Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2010
Dystans całkowity: | 1567.50 km (w terenie 348.00 km; 22.20%) |
Czas w ruchu: | 64:36 |
Średnia prędkość: | 21.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.85 km/h |
Liczba aktywności: | 36 |
Średnio na aktywność: | 43.54 km i 2h 35m |
Więcej statystyk |
praca
Czwartek, 5 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 12.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy, znowu udało mi się przed 8 dotrzeć, głównie za sprawą wcześniejszego wstania, ale też dzięki temu, że teraz jeżdże krótko i asfaltowo, a do tego zimno było przez te wczesną pore i mogłem swobodnie się rozpędzić i nie spocić.
wieczornie
Środa, 4 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 6.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:27 | km/h: | 15.18 |
Pr. maks.: | 24.87 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca
Środa, 4 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 13.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
Park Zachodni
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 27.96 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 13.98 |
Pr. maks.: | 29.42 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Park Grabiszyński
Niedziela, 1 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 21.54 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 13.60 |
Pr. maks.: | 31.35 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ledwo dojechałem do Wrocławia, to się dowiedziałem, ze dziewczyny planują coś sobie wieczorem przejechać. Że nie wyszedł mi rozjazd po tym dojeździe bo jakoś nie mogłem przestać dociskać nawet po mieście, dopiero jak zjechałem na ścieżynkę rowerową to zwolniłem, to postanowiłem przejechać się z nimi, tempo idealne na rozjazd i uspokojenie organizmu. Ledwo ruszyliśmy to od razu organizm zaczął się lepiej zachowywać. Jednak zbawienne jest robienie ostatnich 10ciu kilometrów lajtowym tempem, uspokajanie organizmu.
Muszę także przyznać, że trasa którą mi dzisiaj przedstawiły jest na prawdę super. Park Grabiszyński, to było miejsce które prawdopodobnie które odwiedziliśmy, chociaż biorąc pod uwage że Park Wschodni nazwały Zachodnim to nie mam pojęcia czy rzeczywiście w Parku Grabiszyńskim byliśmy. Muszę to sprawdzić i muszę opracować do niego jakiś lajcikowy dojazd. Przypomina znacznie powiększoną wersję Lasku Osobowickiego, tak na oko można po nim zrobić z 10kaemów bez powtarzania kawałka ścieżyny.
Oby jak najwięcej takich dni :D
Muszę także przyznać, że trasa którą mi dzisiaj przedstawiły jest na prawdę super. Park Grabiszyński, to było miejsce które prawdopodobnie które odwiedziliśmy, chociaż biorąc pod uwage że Park Wschodni nazwały Zachodnim to nie mam pojęcia czy rzeczywiście w Parku Grabiszyńskim byliśmy. Muszę to sprawdzić i muszę opracować do niego jakiś lajcikowy dojazd. Przypomina znacznie powiększoną wersję Lasku Osobowickiego, tak na oko można po nim zrobić z 10kaemów bez powtarzania kawałka ścieżyny.
Oby jak najwięcej takich dni :D
Do Wrocławia
Niedziela, 1 sierpnia 2010 Kategoria bike: elnino, dist: 100 and more
Km: | 118.16 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 04:10 | km/h: | 28.36 |
Pr. maks.: | 39.56 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Powrót z wczorajszej wycieczki do domu, czyli trasa Byczyna -> Wrocław.
Pogoda do jazdy była dziś wprost wymarzona. Jechało się przecudnie fantastycznie, ultra smerfastycznie i w ogóle... Zaczątek był troche kiepskawy, bo wpierw chciałem jechać tak jak przyjechałem, ale już w Polanowicach uderzył mi w twarz wmordewiatr i natychmiast zmieniłem plany, postanowiłem skorzystać z asfaltu. Jednak aby wpadło trochę terenu, nie wracałem się, ani nie nadrabiałem masy kilometrów przez Bruny czy inne fantastyczne rejony, a przejechałem dookoła zalewu :D Tam wpadł teren i spadła średnia, bo nie mogłem szybko jechać przez błoto i wiezione żarcie. Przepyszne cukinie, mase fasolki i inne zbiory zebrane przez mamuśke na działce.
Nie wiem dlaczego mi padło na mózg i jechałem patrząc na strzałeczkę od średniej. Ale ta cały czas wskazywała w górę. Już przed Namysłowem dobiła do 26kmh. Tam przystanek, (tutaj uwaga!) pod lidlem (hehe, żartowałem z tym uwaga). Standardowo, jogurcik i napój zakupiłem. Napój od razu nalałem, bo pierwszy bidon padł już w Gręboszowie. Mimo, że stając pod lidlem czułem już nieco w nogach, to jogurcik chyba okazał się jogurcikiem mocy, bo nagle zacząłem jechać jeszcze szybciej niż prędzej, na liczniku zaczęła królować liczba 32.
Do Bierutowa dotarłem w tempie ekspresowym, jednak wzniesienia na linii Namysłów-Bierutów trochę mnie zdemotywowały, chyba za sztybko je brałem. Tym razem za Bierutowem skręciłem w pierwszy zjazd, droga dłuższa, ale mniej głównej i poremontowane już drogi i mosty. Tylko raz musiałem stanąć i zapytać się o drogę. Nie wiedzieć czemu wzbudzałem w mijanych wsiach sensację, wszyscy się za mną oglądali. W sumie fajnie, bo większość mijanych była tej piękniejszej płci. To pewnie moja nowa czerwona koszulka tak działała, albo wieziona w sakwach cukinia ;-)
Najbardziej zirytował mnie pan jadący na pasażera w czarnym bmw kombiaku, wystawił się przez okno i zakrzyczał "chcesz piwa" trzymając w ręku prawdopodobnie puszkę tyskiego... wrr, niby jak ja miałem złapać to piwo jak jechali z 80kmh conajmniej? Ciekawa też była sytuacja z młodzikami na motorku, wyprzedzili mnie, lampiąc się jak na debila. Odjechali kawałek dalej a następnie zwolnili, zawołując coś do mnie gdy przejeżdżałem obok nich. Nie mam pojęcia czego chcieli, ale nie wykonali tego manewru najlepiej... Potem mnie znowu wyprzedzili z jeszcze jedną parą na motorku, też się lampiąc ale już nic nie zawołali.
Gdzieś w okolicach Piszkawy minąłem starszego bikera na kolarce. Wjeżdżał pod górkę coś koło 30kmh, ja już nieco chiloować zaczynałem, a ten mnie pobudził żeby znowu jechać ponad 30. Gdzieś po drodze wstrzymałem się raz, żeby wspomóc panu na rowerku z mapą. Po drodze spostrzegłem też straszny widok, rozlaną na drodze puszkę tyskiego... Pewnie wypadło panu z kombiaka, za karę za znęcanie się nad spragnionym bajkerem.
To w zasadzie koniec atrakcji. Spisałem dane z licznika przed wjazdem do miasta, na krzyżówce wyjazdowej z Wilczyc, było wówczas tak:
DST 106,63
TM 3:42:24
AVS 28,77 kmh
MXS 39,56
Pogoda do jazdy była dziś wprost wymarzona. Jechało się przecudnie fantastycznie, ultra smerfastycznie i w ogóle... Zaczątek był troche kiepskawy, bo wpierw chciałem jechać tak jak przyjechałem, ale już w Polanowicach uderzył mi w twarz wmordewiatr i natychmiast zmieniłem plany, postanowiłem skorzystać z asfaltu. Jednak aby wpadło trochę terenu, nie wracałem się, ani nie nadrabiałem masy kilometrów przez Bruny czy inne fantastyczne rejony, a przejechałem dookoła zalewu :D Tam wpadł teren i spadła średnia, bo nie mogłem szybko jechać przez błoto i wiezione żarcie. Przepyszne cukinie, mase fasolki i inne zbiory zebrane przez mamuśke na działce.
Nie wiem dlaczego mi padło na mózg i jechałem patrząc na strzałeczkę od średniej. Ale ta cały czas wskazywała w górę. Już przed Namysłowem dobiła do 26kmh. Tam przystanek, (tutaj uwaga!) pod lidlem (hehe, żartowałem z tym uwaga). Standardowo, jogurcik i napój zakupiłem. Napój od razu nalałem, bo pierwszy bidon padł już w Gręboszowie. Mimo, że stając pod lidlem czułem już nieco w nogach, to jogurcik chyba okazał się jogurcikiem mocy, bo nagle zacząłem jechać jeszcze szybciej niż prędzej, na liczniku zaczęła królować liczba 32.
Do Bierutowa dotarłem w tempie ekspresowym, jednak wzniesienia na linii Namysłów-Bierutów trochę mnie zdemotywowały, chyba za sztybko je brałem. Tym razem za Bierutowem skręciłem w pierwszy zjazd, droga dłuższa, ale mniej głównej i poremontowane już drogi i mosty. Tylko raz musiałem stanąć i zapytać się o drogę. Nie wiedzieć czemu wzbudzałem w mijanych wsiach sensację, wszyscy się za mną oglądali. W sumie fajnie, bo większość mijanych była tej piękniejszej płci. To pewnie moja nowa czerwona koszulka tak działała, albo wieziona w sakwach cukinia ;-)
Najbardziej zirytował mnie pan jadący na pasażera w czarnym bmw kombiaku, wystawił się przez okno i zakrzyczał "chcesz piwa" trzymając w ręku prawdopodobnie puszkę tyskiego... wrr, niby jak ja miałem złapać to piwo jak jechali z 80kmh conajmniej? Ciekawa też była sytuacja z młodzikami na motorku, wyprzedzili mnie, lampiąc się jak na debila. Odjechali kawałek dalej a następnie zwolnili, zawołując coś do mnie gdy przejeżdżałem obok nich. Nie mam pojęcia czego chcieli, ale nie wykonali tego manewru najlepiej... Potem mnie znowu wyprzedzili z jeszcze jedną parą na motorku, też się lampiąc ale już nic nie zawołali.
Gdzieś w okolicach Piszkawy minąłem starszego bikera na kolarce. Wjeżdżał pod górkę coś koło 30kmh, ja już nieco chiloować zaczynałem, a ten mnie pobudził żeby znowu jechać ponad 30. Gdzieś po drodze wstrzymałem się raz, żeby wspomóc panu na rowerku z mapą. Po drodze spostrzegłem też straszny widok, rozlaną na drodze puszkę tyskiego... Pewnie wypadło panu z kombiaka, za karę za znęcanie się nad spragnionym bajkerem.
To w zasadzie koniec atrakcji. Spisałem dane z licznika przed wjazdem do miasta, na krzyżówce wyjazdowej z Wilczyc, było wówczas tak:
DST 106,63
TM 3:42:24
AVS 28,77 kmh
MXS 39,56