w strone słońca trip
Środa, 7 lipca 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50
Km: | 32.39 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 25.57 |
Pr. maks.: | 44.13 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Właściwie tytuł to ściema, bo jeździłem we wszystkich możliwych kierunkach. Początkowym postanowieniem wycieczki było objechanie najbliższej okolicy mojej wakacyjnej jamy. Oczywiście wyszło jak zawsze, czyli po prostu jechałem przed siebie. Opis będzie się już zaraz kończył, z tej prostej przyczyny, że nie mam pojęcia zielonego gdzie też ja właściwie byłem. Nie spamiętałem nazw a nie chce mi się po mapach internetowych ich odjandywać, bo net z którego korzystam średnio mi na takie przywyleje pozwala, a też szkoda mi czasu na szukanie gdzie byłem, bo trasa nie wyróżniała się niczym szczególnym. Może poza jednym szczegółem, mase razy przez torowiska przejeżdżałem.
Ogólnie to wyjechałem w strone galerii gaj i dalej poza Wrocław. Tuż za tym gajowym targowiskiem zaczęła mi się droga polna, potem było jeszcze troche bruku, świetny asfalt i kolejna polna ścieżyna. Terenu właściwie było więcej, ale część tak kamyczkami pięknie wysypana, że licze jako asfalt, bo dodatkowo z wiatrem było i poniżej 30kmh wtedy nie zchodziłem. Że jakoś za szybko wróciłem do punktu startu, to jeszcze rundka wokół ryneczku była, taki most wanted na rowerze, bez driftów oczywiście, za to z paroma jumpami przez progi zwalniające... nie potrafię się z tego wyleczyć a felgi cierpią...
a jutro znowu do pracy...
a tytuł taki, bo na wspomnianej kamienistej ścieżynie było ładnie pod słońce i w sumie taka szybka jazda była sporym ryzykiem, szczególnie że już na wjeździe minąłem ludzi z piesem. właściwie to widocznosć miałem na jakieś 5 metrów ;-) dlatego dobrze zapamiętałem ten fragment.
Ogólnie to wyjechałem w strone galerii gaj i dalej poza Wrocław. Tuż za tym gajowym targowiskiem zaczęła mi się droga polna, potem było jeszcze troche bruku, świetny asfalt i kolejna polna ścieżyna. Terenu właściwie było więcej, ale część tak kamyczkami pięknie wysypana, że licze jako asfalt, bo dodatkowo z wiatrem było i poniżej 30kmh wtedy nie zchodziłem. Że jakoś za szybko wróciłem do punktu startu, to jeszcze rundka wokół ryneczku była, taki most wanted na rowerze, bez driftów oczywiście, za to z paroma jumpami przez progi zwalniające... nie potrafię się z tego wyleczyć a felgi cierpią...
a jutro znowu do pracy...
a tytuł taki, bo na wspomnianej kamienistej ścieżynie było ładnie pod słońce i w sumie taka szybka jazda była sporym ryzykiem, szczególnie że już na wjeździe minąłem ludzi z piesem. właściwie to widocznosć miałem na jakieś 5 metrów ;-) dlatego dobrze zapamiętałem ten fragment.