święto cykliczne - Wrocław
Niedziela, 12 czerwca 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 27.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 10.80 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
Niestety nie mam dziś czasu, żeby zostać na pikniku rowerowym i całe święto świętować. Trzeba magisterkę dokończyć, popoprawiać i do recenzji oddać kiedyś...
Wyjechałem o 11:10, miałem być na styk, ale nie spieszyłem się, bo wiedziałem, że będzie poślizg. Dlatego spokojnie jechałem sobie w miarę dobrą, nienajkrótszą drogą. Po jakimś czasie zaczął mnie tropić jakiś gościu ma mtb. Wiedziałem, po pierwszych zakrętach, że jedzie tam gdzie ja, ale postanowiłem po prostu jechać. Jeszcze bym się od mówienia spocił. A miałem dzisiaj zamiar zrobić pare fotek i wracać do domu. Ten sam mtbowiec wypierniczył się przy fontannie... Szpanerstwo nie popłaca ;-)
Wpadłem na plac solny i od razu pare fotek. Ludzi było na prawde sporo. Kiedy wszyscy zaczynali się już niecierpliwić, bo praktycznie nie było słychać tego co organizator sobie tam seplenił w megafon wreszcie ruszyliśmy. Podbiłem na kant i pare klatek weszło. Ale miejscówka nudna i ruszyłem dalej. Po drodze jeszcze 3 przystanki na zdjęcia. Minęli mnie Einstein, leśniczy w leśnym rowerze, dziewczyna paw, dziewczyna z psem w koszyku, alicja z krainy czarów (no, moze nie, ale chyba pasuje nazwa), anioły śmierci, dziewczyny disko, ratownik z płetwami, ludzie ptaki, masa ludzi na ostrych, troche cruiserów, mumia, no i ciężko wszystkich zasługujących na wyróżnienie tutaj wypisać, bo na prawdę pięknie to wyglądało.
Szybko szkończył mi się film w aparacie. Zacząłem żałować, że nie mam cyfrówki, a kompakcika nie zabrałem ze sobą. Nie spodziewałem się, że aż tak atrakcyjne wizualnie widowisko mnie czeka ;-)
Brawa dla organizatorów, ale także dla uczestników. Wszystko przebiegało sprawnie, grzecznie, kulturalnie. Mało kiedy tak dobrze jedzie mi się w grupie, szczególnie poruszającej się momentami z prędkością około 4kmh, także spokojnie można było zejść z roweru i prowadzić i nie zostać z tyłu.
Po wszystkim wróciłem mocno okrężną trasą, stąd dystans ze dwa razy większy niż sam przejazd.
Kto jedzie ze mną w przyszłym roku? Jedyną wadą pikniku jaką zauważyłem jest brak piwa ;-) Ale to się jakoś pewnie nadrobić da.
Wyjechałem o 11:10, miałem być na styk, ale nie spieszyłem się, bo wiedziałem, że będzie poślizg. Dlatego spokojnie jechałem sobie w miarę dobrą, nienajkrótszą drogą. Po jakimś czasie zaczął mnie tropić jakiś gościu ma mtb. Wiedziałem, po pierwszych zakrętach, że jedzie tam gdzie ja, ale postanowiłem po prostu jechać. Jeszcze bym się od mówienia spocił. A miałem dzisiaj zamiar zrobić pare fotek i wracać do domu. Ten sam mtbowiec wypierniczył się przy fontannie... Szpanerstwo nie popłaca ;-)
Wpadłem na plac solny i od razu pare fotek. Ludzi było na prawde sporo. Kiedy wszyscy zaczynali się już niecierpliwić, bo praktycznie nie było słychać tego co organizator sobie tam seplenił w megafon wreszcie ruszyliśmy. Podbiłem na kant i pare klatek weszło. Ale miejscówka nudna i ruszyłem dalej. Po drodze jeszcze 3 przystanki na zdjęcia. Minęli mnie Einstein, leśniczy w leśnym rowerze, dziewczyna paw, dziewczyna z psem w koszyku, alicja z krainy czarów (no, moze nie, ale chyba pasuje nazwa), anioły śmierci, dziewczyny disko, ratownik z płetwami, ludzie ptaki, masa ludzi na ostrych, troche cruiserów, mumia, no i ciężko wszystkich zasługujących na wyróżnienie tutaj wypisać, bo na prawdę pięknie to wyglądało.
Szybko szkończył mi się film w aparacie. Zacząłem żałować, że nie mam cyfrówki, a kompakcika nie zabrałem ze sobą. Nie spodziewałem się, że aż tak atrakcyjne wizualnie widowisko mnie czeka ;-)
Brawa dla organizatorów, ale także dla uczestników. Wszystko przebiegało sprawnie, grzecznie, kulturalnie. Mało kiedy tak dobrze jedzie mi się w grupie, szczególnie poruszającej się momentami z prędkością około 4kmh, także spokojnie można było zejść z roweru i prowadzić i nie zostać z tyłu.
Po wszystkim wróciłem mocno okrężną trasą, stąd dystans ze dwa razy większy niż sam przejazd.
Kto jedzie ze mną w przyszłym roku? Jedyną wadą pikniku jaką zauważyłem jest brak piwa ;-) Ale to się jakoś pewnie nadrobić da.