Cóż dzisiaj? Dzisiaj
Sobota, 21 czerwca 2008 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: 100 and more
Km: | 122.64 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:16 | km/h: | 28.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
Cóż dzisiaj? Dzisiaj Syców ale z Wrocławia. Sprawdzając dostępne trasy przez maps.google niestety/na szczęście nie odnalazłem żadnej rozsądnej kilometrowo i nawierzchniowo opcji innej niż 8ka. Tak słynna ósemka trasa idąca przez Karpacz i daleką północ w okolicach doliny Rospudy.
Wyjazd z Wrocławia to jak zawsze najtrudniejsze zadania. Po drodze postój w sklepie sieci społem żeby kupić wode. Sklep spotkałem zaraz po wjeździe na 8ke, już zacząłem lubić te droge. Cztery pasy idące przez Wrocław po pewnym czasie zamieniły się w 2 pasy dostępne i 2 zamknięte... zamknięte ale niekoniecznie dla rowerów ;-) Była to najlepsza droga rowerowa jaką kiedykolwiek jechałem. Niestety potem 4 pasy połączyły się w jedną jezdnie a 2 dostepne tylko dla rowerzystów jak ja zostały brutalnie i bez ostrzezenia otwarte. Jade dalej, średnia po przejaździe przez Wrocław około 27... już po pary kilometrach na 8ce średnia 29.2. Ale jedziemy dalej. Trasa wspaniała do tego wiatr wiejący jakby na moją korzyść. Czesto prędkość powyżej 30kmh a były i fragmenty powyżej 40kmh (jden taki lasek przez Sycowem). Trasa ósemki pewnie wszystkim znana, ale może wymienie kilka miejscowości: Wrocław -> Mirków -> Długołęka -> Byków -> Borowa -> Oleśnica -> Cieśle -> Ligota Polska -> Stradomia Wierzchnia -> Nowy Dwór -> Syców.
Po drodze, a w sumie już prawie u celu, osiągnąłem maksymalną prędkość wycieczki 57.3 km/h.
W Sycowie załatwiłem co miałem załatwić, zapłaciłem chmielowi za rower, mój nowy jego stary, moją przyszłą maszynkę, następce jeżdżonego od 13 lat Flavia Italia, włoskiego złoma ;-) także wiem że jak wrócę ze studiów mam już czym jeździć. I pewnie pare kolejych lat będzie pod tym samym znakiem, pod znakiem elnino, ale rower planuje nazwać Orzeł 7 ku chwale i czci kapitana bomby ;-) Średnia prędkość w Sycowie wynosiła 30.5km/h dystans 62km. (dodatkowo kurs do bankomatu, powrót do sklepu i kurs do biedronki)
Przygoda. Tak, ostatnio moje wyjazdy nie mogą obyć się bez przygód, raz dobrych, raz złych, czasem mrożących krew w żyłach, czasem sprawiających że życie przelatuje mi przed oczyma w ułamkach sekund bym potem mógł ku chwale i czci kapitana bomby rzucić w kogoś/coś przesiąkniętym złością na siebie i cel "tępy ch*j" lub "tępe ch**e". Dzisiaj przygoda sprawiła że rzuciłem owym hasłem we własny rower oraz we wszystkich włochów a najbardziej w tego który wynalazł support z włoskim gwintem, w który niestety wyposarzona została moja rama. Ów support shimano z włoskim gwintem postanowił wykręcić się gdzis w połowie drogi międzi Sycowem a Oleśnicą. Tak sie jakoś dziwnie składa że nawet nie posiadam ściągacza do korb a o samoistnym wykręceniu się supportu nie czytałem nawet w bajkach i nie byłem przygotowany na taką ewentualność. Cóż było robić, zdjąłem buty i ide do jakiejś cywilizacji. Pierwszy napokany na drodze humanoid pomógł mi niezmiernie mówiąc że najbliższy warsztat samochodowy jest 2 wioski dalej, o sklepie rowerowym moge zapomnieć, a do Oleśnicy nie jest 15km jak sądziłem tylko najwyżej 12 :D hurra czyli jeszcze dzisiaj dojde na pkp, może bedzie nawet jechał jakiś pociąg do wrocławia. Chciałbym dodać że przeszedłem z buta... a właściwie boso około 3km ze średnią prędkością 6-7km/h prędkość średnia nieźle wtedy dostała. Powrót miał być pod wiatr... ale nie był, wiatr co prawda wiał nieco w twarz, ale był mocno boczny i mimo porywów w taki dzień, w taką forme nie potrafił mnie spowolnić poniżej 30 na drodze zwanej 8ką. Całe szczęście był po drodze we wsi jakiś człowiek w garażu który remontowal coś akurat i udało nam się dokręcić support na tyle że dojechałem bez żadnych ingerencji w support i jego dokręcenie do samej Oleśnicy. Tutaj znowu złapał luz, ale udało się go dokręcić ręką na tyle by kontynuować jazdę. Jechałem tak dalej, co 2-4 kilometry wypinając licznik, zatrzymując się i dokręcając support. A następnie ruszając, wpinając licznik i kręcąc dalej 30, tak by podbić średnią po marszu... należy mi się dzisiaj dobra średnia!
We Wrocławiu wykąpałem się i kurd na biedronke po coś do jedzenia, bo nie mam dzisiaj obiadu, po drodze wpadłem do siostry oddać jej zapięcie zakupione do jej rowerka w Sycowie, w zamian zarekwirowałem buffa którego akurat kupiła, bo nie miała czym zapłacić ;-)
Tak, jeśli nie uda sie dokręcić tego supportu albo coś mu się z gwintem stało to prawdopodobnie ostatni większy niż 10km wyjazd w tym miesiącu... na pewno ostatni na tym rowerze. A już zupełnie na pewno ostatnia setka... szkoda by było :/ No cóż egzaminów lepiej nie olewać a nie mam czasu jechać po orła 7 i nie mam gdzie go trzymać.
Do następnego. Pozdrower.
Wyjazd z Wrocławia to jak zawsze najtrudniejsze zadania. Po drodze postój w sklepie sieci społem żeby kupić wode. Sklep spotkałem zaraz po wjeździe na 8ke, już zacząłem lubić te droge. Cztery pasy idące przez Wrocław po pewnym czasie zamieniły się w 2 pasy dostępne i 2 zamknięte... zamknięte ale niekoniecznie dla rowerów ;-) Była to najlepsza droga rowerowa jaką kiedykolwiek jechałem. Niestety potem 4 pasy połączyły się w jedną jezdnie a 2 dostepne tylko dla rowerzystów jak ja zostały brutalnie i bez ostrzezenia otwarte. Jade dalej, średnia po przejaździe przez Wrocław około 27... już po pary kilometrach na 8ce średnia 29.2. Ale jedziemy dalej. Trasa wspaniała do tego wiatr wiejący jakby na moją korzyść. Czesto prędkość powyżej 30kmh a były i fragmenty powyżej 40kmh (jden taki lasek przez Sycowem). Trasa ósemki pewnie wszystkim znana, ale może wymienie kilka miejscowości: Wrocław -> Mirków -> Długołęka -> Byków -> Borowa -> Oleśnica -> Cieśle -> Ligota Polska -> Stradomia Wierzchnia -> Nowy Dwór -> Syców.
Po drodze, a w sumie już prawie u celu, osiągnąłem maksymalną prędkość wycieczki 57.3 km/h.
W Sycowie załatwiłem co miałem załatwić, zapłaciłem chmielowi za rower, mój nowy jego stary, moją przyszłą maszynkę, następce jeżdżonego od 13 lat Flavia Italia, włoskiego złoma ;-) także wiem że jak wrócę ze studiów mam już czym jeździć. I pewnie pare kolejych lat będzie pod tym samym znakiem, pod znakiem elnino, ale rower planuje nazwać Orzeł 7 ku chwale i czci kapitana bomby ;-) Średnia prędkość w Sycowie wynosiła 30.5km/h dystans 62km. (dodatkowo kurs do bankomatu, powrót do sklepu i kurs do biedronki)
Przygoda. Tak, ostatnio moje wyjazdy nie mogą obyć się bez przygód, raz dobrych, raz złych, czasem mrożących krew w żyłach, czasem sprawiających że życie przelatuje mi przed oczyma w ułamkach sekund bym potem mógł ku chwale i czci kapitana bomby rzucić w kogoś/coś przesiąkniętym złością na siebie i cel "tępy ch*j" lub "tępe ch**e". Dzisiaj przygoda sprawiła że rzuciłem owym hasłem we własny rower oraz we wszystkich włochów a najbardziej w tego który wynalazł support z włoskim gwintem, w który niestety wyposarzona została moja rama. Ów support shimano z włoskim gwintem postanowił wykręcić się gdzis w połowie drogi międzi Sycowem a Oleśnicą. Tak sie jakoś dziwnie składa że nawet nie posiadam ściągacza do korb a o samoistnym wykręceniu się supportu nie czytałem nawet w bajkach i nie byłem przygotowany na taką ewentualność. Cóż było robić, zdjąłem buty i ide do jakiejś cywilizacji. Pierwszy napokany na drodze humanoid pomógł mi niezmiernie mówiąc że najbliższy warsztat samochodowy jest 2 wioski dalej, o sklepie rowerowym moge zapomnieć, a do Oleśnicy nie jest 15km jak sądziłem tylko najwyżej 12 :D hurra czyli jeszcze dzisiaj dojde na pkp, może bedzie nawet jechał jakiś pociąg do wrocławia. Chciałbym dodać że przeszedłem z buta... a właściwie boso około 3km ze średnią prędkością 6-7km/h prędkość średnia nieźle wtedy dostała. Powrót miał być pod wiatr... ale nie był, wiatr co prawda wiał nieco w twarz, ale był mocno boczny i mimo porywów w taki dzień, w taką forme nie potrafił mnie spowolnić poniżej 30 na drodze zwanej 8ką. Całe szczęście był po drodze we wsi jakiś człowiek w garażu który remontowal coś akurat i udało nam się dokręcić support na tyle że dojechałem bez żadnych ingerencji w support i jego dokręcenie do samej Oleśnicy. Tutaj znowu złapał luz, ale udało się go dokręcić ręką na tyle by kontynuować jazdę. Jechałem tak dalej, co 2-4 kilometry wypinając licznik, zatrzymując się i dokręcając support. A następnie ruszając, wpinając licznik i kręcąc dalej 30, tak by podbić średnią po marszu... należy mi się dzisiaj dobra średnia!
We Wrocławiu wykąpałem się i kurd na biedronke po coś do jedzenia, bo nie mam dzisiaj obiadu, po drodze wpadłem do siostry oddać jej zapięcie zakupione do jej rowerka w Sycowie, w zamian zarekwirowałem buffa którego akurat kupiła, bo nie miała czym zapłacić ;-)
Tak, jeśli nie uda sie dokręcić tego supportu albo coś mu się z gwintem stało to prawdopodobnie ostatni większy niż 10km wyjazd w tym miesiącu... na pewno ostatni na tym rowerze. A już zupełnie na pewno ostatnia setka... szkoda by było :/ No cóż egzaminów lepiej nie olewać a nie mam czasu jechać po orła 7 i nie mam gdzie go trzymać.
Do następnego. Pozdrower.