Motokros
Niedziela, 20 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 80.38 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 03:26 | km/h: | 23.41 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 55.91 kmh
dzisiaj nie zdjąłem jeszcze grubaśnych, posiadających bieżnik opon pożyczonych od chmiela na wczorajszy rajd terenowy, bo planem na dziś był kolejny wypad w teren.
Najpierw, niedługo po obiedzie wyjazd planowany, leśny tor motocrossowy pod Kozłowicami, jazda asfaltem, podobno najkrótsza drogą. Na miejscu po prostu wymiękłem, podjechanie pod większość górek bez uzyskania należytej prędkości na zjeździe było praktycznie niemożliwe, a prędkości na zjazdach nie uzyskiwałem choćby przez brak amora i po prostu ze strachu.
Zaliczyłem tylko jedną glebe, toche zbyt odważnie postanowiłem wyskoczyć na hopce, ale troche zbyt strachliwie operowałem hamulcem na dnie rowu... no i gleba ;-) ale co tam. Kilka razy było znacznie bardziej niebezpiecznie, a to podrzuciło mi tył, a to przód gdzieś odskoczył... ale i tak było fajnie. Tylko na takie zabawy to moim zdaniem trzeba mieć rower zjazdowy czy jakieś inne mocne i przystosowane do latania po zjazdach 45 i wiecej stopni dwukołowe coś.
Wieczorkiem by się dojeździć i jednocześnie poduczyć fotografii pojechałem nad zalew, gdzie... spotkałem chmiela, potajemnie dokręcał kilometrów ;-)
średnia mimo szerokachnych opon została mocno zaniżona przez wprowadzanie rowera na górki... a na zjazdach wcale rewelacyjnych predkosci nie osiagałem, nie wiem czy choćby 40 osiągnałem. Ogólnie szerokie opony spowalniają i utrudniają jazde, ale jeśli nie jedzie się gdzieś daleko, jak na pradziada i jedzie się z zamiarem opuszczenia asfaltu, to sa spoko, byle nie przesadzić z ich masą i bieżnikiem.
dzisiaj nie zdjąłem jeszcze grubaśnych, posiadających bieżnik opon pożyczonych od chmiela na wczorajszy rajd terenowy, bo planem na dziś był kolejny wypad w teren.
Najpierw, niedługo po obiedzie wyjazd planowany, leśny tor motocrossowy pod Kozłowicami, jazda asfaltem, podobno najkrótsza drogą. Na miejscu po prostu wymiękłem, podjechanie pod większość górek bez uzyskania należytej prędkości na zjeździe było praktycznie niemożliwe, a prędkości na zjazdach nie uzyskiwałem choćby przez brak amora i po prostu ze strachu.
Zaliczyłem tylko jedną glebe, toche zbyt odważnie postanowiłem wyskoczyć na hopce, ale troche zbyt strachliwie operowałem hamulcem na dnie rowu... no i gleba ;-) ale co tam. Kilka razy było znacznie bardziej niebezpiecznie, a to podrzuciło mi tył, a to przód gdzieś odskoczył... ale i tak było fajnie. Tylko na takie zabawy to moim zdaniem trzeba mieć rower zjazdowy czy jakieś inne mocne i przystosowane do latania po zjazdach 45 i wiecej stopni dwukołowe coś.
Wieczorkiem by się dojeździć i jednocześnie poduczyć fotografii pojechałem nad zalew, gdzie... spotkałem chmiela, potajemnie dokręcał kilometrów ;-)
średnia mimo szerokachnych opon została mocno zaniżona przez wprowadzanie rowera na górki... a na zjazdach wcale rewelacyjnych predkosci nie osiagałem, nie wiem czy choćby 40 osiągnałem. Ogólnie szerokie opony spowalniają i utrudniają jazde, ale jeśli nie jedzie się gdzieś daleko, jak na pradziada i jedzie się z zamiarem opuszczenia asfaltu, to sa spoko, byle nie przesadzić z ich masą i bieżnikiem.