remonty, szczególnie odcinek po wałach miał inny przebieg niż chciałem.

Ciepło, ale już nie skwar, rower dawał przyjemny chłodek owiewającego ciało powietrza. Zapasznie i ogólnie przyjemnie, świetny wieczór na rower.

I na koniec piosnka.

Kampinos + Wawa

Sobota, 7 czerwca 2014 Kategoria cel: niedzielnie, opis: nie sam, opis: piosnka
Km: 60.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:00 km/h: 20.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Weekend spędzony w Warszawie. Celem zwiedzenie Kampinosu. Kampinos wielki, więc udało się tylko zahaczyć jego fragment, ale i tak mi się podobało. Bardzo różnorodny ten las. Przypuszczam, że jakby wjechać w głębokie partie to byłoby mocno puszczowo/bagniście, bo właśnie zmienia się wraz z zagłębianiem się w serce tego lasu. Piękne tereny na rower. Gdyby je jeszcze minimalnie chociaż pofalować (bo raczej gładko jest jak na patelni) to byłoby całkiem miodnie cudnie i w ogóle.

Turystyczno-niedzielnie, na pożyczonym rowerze w beznadziejnym stanie w towarzystwie mojej Basi (której należą się gratulacje za niezłe tempo)... dlatego brak roweru i danych wycieczki. Dystans na oko z dwóch dni (w drugi dzień odrobina kręcenia się po Warszawie). Prawdopodobnie było zrobione więcej...

I jeszcze muzyczka, taka rozgrzeweczka przed Openerem

Kąty-Oława

Sobota, 10 maja 2014 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: bez celu, cel: treningowo, dist: 100 and more, opis: piosnka
Km: 106.36 Km teren: 0.00 Czas: 03:52 km/h: 27.51
Pr. maks.: 45.61 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 90m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj na szosowo. Pogoda dopisała, ale nieco za zimno na krótki rękaw, dlatego jeszcze opalenizny nie będzie. Sukces, bo nie padało przez cały dzień - tak jeszcze w maju nie było.

Od wyjazdu z wrocławia silny wmordewiatr. Najpierw cisnę ostro 33kmh, dość szybko spadam na 31 i tak trzymam dosyć długo... ale po jakichś 15km mam dość i mocno spadam. Z trudem utrzymuję 26km/h... Forma tragiczna.

Po nawrocie na kierunek z wiatrem chwilę mi zajmuje zanim jestem w stanie jechać normalnie. Po krótkim czasie lecę swobodnie 42km/h. Zaczynam się jednak męczyć... a wcale wiele km nie ma jeszcze ujechanych. Stwierdzam, że można by wreszcie posłuchać Tomka i na początek sezonu jazda w tlenie. Jadę więc dalej już spokojnie.

Dogania mnie kolarz którego odstawiłem na wylocie z Wrocławia, siadam na koło. Po kilometrze rozkręcił mnie i wychodzę na zmianę... baaaardzo długą. Przy jakimś mikro podjeździe wyleciał do przodu - utrzymałem koło, a on na szczycie zdechł - poleciałem sobie do przodu. Dogonił mnie na przejeździe kolejowym gdzie zwolniłem prawie do zera (hehe, karbon szosa - trzeba oszczędzać). Potem się rozjechaliśmy - on na Wrocław skręcił, ja na Oławę.

Do Oławy było z wiatrem - średnia się zrobiła 30.3 na trochę ponad 60km, co było wynikiem niezłym biorąc pod uwagę początek pod wiatr.

Od Oławy znów pod wiatr. Było baaardzo ciężko, starałem się trzymać 26-27km/h. Jakoś to wychodziło, niezbyt równo, bo i wiatr nie wiał równomiernie - trzymałem się w granicach 24-30km/h

Przez Wrocław jechałem centrum, żeby na pewno nabić 100km. Ogólnie bardzo dobrze się jechało z wiatrem, reszta... jakoś... czekam na lepsze warunki pogodowe, żeby ocenić jak bardzo jest źle.

Pierwsza setka tego roku... pewnie jedna z niewielu, bo zdziadziałem xD

A w głowie przez większą część trasy słyszałem piosenkę T.Love - bo w piątek byłem na ich koncercie na tekach. Energia!


brrr zimno

Niedziela, 26 stycznia 2014 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: piosnka
Km: 32.70 Km teren: 10.00 Czas: 01:32 km/h: 21.33
Pr. maks.: 34.28 Temperatura: -11.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 100m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj jakoś brakło mocy ale dziś trzeba było się wyrwać chociaż na chwilę.

Sprzęt
Zimno, ale w końcu mam nowe ochraniacza na buty, nowe rękawiczki (już nieco porwane na łańcuchach na Śnieżce), nowe spodnie do biegania, które ubieram na spodenki z wkładką, nową baterię w liczniku (bo poprzednia padła w środku ostatniej przejażdżki) i nową lampkę na tył (MacTronic WALLe) więc jak mógłbym tego wszystkiego nie wykorzystać?

Start
Plan był bardzo klasyczny - wpaść na wały na Wielkiej Wyspie i zrobić pętlę. Jedna z niewielu tras które mi się nigdy nie znudzą, ale w sumie nie dziwne, bo to trochę jak na Waryńskiego w Kluczborku, bierze tam człowieka dziw. Pierwsze wrażenie po wyjściu z domu: bardzo dobrze się ubrałem, lekki chłód przed startem i tuż po starcie robi się przyjemnie. Skoro dobrze się ubrałem to można jechać na wały, powinienem godzinę przetrzymać w tym mrozie. Na początek skierowałem się Powstańców Śląskich i Armii Krajowej, żeby szybko i wygodnie zmienić stronę miasta. 

Recenzja rękawiczek
Gdy dojeżdżam do Krakowskiej jest mi już zimno w dłonie. Rękawiczki sprawdzają się więc w temperaturze od -2 do +12, najlepiej około 5C. Na Śnieżce przy -1 było idealnie, no ale rower to jednak zupełnie inne wianie jest. To tak w ramach recenzji sprzętu - ogólnie polecam, bardzo wygodnie. Miałem przy sobie rękawiczki na ekstremalne warunki zabrane na wszelki wypadek (bo spodziewałem się że takie cieniutkie rękawiczki nie wyrobią). Mimo, że byłem na to przygotowany postanowiłem olać jazdę przez Trestno i skrócić trasę jadąc przez Kładkę Zwierzyniecką.

Wały
Trasa po wałach w udeptanym śniegu i lodzie. Było parę momentów, że wywrotka wisiała w powietrzu kiedy koło uślizgnęło się na koleinie albo na tafli kałuży na którą zbyt agresywnie najechałem. Obyło się jednak bez wywrotek, choć na jednej kałuży ktoś niewątpliwie poległ na co wskazywały ślady lądowania na śniegu i piękne wytarte ścieżku w śniegu.

Dziw
W drodze na wałach musiałem się wykazać swoimi zdolnościami tresury psów. Już tutaj odpowiem na pytanie które być może się pojawiło właśnie, nie, wyjątkowo nie dotyczyło to nauki psów, że rowerzystów się nie goni. Otóż jak to było. Jadę sobie spokojnie bo akurat takie kałużowe miejsce - czyli lodu sporo. Nie rozglądam się za bardzo tylko skupiam na tym, żeby orła nie wyciąć, więc nie bardzo orientuję się co się dzieje poza ścieżką. Jedynie gdzieś kątem ucha wyłapuję okrzyki, zapewne bawiących się dzieci, bo sporo wcześniej mijałem miejsc gdzie na oko 5-10 latki na sankach zjeżdżały z wałów.

Gdy dojeżdżam do ludzików blisko słyszę: "Proszę Pana! Niech Pan pomoże" - pierwsza myśl: jak ja nie lubię jak się na mnie mówi per "Pan" - trochę dziwne, no ale byłem całkiem oderwany od rzeczywistości innej niż lód pod kołami, tarcie na oponach i balans ciała. Druga myśl: pewnie jakaś debilna zabawa i zaraz wepchną mi jedno pod koła - trzeba zwolnić żeby nie przyorać zębami w taflę i nie połamać amortyzatora na dziecku. Wiadomo, jak się zwolni to kąt widzenia dramatycznie rośnie, dlatego od razu wpadają mi w kąt oka: hmm, czyżby bójka i wołanie o pomoc jest od bitego - trzeba będzie stanąć. Gdy prędkość jest bliska zeru mam możliwość dokładniejszej oceny sytuacji. Pierwszy rzut oka: wtf? Psy się ruchają i chcą żebym je rozdzielać pomagał? No autentycznie tak to wyglądało. Dwie gimbazjalistki próbujące rozdzielić psy. No dobra i tak już się miałem zatrzymać więc niech i to nawet będą ruchające się psy. Nie do końca ogarniam jednak, co się dzieje więc pytam "a co się dzieje?". Opis robię tutaj obszerny, ale wszystkie te wydarzenia, myśli i słowa wydarzyły się mniej więcej tak, że moje pytanie padło z sekundę po prośbie czy też żądaniu pomocy.

Co więc się faktycznie wydarzyło? Otóż jeden piesek postanowił zjeść drugiego. Wgryzł mu się w kark od góry i drobne dziewczyny nie były w stanie ich rozdzielić. W sumie mnie to nie dziwi, bo gdyby nie moje rękawiczki na trudne warunki to bez porządnego kopniaka by się nie obeszło. A tak pewny swoich nubukowych rękawiczek po prostu wstawiłem paluchy w szczękę gryzącego (co nie było łatwe tylko ze względu na znikomy rozmiar szczęki gryzącego i sporawy jednak rozmiar palucha rękawic) i po czym zacząłem wpychać mu w gardło aż zwolnił uścisk i skupił się na walce ze mną. Doświadczenie z męczenia kobasa się jak widać przydało. Zrobiłem jednak mały błąd bo źle oceniłem sytuację tuż po. Dziewczyna z mniejszym psem wstała z nim na rękach a ta od atakującego trzymała go w połowie... puściłem więc bandytę a opiekunka utrzymała go może z 10 sekund. Jak nie wyskoczył i nie wgryzł się tym razem w jedyne widoczne miejsce mniejszego psa czyli w dupę. No cóż... #fial z leksza. Całe szczęście teraz miałem wolny dostęp do atakującego więc akcja rozdzielenia dokonała się niemal natychmiastowo. Mając już ogarniętą sytuację i nieogar właścicielki foxteriera skierowałem ją po smycz dla niego i dopiero jak go spięła powoli go puściłem kontrolując żebym znów nie musiał pchać mu łap do pyska. Koniec. Ani podziękowań nie dostałem ani pocałuj mnie w dupę a coś czuję, że biedne nieogary bez pomocy z zewnątrz by sobie nie poradziły do świętego dygdy. Pies ataker rzucał się jeszcze jak odjeżdżałem, chyba pierwszy raz widziałem tak ogromną agresję u psa.

Epilog
Strasznie długi wpis wyszedł, więc nie napiszę co było dalej. Ale na następny raz muszę opracować coś na stopy, bo ochraniacze okazały się dobre do godziny, potem niesamowita męczarnia. Stopy mi tak zmarzły, że je po powrocie z 15 minut odmrażałem aż przestały boleć.

Acha, dzisiaj Górka Skarbowców +1 z obu stron, nie robiłem więcej bo na sankach jeździli, stopy mnie cholernie z zimna bolały i do tego jak mi po podjeździe drugim skoczyło tętno i oddychać musiałem mocniej to aż płuca zabolały.

muzyczka, bo dawno nie było i w ogóle nudą tu wieje strasznie:

Kąty -> Oława

Sobota, 31 sierpnia 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: treningowo, dist: 100 and more, opis: piosnka
Km: 109.88 Km teren: 0.00 Czas: 03:24 km/h: 32.32
Pr. maks.: 45.16 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 368m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Nie miałem pomysłu na trasę, a lato się kończy i trzeba coś pojeździć. Niestety Blurej leży i czeka na napęd i opony zdatne do jazdy po czymś innym niż leśny hardkor.

Więc siadłem na szosę i pojechałem przed siebie. A że przed siebie to zwykle jak najkrótszy wyjazd z miasta to wyjechałem na Smoleń. Tam kierując się na dobre asfalty, jak zwykle pojechałem na Kąty Wrocławskie. Przez resztę wycieczki kierowały mną granatowe chmury na horyzoncie.

Pierwsze 30km zrobiłem w 56:06, przy czym mogło być szybciej. Specjalnie się hamowałem, bo już wiem, że na szosie dużo łatwiej jedzie się w trupa i nagle odcina tak, że przyzwoicie się jechać nie da. Kolejne 30km było trochę kryzysowe mimo to, bo zaczęła się jazda nieco pod wiatr. Było też kilka zmarszczek no i sporo porowatego asfaltu na którym strasznie trzęsie. Mimo to udało się zrobić czas 1:54:38 na 60km. Trzecia trzydziestka wyszła jednak zaskakująco dobra. Od Oławy do Jelcza praktycznie bez przerwy szło tempo 36km/h. Bardzo równy asfalt (na kilkunasto centymetrowym pasku jezdni, ale jednak). Potem doszedł do tego las osłaniający przed powiewami i leciało się doprawdy zacnie. Takie tempo aż pod sam Wrocław, gdzie gdzieś już chyba w Swojczycach przejeżdżam 90 kilometr wycieczki, czas - 2:50:18! Niewiele brakło do pobicia życiówki na 30km (co prawda ustanowionej na mtb). Po wjeździe w miasto średnia zaczęła niestety spadać. Kolejne postoje na światłach, mimo ambitnego kręcenia średnią psuły. Mimo, że dawałem do 40km/h bo siły były to odcinki między światłami były za krótkie, żeby odrobić stratę związaną z zatrzymywaniem się. A niestety lecąc 40km/h trafia się zawsze na czerwone. Ostatecznie wypiąłem licznik gdzieś pod koniec Legnickiej, żeby całkiem średniej nie zepsuć i przełączyłem się w tempo bardzo spokojne (~25km/h) żeby przepłukać na spokojnie żyły po tym wysiłku. Jednak niewiele to dało, bo dziś bolą mnie łydki (spisywane następnego ranka).

Ogólnie ładnie wyszło, a nadmiar mocy po 60km to ciekawe zjawisko - podobne odczucia miałem przy ostatniej jeździe z bratem. Po 50km napierania zaczęło mi się dziwnie lekko jechać i czułem, że mogę drugie tyle dokręcić z taką samą średnią. Teraz okazało się, że to fakt, a co więcej, po 100km wciąż czułem, że jeszcze 50 bym tak spokojnie zrobił.

Acha, tuż przed wyjazdem zamontowałem do Kuoty przystawkę do Sigmy, która udało mi się wielkimi trudami zdobyć za rozsądniejsze pieniądze - 24 pln. Co prawda nie na drugi rower, bo tego to chyba w ogóle nie da się dostać i bez otworów na kadencję i inne dodatki, ale działa - a to najważniejsze.

Jeszcze trasa - jej narysowanie trochę rozjaśniło mi dlaczego od Oławy tak przyjemnie się jechało - z górki było :)


Dawno nie wrzucałem muzyczki, więc dziś odnowię ten zwyczaj - polecam, ciekawe rytmy

praca

Czwartek, 22 listopada 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: czerwony, cel: dojazd, dist: less than 50, opis: piosnka
Km: 8.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:22 km/h: 21.82
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: czerwony Aktywność: Jazda na rowerze
Piosenka

praca

Czwartek, 15 listopada 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: czerwony, cel: dojazd, dist: less than 50, opis: piosnka
Km: 8.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:24 km/h: 20.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 3.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 5m Sprzęt: czerwony Aktywność: Jazda na rowerze
Wreszcie nadszedł dzień uzupełniania wpisów...

Pracowe wpisy są po prostu nudne, a od kiedy do pracy jeżdżę na cywilnie ubrany i mam tylko 4km na których nawet się rozgrzać nie zdążę, a zapoceniu to w ogóle nie ma mowy jest jeszcze bardziej nudno. Dlatego też i ochoty na pisanie na bikelogu nie ma.

Wstawię więc melodyjkę i starczy... pewnie i na cały listopad, bo raczej marne szanse, żeby zachciało mi się jeździć gdzieś jak zimno itepe. Melodyjka jest +18 i może budzić skrajne emocje...

praca

Wtorek, 18 września 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: czerwony, cel: dojazd, dist: less than 50, opis: piosnka
Km: 23.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:56 km/h: 24.64
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: czerwony Aktywność: Jazda na rowerze
Lato według kalendarza wciąż trwa, jednak temperatura w momencie jak jadę do pracy i z niej wracam mówi zupełnie co innego. Dzisiaj już sam, krótka trasa, bez szaleństw, z przystankiem na zakupy w drodze powrotnej. Zaczyna się wcześnie robić ciemno :( Krótkie dni są zue.

Ostatnimi czasy takie coś mnie męczy, to się podzielę:

sobotnio

Sobota, 23 czerwca 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: piosnka
Km: 89.44 Km teren: 15.00 Czas: 03:31 km/h: 25.43
Pr. maks.: 42.60 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 190m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Taka pogoda, że trzeba było wykorzystać. Wyjazd dość późno, bo o 14, za to jechało się na tyle dobrze, że tylko raz się zatrzymałem, pod biedronką w Siechnicach, żeby sobie kupić jakiś prowiant i napitek.

Trasa mało ciekawa, więc nawet nie będę opisywał, bo nie polecam. Sporą część jechałem pierwszy raz... i raczej ostatni. Średnia byłaby zdecydowanie lepsza, bo coś mi dzisiaj noga podawała dobrze - przez pierwsze 50 kilometrów. Gdzieś przez pierwsze 30 miałem ładnie z wiatrem, co ładnie nabiło średniej. Potem 20 po wiatr, ale ostro cisnąłem i zostało koło 29kmh, ale potem totalnie zdechłem, ciężko było mi jechać 24kmh. Jakoś dojechałem jednak do Wrocławia, omijając już wszelki teren i asfaltem cisnąc. Wpadłem gdzieś od ulicy Opolskiej czy Krakowskiej i skierowałem się na Krzyki żeby sobie jeszcze rozjazd zafundować. Co ciekawe fajnie mi się nagle zaczęło jechać. Parę zrywów do prędkości około 40kmh zaliczyłem, ale krótkich i po nich powrót na okolice 24kmh (bo to mnie jakoś nie męczyło).

Strasznie mnie jedno dziwi, ruch rowerzystów praktycznie zerowy dzisiaj był. Na całej trasie minąłem kilku ludzi jadących po bułki, może ze dwóch kolesi na mtb gdzieś śmigających. Dopiero na ścieżkach we Wrocławiu trochę ludzi niedzielne spacery sobie urządzało, ale ogólnie jak na taką pogodę to pusto strasznie. Wcale gorąco nie było, jak się jechało to idealnie, tylko strasznie pić się chciało. Wypiłem 2 litry a po powrocie jeszcze litr od razu w siebie wlałem - także mimo 2 litrów wyschłem strasznie.

Jutro w pracy, więc niestety się nie zrobi ciekawszej wycieczki, ale lipiec idzie - zaplanować trzeba jakiś tygodniowy wyjazd :)

Zryło mi beret totalnie:

praca

Poniedziałek, 28 maja 2012 Kategoria opis: piosnka, dist: less than 50, cel: dojazd, bike: blurej, baza: Wrocław
Km: 32.09 Km teren: 5.00 Czas: 01:26 km/h: 22.39
Pr. maks.: 43.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 50m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny wpis z cyklu praca... Od kiedy jest ciepło to tak na prawdę każdy powrót czy dojazd jest w zasadzie inną, czasem ciekawą, a czasem - jak dzisiaj - po prostu leniwą wycieczką. Gdyby ostre było sprawne, to pewnie biłbym teraz rekordy prędkości, bo na prawdę nieźle się jeździ. Ani nie jest za ciepło, ani za zimno, po prostu dobrze jest. Z tego też powodu wypadałoby wreszcie coś porządnego przejechać, ale jakoś nie mogę się zebrać do jazdy. Tak na prawdę nawet nie było żadnego porządnego dystansu w tym roku, więc sezon można zasadniczo uznać za jeszcze nie otwarty. No ale nic, może jeszcze uda się nadrobić te straty :)

Dodam dzisiaj piosenkę, bo dawno nie było, wszyscy zapewne znają, ale co tam.

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum