na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

baza: Byczyna

Dystans całkowity:11011.43 km (w terenie 2781.00 km; 25.26%)
Czas w ruchu:473:30
Średnia prędkość:23.22 km/h
Maksymalna prędkość:67.82 km/h
Suma podjazdów:1307 m
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:56.18 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Kluczbork

Środa, 1 sierpnia 2012 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 60.36 Km teren: 5.00 Czas: 03:01 km/h: 20.01
Pr. maks.: 54.36 Temperatura: 27.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 80m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Obejrzeć auto... które zostało sprzedane zanim dojechałem obejrzeć. Kupić dętki i krótkie spodenki. Ogólnie to nic ciekawego, taka przejażdżka można by rzec, służbowa.

ponownie przebieganie psa

Poniedziałek, 30 lipca 2012 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 14.62 Km teren: 0.00 Czas: 01:11 km/h: 12.35
Pr. maks.: 22.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 20m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze

z piesem

Niedziela, 29 lipca 2012 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: niedzielnie, opis: nie sam
Km: 13.42 Km teren: 12.00 Czas: 01:19 km/h: 10.19
Pr. maks.: 22.80 Temperatura: 30.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 15m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze

swiateczny spacerek

Niedziela, 8 kwietnia 2012 Kategoria baza: Byczyna, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 17.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 17.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
z braciszem dookola zalewu a przed nami biegl kobas. typowo, relaksacyjnie, z przerywnikiem na molo. o dziwo pies wbiagl na molo i nawet zostal na nim.

pimp my bike

Niedziela, 9 października 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: czerwony, opis: foto
Km: 2.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:10 km/h: 12.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 10.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: czerwony Aktywność: Jazda na rowerze
Dwa lata temu wybrałem się na targowisko pod młynem pod Koroną z 200zł w kieszeni z zamiarem zakupu roweru na miasto. Niestety wszelkie miejskie i pseudo miejskie rowery strasznie wtedy podrożały i za tę kwotę nie dostałbym nic czym dałoby się przemieszczać z radością płynącą z samego obcowania z pojazdem. Jednak szosówek ludzie za bardzo nie kupowali, albo może stał za bardzo z boku i kupiłem tą czerwoną bestię - oldsa. Od razu zapowiedziałem, że zostanie zaostrzony. Jednak nic w oldsie popsuć się nie chciało mimo jego wieku i zapewne niemałego przebiegu. Niedawno, jak wiecie bądź nie wiecie nabawił się poważnej choroby - pęknięcia felgi tylnego koła, co skutecznie go unieruchomiło i nie mogłem z jego pomocą przemieszczać się po mieście. Tak było do dziś.

W sobotę tydzień temu zamówiłem sobie na adres domowy kilka części, do tego leżą tam resztki orzeła oraz garażowany jest fernando, który zaczął ostatnio bratu służyć za dostarczyciela narządów do przeszczepów. Teraz i ja postanowiłem go wykorzystać.


Zamówiłem tę oto zębatkę z 16 zdecydowanie ostrymi ząbkami i kontrę, choć bezzębną - równie ostrą.


To siodełko z orzeła. Nie ma wygodniejszego siodła rowerowego ponad to! Ale za jakiś czas zdobędę czerwone siodełko i wtedy się wymieni, na razie będzie tak.


Pedały, także pobrane z orzeła. Jednak w przeciwieństwie do siodełka, je conajwyżej czeka przemalowanie. No chyba, że zdecyduję się jednak przejść na system z noskami...

Do tego były też koła, odblaski, opaski na obręcze, dętki i opony.


Na początku był chaos, ale jednak był jakiś plan, dość wyraźny, co powinno dzisiaj powstać. Wbrew pozorom nic nie jest tutaj przypadkowe. Wszystko zebrane do kupy. Koła już zaopatrzone w odblaski i opaski na obręczach. Wyszarpałem też częściowo kierownicę z fernando. Niestety Sramowskie gripy okazały się oporne i zabiły mi inbusa 2.5 jedynego jakim dysponowałem. Wiele walki było, żeby zdjąć drugiego gripa z kierownicy nie niszcząc go.


Najpierw rozbiórka. Wbrew pozorom wcale nie najprzyjemniejsza i nie najłatwiejsza. Ze względu na rdzę i tym podobne "uatrakcyjnienia" trzeba było często młotkiem walczyć.


Kierownica przygotowana do przycinania. Czas ciąć metal i krzesać iskry! Samej akcji niestety nie mam uwiecznionej.


Przeklęta sztyca nie chciała się nigdy ruszyć a była mi ze 3 centymetry za nisko. Oberwało jej się parę razy z młotka, ruszyła się a potem już udało się ją rozruszać. Najpierw dookoła własnej osi, potem wyszła na zewnątrz. Niestety nie ma jej za wiele, wyciągnięta była do ogranicznika - podniosłem ze 2 cm, ale trzeba kupić nową. Na zdjęciu obracanie sztycy wokół jej osi.


Wszystko jakoś szybko zleciało, czas już pierdnąć w oponki. 8 atm nawalone.


Zdejmujemy łańcuch.


Skróciłem za bardzo, więc zakuwamy i sklepujemy pina, żeby się nie zerwał za chwilę.


W międzyczasie warsztatowi pomagierzy czyszczą i przygotowują ramę na przyjęcie części.


Pierwsze skuwanie się nie udało, blaszka nie chciała przyjąć pina i się wygięła. Musiałem powtórzyć czynność, tym razem pod czujnym okiem szefa.


I jest, ostatnie skucie łańcucha. Gotowe. Jeszcze tylko umyć ręce, dopić kawę i można jechać na jazdę próbną.


Właśnie tak to widziałem oczami wyobraźni zanim się to wszystko zaczęło. Mimowolnie od patrzenia na morde wskakuje uśmiech.


Na jazdę próbną nawet słońce wyszło popatrzeć.


Nie dziwota, efekt jest fantastyczny.


Dodałem potem jeszcze klamkę i linkę, ale na razie nie ma fotki.

z pieskiem

Niedziela, 21 sierpnia 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50
Km: 5.14 Km teren: 5.00 Czas: 00:32 km/h: 9.64
Pr. maks.: 16.40 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Przedobiedni spacerek z pieskiem. Niestety tego dnia sporo było wszędzie wielkich piesów, które chciały zjeść małego kobiego. No i kobi w pewnym momencie zastrajkował i nie chciał już iść dalej. Trzeba było wracać na chatę, dlatego chyba pierwszy raz w historii jak z nim wychodze nie przebiegł 10km.

Etap byczyna maratonu po ziemii kluczborskiej - dystans mega

Niedziela, 21 sierpnia 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: 71.91 Km teren: 0.00 Czas: 02:39 km/h: 27.14
Pr. maks.: 63.54 Temperatura: 24.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 252m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjechałem z domu zupełnie bez pomysłu na przejażdżkę. Fartownie na asfalcie wymalowane były strzałki, stwierdziłem, że pojadę chociaż kawałek za nimi.

Standardowo na Paruszowice, Dobiercice, Łowkowice, Maciejów. W Kujakowicach Górnych rozjazd Giga/Mega - wybieram Mega, chcę być przed nocą w domu, a do tego po wczoraj jestem totalnie pozbawiony sił. Jadę więc dalej spokojnym tempem po dystansie mega, zakładam, że w 100km się zmieścić musi.

Trasa robi się ciekawa dopiero w Kozłowicach. Zjeżdżamy i podjeżdżamy na 10%. Po Alpach jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia i podjazd swobodnie zrobiłem z 25kmh. Na zjeździe padł mxs wycieczki, poza tym nie chciało mi się dokręcać nigdzie.


Widoczek przed zjazdem w Kozłowice.

Droga na Gorzów w kiepskim stanie, ale raczej z górki, szybko się tam leciało. Prawdziwa ciekawostka zaczyna się wokół samego Gorzowa. Ostre skręty prowadzą nas na dróżkę podmiejską na której są całkiem fajne hopki. Szkoda, że miejscami dziury w drodze mogą siać postrach w peletonie. Niestety hopki nie są nawet zaznaczone na mapach, a szkoda, bo dają nieźle, choć krótkie. Najadłem się tam jabłek ^^


Pyszne przydrożne jabłuszka na obrzeżach Gorzowa :)

Potem główną lecimy na Zdziechowice i Uszyce. W Uszycach odbicie na dawną polną autostradę, obecnie kawał gładziutkiego asfaltu, którego nie wybaczę, bo tam była jedna z lepszych polnych dróg w okolicy. Przez Dzietrzkowice na Łubnice, moim zdaniem lipa z leksza, można było podjazd pod Łubnice wykorzystać i skierować rajd na zjazd w Wójcinie a dalej na podjazd w Byczynie pod poczte, albo w Jaśkowicach puścić na główną i potem pod cmentarz, byłby przynajmniej finisz na terenie pofałdowanym. A tak trasa wiedzie na zjazd przez Łubnice potem Borek i Byczyna.

Ogólnie mało ciekawa trasa, chociaż może ja już po prostu mam dość asfaltów... Tak, to chyba to drugie, tyle lat tutaj śmigam, że mało który asfaltowy kawałek sprawia mi jeszcze radość :)

zalew

Niedziela, 24 lipca 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam, opis: foto
Km: 14.62 Km teren: 11.00 Czas: 01:16 km/h: 11.54
Pr. maks.: 24.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
z braciszem i piesem



Kobi dzielnie walczył aż do ostatnich metrów :) Czasem rozpędzał się do ponad 20kmh i zawsze musiał być z przodu, jak zwykle zresztą. Strasznie chciałby prowadzić stado.

"Darz Bór" Nasale uphill

Niedziela, 24 lipca 2011 Kategoria opis: foto, baza: Byczyna, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 47.90 Km teren: 25.00 Czas: 02:04 km/h: 23.18
Pr. maks.: 56.80 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Po wyprowadzeniu piesa na spacerek wszamaliśmy z braciszem (jego bikelog) obiad. Już od rana wiadome było, że na jednej, przedobiadowej przejażdżce się nie skończy. Jej tempo spowodowane piesem tym bardziej nakłaniało do drugiego wyjazdu.

Zalew odpadał, bo ciągle w tamtą stronę jeździmy. Terenowa trasa za gimnazjum też się oklepana już robi, a w dodatku maksymalnie las zarósł i trzeba się właściwie czołgać pod gałęziami. Pojechaliśmy więc na Nasale. Żeby nie było za dużo asfaltu po starcie, to skierowałem nas na początku na Paruszowice i tam od razu w wieś i z niej w pola i lasy na Gosław. Potem znowu asfaltem kawałek do lasu w Nasalach.


Bundze w Gosławiu ;-)

Przez las jazda wyśmienita. Troche mi się dzisiaj zamulało, wczoraj się totalnie odwodniłem, ciągle mi się pić chce, nawet jak to teraz piszę. Muszę uważać na odwodnienia, szczególnie przed planowaną wyprawą. W każdym razie zamulałem aż do podjazdu na przesławny Nasalski "Darz Bór" :) Wiadomo, taki biwakowy przystanek dla myśliwych. Jeden z najlepszych podjazdów w okolicy a zaraz za nim 3 super zjazdy, z czego niestety ostatni wyasfaltowany już. W każdym razie pierwszy spokojnie, bo sporo błota, a jeszcze nowość mnie nieco powstrzymuje. Na kolejnym już było 49.75kmh, a na trzecim, asfaltowym mxs wycieczki poszedł. Wiele więcej bym nie wykręcił. Zdecydowanie antyprędkościowa konfiguracja jest w blureju, trzeba go przyspieszyć.

W Zdziechowicach Paweł poprowadził mnie zupełnie nieznaną mi trasą. Sam sie trochę w wiosce pogubił, ale potem już poszło zupełnie gładko wprost do Uszyc. Na trasie Zdziechowice -> Uszyce tak zamulałem, z braku wody i jedzenia, że z automatu poszła decyzja żeby wracać już asfaltem. Żeby tak całkiem asfalt nie był to skierowałem nas na Górne Uszyce i tam fragment polną jeszcze. Na podjeździe pod Uszyce znowu poszalałem... Nie wiem, do jazdy w terenie sił nie mam chyba że jest pod górkę. Na asfalcie nie jest tak źle, ale pod górkę jest zupełnie dobrze. W każdym razie tam znalazłem śliwki, które całkiem nieźle mnie zregenerowały i powrót nie był tak całkiem zamulasty.


Życiodajne śliwki mirabelki w kieszonce koszulki dały siłę na dalszą jazdę

Podjazd pod Roszkowice prowadził Paweł, trzymał się w okolicach 27-28kmh. Ja trzymałem się za nim żeby sobie chwile odpocząć. Na swoją obronę mogę dodać, że prawie całą płaską trasę to ja jechałem z przodu, a wiatr raczej nam na powrocie nie sprzyjał. Zresztą odbiłem sobie to ukrycie w cieniu na podjeździe pod krzyż. Rozpykałem go z 31.5kmh na zegarku pod samym szczytem i wpadłem z rozpędu na ścieżkę pod sam krzyż :) Na zjeździe niestety wyhamować trzeba było bo coś się deskorolkowe dzieci lęgną po wsiach. Czyżby epoka Tony Hawka wróciła?

Ogólnie tona błota, ale po tylu dniach opadów to kałuże jakieś takie niewyraźne, bywały głębsze i większe :) Mimo to rower pod grubą warstwą błota. Przejażdżka wyśmienita.

zalew mudd trophy

Sobota, 23 lipca 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: nie sam, opis: foto
Km: 29.11 Km teren: 20.00 Czas: 01:22 km/h: 21.30
Pr. maks.: 42.21 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze


Na klasycznym przystanku na molo :)

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum