Pogodnie
Niedziela, 22 maja 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: | 50.49 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 30.91 |
Pr. maks.: | 45.40 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zacznę od tego, że nie będzie trasy. To kolejny wyjazd z serii: "Ale mnie łeb nap* od siedzenia nad tą magisterką, idę parę kaemów nakręcić, może przejdzie jak krew zacznie krążyć!". Nudna, w przeważającej części starająca się być asfaltową trasa. Kilometr terenu daję sobie bo tak z kilometr jechałem poboczem, bo było lepsze niż droga. Nie wiem czy za takie oszustwo nie powinienem dać sobie -1 terenu... no ale niech już będzie. Błotem się w każdym razie ochlapałem, więc sądzę, że mi się należy chociaż kilometr terenu.
Początek był ciężki. Postanowienie będzie noworoczne z nim związane: NIE JEŹDŹ NA BROCHÓW. Nigdy z tego nic dobrego nie wynikło. No może tylko na jedną kładkę nad torami warto tam pojechać, ale nigdzie więcej. Po pierwszych ośmiu kilometrach średnia była 24kmh, zapowiadał się kolejny smętny wyjazd... Ale potem coś jakby we mnie wstąpiło i chciało jechać szybciej, bo nuda. No i zacząłem pod 30 kręcić. Nie było by tutaj żadnej rewelacji gdyby nie to, że cały czas pod wiatr było. Średnia powolutku zaczęła iść w górę. Gdy dotarła do 27.5, zrobione było coś pod 25km... i nawrót. Tak, z bocznym albo w plecy zupełnie inaczej się jechało :D W tym roku jeszcze takich prędkości nie wykręcałem. Przez na prawde ładny kawałek leciałem nie spadając <35kmh. Miodnie.
Podsumowując wycieczkę, odnotuję co mnie dzisiaj zdenerwowało a co wywołało uśmiech.
denerwatory (dzisiaj wyjątkowo mało, bo piękny dzień na rower):
-pani wpadająca z dzieckiem na drogę, bo autko przejechało a rowerek na pewno nie jedzie szybciej niż 15 kmh więc się zatrzyma i nas puści... miałaś szczęście kurwa że nie przysnąłem :P
-zero kultury w tych wrocławskich jeździcielach rowerowych, na chyba 20 osób na których widok podniosłem łapę odkiwnął głową tylko dziadek na składaku od którego nie spodziewałem się żadnej reakcji...
-taki piękny dzień na rower a ja muszę magisterkę pisać, kurde no, a jak będe miał wolne to pewnie będzie śnieg padał i inne gradobicia i końce świata :P
-a, bym zapomniał, jeszcze mnie mój nowy telefon poirytował, zessałem mu aplikację co miała mi ślad dzisiejszej wycieczki zapisać, a się wykrzaczyła i nici ze śladu gps... no nic, może sobie kiedyś płatną zafunduję... zresztą i tak dzisiaj to ani przewyższenia ani nic nie było
uśmiechatory
-ale sie dzisiaj jechało :D nadświetlna normalnie, praktycznie cała wycieczka ponad 30kmh, może nie jest to jeszcze powrót formy, a nawet bym powiedział, że ze 4kmh poniżej niej, aleeeeee i tak było przyjemnie
-ponoć patrzenie w dekolt przedłuża życie o pare sekund... podziękował za dodatkowe sekundy życia, i polecajcie rower koleżankom, żadne silikony ani push-upy nie dają takiej ekspozycji dekoltu jak sportowa sylwetka na rowerze :D następnym razem postaram się jechać wolniej i bardziej przedłużyć sobie zycie
-jak ja uwielbiam zapach akacji, a teraz ich tyle, łooo, poszedł bym do parku się nawdychać ;-)
to ja wracam do magisterki, pozdrower!
Początek był ciężki. Postanowienie będzie noworoczne z nim związane: NIE JEŹDŹ NA BROCHÓW. Nigdy z tego nic dobrego nie wynikło. No może tylko na jedną kładkę nad torami warto tam pojechać, ale nigdzie więcej. Po pierwszych ośmiu kilometrach średnia była 24kmh, zapowiadał się kolejny smętny wyjazd... Ale potem coś jakby we mnie wstąpiło i chciało jechać szybciej, bo nuda. No i zacząłem pod 30 kręcić. Nie było by tutaj żadnej rewelacji gdyby nie to, że cały czas pod wiatr było. Średnia powolutku zaczęła iść w górę. Gdy dotarła do 27.5, zrobione było coś pod 25km... i nawrót. Tak, z bocznym albo w plecy zupełnie inaczej się jechało :D W tym roku jeszcze takich prędkości nie wykręcałem. Przez na prawde ładny kawałek leciałem nie spadając <35kmh. Miodnie.
Podsumowując wycieczkę, odnotuję co mnie dzisiaj zdenerwowało a co wywołało uśmiech.
denerwatory (dzisiaj wyjątkowo mało, bo piękny dzień na rower):
-pani wpadająca z dzieckiem na drogę, bo autko przejechało a rowerek na pewno nie jedzie szybciej niż 15 kmh więc się zatrzyma i nas puści... miałaś szczęście kurwa że nie przysnąłem :P
-zero kultury w tych wrocławskich jeździcielach rowerowych, na chyba 20 osób na których widok podniosłem łapę odkiwnął głową tylko dziadek na składaku od którego nie spodziewałem się żadnej reakcji...
-taki piękny dzień na rower a ja muszę magisterkę pisać, kurde no, a jak będe miał wolne to pewnie będzie śnieg padał i inne gradobicia i końce świata :P
-a, bym zapomniał, jeszcze mnie mój nowy telefon poirytował, zessałem mu aplikację co miała mi ślad dzisiejszej wycieczki zapisać, a się wykrzaczyła i nici ze śladu gps... no nic, może sobie kiedyś płatną zafunduję... zresztą i tak dzisiaj to ani przewyższenia ani nic nie było
uśmiechatory
-ale sie dzisiaj jechało :D nadświetlna normalnie, praktycznie cała wycieczka ponad 30kmh, może nie jest to jeszcze powrót formy, a nawet bym powiedział, że ze 4kmh poniżej niej, aleeeeee i tak było przyjemnie
-ponoć patrzenie w dekolt przedłuża życie o pare sekund... podziękował za dodatkowe sekundy życia, i polecajcie rower koleżankom, żadne silikony ani push-upy nie dają takiej ekspozycji dekoltu jak sportowa sylwetka na rowerze :D następnym razem postaram się jechać wolniej i bardziej przedłużyć sobie zycie
-jak ja uwielbiam zapach akacji, a teraz ich tyle, łooo, poszedł bym do parku się nawdychać ;-)
to ja wracam do magisterki, pozdrower!