Sztrasznie wieje
Czwartek, 19 sierpnia 2010 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: foto
Km: | 55.55 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:31 | km/h: | 22.07 |
Pr. maks.: | 45.90 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj miałem zupełnie inne plany, ale jakoś zabrakło mi motywacji żeby cokolwiek wyjeździć większego. W dodatku jak się wreszcie zebrałem i miałem wyjeżdżać to się okazało że mi licznik nie działa. Pytanie dlaczego? Szybki przegląd i się okazało, że mi się czujka uderwała. Dobrze, że nie wpadła w szprychy i nie odleciała w kosmos. Przerwa blisko 30 minut na poszukiwanie jakiejś gumy która by ją ponownie przytrzymała. Ostatecznie udało mi się znaleźć starą dętke i z niej wyciąłem piękną gumkę.
Wyjechałem po 15. Wiatr mocny, arktycznie zimny. Chciałem pojechać poleżeć sobie na brzozie albo na murach w Bolesławcu, albo na jakimś drewnianym mostku w lesie. Byle ciepło i bezwietrznie. Skierowałem się w stronę Paruszowic, żeby szybko wpaść do lasu. Ale tak się jakoś dobrze jechało z wiatrem w bok, że zacząłem kręcić szybką 30. Średnia w Dobiercicach nie była jednak zachwycająca, 32kmh, rekordu nie będzie, bo akurat ten kierunek wiatru nie jest korzystny. Mimo to targam dalej ile sił w nogach. Dopiero odcinek z wiatrem w plecy przekonał mnie, że rekord będzie bardzo daleko. Kończę napinkę po podjeździe w Maciejowie. Wyrobiłem go nie spadając z 30, więc ogólnie wynik byłby w granicach 55-56 minut zapewne.
Po tej całej napince byłem cały lany potem. Wietrzysko przewiewało przez moją smerfastyczną ale niestety nie wiatroodporną bieliznę termoaktywną. Trzeba było schronić się w las. Skręciłem jeszcze przed Pszczonkami, ale zapomniałem, że ta droga nie jest zbyt przejezdna. Nie miałem ochoty na powtórkę z wczoraj i przedzieranie się przez krzaczory, pokrzywy i tym podobne. Trzeba było podjąć bardzo trudną decyzję i zarządzić odwrót. Wjechałem ponownie w Pszczonkach, drogą na Nasale.
Wrzosy przy drodze Pszczonki-Nasale, nie pamiętam tutaj wrzosów. Fajnie jak się nowe wrzosowiska zalęgną.
Dojechałem pod same Nasale i skręciłem ponownie w las. Przeciwpożarowa droga nr9. Z niej zjechałem w drogę, która jak sądziłem prowadzić miała na najwyższe wzniesienie w okolicy, 267m czy coś koło tego. Jednak to nie była ta droga. Mimo to 2 fajne podjazdy były. Poza podjazdami były też inne uprzyjemniacze jazdy, jak choćby zwalone na drogę drzewka, sztuk 2.
Urozmaicacz jazdy.
Z tej przypadkowej drogi wyjechałem na typowe dla lasów Nasalskich skrzyżowanie typu pentagram. Główną rolę odgrywała w nim droga pożarowa nr10, ale nie wjechałem w nią mimo, że miałem ją na wprost. Skręciłem na drogę którawpadała między 10. Okazało się, że miałem nosa, prowadziła prosto na Gołą. Mxs przejażdżki na nowym asfalcie w Gołej. Potem na Uszyce a w nich odcinkiem dawniej 'polnej autostrady' a obecnie niestety wyasfaltowanej drogi na Dzietrzkowice.
Droga Goła - Uszyce.
Dalej już prawie prosto na chatę asfaltem. Skierowałem się na Łubnice, z nich na Borek. Tuż przed Borkiem zjazd na polną do Sierosławic. Z nich na Roszkowice, też polną. W Roszkowicach wjazd na asfalt i powrót już asfaltem. Końcówka była pod wiatr i mimo asfaltu słabo szła. Jedynie podjazd pod krzyż bez spadku poniżej 26.
Wyjechałem po 15. Wiatr mocny, arktycznie zimny. Chciałem pojechać poleżeć sobie na brzozie albo na murach w Bolesławcu, albo na jakimś drewnianym mostku w lesie. Byle ciepło i bezwietrznie. Skierowałem się w stronę Paruszowic, żeby szybko wpaść do lasu. Ale tak się jakoś dobrze jechało z wiatrem w bok, że zacząłem kręcić szybką 30. Średnia w Dobiercicach nie była jednak zachwycająca, 32kmh, rekordu nie będzie, bo akurat ten kierunek wiatru nie jest korzystny. Mimo to targam dalej ile sił w nogach. Dopiero odcinek z wiatrem w plecy przekonał mnie, że rekord będzie bardzo daleko. Kończę napinkę po podjeździe w Maciejowie. Wyrobiłem go nie spadając z 30, więc ogólnie wynik byłby w granicach 55-56 minut zapewne.
Po tej całej napince byłem cały lany potem. Wietrzysko przewiewało przez moją smerfastyczną ale niestety nie wiatroodporną bieliznę termoaktywną. Trzeba było schronić się w las. Skręciłem jeszcze przed Pszczonkami, ale zapomniałem, że ta droga nie jest zbyt przejezdna. Nie miałem ochoty na powtórkę z wczoraj i przedzieranie się przez krzaczory, pokrzywy i tym podobne. Trzeba było podjąć bardzo trudną decyzję i zarządzić odwrót. Wjechałem ponownie w Pszczonkach, drogą na Nasale.
Wrzosy przy drodze Pszczonki-Nasale, nie pamiętam tutaj wrzosów. Fajnie jak się nowe wrzosowiska zalęgną.
Dojechałem pod same Nasale i skręciłem ponownie w las. Przeciwpożarowa droga nr9. Z niej zjechałem w drogę, która jak sądziłem prowadzić miała na najwyższe wzniesienie w okolicy, 267m czy coś koło tego. Jednak to nie była ta droga. Mimo to 2 fajne podjazdy były. Poza podjazdami były też inne uprzyjemniacze jazdy, jak choćby zwalone na drogę drzewka, sztuk 2.
Urozmaicacz jazdy.
Z tej przypadkowej drogi wyjechałem na typowe dla lasów Nasalskich skrzyżowanie typu pentagram. Główną rolę odgrywała w nim droga pożarowa nr10, ale nie wjechałem w nią mimo, że miałem ją na wprost. Skręciłem na drogę którawpadała między 10. Okazało się, że miałem nosa, prowadziła prosto na Gołą. Mxs przejażdżki na nowym asfalcie w Gołej. Potem na Uszyce a w nich odcinkiem dawniej 'polnej autostrady' a obecnie niestety wyasfaltowanej drogi na Dzietrzkowice.
Droga Goła - Uszyce.
Dalej już prawie prosto na chatę asfaltem. Skierowałem się na Łubnice, z nich na Borek. Tuż przed Borkiem zjazd na polną do Sierosławic. Z nich na Roszkowice, też polną. W Roszkowicach wjazd na asfalt i powrót już asfaltem. Końcówka była pod wiatr i mimo asfaltu słabo szła. Jedynie podjazd pod krzyż bez spadku poniżej 26.