Słonecznie
Niedziela, 5 września 2010 Kategoria opis: foto, dist: from 50 to 100, cel: niedzielnie, bike: elnino, baza: Wrocław
Km: | 74.30 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 03:36 | km/h: | 20.64 |
Pr. maks.: | 45.44 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień prędzej jeszcze nie wiedziałem co będe robił w niedziele. Było pare planów, ale nic nie wypaliło, część przeze mnie, część przez inne osoby. Z tego niewypalenia wyszła wycieczka. Pogoda była wyśmienita, a ja chciałem odwiedzić targowisko pod młynem w poszukiwaniu nart i analogowych aparatów fotograficznych.
Dość skromnie ubrany, w porównaniu do mijanych rowerzystów, pojechałem Armii Krajowej w strone Na Niskich Łąkach i na wały. Na wałach przeogromna liczba biegaczy. Było troszkę zimno, ale kadencja ponad 100 i jazda w okolicach 32kmh rozgrzała mnie. Mimo to wjazdy w cień były nieprzyjemne.
Na targowisko dotarłem bardzo szybko, przed nim zdążyłem zmarznąć 3 razy stojąc na światłach. Jedyne co z aparatów znalazłem w gwintem m42 to stary Zenit. Niestety szkiełko miał tak zajechane, że chyba nawet za darmo bym go nie wziął. Pewnie za naprawę z 400 zeta bym musiał zapłacić. Z nartami też nie wyglądało to różowo. Ogólnie krótkie, nawet do sutków mi nie starczą. A nie chcę brać tych bez wcięć (troche przerwy i już zapomniałem terminologii). Oczywiście rowerom też się poprzyglądałem. Nie było żadnego górala ze starym osprzętem wysokiej grupy w śmiesznej cenie, ale pare kolarek się znalazło. Z tym, że ceny jakoś wysokie jak na w sumie koniec sezonu.
Nie pamiętam jak dokładnie wracałem, ale trafiłem ostatecznie na Most Milenijny i sporo kilometrów pokręciłem po Lasku Osobowickim. Z Lasku wracałem w większej części po wałach. Ponad godzinę leżałem na słoneczku przy jazie Opatowickim. Po tym odpoczynku machnąłem się przez wyspę Opatowicką na Trestno. Z trestna jakoś dojechałem na Mokry Dwór, a stamtąd już prawie prosto do bazy.
Uwielbiam tędy jeździć.
Dlatego zrobiłem więcej niż jeden postój, żeby wreszcie sobie uwiecznić piękne podmostowe przejazdy.
To już Lasek Osobowicki. Mimo, że w cieniu, to było już nieco później, a co się z tym wiąże - cieplej. Widać przebłyski słoneczka na drodze.
Dzisiaj dla odmiany kałuże omijałem, albo fotografowałem. Poza paronastoma małymi plamkami wróciłem czysty.
Kolejne dowody, że słońce jednak dzisiaj było.
A tutaj coś na co już kiedyś trafiłem, ale nie znalazłem wjazdu. Niby nie przystosowane dla rowerzystów, ale jakoś się wbija. Warto, bo na prawdę świetnie się jedzie.
Dość skromnie ubrany, w porównaniu do mijanych rowerzystów, pojechałem Armii Krajowej w strone Na Niskich Łąkach i na wały. Na wałach przeogromna liczba biegaczy. Było troszkę zimno, ale kadencja ponad 100 i jazda w okolicach 32kmh rozgrzała mnie. Mimo to wjazdy w cień były nieprzyjemne.
Na targowisko dotarłem bardzo szybko, przed nim zdążyłem zmarznąć 3 razy stojąc na światłach. Jedyne co z aparatów znalazłem w gwintem m42 to stary Zenit. Niestety szkiełko miał tak zajechane, że chyba nawet za darmo bym go nie wziął. Pewnie za naprawę z 400 zeta bym musiał zapłacić. Z nartami też nie wyglądało to różowo. Ogólnie krótkie, nawet do sutków mi nie starczą. A nie chcę brać tych bez wcięć (troche przerwy i już zapomniałem terminologii). Oczywiście rowerom też się poprzyglądałem. Nie było żadnego górala ze starym osprzętem wysokiej grupy w śmiesznej cenie, ale pare kolarek się znalazło. Z tym, że ceny jakoś wysokie jak na w sumie koniec sezonu.
Nie pamiętam jak dokładnie wracałem, ale trafiłem ostatecznie na Most Milenijny i sporo kilometrów pokręciłem po Lasku Osobowickim. Z Lasku wracałem w większej części po wałach. Ponad godzinę leżałem na słoneczku przy jazie Opatowickim. Po tym odpoczynku machnąłem się przez wyspę Opatowicką na Trestno. Z trestna jakoś dojechałem na Mokry Dwór, a stamtąd już prawie prosto do bazy.
Uwielbiam tędy jeździć.
Dlatego zrobiłem więcej niż jeden postój, żeby wreszcie sobie uwiecznić piękne podmostowe przejazdy.
To już Lasek Osobowicki. Mimo, że w cieniu, to było już nieco później, a co się z tym wiąże - cieplej. Widać przebłyski słoneczka na drodze.
Dzisiaj dla odmiany kałuże omijałem, albo fotografowałem. Poza paronastoma małymi plamkami wróciłem czysty.
Kolejne dowody, że słońce jednak dzisiaj było.
A tutaj coś na co już kiedyś trafiłem, ale nie znalazłem wjazdu. Niby nie przystosowane dla rowerzystów, ale jakoś się wbija. Warto, bo na prawdę świetnie się jedzie.