praca
Wtorek, 18 października 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: czerwony, cel: dojazd, dist: less than 50, opis: piosnka
Km: | 29.87 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 25.60 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 55m | Sprzęt: czerwony | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy wlokę się niemiłosiernie. Zimno, jak wyjeżdżam znów okolice 0 ze wskazaniem na poniżej tego punktu.jakiś kolo trąbi na mnie i krzyczy: "Tam masz ścieżkę". Dupa tam, jadę drogą, nie będę na ścieżkę wjeżdżał żeby zrobić nią 200m bo potem się kończy. Do tego objeżdżanie skrzyżowania dookoła, żeby się nią poruszać zajmuje średnio 3 minuty podczas gdy wjeżdżając ze ścieżki między auta i jadąc dalej drogą zwykle nie czekam wcale albo do 30 sekund. Wyjątkowo mało rowerzystów dzisiaj mijam. Dziwne, bo sucho i cieplej niż wczoraj. Może jakąś anty rowerową porą jadę?
Po pracy wyjeżdżam sam. Tomkowi nie chciało się czekać aż skończę robotę a ja nie chciałem zostawić niedokończonego zadania, które miało termin na poprzedni piątek ale nikt mnie nie powiadomił, że to moje zadanie. Kiedy już wychodzę z pracy jest szaróweczka, więc montuję światełka i powoli toczę się do domu. Jak tylko ruszam moje uszy zakonotowują dziwny dźwięk dochodzący z okolicy przedniego koła - ktoś mi karteczkę wsadził w szprychy. Zatrzymuję się, wyciągam, czytam: "23.10.11 Alleycat Godz 1530 start Pl Solny Wjazd 5zł piwo w cenie" - magia ładnego łowełka ^^. No nic, może i się wybiorę, może ktoś mnie nauczy jeździć na tym... Chociaż muszę się pochwalić, że udało mi się dzisiaj zahamować na jedno zatrzymanie koła, takim klasycznym stylem - opieram się ciałem na kierownicy (zaskrzypiała) i zapieram się prawą nogą w tył - lecę na poślizgu aż prędkość opadnie do pożądanej powolności. Duma rozpierała mnie po tym wyczynie. Rower sam obraca się lekko bokiem podczas takich wyczynów, stąd pewnie Tomek przekonywał mnie, że rower stawia się bokiem z zablokowanym kołem. Nie wiem jakim cudem średnia wyszła przyzwoita. Zapewne przez to, że na dojeździe udało mi się uniknąć wszelkich postojów na światłach. Głównie za sprawą przejeżdżania na czerwonych (ale o tym ciiiii).
I muzyczka na dziś :)
Po pracy wyjeżdżam sam. Tomkowi nie chciało się czekać aż skończę robotę a ja nie chciałem zostawić niedokończonego zadania, które miało termin na poprzedni piątek ale nikt mnie nie powiadomił, że to moje zadanie. Kiedy już wychodzę z pracy jest szaróweczka, więc montuję światełka i powoli toczę się do domu. Jak tylko ruszam moje uszy zakonotowują dziwny dźwięk dochodzący z okolicy przedniego koła - ktoś mi karteczkę wsadził w szprychy. Zatrzymuję się, wyciągam, czytam: "23.10.11 Alleycat Godz 1530 start Pl Solny Wjazd 5zł piwo w cenie" - magia ładnego łowełka ^^. No nic, może i się wybiorę, może ktoś mnie nauczy jeździć na tym... Chociaż muszę się pochwalić, że udało mi się dzisiaj zahamować na jedno zatrzymanie koła, takim klasycznym stylem - opieram się ciałem na kierownicy (zaskrzypiała) i zapieram się prawą nogą w tył - lecę na poślizgu aż prędkość opadnie do pożądanej powolności. Duma rozpierała mnie po tym wyczynie. Rower sam obraca się lekko bokiem podczas takich wyczynów, stąd pewnie Tomek przekonywał mnie, że rower stawia się bokiem z zablokowanym kołem. Nie wiem jakim cudem średnia wyszła przyzwoita. Zapewne przez to, że na dojeździe udało mi się uniknąć wszelkich postojów na światłach. Głównie za sprawą przejeżdżania na czerwonych (ale o tym ciiiii).
I muzyczka na dziś :)