na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

baza: Wrocław

Dystans całkowity:19607.14 km (w terenie 2057.50 km; 10.49%)
Czas w ruchu:753:44
Średnia prędkość:22.87 km/h
Maksymalna prędkość:72.66 km/h
Suma podjazdów:15478 m
Liczba aktywności:802
Średnio na aktywność:24.45 km i 1h 11m
Więcej statystyk

tak żeby nie zapomnieć

Niedziela, 5 stycznia 2014 Kategoria dist: less than 50, cel: treningowo, bike: blurej, baza: Wrocław
Km: 25.57 Km teren: 10.00 Czas: 01:01 km/h: 25.15
Pr. maks.: 35.55 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 50m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Żeby nie zapomnieć jak się jeździ wyskoczyłem pohasać po okolicy. Zaliczone 8 podjazdów na Górkę Skarbowców z beznadziejnym tempem ;-)

Mietków-Sady

Niedziela, 20 października 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: treningowo, dist: 100 and more, opis: nie sam
Km: 129.23 Km teren: 20.00 Czas: 05:02 km/h: 25.67
Pr. maks.: 52.69 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 300m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Jakoś tak się wczoraj udało zgadać na wspólny wyjazd z ludkami z bloga - dołączyliśmy do WFu prowadzonego przez mgr Janusza Gryszko (chwała!) a padło dziś na trasę kończącą wf - zapora w Mietkowie. Trasa w pobliże Ślęży więc był pomysł żeby zaharpaganić na szczyt - stąd mtb.

Grupa raczej słaba, ale piknikowe tempo mi nie przeszkadzało. Jechaliśmy sobie na końcu rozmawiając. Dopiero przed Kątami szybki atak, no ale że do Kątów blisko to nie udało się zrobić jakiejś wielkiej przewagi. Na postoju w Kątach poprowadziliśmy akcję ratunkową - jeden z zapisanych na wf zerwał łańcuch nieopodal przystanku w Rynku. Ostatecznie i tak postanowił wrócić do Wrocławia pociągiem albo zamówioną pomocą a my pomknęliśmy z grupą dalej.

Z rynku w Kątach wyruszyliśmy nieco później niż grupa. Ta wolna grupa zrobiła nieoczekiwanie sporą przewagę. Tutaj też odpadł nam jeden kolega - kontuzja kolana nie doleczona się odezwała i musiał skapitulować (choć chciał walczyć, ale widać było, że nic z tego nie będzie, z takim bólem się nie wygra).

Powoli doszliśmy grupę i... poszedł mocny atak na zjeździe. Ja po sporej zmianie pod wiatr nie dałem rady i straciłem koło. Atak prowadził człowieczek na szosie, co nieco mnie rehabilituje w moich oczach. Jednak mimo silnego wiatru w twarz trzymałem dystans i doszedłem 3 osobową ucieczkę. Podreperowałem tętno jadąc na ogonie aż zaczął się jakiś podjeździk. Postąpiłem równie wrednie wobec kolegi na szosie jak wcześniej postąpiono wobec mnie - dałem mocną zmianę i go urwałem :) Ale wredna małpa ze mnie.

Do Mietkowa i Bożygniewu dotarliśmy sporo przed grupą, posiedzieliśmy na zaporze oczekując reszty a gdy Ci nadjechali podjechaliśmy na nabrzeże z plażą i molem. Tam popasik. Wśród piasku plaży, dźwięku fal, skąpani w promieniach słonecznych, z widokiem na Ślężę... ehhh tak przyjemnie, można by tam zostać.

Mimo sporych wątpliwości (już spory dystans, dość późna pora) ruszyliśmy w stronę podjazdu na Ślężę. Pogubiliśmy jednak trasę i aby wrócić w stronę Ślęży jechaliśmy jakimiś polnymi drogami. Potem przez wioski bez asfaltu (bruk) by wreszcie dotrzeć wprost do Białej pod Sadami (jak to zwykle bywa, z wielkiego zagubienia wraca się wprost do celu). Zrobiło się jednak na tyle późno (mieliśmy przednie i tylne światło na trzech) i tak długo jechaliśmy na sucho i w głodzie, że odpadł nawet pomysł wjazdu na Tąpadła.

Popas pod PoloMarketem w Sobótce odnowił siły na tyle, że trasę Sobótka Wrocław zrobiliśmy 35ką ze średnią 37? Wiatr dla odmiany pchał nas do przodu, ale i tak zdrowe tempo.

Potem przejechałem jeszcze z pozostałymi przez cały Wrocław by wrócić robiąc pętlę po Wielkiej Wyspie.

Na Moście Milenijnym skropił mnie zapowiadany w prognozach deszcz. Trzeba przyznać, że tak dobrej pogody nie spodziewałem się w najśmielszych snach. Słońce, >20C - aż musiałem zdjąć nogawki i buffa z szyi bo było mi za gorąco.

Krótko - dzięki wszystkim uczestnikom za wyborny wyjazd i prześwietne wykorzystanie jednego z ostatnich (jak nie ostatniego) letniego (mimo jesieni w kalendarzu) dnia tego roku.

standardowo, po wielkiej wyspie

Sobota, 19 października 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50
Km: 47.31 Km teren: 0.00 Czas: 01:51 km/h: 25.57
Pr. maks.: 50.70 Temperatura: 14.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 100m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Jakoś tak mocy brak, dlatego toczyłem się powoli i podziwiałem piękną polską jesień. Słońce nisko a do tego drzewa kolorowe i liście na ścieżkach. Zaprawdę miłe dla oka widoki.

Odkręca mi się lewa klamka hamulcowa, odało mi się ją dziś w trakcie jazdy pociągnąć do góry. Potem oczywiście zeszła w dół, bo klamki mają być w dół ;-) Ale jest to niepokojące zjawisko. Przy śrubach nigdy manipulacji nie odwalałem, ale są totalnie zardzewiałe od tych wszystkich alpejskich deszczy. Mam nadzieję, że gdzieś im się nie przerdzewiało za bardzo. To z kolei wzbudza pewien niepokój o stan całego roweru. No ale w sumie amortyzator przeszedł przegląd bez żadnych problemów, został przesmarowany i jedna uszczelka tylko wymieniona... No nic, może jak oddam na serwis hamulce, bo przód już ledwo zipie to od razu wspomnę o przeglądzie całości.

po mieście

Niedziela, 13 października 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50
Km: 34.46 Km teren: 12.00 Czas: 01:25 km/h: 24.32
Pr. maks.: 43.87 Temperatura: 10.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 70m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze

Wzgórza Trzebnickie: Prusice

Sobota, 28 września 2013 Kategoria opis: nie sam, dist: 100 and more, cel: treningowo, bike: kuota, baza: Wrocław Uczestnicy
Km: 112.66 Km teren: 0.00 Czas: 03:46 km/h: 29.91
Pr. maks.: 71.10 Temperatura: 12.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 820m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Akurat przygotowałem sobie obiad, gdy zadzwonił Tomek i zaproponował przejażdżkę po Wzgórzach Trzebnickich. Ogólnie i tak planowałem po obiedzie wyskoczyć gdzieś na rower - tyle, że raczej w miasto i las, bo najcieplej to jednak nie było (16C na starcie, więc niby ciepło).

Początek po płaskim jechało mi się średnio, bo pod wiatr było. Potwierdziło się też że jak zimno to się męczę miliard razy bardziej.Jak tylko zaczęły się podjaździki to jechało mi się zaprawdę niełatwo. W Trzebnicy miałem już ochotę jechać z powrotem, bo w takich warunkach to dystans 80km jest już całkiem zadowalający. No ale pojechaliśmy dalej na Prusice. Tam pomyliliśmy drogę by wrócić do Oborników a stamtąd do Trzebnicy i powrót tą samą trasą. W Trzebnicy popas, ja byłem już zupełnie suchy a Tomek głodował. Już przed Trzebnicą zaczyna robić się chłodno, by w okolicach Pasikurowic zrobiło się 11C.

Na końcówce ledwo pod Gądowiankę podjechałem. Przez miasto trzeba było z siebie żyły wyprówać żeby średniej za bardzo nie wytracić. Ale na Gądowiankę sił już nie starczyło i wturlałem się 18km/h.

Dojechałem całkowicie zmasakrowany. Dzisiaj boli mnie gardło. Ale przejażdżka sumarycznie udana.

Wpis u Tomka, można tam trasę zobaczyć

wałami

Niedziela, 22 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50
Km: 49.23 Km teren: 10.00 Czas: 02:14 km/h: 22.04
Pr. maks.: 37.64 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 120m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze

dla towarzystwa

Niedziela, 8 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: niedzielnie, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 73.87 Km teren: 0.00 Czas: 03:22 km/h: 21.94
Pr. maks.: 39.71 Temperatura: 20.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Tempo takie a nie inne, bo jechałem jedynie dla towarzystwa. Siostra zaczęła z miesiąc temu jeździć na rowerze po kilka razy w tygodniu. No i efekty widać szybko. Jeszcze rok temu robiła 15-20km i padała, a teraz całkiem przyzwoity kawałek zniosła bez problemów. Co prawda starałem się jechać z przodu i osłaniać przed wiatrem, do tego trzymać równe tempo (bo sama ma tendencje do napierdzielania 27kmh co zapewne skończyło by wycieczkę bardzo szybko). Ogólnie nuda, ale nie byłem w najlepszym stanie fizycznym i sam bym pewnie nic nie zrobił, albo zrobił z jakimś żenującym wynikiem. Ogólnie organizm wyniszczony po imprezie ;-)

trasa sniadania mistrzow

Wtorek, 3 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: treningowo, dist: from 50 to 100
Km: 50.43 Km teren: 0.00 Czas: 01:53 km/h: 26.78
Pr. maks.: 53.75 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 60m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Pogubiłem się i nie przejechałem trasy jak należy.

Ogólnie trasa ciekawa, szczególnie pierwsze i ostatnie kilometry - super nawierzchnia i w miarę równo, zmarszczki pokonuje się rozpędem. Ale są i elementy które mi nie podpasowały na czasówke. Podjazd w Brzezince strasznie czuć po zrobieniu kilku kilometrów ze średnią ~40 km/h. Zdechłem totalnie i jechałem ~22 km/h mimo, że tam niby ledwo 3% jest na paru metrach. Na betonie nie dam rady jechać normalnie i w ogóle na dziurach przez Brzezinkę Średzką - też poniżej 30. Po objechaniu trasy prędzej bym tam na mtb startował niż na szosie - mniejsza konkurencja i przyjemniejsza jazda :)

relaks

Niedziela, 1 września 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 40.12 Km teren: 0.00 Czas: 01:40 km/h: 24.07
Pr. maks.: 34.58 Temperatura: 20.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 90m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Niedzielna, spokojna przejażdżka w towarzystwie. Nogi po wczoraj pozwoliłyby na sporo. Nie było już czuć zmęczenia - 10h snu to jednak rewelacyjna regeneracja. Mimo to jechałem powolutku i pokornie trzymałem tempo by nie zgubić reszty.

Kąty -> Oława

Sobota, 31 sierpnia 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: kuota, cel: treningowo, dist: 100 and more, opis: piosnka
Km: 109.88 Km teren: 0.00 Czas: 03:24 km/h: 32.32
Pr. maks.: 45.16 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 368m Sprzęt: kuota Aktywność: Jazda na rowerze
Nie miałem pomysłu na trasę, a lato się kończy i trzeba coś pojeździć. Niestety Blurej leży i czeka na napęd i opony zdatne do jazdy po czymś innym niż leśny hardkor.

Więc siadłem na szosę i pojechałem przed siebie. A że przed siebie to zwykle jak najkrótszy wyjazd z miasta to wyjechałem na Smoleń. Tam kierując się na dobre asfalty, jak zwykle pojechałem na Kąty Wrocławskie. Przez resztę wycieczki kierowały mną granatowe chmury na horyzoncie.

Pierwsze 30km zrobiłem w 56:06, przy czym mogło być szybciej. Specjalnie się hamowałem, bo już wiem, że na szosie dużo łatwiej jedzie się w trupa i nagle odcina tak, że przyzwoicie się jechać nie da. Kolejne 30km było trochę kryzysowe mimo to, bo zaczęła się jazda nieco pod wiatr. Było też kilka zmarszczek no i sporo porowatego asfaltu na którym strasznie trzęsie. Mimo to udało się zrobić czas 1:54:38 na 60km. Trzecia trzydziestka wyszła jednak zaskakująco dobra. Od Oławy do Jelcza praktycznie bez przerwy szło tempo 36km/h. Bardzo równy asfalt (na kilkunasto centymetrowym pasku jezdni, ale jednak). Potem doszedł do tego las osłaniający przed powiewami i leciało się doprawdy zacnie. Takie tempo aż pod sam Wrocław, gdzie gdzieś już chyba w Swojczycach przejeżdżam 90 kilometr wycieczki, czas - 2:50:18! Niewiele brakło do pobicia życiówki na 30km (co prawda ustanowionej na mtb). Po wjeździe w miasto średnia zaczęła niestety spadać. Kolejne postoje na światłach, mimo ambitnego kręcenia średnią psuły. Mimo, że dawałem do 40km/h bo siły były to odcinki między światłami były za krótkie, żeby odrobić stratę związaną z zatrzymywaniem się. A niestety lecąc 40km/h trafia się zawsze na czerwone. Ostatecznie wypiąłem licznik gdzieś pod koniec Legnickiej, żeby całkiem średniej nie zepsuć i przełączyłem się w tempo bardzo spokojne (~25km/h) żeby przepłukać na spokojnie żyły po tym wysiłku. Jednak niewiele to dało, bo dziś bolą mnie łydki (spisywane następnego ranka).

Ogólnie ładnie wyszło, a nadmiar mocy po 60km to ciekawe zjawisko - podobne odczucia miałem przy ostatniej jeździe z bratem. Po 50km napierania zaczęło mi się dziwnie lekko jechać i czułem, że mogę drugie tyle dokręcić z taką samą średnią. Teraz okazało się, że to fakt, a co więcej, po 100km wciąż czułem, że jeszcze 50 bym tak spokojnie zrobił.

Acha, tuż przed wyjazdem zamontowałem do Kuoty przystawkę do Sigmy, która udało mi się wielkimi trudami zdobyć za rozsądniejsze pieniądze - 24 pln. Co prawda nie na drugi rower, bo tego to chyba w ogóle nie da się dostać i bez otworów na kadencję i inne dodatki, ale działa - a to najważniejsze.

Jeszcze trasa - jej narysowanie trochę rozjaśniło mi dlaczego od Oławy tak przyjemnie się jechało - z górki było :)


Dawno nie wrzucałem muzyczki, więc dziś odnowię ten zwyczaj - polecam, ciekawe rytmy

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum