na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

baza: Byczyna

Dystans całkowity:11011.43 km (w terenie 2781.00 km; 25.26%)
Czas w ruchu:473:30
Średnia prędkość:23.22 km/h
Maksymalna prędkość:67.82 km/h
Suma podjazdów:1307 m
Liczba aktywności:196
Średnio na aktywność:56.18 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Lodołamacz

Niedziela, 28 grudnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, opis: foto, cel: niedzielnie, opis: nie sam
Km: 32.51 Km teren: 27.00 Czas: 01:45 km/h: 18.58
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj moja sigma znowu chciała mnie zdenerwować. Za nic w świecie nie chciała porozumieć się z podstawką, całe szczęście wyjazd z chmielem, także mogę sobie od niego spisać dane.

Wydaje mi się że terenu było więcej, dlatego więcej wpisałem, a nawet jak było mniej to w sumie przez oblodzenie to asfalt był nawet bardziej niebezpieczny i terenowy niż teren. Choć zamarznięte, często oblodzone koleiny oraz lodowe kałuże, mikro lodowiska, oraz błotne niespodzianki też sprawiały wiele radości o czym przekonałem się po około 20 km pięknie lądując tyłkie na kałuży i dojeżdżając do jej końca. Całe szczęście mimo dodatkowych śwątecznych kilogramów ta kałuża nie okazała się błotną niespodzianką i utrzymała mój ciężar bez załamania. Ogólnie fajna zabawa dopuki jest ciepło. Po godzince jazdy twarz zaczyna marznąć i mimo że siły są to nie ma lekko, nie można oddychać ustami bo się płuca traci. Po chwili postoju i wystygnięciu robi się na prawdę nieciekawie, zimniaście i w ogóle tak jakoś nieprzyjemnie (mokro).

Piękna niedzielna przejażdżka.

wodowałem, ale całe szczęście woda akurat znajdowała się w stanie stałym


z chmielem

Kluczbork z bratem

Wtorek, 23 grudnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, cel: dojazd, opis: nie sam
Km: 39.15 Km teren: 0.00 Czas: 01:47 km/h: 21.95
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
z braciszem do Kluczborka. najkrócej jak się dało, najcieplej jak się dało, ale arktyczyny wiatr i tak zrobił swoje i coś czuje że jutro będe się czuł gorzej. oby nie. rower nadal w błocie, nie chce mi się go czyścić.

w każdym razie misja wykonana, zakupy zrobione.

Mudd Trophy

Niedziela, 21 grudnia 2008 Kategoria opis: foto, baza: Byczyna, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 30.38 Km teren: 23.00 Czas: 01:30 km/h: 20.25
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
Mudd Trophy

Błotne Trophy to jedyne co mi przychodzi na myśl w związku z tym wyjazdem. Chmielu przed wyjazdem ostrzegł że będzie błotniście, ale co tam. Chciałem pojeździć to pojeździłem.

wpis u chmiela

Średnia troche słaba jak na treningowy wyjazd ale to raczej moja wina bo zamulałem już po dwóch kilometrach. Wiał wmordewiatr, prawdopodobnie powiązany jakoś z halnym, chociaż zgodnie z moją wiedzą z geografii halny powinien być ciepły a ten wiatr to tak troche arktyką zajeżdżał. Było ciepło ale ten wiatr... Ogólnie pogoda do jeżdżenia bardzo dobra, jak wyjeżdżaliśmy termometr pokazywał 6 na plusie. Gdybyśmy nie zjechali z asfalty to pewnie bym nawet nie zmarzł.

Trasa mimo iż jechana z 5-10 czy 20 raz to jednak całkowicie nowa. Już zaraz za Polanowicami ukazała swoją odmienność. W takim błocie jeszcze jej nie widziałem. Już na pierwszych metrach pojawiły się trudności techniczne, uślizgi to tylnego to przedniego koła na brzegach mijanych kałuż. Tak ze 100m przed spodziewanym zjazdem w strone zalewu zrobiło się troche bardziej błotniście, zaniosło mi tył, odbiłem przodem żeby nie upaść i wjechałem z 24kmh w kałuże... Poczułem ten nieprzyjemny chłód w bucie. Niestety nie dorobiłem się jeszcze ocieplaczy. Ledwo udało się trafić w zjazd na zalew, bo dziwnie rozjeżdżony, totalnie zabłocony nie wyróżniał się od otaczających pól.

