Koniec pory deszczowej?
Sobota, 23 lipca 2011 Kategoria bike: blurej, dist: 100 and more
Km: | 104.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:24 | km/h: | 30.66 |
Pr. maks.: | 55.78 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po 3 dniach deszczu wreszcie moim oczom ukazało się Słońce. Takiej okazji nie można przegapić -> jechać!
No i pojechałem. Przez deszcz zaplanowałem pojechać do domu. No więc nuda. Ale kolejna setka wpadła blurejowi. Wiatr w plecy i jedziemy. Na rogatkach Wrocławia średnia 34.89. Potem powoli spada, bo jednak opony 2.25 nadal nie zmienione nie służą szybkiej jeździe (no chyba że zjeżdżamy ze Ślęży ;-) W Sycowie chciałem kupić bagażnik. Okazuje się, że pod tarcze bagażnik musi wyglądać inaczej, jeszcze nie wiem jak, ale trzeba coś takiego znaleźć. Dzisiaj jechałem z plecakiem i nie było lekko, to nie na moje plecy. Za Sycowem troche mnie zaczyna odcinak, z braku wody, śmigam dość szybko a niepełny bidon wziąłem na trase, do tego bez śniadania jade. Na szczęście po jakimś czasie znajduje otwarty sklep. Dwa bananki i woooooda robią swoje. Po chwili łapie kolesia na motorku Jedzie 50kmh, więc siadam na koło i jade jego tempem. Pierwsze dwa podjazdy dałem za nim rade, na trzecim, ostatnim podjeździe przed zjazdem na rondo w Żurawinie odpadłem. Tak niewiele brakowało, jakbym go tam nie stracił to miałbym chyba średnią życia wykręconą, bo jechało się za nim rewelacyjnie i utrzymanie koła było gigantyczną motywacją. W okolicach Janówki wiatr okręcił się na bok i już się tak lekko nie jechało. Sił też już brakować zaczynało. Otatnie zrywy i podjazd pod wiadukt i Wałową z 35kmh. Finisz w pięknym stylu i w sumie mimo niespecjalnej średniej i nieudanych zakupów przejażdżka fajna.
No i pojechałem. Przez deszcz zaplanowałem pojechać do domu. No więc nuda. Ale kolejna setka wpadła blurejowi. Wiatr w plecy i jedziemy. Na rogatkach Wrocławia średnia 34.89. Potem powoli spada, bo jednak opony 2.25 nadal nie zmienione nie służą szybkiej jeździe (no chyba że zjeżdżamy ze Ślęży ;-) W Sycowie chciałem kupić bagażnik. Okazuje się, że pod tarcze bagażnik musi wyglądać inaczej, jeszcze nie wiem jak, ale trzeba coś takiego znaleźć. Dzisiaj jechałem z plecakiem i nie było lekko, to nie na moje plecy. Za Sycowem troche mnie zaczyna odcinak, z braku wody, śmigam dość szybko a niepełny bidon wziąłem na trase, do tego bez śniadania jade. Na szczęście po jakimś czasie znajduje otwarty sklep. Dwa bananki i woooooda robią swoje. Po chwili łapie kolesia na motorku Jedzie 50kmh, więc siadam na koło i jade jego tempem. Pierwsze dwa podjazdy dałem za nim rade, na trzecim, ostatnim podjeździe przed zjazdem na rondo w Żurawinie odpadłem. Tak niewiele brakowało, jakbym go tam nie stracił to miałbym chyba średnią życia wykręconą, bo jechało się za nim rewelacyjnie i utrzymanie koła było gigantyczną motywacją. W okolicach Janówki wiatr okręcił się na bok i już się tak lekko nie jechało. Sił też już brakować zaczynało. Otatnie zrywy i podjazd pod wiadukt i Wałową z 35kmh. Finisz w pięknym stylu i w sumie mimo niespecjalnej średniej i nieudanych zakupów przejażdżka fajna.