Setka
Sobota, 28 maja 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: treningowo, dist: 100 and more, opis: foto, opis: nie sam
Km: | 101.34 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:28 | km/h: | 29.23 |
Pr. maks.: | 60.56 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 450m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miał być cały dzień z pracą magisterską, ale zawsze znajdzie się ktoś kto pomoże mi w nie pisaniu ;-) Około 11 nadchodzi wiadomość od Tomka, zbiórka o 12:30, dwie godzinki spokojnej jazdy. No i mnie przekonał, jak dwie godzinki to spoko. Szybkie śniadanie, smarowanie łańcucha, pompowanie oponek, chciałem jeszcze lemondke zamontować, ale pożyczyłem klucze i nie miałem czym.
Przez miasto a zbiórkę mocno szarpanym tempem, między 20 a 50kmh, chciałem się porządnie rozgrzać a jednocześnie nie zmęczyć za bardzo. Akcje uznaje za udaną, szczególnie że ładnie mi się udało między samochodami przejeżdżać.
Zjechaliśmy się 15 minut przed wyznaczonym czasem, dołączył do nas po chwili Darek i ruszyliśmy bez zwłoki spotkać się z Krzyśkiem. Krzysiek przesiada się na mtb, za co chwała mu. Sprawił sobie zupełnie przyzwoity choć starszy sprzęt. Ale biorąc pod uwagę mojego oldsa, starsze sprzęty są nieraz lepsze niż te całe nowoczesne nie wiadomo co. Pozostali powinni wziąć z niego przykład. Może na szosie się tak szybko nie pojedzie na mtb, za to jakie atrakcje czekają poza szosą!
Pojechaliśmy oczywiście na Wzgórza Trzebnickie, czego innego mogłem się spodziewać... Te 2 godzinki w których mieliśmy się zmieścić oczywiści były tylko po to żeby mnie łatwiej wyciągnąć, jakby trzeba było... w ogóle nie mam mocy pisać, a termin się zbliża :/ w każdym razie parę fajnych górek było. Między innymi ta zwana ścianą płaczu, którą ambitnie zaatakowałem z zamysłem wjechania z prędkością >25kmh... Szybko spadłem na 25, ale dzięki wstaniu na nogi utrzymywałem przez sporą część podjazdu tę prędkość. Niestety pod samym szczytem spadłem na 14kmh i tylko do 18 udało mi się wrócić na wypłaszczeniu... Będzie tam trzeba pojechać kiedyś i spróbować ile się to da pokonać. Bo coś czuję, że ukształtowanie terenu pozwala wjechać tam 30kmh. Chmielu z dobrą formą by się przydał żeby potwierdzić tą tezę, ale że go nie ma, to trzeba kogoś innego albo samemu się wziąć za testy jak tylko będzie czas.
Pamiątkowa słitaśna focia sprzed ataku na ścianę płaczu.
Ogólnie to bardzo dobrze, że Tomek z Darkiem oszczędzali się na jutrzejszy maraton, bo dla mnie to w wielu fragmentach trasy był maks ile wyciągnę ;-)
Relacja Tomka
Przez miasto a zbiórkę mocno szarpanym tempem, między 20 a 50kmh, chciałem się porządnie rozgrzać a jednocześnie nie zmęczyć za bardzo. Akcje uznaje za udaną, szczególnie że ładnie mi się udało między samochodami przejeżdżać.
Zjechaliśmy się 15 minut przed wyznaczonym czasem, dołączył do nas po chwili Darek i ruszyliśmy bez zwłoki spotkać się z Krzyśkiem. Krzysiek przesiada się na mtb, za co chwała mu. Sprawił sobie zupełnie przyzwoity choć starszy sprzęt. Ale biorąc pod uwagę mojego oldsa, starsze sprzęty są nieraz lepsze niż te całe nowoczesne nie wiadomo co. Pozostali powinni wziąć z niego przykład. Może na szosie się tak szybko nie pojedzie na mtb, za to jakie atrakcje czekają poza szosą!
Pojechaliśmy oczywiście na Wzgórza Trzebnickie, czego innego mogłem się spodziewać... Te 2 godzinki w których mieliśmy się zmieścić oczywiści były tylko po to żeby mnie łatwiej wyciągnąć, jakby trzeba było... w ogóle nie mam mocy pisać, a termin się zbliża :/ w każdym razie parę fajnych górek było. Między innymi ta zwana ścianą płaczu, którą ambitnie zaatakowałem z zamysłem wjechania z prędkością >25kmh... Szybko spadłem na 25, ale dzięki wstaniu na nogi utrzymywałem przez sporą część podjazdu tę prędkość. Niestety pod samym szczytem spadłem na 14kmh i tylko do 18 udało mi się wrócić na wypłaszczeniu... Będzie tam trzeba pojechać kiedyś i spróbować ile się to da pokonać. Bo coś czuję, że ukształtowanie terenu pozwala wjechać tam 30kmh. Chmielu z dobrą formą by się przydał żeby potwierdzić tą tezę, ale że go nie ma, to trzeba kogoś innego albo samemu się wziąć za testy jak tylko będzie czas.
Pamiątkowa słitaśna focia sprzed ataku na ścianę płaczu.
Ogólnie to bardzo dobrze, że Tomek z Darkiem oszczędzali się na jutrzejszy maraton, bo dla mnie to w wielu fragmentach trasy był maks ile wyciągnę ;-)
Relacja Tomka