Terenowo
Środa, 23 lipca 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: | 94.02 | Km teren: | 65.00 | Czas: | 03:57 | km/h: | 23.80 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 39.8 troche śmieszna maksymalna prędkość, ale coż ;-)
Dzisiajszą trasę znowu ciężko opisać, sporo jechałem przez wioski i wioseczki w których nigdy prędzej nie byłem, nie zawsze posiadały one asfaltową drogę, a jeszcze częściej przejeżdżałem przez nie drogą szutrową lub jakimiś haszczami pomiędzy polami, czasem był to kawał piaszczystego pasu między polami a czasem małe jeziorko pomiędzy drzewami w lesie... w każdym razie ciąg zwiedzania terenu okolicznego mniej i bardziej trwa nadal. Jeszcze jest pare dróg na których mnie nie było.
Byczyna -> Ciecierzyn [przy kościele zjazd z asfaltu] -> Miechowa -> Komorzno -> Ignacówka -> Wodziczna -> Ignacówka Pierwsza [po drodze jakiś krzaczor pojechał mi po ręce kolcami, zaczęła tryskać krew... należało się zemścić. używając wszelkich znanych mi sposobów szukałem jakiegoś sposobu. ostatecznie postanowiłem pożreć jego jeszcze nienarodzone dzieci... troche mnie zdziwiło że jerzyny już dojrzały, znaczy mam nadzieje że nic trującego nie zjadłem ;-) ] -> Wielki Buczek -> Aniołka Parcele -> Aniołka Druga -> S... [nie pamiętam nazwy, potem było coś jeszcze, czego nazwy też nie pamiętem] -> Smardze [droga z ekstremalną ilością czereśni... znowu się spóźniłem, oby sezonu na jabłka nie przespać... no i śliwki zaczynają już wyglądać apetycznie ;-) ] -> Laski [przy zamku w lewo, trafiłem gdzieś... ale nie mam pojęcia gdzie ;-) , być może były to już Słupia pod Kępnem] -> Zmyślona -> Kuźnica Słupska -> Łęka Opatowska -> Opatów -> Wieruszów -> Kaltka -> Mieleszynek -> Żdżary [po tej stronie mapy pogoda znacznie gorzej wyglądała, może dlatego że już się po 18 zrobiło, nastał więc czas powrotu] -> Ludwinów -> Łubnice [no i zaczęło kropić, było mi troszeczkę zimno, nie wiem, może ze zmęczenia, a może faktycznie się ochłodziło, w takim stanie deszcz mógłby mi zaszkodzić, więc asfalt i ostre deptanie] -> Borek -> Byczyna [cały czas kropiło przez co bałem się dokręcać te brakujące 6 km... zreszta nic nie szkodzi, jeszcze się dokręci]
Ogólnie podczas jazdy strasznie mnie wkurzały fragmenty które już znam. Z grubymi oponami każdy kilometr trasy którą się już zna to strata czasu i sił. Można odkrywać nieznane, ale czasem dojeżdża się do dróg które przestają przypominać drogi. Dzisiaj przejechałem 2 odcinki takiego piachu, że miałem poważne kłopoty z utrzymaniem roweru w ruchu. Mimo że nie forsowałem tempa, sił miałem pod dostatkiem, to nawet spora kadencja nie wystarczała żeby jechać. Rower po prostu tańcował we wszystkie strony i zaczynał się kopać coraz głębiej. Jak walczyć to z górami a nie z piachem, chociaż...
Ogólnie nic ciekawego nie widziałem, sporo nowych dróg poznałem, część z nich przejezdna, o części można zapomnieć. No i wiem już gdzie moge dalej jeździć, okolic Ludwinowa i tych wszystkich Ignacówek i Aniołek nie znam, i to mogą być cele na kolejne wyjazdy.
Dzisiajszą trasę znowu ciężko opisać, sporo jechałem przez wioski i wioseczki w których nigdy prędzej nie byłem, nie zawsze posiadały one asfaltową drogę, a jeszcze częściej przejeżdżałem przez nie drogą szutrową lub jakimiś haszczami pomiędzy polami, czasem był to kawał piaszczystego pasu między polami a czasem małe jeziorko pomiędzy drzewami w lesie... w każdym razie ciąg zwiedzania terenu okolicznego mniej i bardziej trwa nadal. Jeszcze jest pare dróg na których mnie nie było.
Byczyna -> Ciecierzyn [przy kościele zjazd z asfaltu] -> Miechowa -> Komorzno -> Ignacówka -> Wodziczna -> Ignacówka Pierwsza [po drodze jakiś krzaczor pojechał mi po ręce kolcami, zaczęła tryskać krew... należało się zemścić. używając wszelkich znanych mi sposobów szukałem jakiegoś sposobu. ostatecznie postanowiłem pożreć jego jeszcze nienarodzone dzieci... troche mnie zdziwiło że jerzyny już dojrzały, znaczy mam nadzieje że nic trującego nie zjadłem ;-) ] -> Wielki Buczek -> Aniołka Parcele -> Aniołka Druga -> S... [nie pamiętam nazwy, potem było coś jeszcze, czego nazwy też nie pamiętem] -> Smardze [droga z ekstremalną ilością czereśni... znowu się spóźniłem, oby sezonu na jabłka nie przespać... no i śliwki zaczynają już wyglądać apetycznie ;-) ] -> Laski [przy zamku w lewo, trafiłem gdzieś... ale nie mam pojęcia gdzie ;-) , być może były to już Słupia pod Kępnem] -> Zmyślona -> Kuźnica Słupska -> Łęka Opatowska -> Opatów -> Wieruszów -> Kaltka -> Mieleszynek -> Żdżary [po tej stronie mapy pogoda znacznie gorzej wyglądała, może dlatego że już się po 18 zrobiło, nastał więc czas powrotu] -> Ludwinów -> Łubnice [no i zaczęło kropić, było mi troszeczkę zimno, nie wiem, może ze zmęczenia, a może faktycznie się ochłodziło, w takim stanie deszcz mógłby mi zaszkodzić, więc asfalt i ostre deptanie] -> Borek -> Byczyna [cały czas kropiło przez co bałem się dokręcać te brakujące 6 km... zreszta nic nie szkodzi, jeszcze się dokręci]
Ogólnie podczas jazdy strasznie mnie wkurzały fragmenty które już znam. Z grubymi oponami każdy kilometr trasy którą się już zna to strata czasu i sił. Można odkrywać nieznane, ale czasem dojeżdża się do dróg które przestają przypominać drogi. Dzisiaj przejechałem 2 odcinki takiego piachu, że miałem poważne kłopoty z utrzymaniem roweru w ruchu. Mimo że nie forsowałem tempa, sił miałem pod dostatkiem, to nawet spora kadencja nie wystarczała żeby jechać. Rower po prostu tańcował we wszystkie strony i zaczynał się kopać coraz głębiej. Jak walczyć to z górami a nie z piachem, chociaż...
Ogólnie nic ciekawego nie widziałem, sporo nowych dróg poznałem, część z nich przejezdna, o części można zapomnieć. No i wiem już gdzie moge dalej jeździć, okolic Ludwinowa i tych wszystkich Ignacówek i Aniołek nie znam, i to mogą być cele na kolejne wyjazdy.