Wpisy archiwalne w kategorii
opis: nie sam
Dystans całkowity: | 12268.84 km (w terenie 2089.00 km; 17.03%) |
Czas w ruchu: | 561:41 |
Średnia prędkość: | 21.76 km/h |
Maksymalna prędkość: | 86.80 km/h |
Suma podjazdów: | 49005 m |
Liczba aktywności: | 193 |
Średnio na aktywność: | 63.57 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Ze słońcem w plecy
Sobota, 2 października 2010 Kategoria opis: nie sam, opis: foto, dist: 100 and more, bike: elnino
Km: | 112.08 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 04:41 | km/h: | 23.93 |
Pr. maks.: | 37.13 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Październik okazuje się słoneczniejszy niż poprzedniejsze miesiące. Postanowiłem skorzystać z panującej aury i przewietrzyć się. By przewietrzenie było skuteczne to pojechałem na wieś, czyli do domu.
Zapoczątek trasy był w sumie niezły. Dojazdy do pracy sprawiły, że przez Wrocław potrafię już w niektóre punkty dojechać całkiem sprawnie. Do Swojczyc dojechałem ze średnią prawie 21kmh jadąc prawie bez postojów, na 45 minut od wyjazdu 40 była z toczącym się kołem... i to pomimo pomyłki nawigacyjnej spowodowanej rozkopanymi wałami po których się poruszałem.

Teren we Wrocławiu, tak na dobry początek wycieczki.
Jeszcze przed tablicą kończącą Wrocław ktoś się przyczepił mojego tylnego koła... Dodało mi to motywacji do kręcenia i mimo, że pod wiatr, mimo że zimno trzymałem się 31-32kmh. Był nawet moment 35-37 jak mnie ciężarówki wyprzedzały. Po jakichś 10 kilometrach okazało się, że on nadal tam jest. Po paru kolejnych wiatr mi tak w twarz przywiał i tak strasznie musiałem puścić strzałkę, że wyjechałem na środek kręcąc ledwo 26 i zrównaliśmy się. Chwila gadki, upragniona strzałka, troche oddechów i powrót na 30kmh. Okazało się, że wiozłem na kole byłego 10 letniego zawodowca (wyglądał młodo, ale tak zrozumiałem, że 10 lat jeździł jako zawodowiec). Tego dnia był już w Wałbrzychu i kręcił ponad 200 kilometr. A ja się setką w październiku podniecam... W każdym razie postanowione zostało, że jedziemy razem do Namysłowa. Około 15.30, czyli jakieś 500 metrów od tablicy Namysłów, towarzysz podróży postanowił wracać. Świetnie go rozumiem, mi zostało 47km pod wiatr, jemu 65 ale z wiatrem, szanse mamy prawie równe. Prawie, bo ja mam kurtkę ;-) Nie zmienia to faktu, że podbił mi średnią z niecałych 21 do ponad 26kmh :D
Pojechałem dalej zgodnie z planem. W planie był popas w Namysłowie, więc się odbył. Wciągnąłem jogurt i popiłem wodą którą ze sobą wiozłem.


Popas na wyspie w Namysłowie.
Okazało się, że ten punkt planu to nie był dobry punkt. Co prawda popas trwał dosłownie minutkę, to jego skutki były koszmarne. Jadąc szybko z szosiarzem, rozgrzałem się i w sumie mogłem lecieć dalej. Może nie 30kmh, bo pod koniec coraz cześciej spadałem do 25, ale 25 to też nie jest złe tempo. Po tym postoju miałem problem wrócić na normalne tempo, było mi zimno, a pare łyków lodowatej wody sprawiło, że szybsze oddechy kończyły się kaszlem... I tak ledwo 17-20kmh wlokłem się przed siebie, jakie miałem inne wyjście. O tej porze nawet nie jedzie żaden pociąg. Dopiero w Domaszowicach zaczęło się jechać lżej, może dlatego że ubrałem kurtkę? Spokojnie trzymałem 21-25kmh. Mimo to, te kilkanaście kilometrów osłabiło długo wypracowywaną średnią i spadała dalej.
Kolejny powrót mocy był przeze mnie przewidziany. W Wołczynie zawsze dostaje kopa. Nie dość, że zmienia się kierunek jazdy o jakieś 90stopni, to zazwyczaj lepiej na wiatr się ustawia. Tak było i tym razem. Wreszcie średnia przestała spadać. Do tego ten nowy asfalcik... Ani się obejrzałem a byłem w Biskupicach. Pare razy po drodze chciałem zrobić zdjęcie skutków ostatnich deszczowych dni, ale dobrze, że poczekałem, w Biskupicach ładnie to widać.

Boisko do... piłki wodnej? w Biskupicach.
W stanie ogólnego wycieńczenia dotarłem do domu. Ciepła herbatka i gorąca kąpiel przywróciły mnie do świata żywych, co więcej okazało się, że przestały mnie boleć mięśnie po ostatnich ćwiczeniach brzuszków i pompek. Jak widać rower pomaga na wszystko.
Zapoczątek trasy był w sumie niezły. Dojazdy do pracy sprawiły, że przez Wrocław potrafię już w niektóre punkty dojechać całkiem sprawnie. Do Swojczyc dojechałem ze średnią prawie 21kmh jadąc prawie bez postojów, na 45 minut od wyjazdu 40 była z toczącym się kołem... i to pomimo pomyłki nawigacyjnej spowodowanej rozkopanymi wałami po których się poruszałem.
Teren we Wrocławiu, tak na dobry początek wycieczki.
Jeszcze przed tablicą kończącą Wrocław ktoś się przyczepił mojego tylnego koła... Dodało mi to motywacji do kręcenia i mimo, że pod wiatr, mimo że zimno trzymałem się 31-32kmh. Był nawet moment 35-37 jak mnie ciężarówki wyprzedzały. Po jakichś 10 kilometrach okazało się, że on nadal tam jest. Po paru kolejnych wiatr mi tak w twarz przywiał i tak strasznie musiałem puścić strzałkę, że wyjechałem na środek kręcąc ledwo 26 i zrównaliśmy się. Chwila gadki, upragniona strzałka, troche oddechów i powrót na 30kmh. Okazało się, że wiozłem na kole byłego 10 letniego zawodowca (wyglądał młodo, ale tak zrozumiałem, że 10 lat jeździł jako zawodowiec). Tego dnia był już w Wałbrzychu i kręcił ponad 200 kilometr. A ja się setką w październiku podniecam... W każdym razie postanowione zostało, że jedziemy razem do Namysłowa. Około 15.30, czyli jakieś 500 metrów od tablicy Namysłów, towarzysz podróży postanowił wracać. Świetnie go rozumiem, mi zostało 47km pod wiatr, jemu 65 ale z wiatrem, szanse mamy prawie równe. Prawie, bo ja mam kurtkę ;-) Nie zmienia to faktu, że podbił mi średnią z niecałych 21 do ponad 26kmh :D
Pojechałem dalej zgodnie z planem. W planie był popas w Namysłowie, więc się odbył. Wciągnąłem jogurt i popiłem wodą którą ze sobą wiozłem.
Popas na wyspie w Namysłowie.
Okazało się, że ten punkt planu to nie był dobry punkt. Co prawda popas trwał dosłownie minutkę, to jego skutki były koszmarne. Jadąc szybko z szosiarzem, rozgrzałem się i w sumie mogłem lecieć dalej. Może nie 30kmh, bo pod koniec coraz cześciej spadałem do 25, ale 25 to też nie jest złe tempo. Po tym postoju miałem problem wrócić na normalne tempo, było mi zimno, a pare łyków lodowatej wody sprawiło, że szybsze oddechy kończyły się kaszlem... I tak ledwo 17-20kmh wlokłem się przed siebie, jakie miałem inne wyjście. O tej porze nawet nie jedzie żaden pociąg. Dopiero w Domaszowicach zaczęło się jechać lżej, może dlatego że ubrałem kurtkę? Spokojnie trzymałem 21-25kmh. Mimo to, te kilkanaście kilometrów osłabiło długo wypracowywaną średnią i spadała dalej.
Kolejny powrót mocy był przeze mnie przewidziany. W Wołczynie zawsze dostaje kopa. Nie dość, że zmienia się kierunek jazdy o jakieś 90stopni, to zazwyczaj lepiej na wiatr się ustawia. Tak było i tym razem. Wreszcie średnia przestała spadać. Do tego ten nowy asfalcik... Ani się obejrzałem a byłem w Biskupicach. Pare razy po drodze chciałem zrobić zdjęcie skutków ostatnich deszczowych dni, ale dobrze, że poczekałem, w Biskupicach ładnie to widać.
