Wpisy archiwalne w kategorii
opis: nie sam
Dystans całkowity: | 12268.84 km (w terenie 2089.00 km; 17.03%) |
Czas w ruchu: | 561:41 |
Średnia prędkość: | 21.76 km/h |
Maksymalna prędkość: | 86.80 km/h |
Suma podjazdów: | 49005 m |
Liczba aktywności: | 193 |
Średnio na aktywność: | 63.57 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
Kluczbork z bratem
Wtorek, 23 grudnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, cel: dojazd, opis: nie sam
Km: | 39.15 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:47 | km/h: | 21.95 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
z braciszem do Kluczborka. najkrócej jak się dało, najcieplej jak się dało, ale arktyczyny wiatr i tak zrobił swoje i coś czuje że jutro będe się czuł gorzej. oby nie. rower nadal w błocie, nie chce mi się go czyścić.
w każdym razie misja wykonana, zakupy zrobione.
w każdym razie misja wykonana, zakupy zrobione.
Mudd Trophy
Niedziela, 21 grudnia 2008 Kategoria opis: foto, baza: Byczyna, bike: elnino, cel: treningowo, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 30.38 | Km teren: | 23.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 20.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mudd Trophy
Błotne Trophy to jedyne co mi przychodzi na myśl w związku z tym wyjazdem. Chmielu przed wyjazdem ostrzegł że będzie błotniście, ale co tam. Chciałem pojeździć to pojeździłem.
wpis u chmiela
Średnia troche słaba jak na treningowy wyjazd ale to raczej moja wina bo zamulałem już po dwóch kilometrach. Wiał wmordewiatr, prawdopodobnie powiązany jakoś z halnym, chociaż zgodnie z moją wiedzą z geografii halny powinien być ciepły a ten wiatr to tak troche arktyką zajeżdżał. Było ciepło ale ten wiatr... Ogólnie pogoda do jeżdżenia bardzo dobra, jak wyjeżdżaliśmy termometr pokazywał 6 na plusie. Gdybyśmy nie zjechali z asfalty to pewnie bym nawet nie zmarzł.
Trasa mimo iż jechana z 5-10 czy 20 raz to jednak całkowicie nowa. Już zaraz za Polanowicami ukazała swoją odmienność. W takim błocie jeszcze jej nie widziałem. Już na pierwszych metrach pojawiły się trudności techniczne, uślizgi to tylnego to przedniego koła na brzegach mijanych kałuż. Tak ze 100m przed spodziewanym zjazdem w strone zalewu zrobiło się troche bardziej błotniście, zaniosło mi tył, odbiłem przodem żeby nie upaść i wjechałem z 24kmh w kałuże... Poczułem ten nieprzyjemny chłód w bucie. Niestety nie dorobiłem się jeszcze ocieplaczy. Ledwo udało się trafić w zjazd na zalew, bo dziwnie rozjeżdżony, totalnie zabłocony nie wyróżniał się od otaczających pól.
Wokół zalewu bez specjalnych niespodzianek. Wpadłem tylko w kolejne kałuże. Z zalewu w strone Proślic. W drodze za nimi już totalnie przemokły mi buty. Nic nie równa się z niesamowitym uczuciem spływającej zimnej wody po nodze wprost do buta. Za Proślicami było pare momentów w których już nie było 20... no dobra 19 to już był maks a bywało i 12kmh jak błoto było głębsze albo nie dało się go w żaden sposób wyminąć. Dalej Ciecierzynem, z tamtąd przez Czarnego Kota na Gole ale przed nią na Gołkowice. Podjazd w strone wysypiska śmieci jako mały wyścig ze samym sobą. udało mi się do 22kmh rozpędzić. Za mostem już na Byczynę. Brak mocy, totalny brak mocy. Choć w nogach nie czułem zmęczenia to płuca nie wyrabiały, tlenu brakowało, oddechu nie potrafiłem ustabilizować. Wysiłem w zimnie to nie dla mnie. Tym bardziej że wczoraj zima się zaczęła.
1)

2)

3)

A w zimie więcej błota już nie chce. Czas na jazde po śniegu i lodzie :D
Błotne Trophy to jedyne co mi przychodzi na myśl w związku z tym wyjazdem. Chmielu przed wyjazdem ostrzegł że będzie błotniście, ale co tam. Chciałem pojeździć to pojeździłem.
wpis u chmiela
Średnia troche słaba jak na treningowy wyjazd ale to raczej moja wina bo zamulałem już po dwóch kilometrach. Wiał wmordewiatr, prawdopodobnie powiązany jakoś z halnym, chociaż zgodnie z moją wiedzą z geografii halny powinien być ciepły a ten wiatr to tak troche arktyką zajeżdżał. Było ciepło ale ten wiatr... Ogólnie pogoda do jeżdżenia bardzo dobra, jak wyjeżdżaliśmy termometr pokazywał 6 na plusie. Gdybyśmy nie zjechali z asfalty to pewnie bym nawet nie zmarzł.
Trasa mimo iż jechana z 5-10 czy 20 raz to jednak całkowicie nowa. Już zaraz za Polanowicami ukazała swoją odmienność. W takim błocie jeszcze jej nie widziałem. Już na pierwszych metrach pojawiły się trudności techniczne, uślizgi to tylnego to przedniego koła na brzegach mijanych kałuż. Tak ze 100m przed spodziewanym zjazdem w strone zalewu zrobiło się troche bardziej błotniście, zaniosło mi tył, odbiłem przodem żeby nie upaść i wjechałem z 24kmh w kałuże... Poczułem ten nieprzyjemny chłód w bucie. Niestety nie dorobiłem się jeszcze ocieplaczy. Ledwo udało się trafić w zjazd na zalew, bo dziwnie rozjeżdżony, totalnie zabłocony nie wyróżniał się od otaczających pól.
Wokół zalewu bez specjalnych niespodzianek. Wpadłem tylko w kolejne kałuże. Z zalewu w strone Proślic. W drodze za nimi już totalnie przemokły mi buty. Nic nie równa się z niesamowitym uczuciem spływającej zimnej wody po nodze wprost do buta. Za Proślicami było pare momentów w których już nie było 20... no dobra 19 to już był maks a bywało i 12kmh jak błoto było głębsze albo nie dało się go w żaden sposób wyminąć. Dalej Ciecierzynem, z tamtąd przez Czarnego Kota na Gole ale przed nią na Gołkowice. Podjazd w strone wysypiska śmieci jako mały wyścig ze samym sobą. udało mi się do 22kmh rozpędzić. Za mostem już na Byczynę. Brak mocy, totalny brak mocy. Choć w nogach nie czułem zmęczenia to płuca nie wyrabiały, tlenu brakowało, oddechu nie potrafiłem ustabilizować. Wysiłem w zimnie to nie dla mnie. Tym bardziej że wczoraj zima się zaczęła.
1)
2)
3)
A w zimie więcej błota już nie chce. Czas na jazde po śniegu i lodzie :D
terenowo
Poniedziałek, 10 listopada 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: foto, opis: nie sam
Km: | 43.55 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:09 | km/h: | 20.26 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
miala byc przejazdzka z tatikiem do wojcia wariatuncia, ale ze tatik sie rozmyslil to musialem sobie jakas inna wycieczke zorganizowac.