Wokół zalewu bez specjalnych niespodzianek. Wpadłem tylko w kolejne kałuże. Z zalewu w strone Proślic. W drodze za nimi już totalnie przemokły mi buty. Nic nie równa się z niesamowitym uczuciem spływającej zimnej wody po nodze wprost do buta. Za Proślicami było pare momentów w których już nie było 20... no dobra 19 to już był maks a bywało i 12kmh jak błoto było głębsze albo nie dało się go w żaden sposób wyminąć. Dalej Ciecierzynem, z tamtąd przez Czarnego Kota na Gole ale przed nią na Gołkowice. Podjazd w strone wysypiska śmieci jako mały wyścig ze samym sobą. udało mi się do 22kmh rozpędzić. Za mostem już na Byczynę. Brak mocy, totalny brak mocy. Choć w nogach nie czułem zmęczenia to płuca nie wyrabiały, tlenu brakowało, oddechu nie potrafiłem ustabilizować. Wysiłem w zimnie to nie dla mnie. Tym bardziej że wczoraj zima się zaczęła.

1)


2)


3)


A w zimie więcej błota już nie chce. Czas na jazde po śniegu i lodzie :D

kapciowo

Wtorek, 11 listopada 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: less than 50
Km: 25.42 Km teren: 16.00 Czas: 01:06 km/h: 23.11
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
dzis dla odmiany zlapalem kapcia po 5 km, byc moze nie calych. ale to chyba nie jest wylacznie wina opon, bo przebicie kolcem jakijs wrednej rosliny zdarzalo mi sie i na duzo mocniejszych gumach.

wyjechalem sobie za piaskarnia na droge nasalska, z niej skretem przy krzyzu na paruszowice, jednak nie zjechalem na poczatek paruszowic, tylko na skrzyzowanie paruszowice-goslaw-dobiercice-roszkowice, tam pojechalem na dobiercice, i przy fermie spedzilem dobre 10 minut, bo mniej wiecej tyle zajelo mi latanie detki, tym razem poszedl tyl, takze mam juz tylko 2 nielatane detki, rubene i kende, ktore robia za wieczny zapas, ale chyba niedlugo, jak tak dalej bede kapcie łapał w tych ultralightach.

z betonu wjezdzam w dobiercice i jade na wprost, droge polna na chudobe. tam slysze upragnione 'o boze!' gdy mijam jakichs spacerujacych ludzi, naturalnie to plec piekna wydaje na moj widok okrzyk 'o boze!'. w chudobie jestem calkiem szybko, bo po pierwsze odpoczalem sobie latajac te detke, po drugie te opony po utwardzonym ida super, a moze i lepiej. troszeczke slabo napompowalem i na mocniejszych zakretach czulem jak tyl mi jezdzi, w sumie nie tracilem przyczepnosci ani nic z tych rzeczy, ale opona byla za miekka. jednak za bardzo mi to nie przeszkadzalo, szczegolnie ze wizja asfaltu byla bliska. niezle mnie na zakrecie w chudobie przez to wyniosło, ale mi to az tak nie przeszkadzalo. dopiero gdy dojechalem do rozjazdu paruszowice-biskupice pierwszy raz od momentu latania uzylem tylnego hamulca - w skrzyzowanie wjezdzal blachosmrod - musialem ustapic, i niestety okazalo sie ze tego hamulca nie zapiałem ;-) bywa, cale szczescie przedni wystarczal bym nie wpadl przed samochod, jedynie troszke na pobocze odbilem zeby wspomoc hamowanie.

jechalem jak zwykle na zalew, w biskupicach sobie pozwolilem dopompowac, zaraz jak tory pokonalem, bo na polnej jechalem tak w granicach 25-35 kmh i czasem sie robilo nieprzyjemnie na slabo napompowanym tyle. od tej pory juz na twardo. w kochlowiach skrecam za kosciolem, potem kieruje sie na zalew, najpierw od strony asfaltu, opuszczam trase wokol zalewu na pierwszym zjezdzie za betonem. przez polanowice prosto do domu. przejazd byczyny przez rynek i koniec.

fajnie bylo, ale bez kapcia byloby nieco przyjemniej. lekkie zaczyna nie wkurzac, kto na takich gumach wyscig wygra? chyba by trzeba robic jakies osobne treningi z bezwybuchowej jazdy i szybkiego łatania (tak, łatania, bo ile mozna ze soba zapasow wozić?) w sumie srednia łatania dzieki wczorajszej przejazdzce i tak nie jest taka zła, no i nie łapie kapci na asfalcie i ujezdzonych drogach, jedynie w terenie jak szaleje.

terenowo

Poniedziałek, 10 listopada 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: foto, opis: nie sam
Km: 43.55 Km teren: 30.00 Czas: 02:09 km/h: 20.26
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
miala byc przejazdzka z tatikiem do wojcia wariatuncia, ale ze tatik sie rozmyslil to musialem sobie jakas inna wycieczke zorganizowac.

