Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2013
Dystans całkowity: | 326.31 km (w terenie 10.00 km; 3.06%) |
Czas w ruchu: | 12:55 |
Średnia prędkość: | 25.26 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.10 km/h |
Suma podjazdów: | 1090 m |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 65.26 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
Wzgórza Trzebnickie: Prusice
Sobota, 28 września 2013 Kategoria opis: nie sam, dist: 100 and more, cel: treningowo, bike: kuota, baza: Wrocław
Uczestnicy
Km: | 112.66 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:46 | km/h: | 29.91 |
Pr. maks.: | 71.10 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 820m | Sprzęt: kuota | Aktywność: Jazda na rowerze |
Akurat przygotowałem sobie obiad, gdy zadzwonił Tomek i zaproponował przejażdżkę po Wzgórzach Trzebnickich. Ogólnie i tak planowałem po obiedzie wyskoczyć gdzieś na rower - tyle, że raczej w miasto i las, bo najcieplej to jednak nie było (16C na starcie, więc niby ciepło).
Początek po płaskim jechało mi się średnio, bo pod wiatr było. Potwierdziło się też że jak zimno to się męczę miliard razy bardziej.Jak tylko zaczęły się podjaździki to jechało mi się zaprawdę niełatwo. W Trzebnicy miałem już ochotę jechać z powrotem, bo w takich warunkach to dystans 80km jest już całkiem zadowalający. No ale pojechaliśmy dalej na Prusice. Tam pomyliliśmy drogę by wrócić do Oborników a stamtąd do Trzebnicy i powrót tą samą trasą. W Trzebnicy popas, ja byłem już zupełnie suchy a Tomek głodował. Już przed Trzebnicą zaczyna robić się chłodno, by w okolicach Pasikurowic zrobiło się 11C.
Na końcówce ledwo pod Gądowiankę podjechałem. Przez miasto trzeba było z siebie żyły wyprówać żeby średniej za bardzo nie wytracić. Ale na Gądowiankę sił już nie starczyło i wturlałem się 18km/h.
Dojechałem całkowicie zmasakrowany. Dzisiaj boli mnie gardło. Ale przejażdżka sumarycznie udana.
Wpis u Tomka, można tam trasę zobaczyć
Początek po płaskim jechało mi się średnio, bo pod wiatr było. Potwierdziło się też że jak zimno to się męczę miliard razy bardziej.Jak tylko zaczęły się podjaździki to jechało mi się zaprawdę niełatwo. W Trzebnicy miałem już ochotę jechać z powrotem, bo w takich warunkach to dystans 80km jest już całkiem zadowalający. No ale pojechaliśmy dalej na Prusice. Tam pomyliliśmy drogę by wrócić do Oborników a stamtąd do Trzebnicy i powrót tą samą trasą. W Trzebnicy popas, ja byłem już zupełnie suchy a Tomek głodował. Już przed Trzebnicą zaczyna robić się chłodno, by w okolicach Pasikurowic zrobiło się 11C.
Na końcówce ledwo pod Gądowiankę podjechałem. Przez miasto trzeba było z siebie żyły wyprówać żeby średniej za bardzo nie wytracić. Ale na Gądowiankę sił już nie starczyło i wturlałem się 18km/h.
Dojechałem całkowicie zmasakrowany. Dzisiaj boli mnie gardło. Ale przejażdżka sumarycznie udana.
Wpis u Tomka, można tam trasę zobaczyć
wałami
Niedziela, 22 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50
Km: | 49.23 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 22.04 |
Pr. maks.: | 37.64 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 120m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
dla towarzystwa
Niedziela, 8 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: niedzielnie, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 73.87 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:22 | km/h: | 21.94 |
Pr. maks.: | 39.71 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: kuota | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tempo takie a nie inne, bo jechałem jedynie dla towarzystwa. Siostra zaczęła z miesiąc temu jeździć na rowerze po kilka razy w tygodniu. No i efekty widać szybko. Jeszcze rok temu robiła 15-20km i padała, a teraz całkiem przyzwoity kawałek zniosła bez problemów. Co prawda starałem się jechać z przodu i osłaniać przed wiatrem, do tego trzymać równe tempo (bo sama ma tendencje do napierdzielania 27kmh co zapewne skończyło by wycieczkę bardzo szybko). Ogólnie nuda, ale nie byłem w najlepszym stanie fizycznym i sam bym pewnie nic nie zrobił, albo zrobił z jakimś żenującym wynikiem. Ogólnie organizm wyniszczony po imprezie ;-)
trasa sniadania mistrzow
Wtorek, 3 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: treningowo, dist: from 50 to 100
Km: | 50.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:53 | km/h: | 26.78 |
Pr. maks.: | 53.75 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 60m | Sprzęt: kuota | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogubiłem się i nie przejechałem trasy jak należy.
Ogólnie trasa ciekawa, szczególnie pierwsze i ostatnie kilometry - super nawierzchnia i w miarę równo, zmarszczki pokonuje się rozpędem. Ale są i elementy które mi nie podpasowały na czasówke. Podjazd w Brzezince strasznie czuć po zrobieniu kilku kilometrów ze średnią ~40 km/h. Zdechłem totalnie i jechałem ~22 km/h mimo, że tam niby ledwo 3% jest na paru metrach. Na betonie nie dam rady jechać normalnie i w ogóle na dziurach przez Brzezinkę Średzką - też poniżej 30. Po objechaniu trasy prędzej bym tam na mtb startował niż na szosie - mniejsza konkurencja i przyjemniejsza jazda :)
Ogólnie trasa ciekawa, szczególnie pierwsze i ostatnie kilometry - super nawierzchnia i w miarę równo, zmarszczki pokonuje się rozpędem. Ale są i elementy które mi nie podpasowały na czasówke. Podjazd w Brzezince strasznie czuć po zrobieniu kilku kilometrów ze średnią ~40 km/h. Zdechłem totalnie i jechałem ~22 km/h mimo, że tam niby ledwo 3% jest na paru metrach. Na betonie nie dam rady jechać normalnie i w ogóle na dziurach przez Brzezinkę Średzką - też poniżej 30. Po objechaniu trasy prędzej bym tam na mtb startował niż na szosie - mniejsza konkurencja i przyjemniejsza jazda :)
relaks
Niedziela, 1 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 40.12 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 24.07 |
Pr. maks.: | 34.58 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 90m | Sprzęt: kuota | Aktywność: Jazda na rowerze |
Niedzielna, spokojna przejażdżka w towarzystwie. Nogi po wczoraj pozwoliłyby na sporo. Nie było już czuć zmęczenia - 10h snu to jednak rewelacyjna regeneracja. Mimo to jechałem powolutku i pokornie trzymałem tempo by nie zgubić reszty.