w czasie suszy szosa sucha
Czwartek, 2 czerwca 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50
Km: | 46.47 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 34.42 |
Pr. maks.: | 45.81 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening na szosie. Nowa trasa, kręcona w lewo a nie prawo. Będzie dobra jak się wymyśli lepszą końcówkę, omijającą przejazd przez pół miasta. Silny wiatr pozwolił na wykręcenie średniej bliskiej 38 na pierwszych 10 kilometrach. Potem nadal lekko w tył, trochę z boku i próby utrzymania średniej na poziomie 37, zresztą bardzo udane. Po kolejnym nawrocie, na około 18 kilometrze wycieczki, wiatr pod kątem w twarz. Strzałeczka od średniej pokazuje od tej pory ciągle w dół. Staram się trzymać prędkość 33-36, co się udaje, ale średnia z 37 spada z każdym kilometrem. Na dwudziestym którymś kilometrze droga kręci, raz pod wiatr, raz boczny. Zaczynają trafiać się momenty 30-33. Pierwsze 30 kilometrów zrobione w 50 minut 27 sekund. Szkoda, że nie na zamkniętej pętli, bo byłoby to poprawienie życiówki na 30km o 3 i pół minuty. Chwile potem ustawiam się pod wiatr i pod takim znakiem będzie reszta trasy. Mimo wiatru trzymam 30-35, staram się utrzymać za wszelką cenę średnią powyżej 35. Niestety chyba trochę zbyt się szarpałem gdzie nie powinienem i ostatecznie po 42km średnia spada poniżej tej magicznej bariery. Wjeżdżam w miasto i średnia spada jeszcze szybciej. Czerwone światło sprawia, że zaczynam bać się o utrzymanie 34. Do tego korek... jak mnie denerwuje kiedy mnie samochody spowalniają. Przecież to ja mam być od spowalniania, nie? Prawie że sam sobie wypadek spowodowałem, bo jechałem środkiem jezdni dwukierunkowej i w pewnym momencie facet skręcał w lewo do swojego domu... udało się wyhamować.