Boisko do... piłki wodnej? w Biskupicach.
W stanie ogólnego wycieńczenia dotarłem do domu. Ciepła herbatka i gorąca kąpiel przywróciły mnie do świata żywych, co więcej okazało się, że przestały mnie boleć mięśnie po ostatnich ćwiczeniach brzuszków i pompek. Jak widać rower pomaga na wszystko.
Akcja bidon
Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 36.80 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 22.76 |
Pr. maks.: | 47.38 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podczas gdy siedziałem w pracy dostałem mejla od platona, że możnaby kupić tanio duży bidon w decathlonie. W sumie bidon bym nawet kupił jakby się w miare okazał spełniający moje wymagania, czyli gdyby miał osłonkę na ustnik, bo ostatnio sporo błota się najadłem ;-) Jako że nie padało o umówionej porze to pojechałem, trochę okreżną drogą na miejsce spotkania. Do Decathlonu dotarliśmy ekspresowo, bo platon podkręca tempo na mieście, praktycznie żadne światła nas nie zatrzymywały, nawet te czerwone ;-) Z bidonami średnio się udało, akurat tych większych nie było. Ale przejażdżka całkiem fajna. Gdyby nie było tak mokro to i park grabiszyński byśmy zaliczyli.
Mudd Trophy Nasale
Sobota, 28 sierpnia 2010 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: foto, opis: nie sam
Km: | 43.82 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 23.06 |
Pr. maks.: | 59.41 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Około 15 stwierdziliśmy z bratem, że trzeba by pare kilometrów zrobić, bo się będziemy źle czuli jak tego nie zrobimy. Wpierw mieliśmy jechać na zalew, podobno rycerze zawitali na gród. Ruszyliśmy więc w stronę Nasal, czyli w przeciwną. Wpadliśmy w lasy pierwszym wjazdem, przy sklepie. Skierowaliśmy się na standardową trasę, skręt w lewo na rozjeździe przed lasem. Nie wiem dokładnie na którym jej etapie, ale już za 'Słoneczkiem', czyli po najlepszym podjeździe wpadliśmy na inną trase. Dojechaliśmy nią na kawałek asfaltu w jakiejś wiosce. W niej najpierw spory zjazd i średnia wystrzeliła w kosmos (~26kmh) po kilometrze z prędkością ~40kmh, a następnie spory podjazd i spadła ;-) Od wioski nieznanymi szlakami w lasach, które ostatecznie wywiodły nas z 1200 metrów za rozjazdem na którym opuściliśmy trasę którą podążaliśmy. Przy 'Darz Borze' skręcamy jak zwykle na Gołą. Na zjeździe na 'Darz Bór' jedziemy coś pod 45kmh, brata ładnie wynosi na kałuźy przy dnie, ja spokojnie tam zwalniam widząc co spotkało jego. Zjazd na Gołą też ładnie poszedł, ta sama prędkość u mnie na liczniku. W Gołej mxs wycieczki i skręcamy w lewo na Uszyce. W Uszycach łukiem przy pałacyku i drogą na zjazd. Tutaj ponownie pod 45kmh, mnie trochę rzuciło w pewnym momencie, za mało bieżnika mi zostało i często na tej przejażdżce spotykał mnie brak przyczepności i uślizgi koła na nierównej nawierzchni, szczególnie w szoku byłem jak przy ponad 30kmh przednie koło uśliznęło mi się do kałuży i obróciło bokiem... wyszedłem bez gleby, ale bajpasy to mi pewnie strzeliły, razem z żyłką na czole...

W drodze do lasu, start asfaltem, drogą nasalską.

Już w lesie, jeszcze sucho.

Półtoralitrowy bidon bracisza ;-) Zakrętka z napoju energetyzującego kite, jeżeli dobrze pamiętam.

Dziwna leśna atmosfera sprawiła, że dostaliśmy dziwnej wysypki.

Najdziwniejsze w wysypce było to, ze objawiała się także na ubraniach, szczególnie na plecach i ich dolnej części.
W drodze do lasu, start asfaltem, drogą nasalską.
Już w lesie, jeszcze sucho.
Półtoralitrowy bidon bracisza ;-) Zakrętka z napoju energetyzującego kite, jeżeli dobrze pamiętam.
Dziwna leśna atmosfera sprawiła, że dostaliśmy dziwnej wysypki.
Najdziwniejsze w wysypce było to, ze objawiała się także na ubraniach, szczególnie na plecach i ich dolnej części.
dzień zaburzonego feromona
Wtorek, 24 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 13.90 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 12.26 |
Pr. maks.: | 28.33 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj nic nie było normalne. Ludzie zachowywali się przedziwnie, na drodze, na chodniku a nawet na trawce w parku było niebezpiecznie, bo wszystkie organizmy żywe, a chyba i nieożywiona część świata zachowywała się zdecydowanie niebezpiecznie, przede wszystkim dla samych siebie niebezpiecznie.
Z dziewczynami, między innymi po parku Południowym.
Z dziewczynami, między innymi po parku Południowym.
niedzielnie
Niedziela, 22 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: olds, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: oldsmobile | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po Wrocławiu, trochę na zakupy, trochę niedzielnego lansu.
CTT +
Niedziela, 15 sierpnia 2010 Kategoria opis: nie sam, baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, cel: niedzielnie
Km: | 34.59 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 21.85 |
Pr. maks.: | 35.74 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj teren z bratem. Trasa prawie jak chmielowa terenowa trzydziestka, lekko zmodyfikowana przez brata. Ogólnie parno i duszno, do tego błota sporo. Ale aż do postoju na molo jechało się nieźle. Po postoju jakoś nie mogłem wejść na obroty. Jedynie podjazd na górke z Polanowic był w miare i szczyt zdobyłem z 35kmh na liczniku, co w sumie jest genialnym wynikiem.
Bo bym zapomniał odnotować, na dojeździe do "Czarnego Kota" zaliczyłem OTB, drugie w tym roku :D
Bo bym zapomniał odnotować, na dojeździe do "Czarnego Kota" zaliczyłem OTB, drugie w tym roku :D
Park Brochowski
Czwartek, 12 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 16.76 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:13 | km/h: | 13.78 |
Pr. maks.: | 38.57 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Lajcikowo w stałym towarzystwie do kolejnego parku, tym razem na cel obraliśmy Park Brochowski. Malutki taki, nie nada się na rowerowanie, ale odhaczony.
lans po Ślężnej
Wtorek, 10 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 13.59 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 13.37 |
Pr. maks.: | 32.64 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wieczorny kurs z Adelą i Ewką którego celem była jakaś ciekawostka na ulicy Ślężnej o której wyczytała gdzieś Adela. Nic nie znaleźliśmy, ale Ślężna przejechana do końca. Powrót bocznymi uliczkami i zakamarkami. Ostatecznie trafiliśmy na skrzyżowanie przez które praktycznie wszystkie moje trasy prowadzą, w związku z czym znam już wszystkie drogi dojazdowe do niego, będzie więcej opcji kombinowania szlaków teraz.
wieczornie
Środa, 4 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 6.83 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:27 | km/h: | 15.18 |
Pr. maks.: | 24.87 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Park Zachodni
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 27.96 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 13.98 |
Pr. maks.: | 29.42 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |