pimp my bike
Niedziela, 9 października 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: czerwony, opis: foto
Km: | 2.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:10 | km/h: | 12.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: czerwony | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dwa lata temu wybrałem się na targowisko pod młynem pod Koroną z 200zł w kieszeni z zamiarem zakupu roweru na miasto. Niestety wszelkie miejskie i pseudo miejskie rowery strasznie wtedy podrożały i za tę kwotę nie dostałbym nic czym dałoby się przemieszczać z radością płynącą z samego obcowania z pojazdem. Jednak szosówek ludzie za bardzo nie kupowali, albo może stał za bardzo z boku i kupiłem tą czerwoną bestię - oldsa. Od razu zapowiedziałem, że zostanie zaostrzony. Jednak nic w oldsie popsuć się nie chciało mimo jego wieku i zapewne niemałego przebiegu. Niedawno, jak wiecie bądź nie wiecie nabawił się poważnej choroby - pęknięcia felgi tylnego koła, co skutecznie go unieruchomiło i nie mogłem z jego pomocą przemieszczać się po mieście. Tak było do dziś.
W sobotę tydzień temu zamówiłem sobie na adres domowy kilka części, do tego leżą tam resztki orzeła oraz garażowany jest fernando, który zaczął ostatnio bratu służyć za dostarczyciela narządów do przeszczepów. Teraz i ja postanowiłem go wykorzystać.
Zamówiłem tę oto zębatkę z 16 zdecydowanie ostrymi ząbkami i kontrę, choć bezzębną - równie ostrą.
To siodełko z orzeła. Nie ma wygodniejszego siodła rowerowego ponad to! Ale za jakiś czas zdobędę czerwone siodełko i wtedy się wymieni, na razie będzie tak.
Pedały, także pobrane z orzeła. Jednak w przeciwieństwie do siodełka, je conajwyżej czeka przemalowanie. No chyba, że zdecyduję się jednak przejść na system z noskami...
Do tego były też koła, odblaski, opaski na obręcze, dętki i opony.
Na początku był chaos, ale jednak był jakiś plan, dość wyraźny, co powinno dzisiaj powstać. Wbrew pozorom nic nie jest tutaj przypadkowe. Wszystko zebrane do kupy. Koła już zaopatrzone w odblaski i opaski na obręczach. Wyszarpałem też częściowo kierownicę z fernando. Niestety Sramowskie gripy okazały się oporne i zabiły mi inbusa 2.5 jedynego jakim dysponowałem. Wiele walki było, żeby zdjąć drugiego gripa z kierownicy nie niszcząc go.
Najpierw rozbiórka. Wbrew pozorom wcale nie najprzyjemniejsza i nie najłatwiejsza. Ze względu na rdzę i tym podobne "uatrakcyjnienia" trzeba było często młotkiem walczyć.
Kierownica przygotowana do przycinania. Czas ciąć metal i krzesać iskry! Samej akcji niestety nie mam uwiecznionej.
Przeklęta sztyca nie chciała się nigdy ruszyć a była mi ze 3 centymetry za nisko. Oberwało jej się parę razy z młotka, ruszyła się a potem już udało się ją rozruszać. Najpierw dookoła własnej osi, potem wyszła na zewnątrz. Niestety nie ma jej za wiele, wyciągnięta była do ogranicznika - podniosłem ze 2 cm, ale trzeba kupić nową. Na zdjęciu obracanie sztycy wokół jej osi.
Wszystko jakoś szybko zleciało, czas już pierdnąć w oponki. 8 atm nawalone.
Zdejmujemy łańcuch.
Skróciłem za bardzo, więc zakuwamy i sklepujemy pina, żeby się nie zerwał za chwilę.
W międzyczasie warsztatowi pomagierzy czyszczą i przygotowują ramę na przyjęcie części.
Pierwsze skuwanie się nie udało, blaszka nie chciała przyjąć pina i się wygięła. Musiałem powtórzyć czynność, tym razem pod czujnym okiem szefa.
I jest, ostatnie skucie łańcucha. Gotowe. Jeszcze tylko umyć ręce, dopić kawę i można jechać na jazdę próbną.
Właśnie tak to widziałem oczami wyobraźni zanim się to wszystko zaczęło. Mimowolnie od patrzenia na morde wskakuje uśmiech.
Na jazdę próbną nawet słońce wyszło popatrzeć.
Nie dziwota, efekt jest fantastyczny.
Dodałem potem jeszcze klamkę i linkę, ale na razie nie ma fotki.
W sobotę tydzień temu zamówiłem sobie na adres domowy kilka części, do tego leżą tam resztki orzeła oraz garażowany jest fernando, który zaczął ostatnio bratu służyć za dostarczyciela narządów do przeszczepów. Teraz i ja postanowiłem go wykorzystać.
Zamówiłem tę oto zębatkę z 16 zdecydowanie ostrymi ząbkami i kontrę, choć bezzębną - równie ostrą.
To siodełko z orzeła. Nie ma wygodniejszego siodła rowerowego ponad to! Ale za jakiś czas zdobędę czerwone siodełko i wtedy się wymieni, na razie będzie tak.
Pedały, także pobrane z orzeła. Jednak w przeciwieństwie do siodełka, je conajwyżej czeka przemalowanie. No chyba, że zdecyduję się jednak przejść na system z noskami...
Do tego były też koła, odblaski, opaski na obręcze, dętki i opony.
Na początku był chaos, ale jednak był jakiś plan, dość wyraźny, co powinno dzisiaj powstać. Wbrew pozorom nic nie jest tutaj przypadkowe. Wszystko zebrane do kupy. Koła już zaopatrzone w odblaski i opaski na obręczach. Wyszarpałem też częściowo kierownicę z fernando. Niestety Sramowskie gripy okazały się oporne i zabiły mi inbusa 2.5 jedynego jakim dysponowałem. Wiele walki było, żeby zdjąć drugiego gripa z kierownicy nie niszcząc go.
Najpierw rozbiórka. Wbrew pozorom wcale nie najprzyjemniejsza i nie najłatwiejsza. Ze względu na rdzę i tym podobne "uatrakcyjnienia" trzeba było często młotkiem walczyć.
Kierownica przygotowana do przycinania. Czas ciąć metal i krzesać iskry! Samej akcji niestety nie mam uwiecznionej.
Przeklęta sztyca nie chciała się nigdy ruszyć a była mi ze 3 centymetry za nisko. Oberwało jej się parę razy z młotka, ruszyła się a potem już udało się ją rozruszać. Najpierw dookoła własnej osi, potem wyszła na zewnątrz. Niestety nie ma jej za wiele, wyciągnięta była do ogranicznika - podniosłem ze 2 cm, ale trzeba kupić nową. Na zdjęciu obracanie sztycy wokół jej osi.
Wszystko jakoś szybko zleciało, czas już pierdnąć w oponki. 8 atm nawalone.
Zdejmujemy łańcuch.
Skróciłem za bardzo, więc zakuwamy i sklepujemy pina, żeby się nie zerwał za chwilę.
W międzyczasie warsztatowi pomagierzy czyszczą i przygotowują ramę na przyjęcie części.
Pierwsze skuwanie się nie udało, blaszka nie chciała przyjąć pina i się wygięła. Musiałem powtórzyć czynność, tym razem pod czujnym okiem szefa.
I jest, ostatnie skucie łańcucha. Gotowe. Jeszcze tylko umyć ręce, dopić kawę i można jechać na jazdę próbną.
Właśnie tak to widziałem oczami wyobraźni zanim się to wszystko zaczęło. Mimowolnie od patrzenia na morde wskakuje uśmiech.
Na jazdę próbną nawet słońce wyszło popatrzeć.
Nie dziwota, efekt jest fantastyczny.
Dodałem potem jeszcze klamkę i linkę, ale na razie nie ma fotki.