na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Where The Hell Is Hel Trip 2010 stage 3

Poniedziałek, 12 lipca 2010 Kategoria bike: elnino, cel: turistas, dist: 100 and more, opis: nie sam, trip: Bałtyk
Km: 112.04 Km teren: 10.00 Czas: 07:05 km/h: 15.82
Pr. maks.: 57.73 Temperatura: 31.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
Niestety wyrąbało mi wpis...
Może potem odtworzyć spróbuje, teraz obiad jem.


Nie pamiętam co tutaj wcześniej napisałem. Ale nic to, coś jeszcze pamiętam.

Dzień zaczął się wcześnie. Nadal niewyspani, bo tak to jest jak na wyprawe bierze się pseudonamiot pseudo 2 osobowy a śpi się w nim we dwoje wielkich chłopów. Znaczy ja wielki i brat chudy ale też wysoki i pewnie urośnie za jakieś 2-3 lata.

Dzień się zaczął i już nie było weekendu, a to oznaczało że sklepy otwarte wcześniej niż dnia poprzedniego. Pakowanie i jazda przepiękną ścieżynką po mierzeji czy tam innym helskim lądzie. Do Władysławowa pod biedrone zakupić strawę, spożyć śniadanie, ogólnie popas numer jeden dnia owego.

Z Władysławowa ścieżyną się udało jechać, w przeciwieństwie do wyprawy Rozewie Tour 2009 (RT2009). Ścieżyna z Władysławowa w sumie niezła ciągnie się aż do Pucka. Wspomniana wyprawa RT2009 właśnie w Pucku wbiła na tę ścieżynkę. Okazuje się że tam się ona kończy. Jednak tym razem rowerki miały odpowiednie buciki więc teren był w planie. Przejechaliśmy jednak dokładnie do tego samego miejsca co RT2009, po prostu piaszczystość i pogorszenie szlaku jest tak przeogromne w penym momencie, że ni dy rydy pod sakwami. Przy okazji taka uwaga co do Bałtyku, a właściwie Zatoki Puckiej i szerzej Gdańskiej - okropnie śmierdzi od Jastarni gdzieś po samą Gdynie. Od godziny 5tej rano do 11 ciężko jest wytrzymać przy wietrze od strony wody.

Powrót z zapuckich terenów nie był tak udany jak podczas RT2009. Co prawda na asfalt wjechaliśmy zdecydowanie później i w zdecydowanie lepszej lokacji jak się okazało gdy to teraz na zumi sprawdziłem, to jednak zapytani o drogę tambylcy wskazali nam chyba najgorsze wyjście... Skierowali nas na drogę gówną! Złowroga droga główna numer 6 na trójmiasto może i kierowała, ale totalnie była ona zakorkowana, co wiązało się z jazdą chodnikami dla bezpieczeństwa (wiem, że to dziwnie brzmi, zazwyczaj droga bezpieczniejsza, ale nie tamta). No ale jakoś poruszaliśmy się w strone Gdyni. Ogólnie uważam te kilometry od zapytania o drogę do Gdyni za najgorszy fragment wyprawy. Po drodze była chyba PoloMarket. Sklepik traktowany przeze mnie - biedronkersa - z pewną wyższością okazał się źródłem wspaniałego napoju OSHEA - taki tańszy powerade, ale poza niższą ceną nie różni się ani smakiem ani walorami poprawiania nastroju do jazdy gdy już nie można przełknąć wody o smaku plastiku.

Gdynia godzina 15:34 - tutaj właściwie nastąpiło rozwiązanie wyprawy - pavel pojechał ciapągiem na Łódź. Pomachałem z peronu na pożegnanie i pojechałem zadbać o jakiś nocleg. Bo ogólnie wyprawa miała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ale o tym cicho, bo dlaczego wszyscy mają wiedzieć, że ja potrafię na poczkaniu tak przebiegłe plany opracowywać.

Przejechałem pół Gdyni, cały Sopot i park w Gdańsku. W Gdynii zapytałem w 4 hotelach, potem z niej przejechałem raczej pieszą drogą pod smerfastyczną górkę przez jakiś park krajobrazowy czy inne coś tam coś tam do Sopotu. Ogólnie muszę się kiedyś jeszcze wybrać na tydzień na zwiedzanie samego 3-miasta. No może w wyjazdem na Hel, bo czadowo po drodze jest. W Sopocie to nawet nie wiem ile numerów obdzwoniłem. W każdym razie udało mi się usłyszeć najniższą cenę za jedną noc dla jednej osoby - 180 zeta (PLN). No nic, to brzydko wykorzystamy kochaną koleżankę Martę. Marta nie odbierała telefonu... To pojeździmy po ścieżce przyplażowej - tadam - pole namiotowe - cena 25 zeta za cały dobytek - 1 student, 1 namiot, 1 rower, przy czym rower gratis i może noclegować w garażu... zamieniłbym się z nim z chęcią... Marta odpisała, i zmartwiona i przejęta moją sytuacją chciała mi coś znaleźć, piszę o tym w ramach podzięki za to szczere przejęcie mimo że akurat gdzieś imprezowała, no wzruszyła mnie normalnie, aj lov ju bejbe. No ale nic, ostatecznie wylądowałem na polu namiotowym. Nabite było tak, że nawet mój pseudo namiot z drudem udało się rozbić, całe szczęście miejsca przy drodze i pod oświetleniem ulicznym nie mają największego wzięcia i były wolne. Chyba nawet większą część nocy przespałem.

komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa acysu
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum