WRO - BYC
Sobota, 10 września 2011 Kategoria bike: blurej, dist: 100 and more
Km: | 105.98 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 03:24 | km/h: | 31.17 |
Pr. maks.: | 42.41 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
W tygodniu śmigałem do pracy samochodem który dostałem pod opiekę, dlatego wrześniowy przebieg jakoś nie rośnie. Na weekend miałem także samochodem pojechać do rodziców. Jednak prognoza pogody mówiła, że będzie lato w ten weekend i... sprawdziła się. Dlatego też nie można było nie pojeździć.
Wiatr nie był specjalnie korzystny, dlatego czas uznaję za jeden z lepszych. Właściwie od początku zacząłem cisnąć zdrowo w pedały. Jak tylko wyjechałem za miasto średnia zaczęła systematycznie piąć się w górę i już po 10km była w okolicy 30kmh. Po pierwszych 30km postanawiam zrobić jazdę beż żadnej przerwy a to oznacza, że można dać z siebie wszystko, bo mięśnie się na postoju nie zastoją.
Spotyka mnie jednak niespodzianka. Kiedy wjeżdżam do Namysłowa wyprzedza mnie samochód po czym zwalnia. Daje się wyprzedzić dwóm innym i jakby czeka żeby mnie holować ;-) no to daje pod 40kmh żeby dojść i się za nim trzymać, a tu... zwalnia i zjeżdża na środek - to wiele wyjaśnia, pewnie chcieli w lewo skręcić i nie będzie holowanka... jednak gdy wpadam na prawą strone i chcę wyprzedzać 'skręcający' samochód z okna wychyla się facet i mówi, żebym się zatrzymał.
Zatrzymałem się, bo wyglądali niegroźnie. Okazało się, że to Namysłowska Grupa Rowerowa chciałaby mnie zwerbować. Niestety, jako obywatel Wrocławia mam troszkę za daleko, żeby wspólnie trenować. Jednak biorę kontakt, może się kiedyś wybierzemy na wspólny treningowy weekend gdzieś w górach :) Albo wciągnę ich na bs przynajmniej ;-)
Niestety ten postój wiele mnie kosztował. Jak przed nim jechało mi się wyśmienicie, to po nim nie dość, że ledwo ruszyłem, to już się na takie obroty wejść nie udało. Sporo walki kosztowało mnie utrzymanie średniej.
W Skałągach imal nie umrzyłem ze zmęczenia, pod kościół poszalałem i podjechałem z prędkością 38kmh, niestety tuż za nim padłem psychicznie i spadło na 24kmh. Jednak potem prosta na Biskupice leciała w okolicach 38kmh i znacznie podniosła średnią. Z bdb prędkością doleciałem aż do skrzyżowania z główną, od tamtego momentu wykorzystując wszelkie siły jechałem ledwo 25-28kmh, ale udało się utrzymać srednią ponad 30 :) W domu nie mogłem nogami poruszać. Daaawno się tak nie zajechałem.
Wiatr nie był specjalnie korzystny, dlatego czas uznaję za jeden z lepszych. Właściwie od początku zacząłem cisnąć zdrowo w pedały. Jak tylko wyjechałem za miasto średnia zaczęła systematycznie piąć się w górę i już po 10km była w okolicy 30kmh. Po pierwszych 30km postanawiam zrobić jazdę beż żadnej przerwy a to oznacza, że można dać z siebie wszystko, bo mięśnie się na postoju nie zastoją.
Spotyka mnie jednak niespodzianka. Kiedy wjeżdżam do Namysłowa wyprzedza mnie samochód po czym zwalnia. Daje się wyprzedzić dwóm innym i jakby czeka żeby mnie holować ;-) no to daje pod 40kmh żeby dojść i się za nim trzymać, a tu... zwalnia i zjeżdża na środek - to wiele wyjaśnia, pewnie chcieli w lewo skręcić i nie będzie holowanka... jednak gdy wpadam na prawą strone i chcę wyprzedzać 'skręcający' samochód z okna wychyla się facet i mówi, żebym się zatrzymał.
Zatrzymałem się, bo wyglądali niegroźnie. Okazało się, że to Namysłowska Grupa Rowerowa chciałaby mnie zwerbować. Niestety, jako obywatel Wrocławia mam troszkę za daleko, żeby wspólnie trenować. Jednak biorę kontakt, może się kiedyś wybierzemy na wspólny treningowy weekend gdzieś w górach :) Albo wciągnę ich na bs przynajmniej ;-)
Niestety ten postój wiele mnie kosztował. Jak przed nim jechało mi się wyśmienicie, to po nim nie dość, że ledwo ruszyłem, to już się na takie obroty wejść nie udało. Sporo walki kosztowało mnie utrzymanie średniej.
W Skałągach imal nie umrzyłem ze zmęczenia, pod kościół poszalałem i podjechałem z prędkością 38kmh, niestety tuż za nim padłem psychicznie i spadło na 24kmh. Jednak potem prosta na Biskupice leciała w okolicach 38kmh i znacznie podniosła średnią. Z bdb prędkością doleciałem aż do skrzyżowania z główną, od tamtego momentu wykorzystując wszelkie siły jechałem ledwo 25-28kmh, ale udało się utrzymać srednią ponad 30 :) W domu nie mogłem nogami poruszać. Daaawno się tak nie zajechałem.