Wrocławiowo
Sobota, 17 maja 2008 Kategoria cel: bez celu, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: | 51.17 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 02:03 | km/h: | 24.96 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
@Platon
A jak się podoba blog po zmianie barw? Zauważyłem, że nawet barwy masz lepsze to postanowiłem swoje też zmienić ;-) Już niedługo mam nadzieje wziąć się za blog, za rower i za jazde. Tak w połowie czerwca mi sie semestr powinien skończyć.
Coż dzisiaj? No pogoda wyborna, piszę to w poniedziałek, już drugi dzień pada deszcze to pogoda z dnia wyjazdu wydaje się jeszcze bardziej wspaniała. Słońce waliło w kark jak oszalałe, szkoda tylko że zacinał dosyć mocny wiatr. Wpis eksperymantalnie rozbudowany tekstowo... bo wena mnie naszła ;-)
Maksymalna prędkość? Jak mam na liczniku to zapisuje w blogu, może kiedyś będe na to zwracał uwage. Chociaż ostatnio staram się raczej pracować nad jazdą >30kmh niż nad takimi bajerami jak MXS czy AVS...
Do rzeczy MXS 39.9 kmh... bieeeda ;-)
Trasa? niespodzianka, trasa była całkowicie nieprzewidziana i całkowicie zaskakująca. Grupa 'bez celu' nazywa się bez celu, bo choć zazwyczaj nie wiem jaką drogą pojade, to często mam jakiś cel, miasteczko, sklep, cokolwiek. Bez celu oznacza że conajwyżej mam wybrany jakiś azymut, który też nie jest pewny. Tym razem był bardzo niepewny... Nie pojechałem nawet we właściwą strone. Ale od początku.
Przed torami na Psim Polu.
Chciałem pozwiedzać północne krańce Wrocławia których w ogóle nie znam. No jednak daleko, a przejazd przez Wrocław zawsze sprawia mi trudność. Dojechałem na Psie Pole [sorki Tomek że Cie nie odwiedziłem, ale chciałem w teren jechać, czułem wielką potrzebe pośmigania po szutrerach i szutrernych trasach/szutrowych]... No i jak zwykle musiałem się pogubić na Psim Polu... to miejsce mnie przeraża, zawsze mój zmysł orientacji w terenie działa dobrze lub lepiej ale nie na Psim Polu :/ no i sobie pojeździłem... średnia dostała nieźle po tyłku i z 27kmh spadła do 22kmh Pozwiedzałem kilometry Kiełczowskiej i Gorlickiej zanim odkryłem jak przejechać przez tory ;-)
Za torami.
Na wprost całkiem ładną ulicą Okulickiego [ładna ze względu na nawierzchnie oczywiście ;-)] podbijałem sobie średnią jadąc zaraz za sznureczkiem powoli poruszających się samochodów. Po jakimś czasie stwierdziłem, że tak na północ nie dojade ;-) i jak tylko nadarzyła się okazja - ulica Widawska skręciłem. W sumie nie wiem dlaczego, może znowu przez azymut skręciłem kolejny raz w prawo i tym sposobem trafiłem po kilku zakrętach w prawo i kilku w lewo na ulicę Starodębowa, której nazwa sprawiła że postanowiłem nią jechać dalej. Jak to zwykle bywa asfalt mi się skończył, ale nie przejmując się niczym śmigałem dalej. Zmieniał się nawierzchnia [kamule, kamule pod piachem, piach, zarośnięte kamule pod piachem, piach pod zaroślami], zmieniało się otoczenie [zarośla, nieuzytki, łaki, pastwiska, pola, ogródki działkowe, sady, kępki drzew...] ogólnie bajer tylko nawierzchnie nie zmieniała się na lepsze.
Niespodzianka.
Kiedy skończyła się seria ostatnich ogródków działkowych droga we wciąż pogarszającym się stanie [wzrost zatrawienia drogi, większa liczba kolein i zaschniętych rozjeżdżonych przez traktory kałuż] kiedy już prawie stawała się niewidoczna - dotarła wreszcie do innej - nowej nawierzchni... był to beton. Piękne, lśniące szarością płyty betonowe z wystającym spomiędzy nich asfaltem [?] czy inna substancją koloru czarno-szarego. Niespodziewana dla tej nawierzchni struktura sprawiała że zamiast jak to zazwyczaj walnięcia kołem w dziurę przy zmienie płyty tutaj uderzało się nie w dziurę a tą czarną wystającą powierzchnię. Jechało się przednio aż w pewnym momencie zaczęły się zarośla nieco wchodzące gałęziami na drogę... Co tam!? jechałem dalej mimo uderzania w te krzaczory rękami, czasem twarzą. Tym sposobem dojechałem do lasu w którym droga pięknie się rozdwajała. Skręciłem w prawo, bo tam szedł... asfalt! Tak, nie inaczej w samym środku niczego zaczynała się piękna asfaltowa droga, niczym w komorzańskim lesie, choć nowsza i równiejsza... Pozwoliłem sobie depnąć do 30kmh. Po drodze minąłem taki jakiś mały akwen wodny, stawik czy coś. Jechałem dalej i po chwili spostrzegłem... cywilizacje... zabudowania... No to git, dojade wreszcie gdzieś i skieruje się na te północ Wrocławia. Przy zabudowaniach stał szlaban. Ominąłem i spojrzałem na stojącą przy nim tablice... tak, jechałem przez poligon nie wiedząc o tym ;-) a to niespodzianka
Powrót.
Dalej już nic ciekawego się nie działo. Ten wyjazd z poligonu jest przy jakiejś stadninie koni w Krzyżanowicach. Stąd trafiłem jakoś do Psar. Stamtąd na droge nr 5 i na Wrocław, bo się późno zrobiło. Jak wjechałem do Wrocławia postanowiłem jednak jeszcze pokręcić się po mieście i wracałem mocno okrężną drogą tak że chociaż 50 pękło.
Ogólnie czuć że napęd jest mocno zjeżdzony i musze uważać. Forma jest niezła jak na maj i zajechany rower, ciekawe jaka będzie po przerwie na sesje.
A jak się podoba blog po zmianie barw? Zauważyłem, że nawet barwy masz lepsze to postanowiłem swoje też zmienić ;-) Już niedługo mam nadzieje wziąć się za blog, za rower i za jazde. Tak w połowie czerwca mi sie semestr powinien skończyć.
Coż dzisiaj? No pogoda wyborna, piszę to w poniedziałek, już drugi dzień pada deszcze to pogoda z dnia wyjazdu wydaje się jeszcze bardziej wspaniała. Słońce waliło w kark jak oszalałe, szkoda tylko że zacinał dosyć mocny wiatr. Wpis eksperymantalnie rozbudowany tekstowo... bo wena mnie naszła ;-)
Maksymalna prędkość? Jak mam na liczniku to zapisuje w blogu, może kiedyś będe na to zwracał uwage. Chociaż ostatnio staram się raczej pracować nad jazdą >30kmh niż nad takimi bajerami jak MXS czy AVS...
Do rzeczy MXS 39.9 kmh... bieeeda ;-)
Trasa? niespodzianka, trasa była całkowicie nieprzewidziana i całkowicie zaskakująca. Grupa 'bez celu' nazywa się bez celu, bo choć zazwyczaj nie wiem jaką drogą pojade, to często mam jakiś cel, miasteczko, sklep, cokolwiek. Bez celu oznacza że conajwyżej mam wybrany jakiś azymut, który też nie jest pewny. Tym razem był bardzo niepewny... Nie pojechałem nawet we właściwą strone. Ale od początku.
Przed torami na Psim Polu.
Chciałem pozwiedzać północne krańce Wrocławia których w ogóle nie znam. No jednak daleko, a przejazd przez Wrocław zawsze sprawia mi trudność. Dojechałem na Psie Pole [sorki Tomek że Cie nie odwiedziłem, ale chciałem w teren jechać, czułem wielką potrzebe pośmigania po szutrerach i szutrernych trasach/szutrowych]... No i jak zwykle musiałem się pogubić na Psim Polu... to miejsce mnie przeraża, zawsze mój zmysł orientacji w terenie działa dobrze lub lepiej ale nie na Psim Polu :/ no i sobie pojeździłem... średnia dostała nieźle po tyłku i z 27kmh spadła do 22kmh Pozwiedzałem kilometry Kiełczowskiej i Gorlickiej zanim odkryłem jak przejechać przez tory ;-)
Za torami.