pojechalem standardzikiem na zalew 1), reszte sie przeciez w biegu obmysli. na zalewie nic ciekawego, nawet kaluz nie ma. z zalewu na ciecierzyn, z ciecierzyna prosto na czarnego kota. od kota na gole 2) 3), a w goli na cerkiew i dom opieki, jednak przed tymi obiektami skrecam w doline jordanu (prosny) 4) bo akurat mialem przy sobie aparat (moze beda fotki (edyta: fotki są)), wzdluz rzeki 5) 6) az na dlugosc chruscina, tam na asfalt, bo jednak tatik zdecydowal sie wybrac do zbycha. po drodze, a dokladnie w kostowie na dlugosci baru wypatrzyl mnie karol b. i jakos tak sie z nim zagadalem, ze do miechowej dotarlem prawie o 16. wypilem herbatke i 16:05 juz w droge ruszylem, staralem sie nadrobic czas poswiecony na ploty w kostowie, a ze swiatel nie mialem ze soba to pospiech byl uzasadniony. w sumie bez rewelacji, ale niezle przycisnalem i w parenascie minut zrobilem te ostatnie kilometry. mozna powiedziec ze pieknie poszlo i bez kapci dzisiaj.

1)
2)
3)
4)
5)
6)

terenowa dwudziestka

Niedziela, 9 listopada 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 25.67 Km teren: 24.00 Czas: 01:19 km/h: 19.50
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
dzisiaj wreszcie udało mi sie wyciagnąć na wspolną przejażdżke chmiela. dzień wcześniej ustaliliśmy że pokaże mi jak zrobić 20 km z maks 200m asfaltu, no i udało się.

poczatek to jazda polami za stadionem i gimnazjum, potem odbicie w lewo w strone lasów golańsko-borkowskich, po krotkim laskowym elemencie skret w prawo, potem znowu po krotkim lesnym elemencie w lewo. w lesie fragment drogi gola-borek potem całkowity offroad, tylko po to bym zapoznał się z ciekawym ukształtowaniem terenu, zarąbisty zjazd po mokrych liściach, podjazd, potem znowu zjazd (na drugim zjeździe przeżyłem moment grozy, przez chwile myślałem tylko o tym czy dam rade wypiąć się w locie czy zapikuje na głowe, po prostu pewnie na jakimś pieńku, korzeniu albo innej nierówności podbiło mi tylne koło za wysoko by od razu spadło, w dodatku teren pod liśćmi nie był najtwardszy, przednie koło zaczęło skręcać, także tył w locie a przód mi chce uciec... jakoś sie z tego wykaraskałem, z całej siły odbijając kierownica w przeciwna strone i prostujac ja, pewnie spora zasługe miały tutaj opony). w lesie spotkalismy rodzinke na rowerkach na wyprawie w las, spoko ze ludzie zaczynaja cos jezdzic, nawet tak totalnie niedzielnie. na asfalt (by przejechac na druga strone) wpadlismy z granicy lasu (tej granicy blizej byczyny). po 5m asfaltu zjazd na prawie ze kontynuacje drogi ktora jechalismy, prawie - bo tutaj piachu bylo zdecydowanie wiecej. jakos sie udalo przebic. potem standardzik, czyli na czanego kota. od kota na ciecierzyn, ale na skrzyzowaniu w lewo. potem na kolejnym znowu w lewo i docieramy do drogi na most przy wysypisku. droga prosto na byczyne (chwile przed wiaduktem łapie kapcia, przerwa w dole na łatnko, cale szczescie chmielu mial sprzecior do latania, juz przyzwyczajony, ciagle na lekkich gumach jezdzi). w byczynie dalej na wprost polami na most polanowicki. za mostem na wprost, potem w lewo, wyjezdzamy przy lpg. kawalek asfaltem, by wjechac w polna za strzelnica. tak dojechalismy do garazy przy krotych zaczela sie wycieczka. srednia w tym miejscu calkiem niezla, biorac pod uwage, ze zlapałem kapcia (juz na 15 kilometrze, normalnie jak flyweight), wiał zimny i wicher i ogolnie w terenie to ostatni raz 2 miechy temu smigałem. zeby nie bylo za malo to jeszcze drobny lans po miescie, przy okazji znalezlismy chmielowego pieska ;-) w kazdym razie ostateczna srednia zanizona w parku, sie jezdzilo na 1:1 z predkoscia 5kmh co strasznie w srednia uderzalo.

szkoda ze chmielu jutro w pracy, bo jak sie okazuje z perpektywy opony 2" swiat jest zdecydowanie wiekszy, znacznie wiecej drog istnieje, znacznie wiecej szlakow ktore pieknie wygladaja i warto je odwiedzic czy to ze wzgledu na istniejace ciekawostki terenowe (swietne zjazdy, waskie szybkie zakrety) czy to ze wzgledu na ładne widoczki (wawozik ktorego nikt by sie nie spodziewał w dordze miedzy torami a ciecierzynem).

ocena opon po pierwszej jezdzie:
opony kenda karma 2" przy wadze z allegro 480g (jutro postaram sie je zwazyc) w zestawieniu z detkami maxxis ultra light jest mega lekkim kapletem, do tego wszystko zwijane i wysoko kompresowalne, co sprawia ze nadaje sie jako dodatkowa opona na jakas wycieczke trekkingowo-terenowa. w sumie asfalt i ubite drogi - ocena 9/10 - idzie niewiele gorzej niz opony slick 1.5, ma dobrze uksztaltowany bierznik, z wyniesiana wyzej czescia centralna, w dodatku mozna pompowac to 80psi czyli 5.5 atmosfery co sprawia ze jest sztywna (przypadłosc wszystkich kend, za miekka guma, opony uginaja sie i zbieraja sporo asfaltu) i zbiera mało asfaltu, lekko sie toczy.
piasek - 2" i wysoki ale zadki bierznik to chyba nie najlepsze rozwiazanie na piasek, w porownaniu z merida race lite jest gorzej, jednak nie wiem jak sie inne sprawuja, wiec ciezko mi wystawic ocene, jesli meridom dalbym 6/10 to kenda ma 5/10, choc po pierwszej jezdzie moze to byc moja pomylka, w piasek wjezdzalem juz zmeczony
trawa, mokra trawa, mokre liscie - 9/10 przyczepnosc swietna, niesamowicie sie trzymaja, to jest chyba przezaczenie takiego bieznika, moze na ocene wplywa troche to ze nie wpadly w poslizg jak leciałem na łeb z tej gorki w lesie, ale to chyba powinno miec wplyw na ocene, w sytuacji ekstremanej (jazda na przednim kole) opona zachowala sie przyzwicie i pozwolila wyjsc calo z opresji
gleba - podobnie jak w piasku, nie ma lekko, ale sie wiecej potestuje, troche je za mocno napompowalem jak na jazde w terenie, teraz wiem ze mozna mniej, to jednak mino ze kendy to jednak kendy za ponad 40zł
no i trzeba wspomniec o wadzie takiego rozwiazania - opony łapia kapcie jak cholera, co prawda na rownym, miekkim itp jest ok, nawet na szutrze niczego nie złapałem, ale wpadłem w kafelki, ceglowki, ogolnie gruz ktorym ktos zasypał dziure w drodze i od razu pffffffffffssssssssssssszszszszszzzz... i latanie ;-) zmienie chyba detki na moje "ciezkie detki" czyli rubena i keda, kazda po jakies 250-300g ;-) jak nie bede dzieki temu kapci łapać to bedzie pieknie.

po dzisiejszej jezdzie polecam jak najbardziej.

syców

Sobota, 8 listopada 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: 100 and more
Km: 110.78 Km teren: 0.00 Czas: 03:51 km/h: 28.77
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
piekny dzien i zacnie wykorzystany... szkoda tylko ze tak drogo.
jazda do sycowa, z dorbnymi poprawkami jak szukanie bankomatu wbk w sycowie [ten ktory znam nie chciał mi wypłacic a sie napaliłem na oponki]

takze zakupiłe oponki, bratu pare drobiazgow, klocki, oswietlenie i pompeczke, a sobie? kenda karma 2.0", zwijane dtp kevlarowe oponki, na zime beda jak znalazl w porownaniu do kendu kwest 1.25" ktore teraz miałem zainstalowane.

zalew z lepsza wersja dojazdu

Sobota, 11 października 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50
Km: 31.87 Km teren: 12.00 Czas: 01:25 km/h: 22.50
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
zalew z lepsza wersja dojazdu ;-)

z braciszem po okolicy

Sobota, 27 września 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 49.98 Km teren: 20.00 Czas: 02:49 km/h: 17.74
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
z braciszem po okolicy

zalew, a potem drobny offroad

Piątek, 19 września 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50
Km: 30.83 Km teren: 20.00 Czas: 02:09 km/h: 14.34
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: orzeł7 Aktywność: Jazda na rowerze
zalew, a potem drobny offroad korytem wyschniętego dopływu Pratwy na Ciecierzyn, z Ciecierzyna nieco inna drogą na Czarnego Kota i przez Gole Jaśkowice do domu.

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum