Wpisy archiwalne w kategorii
baza: Byczyna
Dystans całkowity: | 11011.43 km (w terenie 2781.00 km; 25.26%) |
Czas w ruchu: | 473:30 |
Średnia prędkość: | 23.22 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.82 km/h |
Suma podjazdów: | 1307 m |
Liczba aktywności: | 196 |
Średnio na aktywność: | 56.18 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
spacerek z pieskiem ;-)
Poniedziałek, 4 sierpnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, cel: niedzielnie
Km: | 17.91 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:36 | km/h: | 11.19 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
spacerek z pieskiem ;-)
usipw łutyt
Niedziela, 3 sierpnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, bike: elnino
Km: | 98.35 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:41 | km/h: | 26.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 56.93
czas wyjazdu 15:30 - 19:40
Cel w sumie był - przejechać się, obczaić sytuację nad Wartą. Dokładnie to jak się mają kompieliska, te legalne i te dzikie, odpowiedz: "masa ludu, znacznie więcej niż w zeszłym roku".
Co do samej jazdy i warunków do jazdy. Pogodnie, Choć gdy wyjeżdżałem było troszeczkę chmurek, a gdy wracałem niebo niemal całkowicie tonęło w chmurach, było ciepło ~30. Jedyne co można uznać za przeszkode w jeździe to wiatr. Tym razem z kierunku prawidłowego, z zachodu. Dzięki niemu średnia pierwszych 43km (do brzegu Warty) wyniosła zawrotną jak na opony 2.1 wartość 32.58 km/h. Byłem z siebie dumny i nie mogłem zrozumieć dlaczego ludzie nad wodą patrzą na mnie tak zadziwionymi oczami...
Powrót... pod kurde wmordewiatr. Tak, całe szczęście nad wode dojechałem asfaltem, więc teraz mogłem sobie uczciwie popsuć średnią wpadając w teren. Wpadłem na zakręcie na jakąś atrakcje turystyczną, niby "Objawienie". Ale jedyne co mi się objawiło to fakt, że wpadłem w hiperpiaszczystą drogę i jakoś tak grzązłem w niej. Teraz wiem jak czuł się Indiana Jones tonąc w ruchomych piaskach. Ale nic, parłem dalej przed siebie. Gdy wtem uderzyli z obu stron. Bonku-bonku, giezy, bąki końskie, czy jak tam je jeszcze ludzie nazywają (Bonku-bonku - nazwa by Sebo, jeszcze załorzy bikeloga, żebym mógł kontroloawć jego progress). Goniły, siadały, jeden nawet za wszelką cene starał się wbić na chama do mojej jamy ustnej. Jones miał przynajmniej pejcza/bicza do walki z przeciwnikami, ja mogłem tylko mocniej przycisnąć, zwiększyć kadencje i sprawdzić jak szybko to cholerstwo potrafi polecieć. Okazukje się, że Wyżej wymieniony owad potrafi gonić rowerzystę jadącego z prędkością nie przekraczającą 24 km/h. Jednak by osiągnąć takie tempo musiałem użyć dopalacza w postaci batona Lion. To całe moje leśne objawienie skończyło się jakiś czas za torami kolejowymi. Po drodze skończyłem kompot, zostało mi już tylko 0.7l wody w bidonie. Wyjechałem na trase jadącą przez Dalachów do Wielunia. Pojechałem w strone Wielunia.
Jadąc na Wieluń skręciłem na grębień czy jakoś, prawie jak grzebień. Jechałem, jechałem i dojechałem do kolejnej główniejszej trasy. Pewnie też na Wieluń bo kierowała na Sieradz. Skręciłem pierwszym skrętem który napotkałem. Miał do jakiejś wioski na P doprowadzić. Ale skończył się asfalt i doprowadziło mnie to do Wioski Brzeziny. Takie bezasfaltowe 6-7 domków. Nawet Tablicy z nazwą nie mają, a tablice/strzałkę kierunkową to chyba mieszkaniec jakiś wyklepał w garażu. Jadąc dalej tymi polnymi drogami dotarłem do kolejnej wioski, z asfaltem, który opuściłem na pierwszym skrzyżowaniu. Niestety nie wyjechałem z wioski, była to ulica równoległa do asfaltowej. Byłem w Mokrsku, skąd prosto przez Skomlin, Dzietrzkowice i Borek wróciłem do Byczyny.
