Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2007
Dystans całkowity: | 306.00 km (w terenie 12.00 km; 3.92%) |
Czas w ruchu: | 12:53 |
Średnia prędkość: | 23.75 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 51.00 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Bez tytułu
Piątek, 16 listopada 2007 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: less than 50
Km: | 8.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:24 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
zakupy
Poniedziałek, 12 listopada 2007 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: less than 50
Km: | 7.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:18 | km/h: | 23.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
zakupy... całą kurtke i plecak sobie ublocilem... trzeba sie wreszcie nauczyc jeździc 12km/h albo zainwestować w porządne błotniki, bo te co mam niewiele dają...
WF, mokrość
Sobota, 10 listopada 2007 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: | 67.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 03:10 | km/h: | 21.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
ostatni wf w tym semestrze. dzisiaj znanymi mi rejonami, a czasem nawet bardzo dobrze znanymi.
trasa:
Wrocław SWFiS -> Swojczyce -> Strachocin -> Wojnów -> Dobrzykowice -> Nadolice -> Chrząstawa -> Ligota Mała -> Piszkawa -> Oleśniczka -> Kątna -> Brzezie Łąka -> Pietrzykowice -> Śliwice -> Kiełczów -> Psie Pole no i powrót przeróżnymi drożkami ;-)
troche śniegiem popadało w Chrząstawie, gdzie udało mi się też wjechać (i przejechać) do kałuzy głebokiej że mi wózek zanurkował, poziom wody prawie na poziomie ośki ;-) i kostki od lewej nogi (prawa na górze na szczęście) był.
Ale ogolnie fajnie, tylko że mój okres rowerowania sie konczy, w tym roku i tak o miesiac dłużej niz zwykle jeździłem.
trasa:
Wrocław SWFiS -> Swojczyce -> Strachocin -> Wojnów -> Dobrzykowice -> Nadolice -> Chrząstawa -> Ligota Mała -> Piszkawa -> Oleśniczka -> Kątna -> Brzezie Łąka -> Pietrzykowice -> Śliwice -> Kiełczów -> Psie Pole no i powrót przeróżnymi drożkami ;-)
troche śniegiem popadało w Chrząstawie, gdzie udało mi się też wjechać (i przejechać) do kałuzy głebokiej że mi wózek zanurkował, poziom wody prawie na poziomie ośki ;-) i kostki od lewej nogi (prawa na górze na szczęście) był.
Ale ogolnie fajnie, tylko że mój okres rowerowania sie konczy, w tym roku i tak o miesiac dłużej niz zwykle jeździłem.
PKP
Niedziela, 4 listopada 2007 Kategoria bike: flavia, dist: less than 50
Km: | 7.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:27 | km/h: | 15.56 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z domu na stacje, pociagiem do Wrocławia, ze stacji na Wittiga.
Syców na kole Chmiela
Sobota, 3 listopada 2007 Kategoria baza: Byczyna, bike: flavia, dist: 100 and more
Km: | 102.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:56 | km/h: | 25.93 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nom... zmowu powtórka, nic nowego w zimie nie przejade, bo to już po sezonie, wszystko teraz z wyprzedarzy to i tras nowych nie opracuje nagle... i w dodatku 3 mam już praktycznie miesięczny limit przejechany ;-)
Tempo niezłe, bo z chmielem jechałem, a ten maniak to daje na prawde popalić. W dodatku w Sycowie zaczęło padać (no dobra, kropić/mrzyć, ale za to intensywnie) a to tez zadziałało mobilizująco, o 16 zaczyna sie sciemniac i powrót był z wiatrem co tez miało jakiś wpływ na tempo.
Trasa stała, ale może wspomne.
Byczyna -> Ciecierzyn -> Miechowa (skrótem przez las) -> Janówka -> Kuźnica Trzcinicka -> Laski -> Mroczeń -> Żórawiniec (i to zabawne malutkie rondo ;-) -> Nowa Wieś Książęca -> Domasław Szczęście -> Domasłów -> Miechów -> Wielka Koza -> Syców -> powrót identyczną trasą (tylko przez samą Miechowę a nie skrótem)
Tragicznie mokry dotarłem do domu. Rękawiczki, kurtkę, butu można było wykręcać. A w górach myślałem że więcej już wypocić się nie da... myliłem się bardzo. Ale najważniejsze że było ciepło w środku. Może kiedyś uda mi się dostać lepsze ubrania, przygotowane na 100km z zabójczą prędkością w 8*
Tempo niezłe, bo z chmielem jechałem, a ten maniak to daje na prawde popalić. W dodatku w Sycowie zaczęło padać (no dobra, kropić/mrzyć, ale za to intensywnie) a to tez zadziałało mobilizująco, o 16 zaczyna sie sciemniac i powrót był z wiatrem co tez miało jakiś wpływ na tempo.
Trasa stała, ale może wspomne.
Byczyna -> Ciecierzyn -> Miechowa (skrótem przez las) -> Janówka -> Kuźnica Trzcinicka -> Laski -> Mroczeń -> Żórawiniec (i to zabawne malutkie rondo ;-) -> Nowa Wieś Książęca -> Domasław Szczęście -> Domasłów -> Miechów -> Wielka Koza -> Syców -> powrót identyczną trasą (tylko przez samą Miechowę a nie skrótem)
Tragicznie mokry dotarłem do domu. Rękawiczki, kurtkę, butu można było wykręcać. A w górach myślałem że więcej już wypocić się nie da... myliłem się bardzo. Ale najważniejsze że było ciepło w środku. Może kiedyś uda mi się dostać lepsze ubrania, przygotowane na 100km z zabójczą prędkością w 8*
Do dom
Czwartek, 1 listopada 2007 Kategoria bike: flavia, dist: 100 and more
Km: | 115.00 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 04:38 | km/h: | 24.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna edycja rajdu pt. powrót do domu, czyli wrocław >> byczyna.
Jakoś nie czułem się najlepiej w ten dzień ;-) Ale cóż, dawno nie zrobiłem żadnego rozdsądnego dystansu. Nawet wf który podobno miał być totalnie hardcore'owy okazała sie lajcikowy (chociaż te podjazdy w górach to jak dla mnie wspaniała walka była, muszę tam koniecznie wrócić). W każdym razie nawet nie pamietam kiedy ostatni raz jakaś setka pękła. No więc o 13:00 wyruszyłem z wittiga. Stałą trasą, tą samą ścieżką co poprzednim razem uderzyłem na Swojczyce, z nich na Wilczyce a z tamtąd na Kiełczów.
Pogoda od rana była wyjątkowo zachecająca do jazdy. ślonko świecieło, niemal że ptaszki śpiewały, wiaterek lekko powiewał w plecy. Całkowicie przeciwwiatrowa kurtka adidasa pozwalała mi jechać w cieple i podziwiać niesamowicie ogromny ruch jak na te raczej wyludnione zazwyczaj strony.
Dalsza trasa jak zazwyczaj, Śliwice -> Pietrzykowice (tu straszny korek z powodu mszy na cmentarzu) -> Brzezia Łąka -> Kątna -> Oleśniczka -> Piszkawa -> Ligota Wielka (a tutaj jak zawsze strasznie dziurawa i nierówna droga) -> Smolna -> Gręboszyce -> Solniki Wielkie -> Bierutów (i tutaj jedyny czynny sklep/stacja benzynowa/ uratował moje spragnione usta, za 5zł udało mi się nabyć 2 tymbarki, które dosłownie mnie uratowały/5 zł bo innych drobnych nie mieli ;-)/) -> Wilków -> Namysłów (tutaj opuściłem utarty szlak, bo postanowiłem odwiedzić grób pradziadka) -> Bukowa Śląska -> Woskowice Małe -> Woskowice Górne (i tu totalny offroad jak na jazde z bagażem) -> Szymonków -> Komorzno -> Miechowa -> Ciecierzyn -> Byczyna.
Ciemno już było gdy dojechałem do celu, ale na szczęście oświetlenie z mactronica dobrze się sprawuje ;-)
Może dodam jeszcze ze wraz z czasem przyjemny wietrzyk stawał sie coraz bardziej nieprzyjemny, bo silniejszy. Całe szczęście przeważnie wiał w plecy. W ciemności między Komorznem a Miechową w lesie, potopiłem się w błocie, bo oślepił mnie nadjeżdzający tą samą polną drogą fiat 126p i odrobine zjechałem z drogi do rowu. No i w sumie już w Szymonkowie zimno mi było w kolana i strasznie sie bałem że je przeziębie, na szczęście bardzo dobrze mi się jechało i jak tylko w Miechowej opuściłem cmentarz, to pognałem z prędkością zbliżoną do 30km/h prosciutko do domu.
Jakoś nie czułem się najlepiej w ten dzień ;-) Ale cóż, dawno nie zrobiłem żadnego rozdsądnego dystansu. Nawet wf który podobno miał być totalnie hardcore'owy okazała sie lajcikowy (chociaż te podjazdy w górach to jak dla mnie wspaniała walka była, muszę tam koniecznie wrócić). W każdym razie nawet nie pamietam kiedy ostatni raz jakaś setka pękła. No więc o 13:00 wyruszyłem z wittiga. Stałą trasą, tą samą ścieżką co poprzednim razem uderzyłem na Swojczyce, z nich na Wilczyce a z tamtąd na Kiełczów.
Pogoda od rana była wyjątkowo zachecająca do jazdy. ślonko świecieło, niemal że ptaszki śpiewały, wiaterek lekko powiewał w plecy. Całkowicie przeciwwiatrowa kurtka adidasa pozwalała mi jechać w cieple i podziwiać niesamowicie ogromny ruch jak na te raczej wyludnione zazwyczaj strony.
Dalsza trasa jak zazwyczaj, Śliwice -> Pietrzykowice (tu straszny korek z powodu mszy na cmentarzu) -> Brzezia Łąka -> Kątna -> Oleśniczka -> Piszkawa -> Ligota Wielka (a tutaj jak zawsze strasznie dziurawa i nierówna droga) -> Smolna -> Gręboszyce -> Solniki Wielkie -> Bierutów (i tutaj jedyny czynny sklep/stacja benzynowa/ uratował moje spragnione usta, za 5zł udało mi się nabyć 2 tymbarki, które dosłownie mnie uratowały/5 zł bo innych drobnych nie mieli ;-)/) -> Wilków -> Namysłów (tutaj opuściłem utarty szlak, bo postanowiłem odwiedzić grób pradziadka) -> Bukowa Śląska -> Woskowice Małe -> Woskowice Górne (i tu totalny offroad jak na jazde z bagażem) -> Szymonków -> Komorzno -> Miechowa -> Ciecierzyn -> Byczyna.
Ciemno już było gdy dojechałem do celu, ale na szczęście oświetlenie z mactronica dobrze się sprawuje ;-)
Może dodam jeszcze ze wraz z czasem przyjemny wietrzyk stawał sie coraz bardziej nieprzyjemny, bo silniejszy. Całe szczęście przeważnie wiał w plecy. W ciemności między Komorznem a Miechową w lesie, potopiłem się w błocie, bo oślepił mnie nadjeżdzający tą samą polną drogą fiat 126p i odrobine zjechałem z drogi do rowu. No i w sumie już w Szymonkowie zimno mi było w kolana i strasznie sie bałem że je przeziębie, na szczęście bardzo dobrze mi się jechało i jak tylko w Miechowej opuściłem cmentarz, to pognałem z prędkością zbliżoną do 30km/h prosciutko do domu.