pojechalem standardzikiem na zalew 1), reszte sie przeciez w biegu obmysli. na zalewie nic ciekawego, nawet kaluz nie ma. z zalewu na ciecierzyn, z ciecierzyna prosto na czarnego kota. od kota na gole 2) 3), a w goli na cerkiew i dom opieki, jednak przed tymi obiektami skrecam w doline jordanu (prosny) 4) bo akurat mialem przy sobie aparat (moze beda fotki (edyta: fotki są)), wzdluz rzeki 5) 6) az na dlugosc chruscina, tam na asfalt, bo jednak tatik zdecydowal sie wybrac do zbycha. po drodze, a dokladnie w kostowie na dlugosci baru wypatrzyl mnie karol b. i jakos tak sie z nim zagadalem, ze do miechowej dotarlem prawie o 16. wypilem herbatke i 16:05 juz w droge ruszylem, staralem sie nadrobic czas poswiecony na ploty w kostowie, a ze swiatel nie mialem ze soba to pospiech byl uzasadniony. w sumie bez rewelacji, ale niezle przycisnalem i w parenascie minut zrobilem te ostatnie kilometry. mozna powiedziec ze pieknie poszlo i bez kapci dzisiaj.
1)

2)

3)

4)

5)

6)
pojechalem standardzikiem na zalew 1), reszte sie przeciez w biegu obmysli. na zalewie nic ciekawego, nawet kaluz nie ma. z zalewu na ciecierzyn, z ciecierzyna prosto na czarnego kota. od kota na gole 2) 3), a w goli na cerkiew i dom opieki, jednak przed tymi obiektami skrecam w doline jordanu (prosny) 4) bo akurat mialem przy sobie aparat (moze beda fotki (edyta: fotki są)), wzdluz rzeki 5) 6) az na dlugosc chruscina, tam na asfalt, bo jednak tatik zdecydowal sie wybrac do zbycha. po drodze, a dokladnie w kostowie na dlugosci baru wypatrzyl mnie karol b. i jakos tak sie z nim zagadalem, ze do miechowej dotarlem prawie o 16. wypilem herbatke i 16:05 juz w droge ruszylem, staralem sie nadrobic czas poswiecony na ploty w kostowie, a ze swiatel nie mialem ze soba to pospiech byl uzasadniony. w sumie bez rewelacji, ale niezle przycisnalem i w parenascie minut zrobilem te ostatnie kilometry. mozna powiedziec ze pieknie poszlo i bez kapci dzisiaj.
1)


2)


3)


4)


5)


6)


terenowa dwudziestka
Niedziela, 9 listopada 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 25.67 | Km teren: | 24.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 19.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
dzisiaj wreszcie udało mi sie wyciagnąć na wspolną przejażdżke chmiela. dzień wcześniej ustaliliśmy że pokaże mi jak zrobić 20 km z maks 200m asfaltu, no i udało się.
poczatek to jazda polami za stadionem i gimnazjum, potem odbicie w lewo w strone lasów golańsko-borkowskich, po krotkim laskowym elemencie skret w prawo, potem znowu po krotkim lesnym elemencie w lewo. w lesie fragment drogi gola-borek potem całkowity offroad, tylko po to bym zapoznał się z ciekawym ukształtowaniem terenu, zarąbisty zjazd po mokrych liściach, podjazd, potem znowu zjazd (na drugim zjeździe przeżyłem moment grozy, przez chwile myślałem tylko o tym czy dam rade wypiąć się w locie czy zapikuje na głowe, po prostu pewnie na jakimś pieńku, korzeniu albo innej nierówności podbiło mi tylne koło za wysoko by od razu spadło, w dodatku teren pod liśćmi nie był najtwardszy, przednie koło zaczęło skręcać, także tył w locie a przód mi chce uciec... jakoś sie z tego wykaraskałem, z całej siły odbijając kierownica w przeciwna strone i prostujac ja, pewnie spora zasługe miały tutaj opony). w lesie spotkalismy rodzinke na rowerkach na wyprawie w las, spoko ze ludzie zaczynaja cos jezdzic, nawet tak totalnie niedzielnie. na asfalt (by przejechac na druga strone) wpadlismy z granicy lasu (tej granicy blizej byczyny). po 5m asfaltu zjazd na prawie ze kontynuacje drogi ktora jechalismy, prawie - bo tutaj piachu bylo zdecydowanie wiecej. jakos sie udalo przebic. potem standardzik, czyli na czanego kota. od kota na ciecierzyn, ale na skrzyzowaniu w lewo. potem na kolejnym znowu w lewo i docieramy do drogi na most przy wysypisku. droga prosto na byczyne (chwile przed wiaduktem łapie kapcia, przerwa w dole na łatnko, cale szczescie chmielu mial sprzecior do latania, juz przyzwyczajony, ciagle na lekkich gumach jezdzi). w byczynie dalej na wprost polami na most polanowicki. za mostem na wprost, potem w lewo, wyjezdzamy przy lpg. kawalek asfaltem, by wjechac w polna za strzelnica. tak dojechalismy do garazy przy krotych zaczela sie wycieczka. srednia w tym miejscu calkiem niezla, biorac pod uwage, ze zlapałem kapcia (juz na 15 kilometrze, normalnie jak flyweight), wiał zimny i wicher i ogolnie w terenie to ostatni raz 2 miechy temu smigałem. zeby nie bylo za malo to jeszcze drobny lans po miescie, przy okazji znalezlismy chmielowego pieska ;-) w kazdym razie ostateczna srednia zanizona w parku, sie jezdzilo na 1:1 z predkoscia 5kmh co strasznie w srednia uderzalo.
szkoda ze chmielu jutro w pracy, bo jak sie okazuje z perpektywy opony 2" swiat jest zdecydowanie wiekszy, znacznie wiecej drog istnieje, znacznie wiecej szlakow ktore pieknie wygladaja i warto je odwiedzic czy to ze wzgledu na istniejace ciekawostki terenowe (swietne zjazdy, waskie szybkie zakrety) czy to ze wzgledu na ładne widoczki (wawozik ktorego nikt by sie nie spodziewał w dordze miedzy torami a ciecierzynem).
ocena opon po pierwszej jezdzie:
opony kenda karma 2" przy wadze z allegro 480g (jutro postaram sie je zwazyc) w zestawieniu z detkami maxxis ultra light jest mega lekkim kapletem, do tego wszystko zwijane i wysoko kompresowalne, co sprawia ze nadaje sie jako dodatkowa opona na jakas wycieczke trekkingowo-terenowa. w sumie asfalt i ubite drogi - ocena 9/10 - idzie niewiele gorzej niz opony slick 1.5, ma dobrze uksztaltowany bierznik, z wyniesiana wyzej czescia centralna, w dodatku mozna pompowac to 80psi czyli 5.5 atmosfery co sprawia ze jest sztywna (przypadłosc wszystkich kend, za miekka guma, opony uginaja sie i zbieraja sporo asfaltu) i zbiera mało asfaltu, lekko sie toczy.
piasek - 2" i wysoki ale zadki bierznik to chyba nie najlepsze rozwiazanie na piasek, w porownaniu z merida race lite jest gorzej, jednak nie wiem jak sie inne sprawuja, wiec ciezko mi wystawic ocene, jesli meridom dalbym 6/10 to kenda ma 5/10, choc po pierwszej jezdzie moze to byc moja pomylka, w piasek wjezdzalem juz zmeczony
trawa, mokra trawa, mokre liscie - 9/10 przyczepnosc swietna, niesamowicie sie trzymaja, to jest chyba przezaczenie takiego bieznika, moze na ocene wplywa troche to ze nie wpadly w poslizg jak leciałem na łeb z tej gorki w lesie, ale to chyba powinno miec wplyw na ocene, w sytuacji ekstremanej (jazda na przednim kole) opona zachowala sie przyzwicie i pozwolila wyjsc calo z opresji
gleba - podobnie jak w piasku, nie ma lekko, ale sie wiecej potestuje, troche je za mocno napompowalem jak na jazde w terenie, teraz wiem ze mozna mniej, to jednak mino ze kendy to jednak kendy za ponad 40zł
no i trzeba wspomniec o wadzie takiego rozwiazania - opony łapia kapcie jak cholera, co prawda na rownym, miekkim itp jest ok, nawet na szutrze niczego nie złapałem, ale wpadłem w kafelki, ceglowki, ogolnie gruz ktorym ktos zasypał dziure w drodze i od razu pffffffffffssssssssssssszszszszszzzz... i latanie ;-) zmienie chyba detki na moje "ciezkie detki" czyli rubena i keda, kazda po jakies 250-300g ;-) jak nie bede dzieki temu kapci łapać to bedzie pieknie.
po dzisiejszej jezdzie polecam jak najbardziej.
poczatek to jazda polami za stadionem i gimnazjum, potem odbicie w lewo w strone lasów golańsko-borkowskich, po krotkim laskowym elemencie skret w prawo, potem znowu po krotkim lesnym elemencie w lewo. w lesie fragment drogi gola-borek potem całkowity offroad, tylko po to bym zapoznał się z ciekawym ukształtowaniem terenu, zarąbisty zjazd po mokrych liściach, podjazd, potem znowu zjazd (na drugim zjeździe przeżyłem moment grozy, przez chwile myślałem tylko o tym czy dam rade wypiąć się w locie czy zapikuje na głowe, po prostu pewnie na jakimś pieńku, korzeniu albo innej nierówności podbiło mi tylne koło za wysoko by od razu spadło, w dodatku teren pod liśćmi nie był najtwardszy, przednie koło zaczęło skręcać, także tył w locie a przód mi chce uciec... jakoś sie z tego wykaraskałem, z całej siły odbijając kierownica w przeciwna strone i prostujac ja, pewnie spora zasługe miały tutaj opony). w lesie spotkalismy rodzinke na rowerkach na wyprawie w las, spoko ze ludzie zaczynaja cos jezdzic, nawet tak totalnie niedzielnie. na asfalt (by przejechac na druga strone) wpadlismy z granicy lasu (tej granicy blizej byczyny). po 5m asfaltu zjazd na prawie ze kontynuacje drogi ktora jechalismy, prawie - bo tutaj piachu bylo zdecydowanie wiecej. jakos sie udalo przebic. potem standardzik, czyli na czanego kota. od kota na ciecierzyn, ale na skrzyzowaniu w lewo. potem na kolejnym znowu w lewo i docieramy do drogi na most przy wysypisku. droga prosto na byczyne (chwile przed wiaduktem łapie kapcia, przerwa w dole na łatnko, cale szczescie chmielu mial sprzecior do latania, juz przyzwyczajony, ciagle na lekkich gumach jezdzi). w byczynie dalej na wprost polami na most polanowicki. za mostem na wprost, potem w lewo, wyjezdzamy przy lpg. kawalek asfaltem, by wjechac w polna za strzelnica. tak dojechalismy do garazy przy krotych zaczela sie wycieczka. srednia w tym miejscu calkiem niezla, biorac pod uwage, ze zlapałem kapcia (juz na 15 kilometrze, normalnie jak flyweight), wiał zimny i wicher i ogolnie w terenie to ostatni raz 2 miechy temu smigałem. zeby nie bylo za malo to jeszcze drobny lans po miescie, przy okazji znalezlismy chmielowego pieska ;-) w kazdym razie ostateczna srednia zanizona w parku, sie jezdzilo na 1:1 z predkoscia 5kmh co strasznie w srednia uderzalo.
szkoda ze chmielu jutro w pracy, bo jak sie okazuje z perpektywy opony 2" swiat jest zdecydowanie wiekszy, znacznie wiecej drog istnieje, znacznie wiecej szlakow ktore pieknie wygladaja i warto je odwiedzic czy to ze wzgledu na istniejace ciekawostki terenowe (swietne zjazdy, waskie szybkie zakrety) czy to ze wzgledu na ładne widoczki (wawozik ktorego nikt by sie nie spodziewał w dordze miedzy torami a ciecierzynem).
ocena opon po pierwszej jezdzie:
opony kenda karma 2" przy wadze z allegro 480g (jutro postaram sie je zwazyc) w zestawieniu z detkami maxxis ultra light jest mega lekkim kapletem, do tego wszystko zwijane i wysoko kompresowalne, co sprawia ze nadaje sie jako dodatkowa opona na jakas wycieczke trekkingowo-terenowa. w sumie asfalt i ubite drogi - ocena 9/10 - idzie niewiele gorzej niz opony slick 1.5, ma dobrze uksztaltowany bierznik, z wyniesiana wyzej czescia centralna, w dodatku mozna pompowac to 80psi czyli 5.5 atmosfery co sprawia ze jest sztywna (przypadłosc wszystkich kend, za miekka guma, opony uginaja sie i zbieraja sporo asfaltu) i zbiera mało asfaltu, lekko sie toczy.
piasek - 2" i wysoki ale zadki bierznik to chyba nie najlepsze rozwiazanie na piasek, w porownaniu z merida race lite jest gorzej, jednak nie wiem jak sie inne sprawuja, wiec ciezko mi wystawic ocene, jesli meridom dalbym 6/10 to kenda ma 5/10, choc po pierwszej jezdzie moze to byc moja pomylka, w piasek wjezdzalem juz zmeczony
trawa, mokra trawa, mokre liscie - 9/10 przyczepnosc swietna, niesamowicie sie trzymaja, to jest chyba przezaczenie takiego bieznika, moze na ocene wplywa troche to ze nie wpadly w poslizg jak leciałem na łeb z tej gorki w lesie, ale to chyba powinno miec wplyw na ocene, w sytuacji ekstremanej (jazda na przednim kole) opona zachowala sie przyzwicie i pozwolila wyjsc calo z opresji
gleba - podobnie jak w piasku, nie ma lekko, ale sie wiecej potestuje, troche je za mocno napompowalem jak na jazde w terenie, teraz wiem ze mozna mniej, to jednak mino ze kendy to jednak kendy za ponad 40zł
no i trzeba wspomniec o wadzie takiego rozwiazania - opony łapia kapcie jak cholera, co prawda na rownym, miekkim itp jest ok, nawet na szutrze niczego nie złapałem, ale wpadłem w kafelki, ceglowki, ogolnie gruz ktorym ktos zasypał dziure w drodze i od razu pffffffffffssssssssssssszszszszszzzz... i latanie ;-) zmienie chyba detki na moje "ciezkie detki" czyli rubena i keda, kazda po jakies 250-300g ;-) jak nie bede dzieki temu kapci łapać to bedzie pieknie.
po dzisiejszej jezdzie polecam jak najbardziej.
Wzgórza Trzebnickie
Sobota, 25 października 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 81.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:13 | km/h: | 25.21 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj przejazdzka z Tomkiem. Okazało się że wybrał całkiem fajną trase. U niego pare fotek. Od siebie dodam, że wzgórza Trzebnickie trzeba będzie objeździć wzdłuż i wszerz, szczególnie na szerszych oponach. Wcale nie jest tam płasko, i choć jeździ się stosunkowo łatwo (dziwne, że to mówię, bo co druga górka jechałem, jechałem i nagle coś się działo, a to zaczęło mi coś strzykać, a to brakło mi tchu... starość nie radość ;-) jest tam sporo pięknych krajobrazów. Okolica godna odwiedzin z aparatem. Szkoda, że mało drzew, bo teraz jesienią dopiero by było malowniczo.
Ogolnie siłe mam, ale w nogach, jak sie tylko zrobiło zimno siła z płuc i ogolna wytrzymałość organizmu poszły precz. Jak tylko tętno rośnie (tutaj wrażliwszych prosze o opuszczenie dalszej cześci artykułu) od razu zaczynam produkować hektolitry flegmy. A gdy to akurat się nie stanie często po prostu zaczyna mi brakować powietrza. Niestety zdrowia się nie przeskoczy i chyba wychodzą moje odwieczne problemy z zatokami i oskrzelami. Zatoki - nie daje rady wdychać dużo powietrza przez nos. Oskrzela - jak zaczynam oddychać przez usta to od razu mnie paraliżuje zimno powietrza. Chyba czas sie wyprowadzić do Hiszpanii. Tam bym mógł pojeździć. I w dodatku o góry znacznie łatwiej niż u nas.
Ogolnie siłe mam, ale w nogach, jak sie tylko zrobiło zimno siła z płuc i ogolna wytrzymałość organizmu poszły precz. Jak tylko tętno rośnie (tutaj wrażliwszych prosze o opuszczenie dalszej cześci artykułu) od razu zaczynam produkować hektolitry flegmy. A gdy to akurat się nie stanie często po prostu zaczyna mi brakować powietrza. Niestety zdrowia się nie przeskoczy i chyba wychodzą moje odwieczne problemy z zatokami i oskrzelami. Zatoki - nie daje rady wdychać dużo powietrza przez nos. Oskrzela - jak zaczynam oddychać przez usta to od razu mnie paraliżuje zimno powietrza. Chyba czas sie wyprowadzić do Hiszpanii. Tam bym mógł pojeździć. I w dodatku o góry znacznie łatwiej niż u nas.
jazda po Wrocławiu
Wtorek, 21 października 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 65.23 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 03:15 | km/h: | 20.07 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
jazda po Wrocławiu, od 20 któregoś kilometra z Platonem
Wułef
Sobota, 18 października 2008 Kategoria baza: Wrocław, bike: elnino, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 84.71 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 23.64 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mimo że nie jestem zapisany na akurat ten wf, to jednak nie można opuścić możliwości przejażdżki w grupie, także wf turystyka rowerowa PWr z kochanym mgr Gryszko ;-) [w ogole chciałbym w jego wieku trzymać taką forme... albo nie, chciałbym lepszą :P]
Trasa standardowa można powiedzieć, szczególnie po poprzedniej wiośnie której udało mi się pare razy podobny szlak przejechać, z drobnymi terenowymi zazwyczaj ulepszeniami trasy. Czyli na -> Trestno -> Blizanowice, potem prawie -> Siechnice, następnie jakby w strone -> Kotowic, by ostatecznie osiągnąć punkt kluczowy dla wycieczki, most kolejowy nad Odrą, z dziurawą i ogólnie świetnie podnoszącą adrenaline przy pierwszym spotkaniu kładką na swoim boku. Za kładką są już -> Jeszkowice, tam wraz z Tomkiem postanowiliśmy jechać dalej, bo i pogoda dopisuje, i siły są [w terenie na 1.2" jakoś wole się nie rozpędzać, szczególni że ta część wyjazdu stała pod znakiem liści w kałużach i kałuż pełnych liści... no i drogi pełnej kałuż... i w ogole], także stąd zamiast jechać do prosto do Wrocławia pojechaliśmy w przeciwną strone, ale też do Wrocławia ;-) Tak jaśniej mówiąc to dalsza trasa przebiegała tak: -> Czernica -> Jelcz Laskowice -> Oława -> Marcinkowice -> Groblice, potem jeszcze Proline i takie sobie drobne objechanie Wrocławia. Ta część trasy, wybitnie asfaltowa stała pod znakiem asfaltu i 35kmh... taką prędkość wrednie trzymał Platon, jakbym miał kolarke ;-)... gdzie się podział ten grzeczny chłopak którego rok temu udało mi się zgubić ze 2 razy? Ogólnie fotki i opis u niego też warto zobaczyć, dlatego zapraszam do odwiedzenia.
Trasa standardowa można powiedzieć, szczególnie po poprzedniej wiośnie której udało mi się pare razy podobny szlak przejechać, z drobnymi terenowymi zazwyczaj ulepszeniami trasy. Czyli na -> Trestno -> Blizanowice, potem prawie -> Siechnice, następnie jakby w strone -> Kotowic, by ostatecznie osiągnąć punkt kluczowy dla wycieczki, most kolejowy nad Odrą, z dziurawą i ogólnie świetnie podnoszącą adrenaline przy pierwszym spotkaniu kładką na swoim boku. Za kładką są już -> Jeszkowice, tam wraz z Tomkiem postanowiliśmy jechać dalej, bo i pogoda dopisuje, i siły są [w terenie na 1.2" jakoś wole się nie rozpędzać, szczególni że ta część wyjazdu stała pod znakiem liści w kałużach i kałuż pełnych liści... no i drogi pełnej kałuż... i w ogole], także stąd zamiast jechać do prosto do Wrocławia pojechaliśmy w przeciwną strone, ale też do Wrocławia ;-) Tak jaśniej mówiąc to dalsza trasa przebiegała tak: -> Czernica -> Jelcz Laskowice -> Oława -> Marcinkowice -> Groblice, potem jeszcze Proline i takie sobie drobne objechanie Wrocławia. Ta część trasy, wybitnie asfaltowa stała pod znakiem asfaltu i 35kmh... taką prędkość wrednie trzymał Platon, jakbym miał kolarke ;-)... gdzie się podział ten grzeczny chłopak którego rok temu udało mi się zgubić ze 2 razy? Ogólnie fotki i opis u niego też warto zobaczyć, dlatego zapraszam do odwiedzenia.
z braciszem po okolicy
Sobota, 27 września 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 49.98 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 17.74 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
z braciszem po okolicy
Olesno, Kluczbork
Środa, 3 września 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 99.46 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 04:10 | km/h: | 23.87 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
przez Olesno i Kluczbork
no i opona mi się rozwaliła, musze kupić nową, czyli szykuje się wycieczka do Sycowa.
mxs 68.0 km/h [Kozłowice]
no i opona mi się rozwaliła, musze kupić nową, czyli szykuje się wycieczka do Sycowa.
mxs 68.0 km/h [Kozłowice]
na wschód
Czwartek, 21 sierpnia 2008 Kategoria baza: Byczyna, bike: elnino, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 71.56 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 02:55 | km/h: | 24.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: orzeł7 | Aktywność: Jazda na rowerze |
cel: na wschód
mxs: 64.1 km/h [Kozlowice]
czas: 16:15 - 19:40
pogoda: pochmurnie, ostatnie 15km chłodno, bezwietrznie
trasa:
Byczyna -> Paruszowice -> Dobiercice > betonówką -> Pszczonki > lasami Nasalskimi -> Budzów -> Przybkowice -> Biadacz -> Kozłowice -> Skrońsko > zjazd z asfaltu przed znakiem ślepa uliczka -> Kościeliska -> Jastrzygowice -> Wygiełdów -> Szyszków -> Praszka > woda w plusie ;-) -> Zdziechowice -> Uszyce -> Roszkowice -> Byczyna
mxs: 64.1 km/h [Kozlowice]
czas: 16:15 - 19:40
pogoda: pochmurnie, ostatnie 15km chłodno, bezwietrznie
trasa:
Byczyna -> Paruszowice -> Dobiercice > betonówką -> Pszczonki > lasami Nasalskimi -> Budzów -> Przybkowice -> Biadacz -> Kozłowice -> Skrońsko > zjazd z asfaltu przed znakiem ślepa uliczka -> Kościeliska -> Jastrzygowice -> Wygiełdów -> Szyszków -> Praszka > woda w plusie ;-) -> Zdziechowice -> Uszyce -> Roszkowice -> Byczyna