Po złej stronie rzeki
Czwartek, 22 maja 2008 Kategoria cel: turistas, cel: bez celu, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: | 89.16 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 04:17 | km/h: | 20.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: fernando | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ehh. normalnie już prawie miałem gotowy wpis i mi się wstecz wcisnąło :/ to teraz już w skrócie będzie [może ;-)]
Postanowiłem zatytułować wpis, ale przez tę utrate kawałka twórczości zapomniałem jaki tytuł sobie ustaliłem...
Tutuł wpisu: Po złej stronie rzeki
Wyjechać z Wrocławia.
No już wszyscy wiedzą że mam z tym problemy, szczególnie jak w kategorie bez celu wpisuje, ciężko gdziekolwiek wyjechać jak chce się jechać po prostu na połnoc. Wittiga -> most Grunwaldzki -> [jakimś sposobem] Jedności Narodowej -> Kromera -> Boya-Żeleńskiego [by znowu nie trafić całkiem na Psie Pole] -> [i tutaj się zaczyna] Asnyka ->Czajkowskiego -> Chrzanowskiego -> [nie wiem jak] Obornicka od Broniewskiego ;-) No i dalej już poszło Obornicką.
[przed wsteką było z 10 linijek tekstu więcej, może i dobrze że się skasowało ;-)]
Obornicka przemienia się po jakimś czasie w Zajączkowską a ta w Pęgowską. potem po 20.9km jazdy skończył się Wrocław [hurra wyjechałem].
Błoto.
Jechałem dalej trasą 342 aż w pewnym momencie przecięła ją Widawa. Był drogowskaz sygnalizujący skręt... to skręciłem bo cały czas przekonany byłem że po złej stronie torów jestem i taką drogą nie dojade kręcąc w lewo do Wrocławia [bo ja ogólnie lewoskrętny jestem... jakoś tak zawsze w lewo trasy mi skręcają, potem po opaleniźnie poznać ;-)]. No i droga była przez pare chwil fajniusia. Nawet jak nawierzchnie zmieniłem na kamulastą to przez las fajnie się jechało, na prawdę przyjemnie to wyglądało [mimo wody, kałuż i kamuli]. Nadjeżdżający z przeciwka samochód potwierdzał że prawdopodobnie dojade niedługo do jakiejś zabitej dechami dziury... no i dojechałem... do takiego totalnego błocka że nie wiedziałem co i jak... ale 7kmh i sie jedzie. Las się skończył i co? droga też. Znaczy było jeszcze z 300m bagienka dojazdowego do? no piwo temu kto odgadł ;-) kopalni kruszywa naturalnego Paniewice. Całe szczęście mój sokoli wzrok dostrzegł druga drogę prowadzącą do kopalni, trzeba było tylko przedostać się przez taki jeden nieurzytek i przeskoczyć 2 rowy. Co do samej kopalni to zanim przeczytałem że to kopalnia to myślałem że jakiś zalew budują, bo taka sadzawka jakaś tam była wielgachna, a te hałdy piachu w tle to jak wydobyte pod sadzawke wyglądały. No droga całe szczęście prowadziła do cywilizacji.
Brzeg Dolny Second Edition.
Tak znowu tam dojechałem, tym razem przeprawiłem się od strony Brzegu, ale po kolei. Paniewice, Kotowice [musze mieć te blache na focie, prawie jak Katowice] Raków [no prawie jak w domu sie poczułem i pewnie dlatego], tutaj coś mi do łba strzeliło i odbiłem na wały, nie sądziłem że do Odry dojade, ale tak właśnie było. Chwała wędkarzom że ich tam tyle, dzięki temu dało się jechać nawet kiedy na wałach brakło już ścieżynki. Tym sposobem ładny kawałek targałem tuż nad brzegiem Odry... i powiem że nad Prosną się często i gęsto fajniej jeździ ;-) Wały jak to wały doprowadziły mnie do cywilizacji. I tutaj totalnie żałuję że nie miałem aparatu, bo choć wstępu był zakaz, bo choć oglądać za bardzo się nie dało bo płot jakiś postawili totalnie daleko a drzewa i inne krzaczory totalnie zasłaniały stały tam zajebiaszcze ruiny zamku w Urazie, bo właśnie tam dojechałem tymi wałami. W tejże miejscowości spotkało mnie też coś innego... mapa stała [z której skumałem że zamek mam 100m od siebie ;-)] i stało na niej że nie ma mostu w tej okolicy. No tak święto, sklepy zamknięte [i tak pieniędzy nie miałem ;-)] pewnie przeprawa w Brzegu Dolnym nieczynna, ale co tam, nie będe przecież wracał tą samą trasą. Całe szczęście przeprawa była czynna i dojechałem akurat na odjazd. Przeprawiłem się i na Miękinie. W sumie dalej już prościutko z przystankiem na telefon do brata żeby mi droge na zumi sprawdził jechałem na Wrocław.
No tyle. Pogoda niezła była, trasa miała być mała, ale nie żałuję, bo fajnie było, a przeprawa w Brzegu Dolnym zawsze tak samo fajna.
mxs 41.9 [jak wracałem przez Wrocław to za autobusem z taką prędkością jechałem od jednego do przystanku, potem mu odleciałem i straciłem z widoku]
Postanowiłem zatytułować wpis, ale przez tę utrate kawałka twórczości zapomniałem jaki tytuł sobie ustaliłem...
Tutuł wpisu: Po złej stronie rzeki
Wyjechać z Wrocławia.
No już wszyscy wiedzą że mam z tym problemy, szczególnie jak w kategorie bez celu wpisuje, ciężko gdziekolwiek wyjechać jak chce się jechać po prostu na połnoc. Wittiga -> most Grunwaldzki -> [jakimś sposobem] Jedności Narodowej -> Kromera -> Boya-Żeleńskiego [by znowu nie trafić całkiem na Psie Pole] -> [i tutaj się zaczyna] Asnyka ->Czajkowskiego -> Chrzanowskiego -> [nie wiem jak] Obornicka od Broniewskiego ;-) No i dalej już poszło Obornicką.
[przed wsteką było z 10 linijek tekstu więcej, może i dobrze że się skasowało ;-)]
Obornicka przemienia się po jakimś czasie w Zajączkowską a ta w Pęgowską. potem po 20.9km jazdy skończył się Wrocław [hurra wyjechałem].
Błoto.
Jechałem dalej trasą 342 aż w pewnym momencie przecięła ją Widawa. Był drogowskaz sygnalizujący skręt... to skręciłem bo cały czas przekonany byłem że po złej stronie torów jestem i taką drogą nie dojade kręcąc w lewo do Wrocławia [bo ja ogólnie lewoskrętny jestem... jakoś tak zawsze w lewo trasy mi skręcają, potem po opaleniźnie poznać ;-)]. No i droga była przez pare chwil fajniusia. Nawet jak nawierzchnie zmieniłem na kamulastą to przez las fajnie się jechało, na prawdę przyjemnie to wyglądało [mimo wody, kałuż i kamuli]. Nadjeżdżający z przeciwka samochód potwierdzał że prawdopodobnie dojade niedługo do jakiejś zabitej dechami dziury... no i dojechałem... do takiego totalnego błocka że nie wiedziałem co i jak... ale 7kmh i sie jedzie. Las się skończył i co? droga też. Znaczy było jeszcze z 300m bagienka dojazdowego do? no piwo temu kto odgadł ;-) kopalni kruszywa naturalnego Paniewice. Całe szczęście mój sokoli wzrok dostrzegł druga drogę prowadzącą do kopalni, trzeba było tylko przedostać się przez taki jeden nieurzytek i przeskoczyć 2 rowy. Co do samej kopalni to zanim przeczytałem że to kopalnia to myślałem że jakiś zalew budują, bo taka sadzawka jakaś tam była wielgachna, a te hałdy piachu w tle to jak wydobyte pod sadzawke wyglądały. No droga całe szczęście prowadziła do cywilizacji.
Brzeg Dolny Second Edition.
Tak znowu tam dojechałem, tym razem przeprawiłem się od strony Brzegu, ale po kolei. Paniewice, Kotowice [musze mieć te blache na focie, prawie jak Katowice] Raków [no prawie jak w domu sie poczułem i pewnie dlatego], tutaj coś mi do łba strzeliło i odbiłem na wały, nie sądziłem że do Odry dojade, ale tak właśnie było. Chwała wędkarzom że ich tam tyle, dzięki temu dało się jechać nawet kiedy na wałach brakło już ścieżynki. Tym sposobem ładny kawałek targałem tuż nad brzegiem Odry... i powiem że nad Prosną się często i gęsto fajniej jeździ ;-) Wały jak to wały doprowadziły mnie do cywilizacji. I tutaj totalnie żałuję że nie miałem aparatu, bo choć wstępu był zakaz, bo choć oglądać za bardzo się nie dało bo płot jakiś postawili totalnie daleko a drzewa i inne krzaczory totalnie zasłaniały stały tam zajebiaszcze ruiny zamku w Urazie, bo właśnie tam dojechałem tymi wałami. W tejże miejscowości spotkało mnie też coś innego... mapa stała [z której skumałem że zamek mam 100m od siebie ;-)] i stało na niej że nie ma mostu w tej okolicy. No tak święto, sklepy zamknięte [i tak pieniędzy nie miałem ;-)] pewnie przeprawa w Brzegu Dolnym nieczynna, ale co tam, nie będe przecież wracał tą samą trasą. Całe szczęście przeprawa była czynna i dojechałem akurat na odjazd. Przeprawiłem się i na Miękinie. W sumie dalej już prościutko z przystankiem na telefon do brata żeby mi droge na zumi sprawdził jechałem na Wrocław.
No tyle. Pogoda niezła była, trasa miała być mała, ale nie żałuję, bo fajnie było, a przeprawa w Brzegu Dolnym zawsze tak samo fajna.
mxs 41.9 [jak wracałem przez Wrocław to za autobusem z taką prędkością jechałem od jednego do przystanku, potem mu odleciałem i straciłem z widoku]