Ale nuda
Sobota, 14 sierpnia 2010 Kategoria bike: elnino, dist: 100 and more, opis: foto
Km: | 109.73 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 04:19 | km/h: | 25.42 |
Pr. maks.: | 58.84 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nazwałbym ten wpis standardowo "Do Dom", ponieważ kolejny już raz pojechałem po prostu do domu. Tym razem jednak postanowiłem podobnie jak w zeszłym roku spróbować innej trasy, tej niby krótszej, przez Jelcz-Laskowice.
Trasa chyba faktycznie wyszłąby krótsza niż jakakolwiek poprzednia gdyby nie to, że mieszkam teraz po przeciwnej stronie Wrocławia. Przejazd przez miasto oczywiście niewiele szybszy niż 20kmh i bardzo czasochłonny. Potem trasa wioskami jak na Chrząstawe, tyle że na koniec zakręt na Jelcz-Laskowice. Praktycznie cały czas za znakami na Biskupice Oławskie i Namysłów. Aż do Biskupic Oławskich była to chyba najnudniejsza jazda tego roku. Cały czas płasko. W krajobrazie cały czas pola i pola, żadnego lasku, nic. Nawet samochody mnie nie mijały. Żadnego rowerzysty. Zero, nic, nuda.
Z radością powitałem województwo opolskie i jego malutkie pagóreczki. Tuż przed Namysłowem skręciłem w jakieś wioski, zgodnie ze wskazaniami map googla, miałem spisaną trase na karteczce ;-) W samym Namysłowie tradycyjnie popas. Miła starsza pani w kolejce, która stałą przede mną zajęła chyba z 20 minut w kasie -_-' masakra, a ja tylko mój kochany nektar jabłkowo-bananowy kupić chciałem.
Ogólnie było tak nudno, że nie było nawet co fotografować, ale zdjęcia potem wkleje jakieś, bo jak się zatrzymywałem przelać Mineral Balance do bidonu to coś tam pstrykałem z nudów.
Trasa chyba faktycznie wyszłąby krótsza niż jakakolwiek poprzednia gdyby nie to, że mieszkam teraz po przeciwnej stronie Wrocławia. Przejazd przez miasto oczywiście niewiele szybszy niż 20kmh i bardzo czasochłonny. Potem trasa wioskami jak na Chrząstawe, tyle że na koniec zakręt na Jelcz-Laskowice. Praktycznie cały czas za znakami na Biskupice Oławskie i Namysłów. Aż do Biskupic Oławskich była to chyba najnudniejsza jazda tego roku. Cały czas płasko. W krajobrazie cały czas pola i pola, żadnego lasku, nic. Nawet samochody mnie nie mijały. Żadnego rowerzysty. Zero, nic, nuda.
Z radością powitałem województwo opolskie i jego malutkie pagóreczki. Tuż przed Namysłowem skręciłem w jakieś wioski, zgodnie ze wskazaniami map googla, miałem spisaną trase na karteczce ;-) W samym Namysłowie tradycyjnie popas. Miła starsza pani w kolejce, która stałą przede mną zajęła chyba z 20 minut w kasie -_-' masakra, a ja tylko mój kochany nektar jabłkowo-bananowy kupić chciałem.
Ogólnie było tak nudno, że nie było nawet co fotografować, ale zdjęcia potem wkleje jakieś, bo jak się zatrzymywałem przelać Mineral Balance do bidonu to coś tam pstrykałem z nudów.