na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2008

Dystans całkowity:656.05 km (w terenie 92.00 km; 14.02%)
Czas w ruchu:28:00
Średnia prędkość:23.43 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:50.47 km i 2h 09m
Więcej statystyk

Dojazd z Byczyny do Wrocławia.

Poniedziałek, 30 czerwca 2008 Kategoria bike: elnino, dist: 100 and more
Km: 118.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:32 km/h: 26.03
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
Dojazd z Byczyny do Wrocławia.

pierwszy raz prawie cały czas główną drogą, pierwszy raz jazda w te strone, zgodnie z zasadami było pod wiatr, momentami mocno pod wiatr, ale spodziewałem się tego, w końcu w Polsce przeważają wiatry z zachodu. Coś koło Domaszowic z powodu trzymania zbyt dużego tempa miałem mały kryzys. Winny bez wątienia był też ciężki plecak do którego nie jestem przyzwyczajony, jednak jazda nawet z najdoskonalszym plecakiem nie jest tak fajna jak jazda z bagażem na bagażniku, plecaki do lamusa.

trasa:
Byczyna -> Biskupice -> Skałągi -> Wołczyn -> Domaszowice -> Namysłów -> Bierutów -> Solniki Wielkie -> Oleśnica -> Borowa -> Długołęka -> Wrocław

Potem jeszcze kręcenie się po wrocławiu dlatego taki dystans wyszedł, ale po prostu nie mogłem się opanować i musiałem wyskoczyć na miasto nowym rowerkiem.

Na trasie wypiłem 4.5 litra a mimo to po dojechaniu do celu odwiedziłem biedronke gdzie oczywiście zakupiłem zestaw zupek chińskich i wode.

Pierwsze kilometry na moim

Niedziela, 29 czerwca 2008 Kategoria bike: elnino, baza: Byczyna, dist: from 50 to 100
Km: 53.90 Km teren: 20.00 Czas: 02:34 km/h: 21.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwsze kilometry na moim nowym rowerku. Wypad z bratem, chmielemi bratem chmiela na mały niedzielny spacerek. Ze w grupie było 2óch świerzo terenowców chmielarczyków o trzeba było trase zabarwiać elementami terenu, ale na cudeńku którym teraz śmigam nawierzchnia nie gra roli, teraz po prostu droga ucieka spod kół.

Byczyna -> Gola -> Chróścin Zamek -> Chróścin -> Bolesławiec [droga po 2 stronie rzeki, za zamkiem] -> Chróścin -> Gola [na Cyranke, przejazd przez główną i dla mnie nieznaną dotąd drogą na] -> Ciecierzyn [tutaj mały postój na uzupełnienie płynów pod sklepem, dalsza droga na skrzyżowaniu od kościołem na polną droge] -> Proślice [celem wyprawy miał być Bolesławiec i zalew, to na zalew jedziemy] -> Brzózka [wokół zalewu] -> Kochłowice -> Biskupice [w skrzyżowaniu oczywiście na wprost, przez tory i również na wprost, co pseudo drogą doprowadziło nas do] -> Kolonia Długa -> Byczyna [tutaj jeszcze rundka popisówka chmiela po obu parkach]

Wieczorem brakło prądu w całym mieście i wyleciałem sobie pooglądać na pogrążoną w ciemnościach Byczyna, dokręciło się pare km na światłach, średnia jeszcze bardziej spadła, ale co tam... w tym roku nie jeżdże na średnią, nie wypinam już licznika zeby nie spadała ;-)

W każdym razie w grupie jednak raźniej.

z tygodnia dojazy,

Czwartek, 26 czerwca 2008 Kategoria cel: dojazd, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: less than 50
Km: 20.07 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 20.07
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
z tygodnia dojazy, odjazdy i rozjazdy ;-)

Cóż dzisiaj? Dzisiaj

Sobota, 21 czerwca 2008 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: 100 and more
Km: 122.64 Km teren: 0.00 Czas: 04:16 km/h: 28.74
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Cóż dzisiaj? Dzisiaj Syców ale z Wrocławia. Sprawdzając dostępne trasy przez maps.google niestety/na szczęście nie odnalazłem żadnej rozsądnej kilometrowo i nawierzchniowo opcji innej niż 8ka. Tak słynna ósemka trasa idąca przez Karpacz i daleką północ w okolicach doliny Rospudy.

Wyjazd z Wrocławia to jak zawsze najtrudniejsze zadania. Po drodze postój w sklepie sieci społem żeby kupić wode. Sklep spotkałem zaraz po wjeździe na 8ke, już zacząłem lubić te droge. Cztery pasy idące przez Wrocław po pewnym czasie zamieniły się w 2 pasy dostępne i 2 zamknięte... zamknięte ale niekoniecznie dla rowerów ;-) Była to najlepsza droga rowerowa jaką kiedykolwiek jechałem. Niestety potem 4 pasy połączyły się w jedną jezdnie a 2 dostepne tylko dla rowerzystów jak ja zostały brutalnie i bez ostrzezenia otwarte. Jade dalej, średnia po przejaździe przez Wrocław około 27... już po pary kilometrach na 8ce średnia 29.2. Ale jedziemy dalej. Trasa wspaniała do tego wiatr wiejący jakby na moją korzyść. Czesto prędkość powyżej 30kmh a były i fragmenty powyżej 40kmh (jden taki lasek przez Sycowem). Trasa ósemki pewnie wszystkim znana, ale może wymienie kilka miejscowości: Wrocław -> Mirków -> Długołęka -> Byków -> Borowa -> Oleśnica -> Cieśle -> Ligota Polska -> Stradomia Wierzchnia -> Nowy Dwór -> Syców.

Po drodze, a w sumie już prawie u celu, osiągnąłem maksymalną prędkość wycieczki 57.3 km/h.

W Sycowie załatwiłem co miałem załatwić, zapłaciłem chmielowi za rower, mój nowy jego stary, moją przyszłą maszynkę, następce jeżdżonego od 13 lat Flavia Italia, włoskiego złoma ;-) także wiem że jak wrócę ze studiów mam już czym jeździć. I pewnie pare kolejych lat będzie pod tym samym znakiem, pod znakiem elnino, ale rower planuje nazwać Orzeł 7 ku chwale i czci kapitana bomby ;-) Średnia prędkość w Sycowie wynosiła 30.5km/h dystans 62km. (dodatkowo kurs do bankomatu, powrót do sklepu i kurs do biedronki)

Przygoda. Tak, ostatnio moje wyjazdy nie mogą obyć się bez przygód, raz dobrych, raz złych, czasem mrożących krew w żyłach, czasem sprawiających że życie przelatuje mi przed oczyma w ułamkach sekund bym potem mógł ku chwale i czci kapitana bomby rzucić w kogoś/coś przesiąkniętym złością na siebie i cel "tępy ch*j" lub "tępe ch**e". Dzisiaj przygoda sprawiła że rzuciłem owym hasłem we własny rower oraz we wszystkich włochów a najbardziej w tego który wynalazł support z włoskim gwintem, w który niestety wyposarzona została moja rama. Ów support shimano z włoskim gwintem postanowił wykręcić się gdzis w połowie drogi międzi Sycowem a Oleśnicą. Tak sie jakoś dziwnie składa że nawet nie posiadam ściągacza do korb a o samoistnym wykręceniu się supportu nie czytałem nawet w bajkach i nie byłem przygotowany na taką ewentualność. Cóż było robić, zdjąłem buty i ide do jakiejś cywilizacji. Pierwszy napokany na drodze humanoid pomógł mi niezmiernie mówiąc że najbliższy warsztat samochodowy jest 2 wioski dalej, o sklepie rowerowym moge zapomnieć, a do Oleśnicy nie jest 15km jak sądziłem tylko najwyżej 12 :D hurra czyli jeszcze dzisiaj dojde na pkp, może bedzie nawet jechał jakiś pociąg do wrocławia. Chciałbym dodać że przeszedłem z buta... a właściwie boso około 3km ze średnią prędkością 6-7km/h prędkość średnia nieźle wtedy dostała. Powrót miał być pod wiatr... ale nie był, wiatr co prawda wiał nieco w twarz, ale był mocno boczny i mimo porywów w taki dzień, w taką forme nie potrafił mnie spowolnić poniżej 30 na drodze zwanej 8ką. Całe szczęście był po drodze we wsi jakiś człowiek w garażu który remontowal coś akurat i udało nam się dokręcić support na tyle że dojechałem bez żadnych ingerencji w support i jego dokręcenie do samej Oleśnicy. Tutaj znowu złapał luz, ale udało się go dokręcić ręką na tyle by kontynuować jazdę. Jechałem tak dalej, co 2-4 kilometry wypinając licznik, zatrzymując się i dokręcając support. A następnie ruszając, wpinając licznik i kręcąc dalej 30, tak by podbić średnią po marszu... należy mi się dzisiaj dobra średnia!

We Wrocławiu wykąpałem się i kurd na biedronke po coś do jedzenia, bo nie mam dzisiaj obiadu, po drodze wpadłem do siostry oddać jej zapięcie zakupione do jej rowerka w Sycowie, w zamian zarekwirowałem buffa którego akurat kupiła, bo nie miała czym zapłacić ;-)

Tak, jeśli nie uda sie dokręcić tego supportu albo coś mu się z gwintem stało to prawdopodobnie ostatni większy niż 10km wyjazd w tym miesiącu... na pewno ostatni na tym rowerze. A już zupełnie na pewno ostatnia setka... szkoda by było :/ No cóż egzaminów lepiej nie olewać a nie mam czasu jechać po orła 7 i nie mam gdzie go trzymać.

Do następnego. Pozdrower.

Jak poprzednio, najpierw

Czwartek, 19 czerwca 2008 Kategoria cel: treningowo, cel: dojazd, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: less than 50
Km: 47.74 Km teren: 0.00 Czas: 02:00 km/h: 23.87
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Jak poprzednio, najpierw dojazdy i baaardzo lipna średnia. Do Tomasz S. po wydruki, potem troche nauki na egzamin, a następnie zdobyć jakieś żarcie, czyli do biedronki. Wyszło tego razem z 12km ze średnią 16kmh... no cóż, nie chciałem się spocić ;-)

W momencie gdy Niemcy strzelili drugą bramkę odechciało mi się oglądać mecz (ostatecznie Portugalia oszukana przez sędziego przegrała 2:3, bramka Ballacka nie powinna zostać uznana :P), a skoro odechciało mi się oglądać mecz, to pora była najwyższa żeby dokręcić troche, żeby zrobić chociać te 40 żeby chmielu nie uciekł za daleko. Niby nie chciałem szybko jeździć, ale szybko zmieniłem zdanie, wieczór, światła latarni, bezwietrznie, samochodów ubywa... Jakoś tak 30 samo się zrobiło. Wpadłem na Traugutta, potem remontowaną Krakowską na Armii Krajowej. To była bardzo dobra decyzja. Co prawda zaraz obok drogi biegnie ścieżka, aleeee... no nie odważe się przy słabym oświetleniu jechać ścieżką na której śmigają nieoświetleni rowerzyści (wstyd się przyznać ale sam też tak kiedyś jeździłem, teraz z perspektywy oświetlonego potwornie mnie to denerwuje)z prędkością ~40kmh. A bo właśnie musze wspomnieć że na Armii Krajowej to dopiero zaczęło mi się jechać. Cały czas >30kmh... w sumie to powyżej 35, ale się nie będe przechwalać ;-) Cały czas prosto bo mi się przede mnie wepchał jakiś tir, i na każdych światłach go doganiałem, jakimś trafem zawsze było czerwone i mogłem odpoczywać. Dopiero na Hallera odbiłem na Grabiszyńską, pożegnałem się z tym tirem, nawierzchnia tez się zepsuła, tempo spadło, ale utrzymywałem ~30kmh. Potem Sądowa i Oławska, Grodzką przez Most Uniwersytecki, Drobnera, przez Wyspę Słodową, św Jadwigi na Bulwar Dunikowskiego, przed bulwarem byłem blisko wypadku, przednie koło wpadło mi przez moją nieuwage w tory tramwajowe... jakimś cudem się z tego wykaraskałem bez wywrotki i nie rozjechany przez samochody. Wpadłem na Wyszyńskiego i po chwili trafił się autobus. Tak dla zabawy postanowiłem jechać za nim. Na przystankach stawałem za nim, zeby nie miał za trudno. Dopiero kiedy zmieniła się nawierzchnia, na Kramera zaczął mi uciekać pomiędzy przystankami. Znowu leciałem po 40 i więcej, ale już rekordu nie dałem rady ustanowić. Gdzieś na Krzywoustego stwierdziłem że nie dam rady tyle czasu trzymać >40 i nie zatrzymałem sie na jednym z przystanków. Dojechałem do skrzyżowania i skręciłem na Brucknera, autobusu nie było widać... linia 904 jest powolna (na Wyszyńskiego autobus nie przekraczał 28kmh, od mostu Warszawskiego rozpędzał się do 45-50kmh). Brucknera, Kochanowskiego przez most Szczytnicki, placem Grunwaldzkim do mostu Grunwaldzkiego, dalej Wybrzeżem Wyspiańskiego na most Zwierzyniecki i już Wróblewskiego na teki. Po Wróblewskiego znowu wskoczyło ~38kmh ;-)

Ogólnie z tępa jestem bardzo zadowolony, ciekawe czy bez postojów na czerwonym, bez postojów na przystankach, bez jazdy za tirem (choć ciezko to nazwać jazdą za... przyspieszenie miał zdecydowanie lepsze) i autobusem (tu to już w ogole o pomocy z jego strony nie ma mowy) czy bez tego wszystkiego dał bym rade na tych około 30km utrzymywać tempo tak bardzo zblizone do 40kmh... ciekawe jak to wypada w porównaniu z moimi czasówkami na 30km. Zobaczymy juz niedługo jak wróce i się znowu będe mierzył z moją stałą trasą ;-)

mxs 54.5 km/h

Nooo, nie ma już projektów,

Środa, 18 czerwca 2008 Kategoria cel: dojazd, cel: bez celu, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 55.59 Km teren: 5.00 Czas: 02:38 km/h: 21.11
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Nooo, nie ma już projektów, sprawozdań, list zadań to człowiek zaczyna pielęgnować lenia i szuka wszystkich możliwych sposobów żeby tylko nie uczyć się do egzaminów...

Z samego rana, czyli zaraz po godzinie 12 ;-) dojazd na uczelnie gdzie spędziłem prawie 2 godziny by dostać 2 wpisy do indeksu... Najśmieszniejsze że to najniższe oceny jakie w tym semestrze dostałem a wpis było najtrudniej dostać... Ehh, ale kolejny semestr z najniższa oceną 3.5 zrobiony... Jaki ze mnie kujon. Wracając wpadłem do biedronki bo musiałem się czegoś koniecznie napić. Tym sposobem nakręciłem łącznie około 5km.

Zaraz po powrocie... czyli jakieś 2 godzinki pozniej postanowiłem ze nie moge dłużej zwlekać. Czas machnąć kolejne 50km, bo tak sobie postanowiłem, żeby chmielu mi za daleko nie odjechał. No to ruszam zupełnie bez celu, azymut? jedziemy na zachód. Jak zwykle dokładnie trasy nie odtworze bo nie znam nazw ulic, jednak wspomagając się zumi.pl może jakoś uda mi się przybliżyć trasę którą pokonałem.

Start oczywiście Wittiga -> najprościej jak można na most Grunwaldzki -> na te hałde koło galerii wjechałem.... wzgórze Partyzantów... zumi mówi 'nie', ale tak to chyba Tomek nazywał ;-) -> Podwale -> Braniborska -> Strzegomska -> Graniczna -> Lotnisko im Mikołaja Kopernika? fuck jak ja tam mogłem dojechać... nie dało się jechać dalej naprzód... znaczy dało się dookoła objechać, nawrócić tym sposobem i jechać cały czas przed siebie ale znowu tą samą trasą...

-> Płaska, taka polna, kamulasta, prawie brukowana dróżka, ale fajnie się jechało -> Rumiankowa -> Pieprzna -> Osiniecka, tutaj już mi się nie podobało, miałem nadzieje że opuszcze wreszcie Wrocław, ale nic z tego... a asfalt jakiś taki był niewyraźny, dookoła pusto... no nie fajna ulica -> Piołunowa -> przejazd przez tory i Złotnicka... no i uwaga, bardzo fajne miejsce, park Złotnicki po którym troszeczke sobie pozwoliłem pojeździć, ogólnie teren idealny do freeride czy kto tam się skakaniem zajmuje, no i pare ciekawostek jak tablice z napisami 'Ruiny grodu z XI XIIw' no i stoi taki kamul z takim napisaem obok jakiejś górki na ktorej nic nie ma... ale i tak klimatyczne miejsce. Chyba mój nowy ulubiony park we Wrocławiu. Do tego niewiele osób o nim wie, bo niełatwo go znaleźć i nie jest jakoś przeogromny. A teraz jeszcze pieknie w nim różami pachnie. W parku zapytałem gdzie jestem skaczących na rowerach chłopaków, od razu powiedzieli mi jak jechać żeby było ciekawiej. Troche się wróciłem i jechałem wzdłuż torów. -> Żernicka i stacja kolejowa Wrocław Żerniki, tutaj wjechałem na asfalt bo dystans robił się wystarczający by wracać więc azymut na wschód, na teki. Chyba już zmęczony też nieco byłem, bo tempo spadło i to mocno spadło, predzej trzymałem się w okolicach 30 i zlany potem byłem, ale od momentu jak zwolniłem żeby po parku pośmigać już tempo turistasowe się załączyło.

-> jakimś dziwnym trafem trafiłem znowu na Strzegomską i to całkiem spory kawałek od miejsca w którym ja opuściłem... acha zapomniałem dodać że miałem otb na strzegomskiej ;-) jeszcze zanim na lotnisko dojechałem, ale nic sie nie stało, tylne koło postanowiło mnie przeskoczyć po nietrafionym czasowo podrzuceniu go nad krawężnik... siara, ale cóż, sie ucze dopiero. -> gdzieś po drodze, chyba w okolicy Podwala, nie wiem dokładnie, bo powrót był metoda 'a pojade tutaj bo jeszcze brakuje do 50' spotkałem przemiłą Magdę studentkę archeologii z kapciem z tyłu w jej welocypedzie. Zręcznie i sprawnie nadmuchałem w balona napinając bicepsa i nie pokazując ogromnego zmęczenia po twarzy ;-); i nawet nie było dziury i powietrze nie uchodziło. Się rozjechaliśmy by po chwili znowu stać razem na światłach... a to już ją odwioze pod dom. No i tym sposobem dokręcałem kilometrów jadąc powoli na Gaj, konwersując i takie tam -> tutaj za bardzo nie odtworze drogi, bo kurde nie wiem gdzie to mogło być... nie znam tych stron. W każdym razie potem Armii Krajowej dojechałem do -> Krakowskiej, rozkopanej w cholere, ale jakoś przedarłem się na Traugutta i kładką Zwierzyniecką po Grobli wróciłem do bazy.

Podsumowując, wycieczka pełna przygód, pierwsze w tym roku otb [ogolnie tylko nadgarstek mnie troszeczke boli, mimo ze miałem potworną trudność wypiąć się], odkryłem fanastyczny Park Złotnicki, no i na koniec pojezdziłem sobie z Magdą ;-) [jak tu kiedyś trafisz to pozdrower].

Do jutra [mam nadzieje].

A dla tych co tylko fotki oglądają... kiedyś kupie aparat, ale wole oszczędności całego życia wydawać na rower :P a piszę dla siebie, jak już nie będe w stanie setki dziennie machnąć to bede miał sporo czasu na czytanie to sobie powspominam gdzie to się śmigało i będzie git.

no i mxs jeszcze dodam... 38.8kmh

ehhh... wreszcie mi się sesja

Wtorek, 17 czerwca 2008 Kategoria cel: treningowo, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 51.69 Km teren: 20.00 Czas: 02:08 km/h: 24.23
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
ehhh... wreszcie mi się sesja kończy, w końcu dzisiaj pierwszy dzień sesji na PWr ;-)

odstresowanie po egzaminie, czyli 50 trzeba machnąć, coś ostatnio nie mam zdrowia na większe dystanse... albo po prostu za mocno cisne. Nie miałem pomysłu na trase to tak wtórnie pojechałem. Trestno -> Blizanowice -> niebieskim szlakiem -> na specjalny kolejowy most i przez odre -> Jeszkowice -> Gajków -> dookoła Bajkału -> wałami powrót do Wrocławia -> wałami na północ (Kilimandżaro? musze sie wreszcie dowiedzieć czy ta górka którą mam na myśli to Kilimandżaro... żeby nie było jak z Bajkałem że przez pare miesięcy myślałem że to coś innego ;-) ) -> Jedności Narodowej w Rynek -> Wzgórze Powstańców -> biedronka na Traugutta -> kładką Zwierzyniecką na Groble i na Wittiga. koniec ;-)

mxs 38.2... ale za to cały czas nieźle cisnąłem i gdyby nie fragmenty na prawde powolne to może średnia byłaby w okolicy 28kmh... aż mnie ręce teraz bolą bo sporo terenu było.

znowu zebrane z tygodnia

Poniedziałek, 16 czerwca 2008 Kategoria cel: dojazd, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: less than 50
Km: 23.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:06 km/h: 20.91
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
znowu zebrane z tygodnia dojazdu na uczelnie i w inne ciekawe miejsca.

dzisiaj jeżdżenie po wpisy

Środa, 11 czerwca 2008 Kategoria cel: dojazd, baza: Wrocław, dist: less than 50
Km: 9.37 Km teren: 0.00 Czas: 00:22 km/h: 25.55
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
dzisiaj jeżdżenie po wpisy i biedrona...

uczelnia, biedronka, uczelnia...

Wtorek, 10 czerwca 2008 Kategoria cel: dojazd, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 54.04 Km teren: 20.00 Czas: 02:25 km/h: 22.36
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
uczelnia, biedronka, uczelnia... a potem, po godzinach nauki to co ostatnio robię najchętniej, [jazda zawsze najchętniej, ale ostatnio] wyjazd na Bajkał. No szkoda tylko że tam nie ma tablicy, bo by była cennym eksponatem w mojej galerii tablic z ciekawymi, osobliwymi, interesującymi nazwami ;-). No ale nic to, ważne że ścieżyny do, wokół i w okolicach Bajkału są przednie. A powrót przez większość czasu bardzo porzadnym asfalcikiem. Okropecznie ten bajkał średnią podniósł. Ładnie zarówno na wałach jak i po asfalcie, wały ~28kmh [i wywrotka przy 22 jak chciałem nadjeżdżającemu z przeciwka zjechać ale koleina okazała się mocniejsza] i ~35 po asfalcie. Dzisiaj bez objeżdzania wyspy bo i tak wyszło 50km.

mxs 41.3 kmh

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum