Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2010
Dystans całkowity: | 1457.05 km (w terenie 130.00 km; 8.92%) |
Czas w ruchu: | 58:27 |
Średnia prędkość: | 21.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 75.00 km/h |
Liczba aktywności: | 38 |
Średnio na aktywność: | 38.34 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
praca
Poniedziałek, 26 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
masakra
Piątek, 23 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 12.97 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 00:52 | km/h: | 14.97 |
Pr. maks.: | 23.90 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
po prostu masakra
wine za dzisiejszy wieczorny przejazd zrzucam na siostre, ktora nie chciała jechac 30kmh
wine za dzisiejszy wieczorny przejazd zrzucam na siostre, ktora nie chciała jechac 30kmh
praca
Piątek, 23 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca
Czwartek, 22 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 35.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
szybka 30 II
Środa, 21 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50
Km: | 29.75 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 32.45 |
Pr. maks.: | 41.35 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Porażony faktem jak słabe mam nogi w porównaniu do formy sprzed 2óch lat postanowiłem wznowić jazdy treningowe które dawały najlepsze efekty w podnoszeniu średniej - szybkie trzydziestki. We Wrocławiu nie dorobiłem się jeszcze stałej trasy o długości 30km, jednak jestem blisko. W zależności od tego w którą stronę ją pokonuje albo od wiatru? ma tak jak wczoraj 30.15 albo jak dzisiaj 29.75. Nic w liczniku nie przestawiałem, nie dopompowałem powietrza, po prostu pokonałem te samą trasę w drugą strone i wyszła taka różnica. Tym razem nie dokręcałem po mieście, bo czułem zmęczenie wczorajszą szybką trzydziestką. Ciekawe czy uda mi się wyrobić nawyk szybkich trzydziestek, byłoby dobrze ;-) Chociaż wolałbym troszkę turistasowo pozwiedzać, nawet Wrocław, żeby się w nim tak nie gubić jak dzisia podczas powrotu z pracy ;-) No i oczywiście 30 to za mało na weekend, który zbliża się coraz szybciej, a tutaj jeszcze brak planów na wyjazd...
praca i poszukiwania ilforda pan 100
Środa, 21 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
Standardzik do pracy rozszerzony o mocno ambitny, niemal dwugodzinny powrót. Z pracy wyszedłem prędzej, żeby zakupić sobie czarno biały film do aparatu. Zamierzam sie pobawić w klasyczną fotografię analogową, full serwis, razem z samodzielnym wywoływaniem w ciemni ;-) Znalezienie punktu foto z ilfordami nie było wcale takie trudne, dojechałem ledwo na Jedności Narodowej 109. Za to powrót okazał się dziwnie długachny. W pewnym momencie całkiem się pogubiłem. Ostatecznie na Gaj trafiłem od strony Grabiszyńskiej ;-)
szybka 30
Wtorek, 20 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50
Km: | 39.58 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 31.66 |
Pr. maks.: | 42.11 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na dobicie się po pracy. Pomyślałem, żeby zrobić coś na wzór stałej 30stki którą za dawnych lat jeździłem często w Byczynie. Jako że do Byczyny troszkę daleko, to trzeba było improwizować. Wpadłem na asfalt i jechałem za miasto, byle jak najmniej świateł, byle się nie zatrzymywać. W zasadzie nic ciekawego, sam asfalt i nuda. Czas na 30 km 56m17s. W godzine przejechałem 31.87km, jeszcze przed minięciem godziny zaczęły się światła i miasto, w zasadzie powinienem utrzymać średnią w okolicach 32kmh na całej trasie, ale jakoś zaczęło brakować motywacji do ciśnięcia kiedy przejechałem godzine i 30km. No i rozpędzanie się na światłach jakoś nie szło najlepiej. W każdym razie muszę to częściej powtarzać, bo coś strasznie słabe nogi mam w tym roku, a silny organizm.
praca
Wtorek, 20 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
do wrocławia
Poniedziałek, 19 lipca 2010 Kategoria bike: elnino, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 10.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
ciapągiem
Praded 2010 - powrót
Niedziela, 18 lipca 2010 Kategoria bike: elnino, cel: turistas, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 76.11 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:44 | km/h: | 27.85 |
Pr. maks.: | 53.01 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W Równem (Równym?) spało mi się zadziwiająco dobrze. Szczególnie biorąc pod uwagę skład kolacji z poprzedniego dnia. Obudziłem się tak standardowo, jak do pracy, coś w okolicach 6tej godziny. Nie wstawałem od razu, bo i po co? Czekała na mnie dzisiaj trasa conajmniej Równe -> Opole, a nawet chciałbym z Opola kontynuować do Byczyny.
Zgodnie z przewidywaniami ubrania nie bardzo wyschnęły. Koszulka którą udało się wycisnąć porządnie była prawie sucha gdy ją wieszałem. Teraz była sucha. Spodenki których nie bardzo było jak wycisnąć, nadal były okropnie mokre, choć sądząc po wczoraj powstającej plamie, troche z nich skapło. Buty może przemilczę...
Na śniadanie ostatni banan, pozostały z dnia wczorajszego i do tego kawa 3in1. Nie pijam kawy, ale tutaj coś ciepłego na prawde się przydało. Zjadłem do tego jedną z moich wielokilometrowych chałw. Były już one nad morzem, zjeździły okolice Wrocławia, były i w Sycowie. No ogólnie chałwy podróżniczki. Po tym jakże pożywnym i zdrowym śniadaniu wyruszyliśmy w drogę. Gdy pół godziny przed startem poszedłem podlać szopę niebo miało kolor sino nijaki, ale nie padało. Jak tylko przekroczyliśmy brame meliny Platona zaczęło mżyć. I po kiego wafla mi sucha koszulka była? Na te 3 kilometry przez które była sucha równie dobrze sprawdziła by się mokra. No ale w sumie dobrze, ta przynajmniej miała rękawki ;-)
W sumie nie wiem czy warto mówić o deszczu, bo przy opadach z dnia poprzedniego to nawet bym go nie poczuł za bardzo, jedynie mi okulary zachlapało. Jest w tym zachlapaniu sporo mojej winy - nie ubrałem kasku, a ten daszek jednak się przydaje. Ogólnie to ponownie potwierdziła się teoria, że w deszczu załącza się jakaś dodatkowa moc. Spory fragment drogi ciągnąłem sobie spokojnie ponad 30kmh. Oczywiście co podjazd to tempo znacznie się obniżało, ale czy muszę tutaj opisywać tak oczywiste oczywistości? Potem Tomek wpadł na czoło i pięknie zaczął równo 30kmh ciągnąć. Dopiero w pobliżu Krapkowic zmiana na 28kmh nadeszła. Pamiętam jednak w pewnym momencie jak jechaliśmy, Spojrzałem przez moje zakropione szkła okularów na licznik, a nie było wcale tak łatwo oderwać wzrok od obracającego się przede mną czerwonego koła, licznik wskazywał 28kmh i strzałeczka w dół - średnia spada... Cenny widok na oponach dwucalowych ;-)
Ze średnią w okolicy 28kmh dotarliśmy do Opola, było jeszcze przed 11 godziną. Żeby jakieś atrakcje były i tego dnia Platon postanowił odbyć stosunek seksualny z orłem (nawias od 18 lat: wyjebał orła), w dodatku na przejeździe kolejowym. Akurat jechałem z przodu i tego nie widziałem. Sądząc jednak z wrażeń akustycznych musiało być fajnie. Nie zdarł się (dziwne, nie wiem co mi się stało że spojrzałem na niego a nie tylko na rower...) a i rowerowi chyba nic poza zgiętą klamką się nie stało. Calowe opony + tory = zuo. Dojechaliśmy do niego nieskrótową drogą. Obżarliśmy go (podziękuj ładnie mamie za jajecznice, podniosła mnie z martwych) i pojedynczo odjeżdżaliśmy na pkp. Podczas pierwszej odprawy na pkp powstał początek poprzedniego wpisu. Gdy ja byłem celem odprowadzenia na dworzec Tomek złapał kapcia (god damn, te kolarki do niczego poza prędkością się nie nadają), całe szczęście już miałem prostą drogę do dworca, może z 500m mnie od niego dzieliło. Połączenie było na tyle udane że pod sam dom dojechałem ciapągiem. Wiem, leń ze mnie i leszczuch, ale kurde dość już deszczu miałem i zimno się robić zaczęło.
Podsumowanie wyprawy (kolejność przypadkowa):
1. orzeł7 już nie tylko prosi, ale błaga o remont, po pierwszym dniu na łańcuchu pojawiła się rdza... no dobra może nie na łańcuchu, bo w sumie w tej rdzy nie udało mi się go odnaleźć
2. Platon musi zabierać ze sobą więcej niż jedną zapasową dętke, bo łapie kapcie jak ja w pierwszych dniach jeżdżenia na ultra lightach
3. mam nowy rekord prędkości maksymalnej
4. mam nowy rekord podjazdu na pradziada, chociaż z tym akurat się nie musiałem starać
5. potwierdziło się, że w czechach mają piękne rowerzystki (ta druga od końca jest moja :P)
6. zawsze twierdziłem, że temperatura 35C jest idealna do jazdy - jest, ale na płaskim, w górach gdzie nie wystarczy równe tempo, podjazdy niszczą wtedy za bardzo
7. tlk nie jest tanie, za 9 zeta trzeba stać z rowerem przy kiblu i wysłuchiwać pojękiwań ludzi jak to im źle że tamujemy przejście
8. a jednak, w deszczu się szybciej jedzie
9. woda z zardzewiałej rury może smakować jak dobre zimne piwo jeżeli tylko odpowiedno chce się pić
10. jeżeli w pogodzie zapowiadają burze i ulewne deszcze, a Ty akurat wybierasz się na wyprawe rowerową, to gdy najdzie Cię myśl "a wezme te kurtke przeciwdeszczową" to posłuchaj jej nawet gdy kurtka jest brudna po poprzedniej wyprawie na której się nie przydała, w deszczu i tak kurzu nie bedzie widac, a jak nie bedzie dezczu to moze lezec schowana i nikt jej nie zauwazy
byłoby więcej, ale tak przynajmniej skończe na okrągłej wartości ;-)
Zgodnie z przewidywaniami ubrania nie bardzo wyschnęły. Koszulka którą udało się wycisnąć porządnie była prawie sucha gdy ją wieszałem. Teraz była sucha. Spodenki których nie bardzo było jak wycisnąć, nadal były okropnie mokre, choć sądząc po wczoraj powstającej plamie, troche z nich skapło. Buty może przemilczę...
Na śniadanie ostatni banan, pozostały z dnia wczorajszego i do tego kawa 3in1. Nie pijam kawy, ale tutaj coś ciepłego na prawde się przydało. Zjadłem do tego jedną z moich wielokilometrowych chałw. Były już one nad morzem, zjeździły okolice Wrocławia, były i w Sycowie. No ogólnie chałwy podróżniczki. Po tym jakże pożywnym i zdrowym śniadaniu wyruszyliśmy w drogę. Gdy pół godziny przed startem poszedłem podlać szopę niebo miało kolor sino nijaki, ale nie padało. Jak tylko przekroczyliśmy brame meliny Platona zaczęło mżyć. I po kiego wafla mi sucha koszulka była? Na te 3 kilometry przez które była sucha równie dobrze sprawdziła by się mokra. No ale w sumie dobrze, ta przynajmniej miała rękawki ;-)
W sumie nie wiem czy warto mówić o deszczu, bo przy opadach z dnia poprzedniego to nawet bym go nie poczuł za bardzo, jedynie mi okulary zachlapało. Jest w tym zachlapaniu sporo mojej winy - nie ubrałem kasku, a ten daszek jednak się przydaje. Ogólnie to ponownie potwierdziła się teoria, że w deszczu załącza się jakaś dodatkowa moc. Spory fragment drogi ciągnąłem sobie spokojnie ponad 30kmh. Oczywiście co podjazd to tempo znacznie się obniżało, ale czy muszę tutaj opisywać tak oczywiste oczywistości? Potem Tomek wpadł na czoło i pięknie zaczął równo 30kmh ciągnąć. Dopiero w pobliżu Krapkowic zmiana na 28kmh nadeszła. Pamiętam jednak w pewnym momencie jak jechaliśmy, Spojrzałem przez moje zakropione szkła okularów na licznik, a nie było wcale tak łatwo oderwać wzrok od obracającego się przede mną czerwonego koła, licznik wskazywał 28kmh i strzałeczka w dół - średnia spada... Cenny widok na oponach dwucalowych ;-)
Ze średnią w okolicy 28kmh dotarliśmy do Opola, było jeszcze przed 11 godziną. Żeby jakieś atrakcje były i tego dnia Platon postanowił odbyć stosunek seksualny z orłem (nawias od 18 lat: wyjebał orła), w dodatku na przejeździe kolejowym. Akurat jechałem z przodu i tego nie widziałem. Sądząc jednak z wrażeń akustycznych musiało być fajnie. Nie zdarł się (dziwne, nie wiem co mi się stało że spojrzałem na niego a nie tylko na rower...) a i rowerowi chyba nic poza zgiętą klamką się nie stało. Calowe opony + tory = zuo. Dojechaliśmy do niego nieskrótową drogą. Obżarliśmy go (podziękuj ładnie mamie za jajecznice, podniosła mnie z martwych) i pojedynczo odjeżdżaliśmy na pkp. Podczas pierwszej odprawy na pkp powstał początek poprzedniego wpisu. Gdy ja byłem celem odprowadzenia na dworzec Tomek złapał kapcia (god damn, te kolarki do niczego poza prędkością się nie nadają), całe szczęście już miałem prostą drogę do dworca, może z 500m mnie od niego dzieliło. Połączenie było na tyle udane że pod sam dom dojechałem ciapągiem. Wiem, leń ze mnie i leszczuch, ale kurde dość już deszczu miałem i zimno się robić zaczęło.
Podsumowanie wyprawy (kolejność przypadkowa):
1. orzeł7 już nie tylko prosi, ale błaga o remont, po pierwszym dniu na łańcuchu pojawiła się rdza... no dobra może nie na łańcuchu, bo w sumie w tej rdzy nie udało mi się go odnaleźć
2. Platon musi zabierać ze sobą więcej niż jedną zapasową dętke, bo łapie kapcie jak ja w pierwszych dniach jeżdżenia na ultra lightach
3. mam nowy rekord prędkości maksymalnej
4. mam nowy rekord podjazdu na pradziada, chociaż z tym akurat się nie musiałem starać
5. potwierdziło się, że w czechach mają piękne rowerzystki (ta druga od końca jest moja :P)
6. zawsze twierdziłem, że temperatura 35C jest idealna do jazdy - jest, ale na płaskim, w górach gdzie nie wystarczy równe tempo, podjazdy niszczą wtedy za bardzo
7. tlk nie jest tanie, za 9 zeta trzeba stać z rowerem przy kiblu i wysłuchiwać pojękiwań ludzi jak to im źle że tamujemy przejście
8. a jednak, w deszczu się szybciej jedzie
9. woda z zardzewiałej rury może smakować jak dobre zimne piwo jeżeli tylko odpowiedno chce się pić
10. jeżeli w pogodzie zapowiadają burze i ulewne deszcze, a Ty akurat wybierasz się na wyprawe rowerową, to gdy najdzie Cię myśl "a wezme te kurtke przeciwdeszczową" to posłuchaj jej nawet gdy kurtka jest brudna po poprzedniej wyprawie na której się nie przydała, w deszczu i tak kurzu nie bedzie widac, a jak nie bedzie dezczu to moze lezec schowana i nikt jej nie zauwazy
byłoby więcej, ale tak przynajmniej skończe na okrągłej wartości ;-)