WRO - BYC
Sobota, 20 sierpnia 2011 Kategoria bike: blurej, dist: 100 and more
Km: | 106.96 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 03:25 | km/h: | 31.31 |
Pr. maks.: | 46.27 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Klasyka. Pół dnia uploadowałem i porządkowałem zdjęcia z Alp a potem ruszyłem na chatę. Trzeba rodzicom pokaz zdjęć przedstawić :)
Postanowiłem pojechać drogą sugerowaną przez maps.google.com okazało się to nienajlepszą decyzją. Wreszcie znalazłem most na Psie Pole, którego zmyło podczas powodzi a opowiadał mi o nim Tomek. Dlaczego akurat dzisiaj musiałem trafić na ten most? Wpadło mi 4 km w terenie, po 2 do mostu i od mostu do drogi. Średnia na tym odcinku 14km/h.
Wypad na asfalt i z wiaterem w plecy. Sporo było odcinków jechanych na przelotowej 38km/h. Pierwszy przystanek w Namysłowie pod lidlem - kupuje nektar pomarańczowy, bo mój ulubiony bananowy jakoś ostatnio w lidlach nie występuje. Od 22 mają mieć w lidlach kurtki rowerowe za 55zł. Choćby z ciekawości pooglądać wypadałoby wpaść :) Podczas popasu na parkingu atakują mnie osy. Zbieram manatki i lecę dalej - zapominam wpiąć licznik i tracę z kilometr dystansu. Za to pewnie średnia dzięki temu mniej spadła, bo ruszanie od 0 zawsze ją obniża.
W Skałągach pod górkę postanawiam dać ostro w pedały, podjeżdżam z prędkością 34kmh, w nogach ogień i nie jestem w stanie nic wykręcić na prostej. Nawet zjazd na Kochłowice ledwo 42kmh. Za to podjazdu w Kochłowice praktycznie nie odczuwam, prawie jak po płaskim. Do skrzyżowania w Biskupicach wstrzymuje mnie jakieś auto... Potem nie mam już za bardzo sił, jednak sporo ciśnięcia było, staram się jechać tak, żeby ciężko wypracowana średnia za bardzo z 31.27 nie spadła. Ale ciężko mi nawet 28kmh utrzymać, bo wiatr po skręcie o 90 stopni uderza z boku w twarz. Ostatni zryw jak zwykle pod Wałową, udaje się podjechać na 34kmh. Na przejściu dla pieszych pod blokiem wypinam licznik i umieram ;-) Ledwo pokonuje ostatnie 150 metrów do domu.
Postanowiłem pojechać drogą sugerowaną przez maps.google.com okazało się to nienajlepszą decyzją. Wreszcie znalazłem most na Psie Pole, którego zmyło podczas powodzi a opowiadał mi o nim Tomek. Dlaczego akurat dzisiaj musiałem trafić na ten most? Wpadło mi 4 km w terenie, po 2 do mostu i od mostu do drogi. Średnia na tym odcinku 14km/h.
Wypad na asfalt i z wiaterem w plecy. Sporo było odcinków jechanych na przelotowej 38km/h. Pierwszy przystanek w Namysłowie pod lidlem - kupuje nektar pomarańczowy, bo mój ulubiony bananowy jakoś ostatnio w lidlach nie występuje. Od 22 mają mieć w lidlach kurtki rowerowe za 55zł. Choćby z ciekawości pooglądać wypadałoby wpaść :) Podczas popasu na parkingu atakują mnie osy. Zbieram manatki i lecę dalej - zapominam wpiąć licznik i tracę z kilometr dystansu. Za to pewnie średnia dzięki temu mniej spadła, bo ruszanie od 0 zawsze ją obniża.
W Skałągach pod górkę postanawiam dać ostro w pedały, podjeżdżam z prędkością 34kmh, w nogach ogień i nie jestem w stanie nic wykręcić na prostej. Nawet zjazd na Kochłowice ledwo 42kmh. Za to podjazdu w Kochłowice praktycznie nie odczuwam, prawie jak po płaskim. Do skrzyżowania w Biskupicach wstrzymuje mnie jakieś auto... Potem nie mam już za bardzo sił, jednak sporo ciśnięcia było, staram się jechać tak, żeby ciężko wypracowana średnia za bardzo z 31.27 nie spadła. Ale ciężko mi nawet 28kmh utrzymać, bo wiatr po skręcie o 90 stopni uderza z boku w twarz. Ostatni zryw jak zwykle pod Wałową, udaje się podjechać na 34kmh. Na przejściu dla pieszych pod blokiem wypinam licznik i umieram ;-) Ledwo pokonuje ostatnie 150 metrów do domu.