Kilometrów nie dokręcałem, bo nie będe dokręcał, tak sobie postanowiłem.
czas wyjazdu 15:30 - 19:40
Cel w sumie był - przejechać się, obczaić sytuację nad Wartą. Dokładnie to jak się mają kompieliska, te legalne i te dzikie, odpowiedz: "masa ludu, znacznie więcej niż w zeszłym roku".
Co do samej jazdy i warunków do jazdy. Pogodnie, Choć gdy wyjeżdżałem było troszeczkę chmurek, a gdy wracałem niebo niemal całkowicie tonęło w chmurach, było ciepło ~30. Jedyne co można uznać za przeszkode w jeździe to wiatr. Tym razem z kierunku prawidłowego, z zachodu. Dzięki niemu średnia pierwszych 43km (do brzegu Warty) wyniosła zawrotną jak na opony 2.1 wartość 32.58 km/h. Byłem z siebie dumny i nie mogłem zrozumieć dlaczego ludzie nad wodą patrzą na mnie tak zadziwionymi oczami...
Powrót... pod kurde wmordewiatr. Tak, całe szczęście nad wode dojechałem asfaltem, więc teraz mogłem sobie uczciwie popsuć średnią wpadając w teren. Wpadłem na zakręcie na jakąś atrakcje turystyczną, niby "Objawienie". Ale jedyne co mi się objawiło to fakt, że wpadłem w hiperpiaszczystą drogę i jakoś tak grzązłem w niej. Teraz wiem jak czuł się Indiana Jones tonąc w ruchomych piaskach. Ale nic, parłem dalej przed siebie. Gdy wtem uderzyli z obu stron. Bonku-bonku, giezy, bąki końskie, czy jak tam je jeszcze ludzie nazywają (Bonku-bonku - nazwa by Sebo, jeszcze załorzy bikeloga, żebym mógł kontroloawć jego progress). Goniły, siadały, jeden nawet za wszelką cene starał się wbić na chama do mojej jamy ustnej. Jones miał przynajmniej pejcza/bicza do walki z przeciwnikami, ja mogłem tylko mocniej przycisnąć, zwiększyć kadencje i sprawdzić jak szybko to cholerstwo potrafi polecieć. Okazukje się, że Wyżej wymieniony owad potrafi gonić rowerzystę jadącego z prędkością nie przekraczającą 24 km/h. Jednak by osiągnąć takie tempo musiałem użyć dopalacza w postaci batona Lion. To całe moje leśne objawienie skończyło się jakiś czas za torami kolejowymi. Po drodze skończyłem kompot, zostało mi już tylko 0.7l wody w bidonie. Wyjechałem na trase jadącą przez Dalachów do Wielunia. Pojechałem w strone Wielunia.
Jadąc na Wieluń skręciłem na grębień czy jakoś, prawie jak grzebień. Jechałem, jechałem i dojechałem do kolejnej główniejszej trasy. Pewnie też na Wieluń bo kierowała na Sieradz. Skręciłem pierwszym skrętem który napotkałem. Miał do jakiejś wioski na P doprowadzić. Ale skończył się asfalt i doprowadziło mnie to do Wioski Brzeziny. Takie bezasfaltowe 6-7 domków. Nawet Tablicy z nazwą nie mają, a tablice/strzałkę kierunkową to chyba mieszkaniec jakiś wyklepał w garażu. Jadąc dalej tymi polnymi drogami dotarłem do kolejnej wioski, z asfaltem, który opuściłem na pierwszym skrzyżowaniu. Niestety nie wyjechałem z wioski, była to ulica równoległa do asfaltowej. Byłem w Mokrsku, skąd prosto przez Skomlin, Dzietrzkowice i Borek wróciłem do Byczyny.
Kilometrów nie dokręcałem, bo nie będe dokręcał, tak sobie postanowiłem.
Takie sobie kręcenie
Sobota, 2 sierpnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: | 78.21 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:08 | km/h: | 24.96 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Około 12 do Kluczborka z siostra na zakupy. Pozniej, po 16 jazda w chmurach. Całe szczęście już nie padało. Tylko asfalt, bo nie mam już ubrań do przebrania, a błoto było wszędzie.
burze, deszcze
Piątek, 1 sierpnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: from 50 to 100
Km: | 52.32 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:13 | km/h: | 23.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
pomiędzy burzami, w deszczu, kałużami... co za pogoda... a w Byczynie nawet kropelka deszczu nie spadła...
mxs 55.4 kmh
mxs 55.4 kmh
Byczyna -> Gola -> Chruścin
Czwartek, 31 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50
Km: | 24.89 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 24.09 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Byczyna -> Gola -> Chruścin -> Siemianice -> Kostów -> Miechowa -> Ciecierzyn -> Byczyna
Zalew Trophy
Środa, 30 lipca 2008 Kategoria dist: from 50 to 100, bike: elnino, baza: Byczyna, opis: nie sam
Km: | 69.83 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 03:21 | km/h: | 20.84 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 53,2kmh
przejazdzka z mamką, a z wieczora wypad na zalew trophy, czyli kolejna jazda w terenie, tym razem nieco dłuższa... no i jeszcze wieczorny las po miescie
przejazdzka z mamką, a z wieczora wypad na zalew trophy, czyli kolejna jazda w terenie, tym razem nieco dłuższa... no i jeszcze wieczorny las po miescie
Góra Świętej Anny 2008
Wtorek, 29 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: turistas, dist: 100 and more, opis: foto
Km: | 203.08 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 08:16 | km/h: | 24.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Góra Świętej Anny 2008
mxs 61.44 kmh [to chyba jakaś sigmowa klątwa prędkości 61.44 musze napisać do centrali niech to wyjaśnią, już wtedy kiedy z chmielem mieliśmy dokładnie tyle samo wydawało mi się to dziwne...]
ogólnie celem tej zacnej wyprawy turystycznej, z bagażnikiem i furą kasy na wode, lody i batniki była Góra Św. Anny.
opis i fotki z telefonu wrzuce jak mi je brat ze swojego telefonu zrzuci, bo aparatu nie brałem a jego telefon wziałem...
obiecane dawno temu fotki wreszcie dotarły... oto link do galerii
http://www.flickr.com/photos/badas/sets/72157611959615122/
mxs 61.44 kmh [to chyba jakaś sigmowa klątwa prędkości 61.44 musze napisać do centrali niech to wyjaśnią, już wtedy kiedy z chmielem mieliśmy dokładnie tyle samo wydawało mi się to dziwne...]
ogólnie celem tej zacnej wyprawy turystycznej, z bagażnikiem i furą kasy na wode, lody i batniki była Góra Św. Anny.
opis i fotki z telefonu wrzuce jak mi je brat ze swojego telefonu zrzuci, bo aparatu nie brałem a jego telefon wziałem...
obiecane dawno temu fotki wreszcie dotarły... oto link do galerii
http://www.flickr.com/photos/badas/sets/72157611959615122/
Kluczbork
Poniedziałek, 28 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50
Km: | 44.10 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:29 | km/h: | 29.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 55.4 kmh (Kolonia Długa)
Ogólnie to jakoś mnie dzisiaj moc opuściła... Ta chmielowa 200 i wczorajsza zapowiedź że będzie teraz codziennie setke robił żebym go nie przegonił odebrała mi motywacje... nie dam rady codziennie 150 machać, a przynajmniej nie chce mi sie, to już raczej na zdrowie najlepiej nie zrobi.
Krótko i szybko, asfaltem do Kluczborka przez Łowkowice i powrót przez Smardy i skałągi, też asfaltem. Jeden przystanek w Kluczborku, ale raczej niedługi. To taki wyjazd na rozruszanie był, źle bym się czuł jakbym nic nie przejechał.
Teraz ciekawi mnie jedno, czy jutro pojade gdzieś dalej, czy znowu przesiedze dzień na tyłku oglądając anime... z którego zreszta się zawsze naśmiewałem ;-)
Ogólnie to jakoś mnie dzisiaj moc opuściła... Ta chmielowa 200 i wczorajsza zapowiedź że będzie teraz codziennie setke robił żebym go nie przegonił odebrała mi motywacje... nie dam rady codziennie 150 machać, a przynajmniej nie chce mi sie, to już raczej na zdrowie najlepiej nie zrobi.
Krótko i szybko, asfaltem do Kluczborka przez Łowkowice i powrót przez Smardy i skałągi, też asfaltem. Jeden przystanek w Kluczborku, ale raczej niedługi. To taki wyjazd na rozruszanie był, źle bym się czuł jakbym nic nie przejechał.
Teraz ciekawi mnie jedno, czy jutro pojade gdzieś dalej, czy znowu przesiedze dzień na tyłku oglądając anime... z którego zreszta się zawsze naśmiewałem ;-)
Niedzielnie
Niedziela, 27 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: 100 and more, opis: nie sam
Km: | 101.96 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 04:22 | km/h: | 23.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 61.44 [zabawne, bo sigma chmiela pokazała dokładnie tyle samo dokładnie w tym samym miejscu, Kozłowice pod wiatr]
Plan na dziś był prosty - niedzielna przejażdżka. Tym razem ja opracowałem gdzie możnaby się skierować - jedziemy do Łowkowic a dalej przejedziemy żółty szlak do Kluczborka i pomyślimy co dalej. Do Łowkowic luźno, chociaż pierwszy kilometr przejechałem 3 razy - wracałem się po bidon ;-) a w tym czasie brat i chmielu którzy razem ze mną dziś zwiedzali świat nazbierali sobie gruszek, mimo tej niedogodności po starcie dalej jechało się całkiem fajnie - bo wiatr, znowu dość silny wiał lekko z ukosa w plecy. Oczywiście nie mogliśmy jechać tak po prostu szlakiem, w końcu są one tak doskonale i zrozumiale oznakowane, że nie można się pogubić. Zgubliśmy droge już w Krzywiźnie i ominęliśmy Rożnów, całe szczęście, tamtejsza piramida nie jest już dla nas niczym nowym, bo utrata takiej atrakcji przez badziewne oznaczenie szlaku mogłaby wkurzyć każdego turiste.
W chwile po zjechaniu z właściwej drogi na właściwszą odnaleźliśmy zagłębie czerwonych śliwek mirabelek. Chmielu i Paweł (brachol) musieli się najeść i nazbierać towaru na droge. Ja troche podjadłem, ale ogólnie zaraz po obiedzie wyjechaliśmy i jakoś nie potrzebowałem bonusowych kalorii. Na szlak wróciliśmy dopiero w Smardach Górnych [przyjechaliśmy z Unieszowa] ale chłopaki jakoś po tych śliwkach umarli i nie dawali rady nawet do 25 się rozkręcić... w sumie co mi tam, niedzielny spacerek.
Dalej trasa całkiem posta i wreszcie teren przewidziany przez tworzących szlak a nie dodany przez nas jako bonus. Czaple Stare, Bogacica, Żabiniec, Zameczek, poszło lekko i przyjemnie. W Kuniowie mimo piasu po drodze znaleźliśmy się szybko i sprawnie. Małe/duże zakupy w biedronce i jazda dalej. Ale że kilometrów było a mało to wracaliśmy na skróty przez Kozłowice i Gorzów Śląski.
W Kozłowicach nakręcony mxs wycieczki, niestety było pod wiatr.
Plan na dziś był prosty - niedzielna przejażdżka. Tym razem ja opracowałem gdzie możnaby się skierować - jedziemy do Łowkowic a dalej przejedziemy żółty szlak do Kluczborka i pomyślimy co dalej. Do Łowkowic luźno, chociaż pierwszy kilometr przejechałem 3 razy - wracałem się po bidon ;-) a w tym czasie brat i chmielu którzy razem ze mną dziś zwiedzali świat nazbierali sobie gruszek, mimo tej niedogodności po starcie dalej jechało się całkiem fajnie - bo wiatr, znowu dość silny wiał lekko z ukosa w plecy. Oczywiście nie mogliśmy jechać tak po prostu szlakiem, w końcu są one tak doskonale i zrozumiale oznakowane, że nie można się pogubić. Zgubliśmy droge już w Krzywiźnie i ominęliśmy Rożnów, całe szczęście, tamtejsza piramida nie jest już dla nas niczym nowym, bo utrata takiej atrakcji przez badziewne oznaczenie szlaku mogłaby wkurzyć każdego turiste.
W chwile po zjechaniu z właściwej drogi na właściwszą odnaleźliśmy zagłębie czerwonych śliwek mirabelek. Chmielu i Paweł (brachol) musieli się najeść i nazbierać towaru na droge. Ja troche podjadłem, ale ogólnie zaraz po obiedzie wyjechaliśmy i jakoś nie potrzebowałem bonusowych kalorii. Na szlak wróciliśmy dopiero w Smardach Górnych [przyjechaliśmy z Unieszowa] ale chłopaki jakoś po tych śliwkach umarli i nie dawali rady nawet do 25 się rozkręcić... w sumie co mi tam, niedzielny spacerek.
Dalej trasa całkiem posta i wreszcie teren przewidziany przez tworzących szlak a nie dodany przez nas jako bonus. Czaple Stare, Bogacica, Żabiniec, Zameczek, poszło lekko i przyjemnie. W Kuniowie mimo piasu po drodze znaleźliśmy się szybko i sprawnie. Małe/duże zakupy w biedronce i jazda dalej. Ale że kilometrów było a mało to wracaliśmy na skróty przez Kozłowice i Gorzów Śląski.
W Kozłowicach nakręcony mxs wycieczki, niestety było pod wiatr.
Wieluń Wieruszów
Sobota, 26 lipca 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: 100 and more, opis: nie sam
Km: | 102.43 | Km teren: | 50.00 | Czas: | 04:27 | km/h: | 23.02 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
mxs 59.2kmh
Nie chce mi sie pisać...
Ogólnie wiatr huragan, większa część asfaltu oczywiście pod wiatr. W drodze powrotnej masa nieznanych mi dotąd dróg polnych, no i łąk, bo nie zawsze drogę można było nazwać drogą. Ogólnie przejazd z Wielunia do Wieruszowa z minimalnym wykorzystaniem 8ki. No i do Wielunia też było troche ciekawego kręcenia, bo asfaltem byłoby za łatwo.
Mxs na wjezdzie do Bolesławca... na górce prędzej w trakcie rozpędzania rozleciała mi się manetka w momencie wrzucania z przodu trójeczki w celu redukcji kadencji. No i sie nie udało wykręcić nic wielkiego (54) ale te 4-5 minutek postoju dało mi nową moc i 59 poszło gładko na niższej górce ;-) Co nie zmienia faktu że grube opony na asfalcie jakoś nie chcą się porządnie kręcić powyżej 26km
Nie chce mi sie pisać...
Ogólnie wiatr huragan, większa część asfaltu oczywiście pod wiatr. W drodze powrotnej masa nieznanych mi dotąd dróg polnych, no i łąk, bo nie zawsze drogę można było nazwać drogą. Ogólnie przejazd z Wielunia do Wieruszowa z minimalnym wykorzystaniem 8ki. No i do Wielunia też było troche ciekawego kręcenia, bo asfaltem byłoby za łatwo.
Mxs na wjezdzie do Bolesławca... na górce prędzej w trakcie rozpędzania rozleciała mi się manetka w momencie wrzucania z przodu trójeczki w celu redukcji kadencji. No i sie nie udało wykręcić nic wielkiego (54) ale te 4-5 minutek postoju dało mi nową moc i 59 poszło gładko na niższej górce ;-) Co nie zmienia faktu że grube opony na asfalcie jakoś nie chcą się porządnie kręcić powyżej 26km