Do dom
Czwartek, 20 marca 2008 Kategoria bike: flavia, dist: 100 and more
Km: | 114.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:55 | km/h: | 29.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przydałby się opis... jednak będzie to raczej komunikat pogodowy, bo to zwykły powrót do domu był ;-)
We Wrocławiu słonecznie ale prószy śnieg. Jednak po małym 5ciu kilometrowym teście nawierzchni dochodze do wniosku że szosa na tyle sucha że się nie zabije na pierwszej koleinie. Wyjazd godzina 14:30, początek idzie lekko, cały czas z wiatrem, śnieg dał sobie spokój i choć słonko schowało się za chmurki jechało się szybko i przyjemnie. Dopiero gdzieś za Oleśniczką powiało chłodem, zwolnilem nieco i tak z powodu dziurawej nawierzchni za szybko jechać się nie dało. Pierwsza śnieżyca złapała mnie pod Bierutowem... Zatrzymałem się zeby śwatła przypiąć i zapalić, bo widoczność spadła drastycznie do jakichś 300 metrów. Tak mniej więcej do połowy drogi do Namysłowa, tam znowu wyszło słoneczko. W Namysłowie zrobiłem sobie tak już tradycyjnie jedyny dłuższy przystanek na trasie... okazało się ze gdzieś po drodze zgubiłem przedostatni kluczyk do mojego zapięcia :/. Za namysłowem miałem mały kryzys, wynikał raczej nie z braku siły tylko przemarzły mi strasznie stopy w tych przewiewnych SPD... ale jakoś zebrałem się w sobie i jechałem dalej. Dowleczenie się do Wołczyna z takimi moralami było prawdziwą mordęgą, ale wiedziałem że wkroczenie na znajomy asfalt poprawi mi samopoczucie, zacząłem odliczać upływające kilometry. Poszło już lekko choć wiatr przestał sprzyjać. Zameldowałem sie u celu o 18:40
We Wrocławiu słonecznie ale prószy śnieg. Jednak po małym 5ciu kilometrowym teście nawierzchni dochodze do wniosku że szosa na tyle sucha że się nie zabije na pierwszej koleinie. Wyjazd godzina 14:30, początek idzie lekko, cały czas z wiatrem, śnieg dał sobie spokój i choć słonko schowało się za chmurki jechało się szybko i przyjemnie. Dopiero gdzieś za Oleśniczką powiało chłodem, zwolnilem nieco i tak z powodu dziurawej nawierzchni za szybko jechać się nie dało. Pierwsza śnieżyca złapała mnie pod Bierutowem... Zatrzymałem się zeby śwatła przypiąć i zapalić, bo widoczność spadła drastycznie do jakichś 300 metrów. Tak mniej więcej do połowy drogi do Namysłowa, tam znowu wyszło słoneczko. W Namysłowie zrobiłem sobie tak już tradycyjnie jedyny dłuższy przystanek na trasie... okazało się ze gdzieś po drodze zgubiłem przedostatni kluczyk do mojego zapięcia :/. Za namysłowem miałem mały kryzys, wynikał raczej nie z braku siły tylko przemarzły mi strasznie stopy w tych przewiewnych SPD... ale jakoś zebrałem się w sobie i jechałem dalej. Dowleczenie się do Wołczyna z takimi moralami było prawdziwą mordęgą, ale wiedziałem że wkroczenie na znajomy asfalt poprawi mi samopoczucie, zacząłem odliczać upływające kilometry. Poszło już lekko choć wiatr przestał sprzyjać. Zameldowałem sie u celu o 18:40
komentarze
Kase na looki juz mam, teraz czekac az zaczne jezdzic :] Najlepiej pojedzmy razem do Opola, a stamtad bedziesz mial max 50km jeszcze do domu ;P
Platon - 18:00 czwartek, 27 marca 2008 | linkuj
Ładna trasa i jeszcze lepsze prędkość ;] 4 kwietnia ściągam gips i wracam do gry.
Platon - 00:35 czwartek, 27 marca 2008 | linkuj
Komentuj