Na wprost całkiem ładną ulicą Okulickiego [ładna ze względu na nawierzchnie oczywiście ;-)] podbijałem sobie średnią jadąc zaraz za sznureczkiem powoli poruszających się samochodów. Po jakimś czasie stwierdziłem, że tak na północ nie dojade ;-) i jak tylko nadarzyła się okazja - ulica Widawska skręciłem. W sumie nie wiem dlaczego, może znowu przez azymut skręciłem kolejny raz w prawo i tym sposobem trafiłem po kilku zakrętach w prawo i kilku w lewo na ulicę Starodębowa, której nazwa sprawiła że postanowiłem nią jechać dalej. Jak to zwykle bywa asfalt mi się skończył, ale nie przejmując się niczym śmigałem dalej. Zmieniał się nawierzchnia [kamule, kamule pod piachem, piach, zarośnięte kamule pod piachem, piach pod zaroślami], zmieniało się otoczenie [zarośla, nieuzytki, łaki, pastwiska, pola, ogródki działkowe, sady, kępki drzew...] ogólnie bajer tylko nawierzchnie nie zmieniała się na lepsze.
Niespodzianka.
Kiedy skończyła się seria ostatnich ogródków działkowych droga we wciąż pogarszającym się stanie [wzrost zatrawienia drogi, większa liczba kolein i zaschniętych rozjeżdżonych przez traktory kałuż] kiedy już prawie stawała się niewidoczna - dotarła wreszcie do innej - nowej nawierzchni... był to beton. Piękne, lśniące szarością płyty betonowe z wystającym spomiędzy nich asfaltem [?] czy inna substancją koloru czarno-szarego. Niespodziewana dla tej nawierzchni struktura sprawiała że zamiast jak to zazwyczaj walnięcia kołem w dziurę przy zmienie płyty tutaj uderzało się nie w dziurę a tą czarną wystającą powierzchnię. Jechało się przednio aż w pewnym momencie zaczęły się zarośla nieco wchodzące gałęziami na drogę... Co tam!? jechałem dalej mimo uderzania w te krzaczory rękami, czasem twarzą. Tym sposobem dojechałem do lasu w którym droga pięknie się rozdwajała. Skręciłem w prawo, bo tam szedł... asfalt! Tak, nie inaczej w samym środku niczego zaczynała się piękna asfaltowa droga, niczym w komorzańskim lesie, choć nowsza i równiejsza... Pozwoliłem sobie depnąć do 30kmh. Po drodze minąłem taki jakiś mały akwen wodny, stawik czy coś. Jechałem dalej i po chwili spostrzegłem... cywilizacje... zabudowania... No to git, dojade wreszcie gdzieś i skieruje się na te północ Wrocławia. Przy zabudowaniach stał szlaban. Ominąłem i spojrzałem na stojącą przy nim tablice... tak, jechałem przez poligon nie wiedząc o tym ;-) a to niespodzianka
Powrót.
Dalej już nic ciekawego się nie działo. Ten wyjazd z poligonu jest przy jakiejś stadninie koni w Krzyżanowicach. Stąd trafiłem jakoś do Psar. Stamtąd na droge nr 5 i na Wrocław, bo się późno zrobiło. Jak wjechałem do Wrocławia postanowiłem jednak jeszcze pokręcić się po mieście i wracałem mocno okrężną drogą tak że chociaż 50 pękło.
Ogólnie czuć że napęd jest mocno zjeżdzony i musze uważać. Forma jest niezła jak na maj i zajechany rower, ciekawe jaka będzie po przerwie na sesje.
komentarze
Jak przejeżdżałeś Gorlicką to jechałeś koło mnie :P Ale w domu bylem dopiero od 14:30. Ja lubię od siebie wyjeżdżać asfaltem na Kiełczów i tam dalej przyzwoitą drogą z małym natężeniem ruchu jeździć między wioskami. Przyjemna trasa, musimy się kiedyś przejechać :) Ja ostatnio w ogóle nie jeżdżę za to w ramach rekompensaty biegam co wieczór 3.5 - 7km :P
Nowy wygląd bloga miałem skomentować poprzednio, ale całkiem zapomniałem... z oczywistych względów bardzo mi się podoba :P Jeszcze dorób w kodzie tabelę ze znajomymi i będzie git :P
Sama wycieczka ładnie opisana, tylko zdjęć brakuje. Jak Lucas Brunelle, tylko do czapki, przyczep aparat i w drogę :D Platon - 18:14 poniedziałek, 19 maja 2008 | linkuj
Komentuj
Nowy wygląd bloga miałem skomentować poprzednio, ale całkiem zapomniałem... z oczywistych względów bardzo mi się podoba :P Jeszcze dorób w kodzie tabelę ze znajomymi i będzie git :P
Sama wycieczka ładnie opisana, tylko zdjęć brakuje. Jak Lucas Brunelle, tylko do czapki, przyczep aparat i w drogę :D Platon - 18:14 poniedziałek, 19 maja 2008 | linkuj