praca
Wtorek, 19 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 12.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:39 | km/h: | 18.46 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy. Odległość minimalna jak się okazuje jest praktycznie taka sama jak z poprzedniego miejsca zamieszkania. Najlepszej trasy jeszcze nie wyznaczyłem i raczej nie będzie łatwo, bo spod samego domu to się tutaj ścieżki rowerowej nie uświadczy.
Olds nadal z pękniętą obręczą, muszę się zabrać za remont wreszcie, bo pożyczać złomków nie lubię, jak się coś rozpadnie to będę musiał inwestować w cudzego złomka... brrrrr, na samą myśl ciary mnie przechodzą.
Olds nadal z pękniętą obręczą, muszę się zabrać za remont wreszcie, bo pożyczać złomków nie lubię, jak się coś rozpadnie to będę musiał inwestować w cudzego złomka... brrrrr, na samą myśl ciary mnie przechodzą.
Ślęża
Poniedziałek, 18 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: turistas, dist: 100 and more, opis: foto
Km: | 140.97 | Km teren: | 22.00 | Czas: | 05:52 | km/h: | 24.03 |
Pr. maks.: | 62.75 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tak jakoś zebrało mi się żeby na Ślężę pojechać. Blurej musi poznać okolice, no i pierwszą setke trzeba było wreszcie zrobić. Pogoda zmienna, od palącego słońca przez kropiący deszczyk.
Wyjazd o 14. Późno, więc nie ma miejsca na wiele błędów nawigacyjnych. Większość terenu wpadła we Wrocławiu. Wałami dojeżdżałem w stronę miasta, z której trafię na właściwy szlak. Od Żórawiny trasa taka sama jak ostatnio orzełem. Z tą różnicą, że ominąłem wszystkie ścieżki, które prowadziły donikąd. Ogólnie dość silny wmordewiatr przez większość drogi, ale na Sulistrowiczkach miałem średnią bliską 26, i ponad 70km zrobione. Na podjeździe pod Tąpadła masa wody. Momentami zwalniałem, bo bym cały mokry był. Prawdziwe rwące rzeki przepływały w poprzek jezdni.
Podjazd od szlabanu na parkingu na przełęczy po plac przed schroniskiem na samym szczycie zajął mi 33 minuty. Drogowskaz dla pieszych turystów pokazuje 2h do schroniska, ale to chyba dla jakichś powolniaków wskazówka jest, bo raczej dłużej niż półtora godziny wejście nie trwa. Podczas wspinaczki miałem 4 postoje. Raz puszczałem jakichś turystów zjeżdżających samochodami (debile?) pozostałe 3 postoje spowodowane były utratą przyczepności na durnowatych luźnych kamulach i podparciem się w celu uniknięcia wywrotki. Raz nawet musiałem przeprowadzić rower z 20m, bo nie potrafiłem ruszyć nawet w poprzek drogi. Gdyby nie te kamulce to podjazd byłby dużo łatwiejszy i przyjemniejszy.
Na szczycie parę fotek, tak zwyczajowo z wieżyczki na której zwyczajowo popas sobie zrobiłem i totalnie wymarzłem.
Potem jeszcze fotka blureja przed zjazdem, prawdopodobnie ostatnie jego zdjęcie bez rys na ramie :)
Siodełko w dół o jakieś 7cm i na zjazd. Ludzi dzisiaj wchodziło/schodziło bardzo niewiele, co plusowało tym, że nie trzeba było na ludzi uważać na zjeździe. Minus taki, że jakbym sie rozwalił gdzieś o drzewo to na pomoc bym z 20 minut musiał czekać. Zresztą nie mam jeszcze skilli na zjeździe, więc wielkiego szaleństwa nie było. Mimo to zjazd jest wymagający przez te same kamulce które utrudniają podjazd. Na najgorszym odcinku wystopowałem i zjeżdżałem ~15kmh, to odcinek zaraz po wybrukowanych zjazdach, dla mnie zbyt hardkorowy. Za nim jednak zaczęło się szaleństwo, na jakie orzeł nie pozwalał. Amortyzator faktycznie pozwala na sporo więcej. Te śmieszne progi nie zmuszały mnie do hamowania, a jedynie zwiększonej ostrożności, bo trzeba je było w miare nisko zbierać, coby nie wyfrunąc w las. Prędkość na większości zjazdu w okolicach 34kmh, ale jak się kamulców mniej zrobiło to dobiłem do 50 nawet :D Pare niebezpiecznych chwil w których w ogóle nie miałem przyczepności albo jechałem tylko na przednim kole w zakręcie było... ale to takie urywki, jednak kontrola jakaś tam była i nie był to zjazd na krawędzi.
Na parkingu postój, żeby uspokoić nerwy, zluzować dłonie pracujące na hamulcach i nogi momentami kurczowo ściskające siodełko. Siodełko w górę, wszystko spowrotem na swoje miejsce, blokada skoku i na zjazd asfaltem. Zjazd pokazał, że oponki 2.25 albo cały rower w obecnej konfiguracji nie nadaje się do bicia rekordów prędkości.na zjazdach asfaltowych. Max wycieczki nie jest imponujący i został okupiony sporą dawką dokręcania. Bez dokręcania zwalniałem do 47kmh, także z leksza lipa.
Powrót w większości trasą numer 8. Średnia z 21.5 wzrosła do tylu ile widać. Zupełnie nie wiem raz mi się doskonale jedzie 34kmh, by po chwili utrzymanie 26 stanowiło kłopot. Zwalę całą winę na opony, ponoć ważą 730g sztuka, przywykłem do 450g, więc na tym można blureja odchudzić ładnie. Przywiozłem w weekend Larseny, może je zamontuje na dniach, tylko muszę poczytać o wyjmowaniu koła z hamulcami tarczowymi.
W okolicach 110 km tyłek mnie już bolał. Trzeba popracować nad pozycją, bo do orzełowej daleko, a nie wiem czy szybko przywyknę do tej tutaj. Może jednak siodełko zmienię, chociaż nie wiem czy to wiele da, jednak tutaj zupełnie inaczej mam mase rozłożoną, zdecydowanie mniej na ręce, więcej na tyłek i w ogóle na tylne koło przesunięty jestem... Jeszcze pare takich wyjazdów muszę zrobić, żeby pozycję właściwą ustawić.
Od szczytu dodatkowe ubranie założyłem, bo się zimno zrobiło, jednak już późno i zdecydowanie większe zachmurzenie się zrobiło.
Totalnie mnie ten wyjazd zmęczył, wieczorem na nic sił nie miałem i tylko zjadłem obiadokolację i poszedłem spać. W nogach mocy nie brakło, co dziwne, bo ostatnio właśnie nogi przestawały dopisywać, za to organizm mówił dość. Pewnie wina słabego odżywiania na trasie. W każdym razie całe 10 godzin spałem jak zabity i z rana jak młody bóg się czuje :)
Wyjazd o 14. Późno, więc nie ma miejsca na wiele błędów nawigacyjnych. Większość terenu wpadła we Wrocławiu. Wałami dojeżdżałem w stronę miasta, z której trafię na właściwy szlak. Od Żórawiny trasa taka sama jak ostatnio orzełem. Z tą różnicą, że ominąłem wszystkie ścieżki, które prowadziły donikąd. Ogólnie dość silny wmordewiatr przez większość drogi, ale na Sulistrowiczkach miałem średnią bliską 26, i ponad 70km zrobione. Na podjeździe pod Tąpadła masa wody. Momentami zwalniałem, bo bym cały mokry był. Prawdziwe rwące rzeki przepływały w poprzek jezdni.
Podjazd od szlabanu na parkingu na przełęczy po plac przed schroniskiem na samym szczycie zajął mi 33 minuty. Drogowskaz dla pieszych turystów pokazuje 2h do schroniska, ale to chyba dla jakichś powolniaków wskazówka jest, bo raczej dłużej niż półtora godziny wejście nie trwa. Podczas wspinaczki miałem 4 postoje. Raz puszczałem jakichś turystów zjeżdżających samochodami (debile?) pozostałe 3 postoje spowodowane były utratą przyczepności na durnowatych luźnych kamulach i podparciem się w celu uniknięcia wywrotki. Raz nawet musiałem przeprowadzić rower z 20m, bo nie potrafiłem ruszyć nawet w poprzek drogi. Gdyby nie te kamulce to podjazd byłby dużo łatwiejszy i przyjemniejszy.
Na szczycie parę fotek, tak zwyczajowo z wieżyczki na której zwyczajowo popas sobie zrobiłem i totalnie wymarzłem.
Potem jeszcze fotka blureja przed zjazdem, prawdopodobnie ostatnie jego zdjęcie bez rys na ramie :)
Siodełko w dół o jakieś 7cm i na zjazd. Ludzi dzisiaj wchodziło/schodziło bardzo niewiele, co plusowało tym, że nie trzeba było na ludzi uważać na zjeździe. Minus taki, że jakbym sie rozwalił gdzieś o drzewo to na pomoc bym z 20 minut musiał czekać. Zresztą nie mam jeszcze skilli na zjeździe, więc wielkiego szaleństwa nie było. Mimo to zjazd jest wymagający przez te same kamulce które utrudniają podjazd. Na najgorszym odcinku wystopowałem i zjeżdżałem ~15kmh, to odcinek zaraz po wybrukowanych zjazdach, dla mnie zbyt hardkorowy. Za nim jednak zaczęło się szaleństwo, na jakie orzeł nie pozwalał. Amortyzator faktycznie pozwala na sporo więcej. Te śmieszne progi nie zmuszały mnie do hamowania, a jedynie zwiększonej ostrożności, bo trzeba je było w miare nisko zbierać, coby nie wyfrunąc w las. Prędkość na większości zjazdu w okolicach 34kmh, ale jak się kamulców mniej zrobiło to dobiłem do 50 nawet :D Pare niebezpiecznych chwil w których w ogóle nie miałem przyczepności albo jechałem tylko na przednim kole w zakręcie było... ale to takie urywki, jednak kontrola jakaś tam była i nie był to zjazd na krawędzi.
Na parkingu postój, żeby uspokoić nerwy, zluzować dłonie pracujące na hamulcach i nogi momentami kurczowo ściskające siodełko. Siodełko w górę, wszystko spowrotem na swoje miejsce, blokada skoku i na zjazd asfaltem. Zjazd pokazał, że oponki 2.25 albo cały rower w obecnej konfiguracji nie nadaje się do bicia rekordów prędkości.na zjazdach asfaltowych. Max wycieczki nie jest imponujący i został okupiony sporą dawką dokręcania. Bez dokręcania zwalniałem do 47kmh, także z leksza lipa.
Powrót w większości trasą numer 8. Średnia z 21.5 wzrosła do tylu ile widać. Zupełnie nie wiem raz mi się doskonale jedzie 34kmh, by po chwili utrzymanie 26 stanowiło kłopot. Zwalę całą winę na opony, ponoć ważą 730g sztuka, przywykłem do 450g, więc na tym można blureja odchudzić ładnie. Przywiozłem w weekend Larseny, może je zamontuje na dniach, tylko muszę poczytać o wyjmowaniu koła z hamulcami tarczowymi.
W okolicach 110 km tyłek mnie już bolał. Trzeba popracować nad pozycją, bo do orzełowej daleko, a nie wiem czy szybko przywyknę do tej tutaj. Może jednak siodełko zmienię, chociaż nie wiem czy to wiele da, jednak tutaj zupełnie inaczej mam mase rozłożoną, zdecydowanie mniej na ręce, więcej na tyłek i w ogóle na tylne koło przesunięty jestem... Jeszcze pare takich wyjazdów muszę zrobić, żeby pozycję właściwą ustawić.
Od szczytu dodatkowe ubranie założyłem, bo się zimno zrobiło, jednak już późno i zdecydowanie większe zachmurzenie się zrobiło.
Totalnie mnie ten wyjazd zmęczył, wieczorem na nic sił nie miałem i tylko zjadłem obiadokolację i poszedłem spać. W nogach mocy nie brakło, co dziwne, bo ostatnio właśnie nogi przestawały dopisywać, za to organizm mówił dość. Pewnie wina słabego odżywiania na trasie. W każdym razie całe 10 godzin spałem jak zabity i z rana jak młody bóg się czuje :)
zalewiaście
Niedziela, 17 lipca 2011 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: from 50 to 100
Km: | 64.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:42 | km/h: | 23.70 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 30.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie miałem głowy na robienie kolejnych fotek. Teraz muszę popracować, nawet dobrze się składa bo zapowiadają słabszą pogodę. A jak popracuję to zaczną się wakacje, wtedy blurej pozna nieco dalsze rejony niż okolice Wrocławia i Byczyny.
Dzisiaj zapoznawał się z okolicami Byczyny. Najpierw kawałek polami wokół Byczyny, ponownie w towarzystwie kuzyna i psa. Pies dzisiaj zdychał z gorąca i trzeba było trasę skrócić a łańcuch kuzynowi strzelił i szybko przejażdżka się skończyła.
Potem lans wokół zalewu, spotkałem KB. Ponoć jeszcze czasem siada na rower, ale ogólnie nabył sobie quada i się na ryby wozi... no cóź starość nie radość, młodość nie wieczność ;-)
Na koniec podbicie średniej na asfalcie. Rowerkiem postanowiłem dojechać sobie do Wołczyna na pociąg. Wyjechałem na spokojną jazdę, ale znowu jakimś trafem złapałem szybki ciągnik :) W Wołczynie byłem dużo przed czasem więc postanowiłem jechać na kolejną stację, potem na kolejną i kolejną... Mimo silnego wiatru w twarz jechało się wyśmienicie. Znaczy jak uderzał centralnie w twarz było źle. Pozycje mam bardziej wyprostowaną, trzeba by mostek odwrócić albo w ogołe mostek i kiere z orzeła wprawić, bo lżejsze i ogólnie lepsze o klase są... Aleee te się nieźle prezentują a też blurej nie ma być tak ogólnego zastosowania, a raczej w teren. Ostatecznie w pociąg wsiadłem i dojechałem, od Psiego Pola znowu jazda, poszło w chwilke :) Ogólnie zabrałem ze sobą Larseny TT, żeby Schwalby oszczędzać na okazje z prawdziwym terenem, a na jazdę po Wrocku i okolicach mieć jakieś słabsze oponki. Jutro na wieczór postaram się zmienić i wyruszyć na podbój miasta. Może sobie światło na przód sprawie i night ride powrócą do łask, bo dzień coraz krótszy i wakacje raczej mi się dopiero w sierpniu zaczną.
Ogólne wrażenia z wspólnej jazdy z blurejem: rewelacja!
W piątek wygięła mi się minimalnie tarcza z przodu i zaczęła ocierać. W sobote błotna maseczka albo starła tarczę, albo zmusiła do samoistnego naprostowania się, w każdym razie w trakcie jazdy siedzi ogólnie cicho, czasem tylko pisk jakiś wyda z siebie, ale ogólnie wszystko sprawne i działające.
Dzisiaj zapoznawał się z okolicami Byczyny. Najpierw kawałek polami wokół Byczyny, ponownie w towarzystwie kuzyna i psa. Pies dzisiaj zdychał z gorąca i trzeba było trasę skrócić a łańcuch kuzynowi strzelił i szybko przejażdżka się skończyła.
Potem lans wokół zalewu, spotkałem KB. Ponoć jeszcze czasem siada na rower, ale ogólnie nabył sobie quada i się na ryby wozi... no cóź starość nie radość, młodość nie wieczność ;-)
Na koniec podbicie średniej na asfalcie. Rowerkiem postanowiłem dojechać sobie do Wołczyna na pociąg. Wyjechałem na spokojną jazdę, ale znowu jakimś trafem złapałem szybki ciągnik :) W Wołczynie byłem dużo przed czasem więc postanowiłem jechać na kolejną stację, potem na kolejną i kolejną... Mimo silnego wiatru w twarz jechało się wyśmienicie. Znaczy jak uderzał centralnie w twarz było źle. Pozycje mam bardziej wyprostowaną, trzeba by mostek odwrócić albo w ogołe mostek i kiere z orzeła wprawić, bo lżejsze i ogólnie lepsze o klase są... Aleee te się nieźle prezentują a też blurej nie ma być tak ogólnego zastosowania, a raczej w teren. Ostatecznie w pociąg wsiadłem i dojechałem, od Psiego Pola znowu jazda, poszło w chwilke :) Ogólnie zabrałem ze sobą Larseny TT, żeby Schwalby oszczędzać na okazje z prawdziwym terenem, a na jazdę po Wrocku i okolicach mieć jakieś słabsze oponki. Jutro na wieczór postaram się zmienić i wyruszyć na podbój miasta. Może sobie światło na przód sprawie i night ride powrócą do łask, bo dzień coraz krótszy i wakacje raczej mi się dopiero w sierpniu zaczną.
Ogólne wrażenia z wspólnej jazdy z blurejem: rewelacja!
W piątek wygięła mi się minimalnie tarcza z przodu i zaczęła ocierać. W sobote błotna maseczka albo starła tarczę, albo zmusiła do samoistnego naprostowania się, w każdym razie w trakcie jazdy siedzi ogólnie cicho, czasem tylko pisk jakiś wyda z siebie, ale ogólnie wszystko sprawne i działające.
Lans :)
Sobota, 16 lipca 2011 Kategoria bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: less than 50, opis: foto, opis: nie sam
Km: | 36.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 22.04 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ogólnie cały dzień spędziłem w pobliżu blureja, jakby mogło być inaczej :) Kilometry na moją niekorzyść pozaokrąglane, czas też raczej z dupy brany, jak ostatnio ciągle, bo jak nie wpisywałem wcale czasów to sie mechanizmy bs burzyły.
Ale od początku. Miałem dzisiaj pojechać do Byczyny rowerkiem. Pogoda wyśmienita ku temu, ale wczoraj troche zapiłem i byłem z rana słabo dysponowany. Wsiadłem w pociąg do Wołczyna i stamtąd jechałem spokojnie blurejem na Byczynę. No dobra, nie tak całkiem spokojnie. Ale prawdziwe szaleństwo zaczęło się od Skałąg. Trafiłem na szybki traktor. Ehh. cóż jest piękniejszego niż szybki traktor kiedy trzeba szybko pokojać kawałek asfaltu. Równa droga, czyste niebo, piękne krajobrazy pełne dojrzałych zbóż i lecimy 40kmh bez przerwy. Chwała niech będzie wynalazcy tempomatu :) A pan traktorzysta jechał ze snopkami na Kolonię zapewne... w każdym razie pod samo dom mnie holował. W niecałe 40 minut dojechałem z Wołczyna, co daje średnią powyżej 30kmh na oponach 2.25... brzmi nieźle, nawet biorąc pod uwagę szybki traktor.
Jak dojechałem to najpierw obiad a potem wymiana pedałów. Bez spd to nie jazda, gdyby blurej nie był blurejem to bym na nim nie jeździł przez to że nie miał spd... Pedały dawniej zamontowane w Fernando leżały spokojnie i czekały na swój czas. Te z orzeła są obecnie w gorszym stanie. Potem wymontowałem podstawkę licznika z orzeła i zamontowałem na blureja... ale nie wiem co zrobiłem z licznikiem... chyba został we Wrocławiu, jak nie to trzeba nowy kupić.
Potem sesja foto z udziałem blureja i od czasu do czasu mnie. Trzeba było zrobić mu fotkę do dowodu i na jego konto na bikestats. Tutaj pare słitaśnych foci. Pewnie wpadnie ich z czasem więcej :)
Z wieczora, tak, że już ciemno się całkiem zrobiło spacerek z kuzynem i psem po częściach terenowej dwudziestki. To właśnie tam spadła średnia. Chociaż pies wyjątkowo dzisiaj zrywny był. Nie lubi dźwięku hamowania tarczami, ucieka wtedy - bardzo dobry nawyk :)
Ale od początku. Miałem dzisiaj pojechać do Byczyny rowerkiem. Pogoda wyśmienita ku temu, ale wczoraj troche zapiłem i byłem z rana słabo dysponowany. Wsiadłem w pociąg do Wołczyna i stamtąd jechałem spokojnie blurejem na Byczynę. No dobra, nie tak całkiem spokojnie. Ale prawdziwe szaleństwo zaczęło się od Skałąg. Trafiłem na szybki traktor. Ehh. cóż jest piękniejszego niż szybki traktor kiedy trzeba szybko pokojać kawałek asfaltu. Równa droga, czyste niebo, piękne krajobrazy pełne dojrzałych zbóż i lecimy 40kmh bez przerwy. Chwała niech będzie wynalazcy tempomatu :) A pan traktorzysta jechał ze snopkami na Kolonię zapewne... w każdym razie pod samo dom mnie holował. W niecałe 40 minut dojechałem z Wołczyna, co daje średnią powyżej 30kmh na oponach 2.25... brzmi nieźle, nawet biorąc pod uwagę szybki traktor.
Jak dojechałem to najpierw obiad a potem wymiana pedałów. Bez spd to nie jazda, gdyby blurej nie był blurejem to bym na nim nie jeździł przez to że nie miał spd... Pedały dawniej zamontowane w Fernando leżały spokojnie i czekały na swój czas. Te z orzeła są obecnie w gorszym stanie. Potem wymontowałem podstawkę licznika z orzeła i zamontowałem na blureja... ale nie wiem co zrobiłem z licznikiem... chyba został we Wrocławiu, jak nie to trzeba nowy kupić.
Potem sesja foto z udziałem blureja i od czasu do czasu mnie. Trzeba było zrobić mu fotkę do dowodu i na jego konto na bikestats. Tutaj pare słitaśnych foci. Pewnie wpadnie ich z czasem więcej :)
Z wieczora, tak, że już ciemno się całkiem zrobiło spacerek z kuzynem i psem po częściach terenowej dwudziestki. To właśnie tam spadła średnia. Chociaż pies wyjątkowo dzisiaj zrywny był. Nie lubi dźwięku hamowania tarczami, ucieka wtedy - bardzo dobry nawyk :)
wałami
Piątek, 15 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50
Km: | 37.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 25.81 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Głównie wałami, ale i w dalsze rejony miasta dotarłem. Miałem spokojnie się lansować ale w pewnym momencie jakiś gościu mnie wyprzedził... blurej nie chciał być wyprzedzany i postanowiliśmy wrednie siedzieć mu na kole aż się zamęczy i padnie.
Sprawy zaszły nawet dalej, gościu zatrzymał się. A my wróciliśmy do trybu lansowania się. Kiedy właśnie mieliśmy wypiąć klate przy jakowyś dzierlatkach ten sam koleś znowu nas wyprzedził. Cóż za tupet, dwukrotnie stosować tak niecne praktyki! Tym razem szybko zwolnił i trzeba było przejąć inicjatywę. Ale, że mieliśmy się dzisiaj lansować, to zagadałem do kierującego pojazdem wyprzedzającym. Dziwnym zbiegiem okoliczności okazało się, że kupił właśnie rower i w tej chwili mają pierwszą przejażdżkę :) Jaki ten świat mały. Taaaa, oczywiści przy blureju Kellys prezentował się szaro i nieco mu uszy uklapły. Kierowca Kellysa (pozdrowienia jeśli kiedyś trafisz na ten blog :) także blado wypadał przy mnie, ale przecież z blurejem skromni jesteśmy, więc pojechaliśmy sobie cały kawał wzdłuż odry dyskutując głównie o osprzęcie i wyprawach rowerowych.
Sprawy zaszły nawet dalej, gościu zatrzymał się. A my wróciliśmy do trybu lansowania się. Kiedy właśnie mieliśmy wypiąć klate przy jakowyś dzierlatkach ten sam koleś znowu nas wyprzedził. Cóż za tupet, dwukrotnie stosować tak niecne praktyki! Tym razem szybko zwolnił i trzeba było przejąć inicjatywę. Ale, że mieliśmy się dzisiaj lansować, to zagadałem do kierującego pojazdem wyprzedzającym. Dziwnym zbiegiem okoliczności okazało się, że kupił właśnie rower i w tej chwili mają pierwszą przejażdżkę :) Jaki ten świat mały. Taaaa, oczywiści przy blureju Kellys prezentował się szaro i nieco mu uszy uklapły. Kierowca Kellysa (pozdrowienia jeśli kiedyś trafisz na ten blog :) także blado wypadał przy mnie, ale przecież z blurejem skromni jesteśmy, więc pojechaliśmy sobie cały kawał wzdłuż odry dyskutując głównie o osprzęcie i wyprawach rowerowych.
praca + jazdy
Piątek, 15 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 20.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy, potem jazdy na motorze i znowu do pracy.
Umarł król, niech żyje król!
Czwartek, 14 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: bez celu, dist: less than 50, bike: blurej, opis: foto
Km: | 24.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 22.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
14 lipca okazał się dla mnie jednym z tych dni, kiedy nagle świat staje się niesamowicie piękny i aż trudno uwierzyć w to, co się dzieje.
Nie będę tutaj opisywał wszystkich fajnych spraw, które mnie tego dnia spotkały, skupię się na jednaj. Mianowicie, wymieniłem
na
Myślę, że wymiana była dla mnie korzystna. Za kilka sztuk kolorowego papieru dostałem przyjaciela. A podobno przyjaźni nie da się kupić ;)
Imię jego blurej, ale z racji rodziny swojej prawie kubusiem został nazwany. Pochodzi bowiem z rodu zacnego Cube LTD Team.
W stosunku do swoich pobratymców z napiskiem Team ma wstawioną korbę Shimano SLX, co sprawiło, że kompletnie uzbrojony jest w tą właśnie grupę osprzętu. Musi się czymś wyróżniać, w końcu to blurej a nie jakiś tam rower :)
Pierwsze wrażenia mega pozytywne. Nawet tarcze mnie przekonują, dla hamujących przodem to dobra rzecz jednak. Widelca się na razie boje. Chyba za miękko ustawiony jak dla mnie, będzie trzeba mu pierdnąć w bliższej przyszłości.
Krótko, bo dzień pełen wrażeń i się nagle późno zrobiło. Na prawdę super dzień i bardzo dobrze, że blurej dołączył do wszystkich super wydarzeń tego dnia. Na wieczornej przejażdżce znalazłem 10gr. Chyba od stu lat nie znalazłem żadnego pieniążka, także dzień na prawde fenomenalny :)
Nie będę tutaj opisywał wszystkich fajnych spraw, które mnie tego dnia spotkały, skupię się na jednaj. Mianowicie, wymieniłem
na
Myślę, że wymiana była dla mnie korzystna. Za kilka sztuk kolorowego papieru dostałem przyjaciela. A podobno przyjaźni nie da się kupić ;)
Imię jego blurej, ale z racji rodziny swojej prawie kubusiem został nazwany. Pochodzi bowiem z rodu zacnego Cube LTD Team.
W stosunku do swoich pobratymców z napiskiem Team ma wstawioną korbę Shimano SLX, co sprawiło, że kompletnie uzbrojony jest w tą właśnie grupę osprzętu. Musi się czymś wyróżniać, w końcu to blurej a nie jakiś tam rower :)
Pierwsze wrażenia mega pozytywne. Nawet tarcze mnie przekonują, dla hamujących przodem to dobra rzecz jednak. Widelca się na razie boje. Chyba za miękko ustawiony jak dla mnie, będzie trzeba mu pierdnąć w bliższej przyszłości.
Krótko, bo dzień pełen wrażeń i się nagle późno zrobiło. Na prawdę super dzień i bardzo dobrze, że blurej dołączył do wszystkich super wydarzeń tego dnia. Na wieczornej przejażdżce znalazłem 10gr. Chyba od stu lat nie znalazłem żadnego pieniążka, także dzień na prawde fenomenalny :)
jazdy, szukanie nsn, inne
Środa, 13 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 18.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Taaaaak. Najpierw na jazdy. Jeszcze połowy nie wyjeździłem a instruktor stwierdził, że mi wypisze do końca rozpiske i puści mnie na egzamin bo dobry jestem :)
Potem do rowerowego zapytać o rower, bo zadzwonili akurat w trakcie jazd i nie mogłem odebrać. Nowy rower będzie dopiero jutro...
Potem poszukać siedziby NSN, bo jutro rozmowe mam o prace. Nie było łatwo znaleźć adresu Strzegomska 52b... No ale telefoniczne konsultacje i się udało :)
Potem do rowerowego zapytać o rower, bo zadzwonili akurat w trakcie jazd i nie mogłem odebrać. Nowy rower będzie dopiero jutro...
Potem poszukać siedziby NSN, bo jutro rozmowe mam o prace. Nie było łatwo znaleźć adresu Strzegomska 52b... No ale telefoniczne konsultacje i się udało :)
praca+
Wtorek, 12 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 17.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 17.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy, a przed pracą do kolejnego sklepu rowerowego. W życiu bym nie przypuszczał, że tyle rowerowych jest we Wrocławiu :) Szukam Cube LTD Team w rozmiarze 22", chcę go spróbować, bo rozmiar 20" jest na styk. Niby pasuje, ale sztyca wyciągnięta na maksa. Lubię tak, ale chcę się przymierzyć, dla pewności. Za taką kasę rower musi być dopasowany i nie ma miejsca na pomyłkę przy wyborze.
Mam nadzieję, że w tym rozmiarze zachowa agresję w wyglądzie. Niby wygląd nie jest ważny, ale jednak się liczy :) W sumie to rama LTD to 700zł, więc nawet nie będzie problemem jej wymiana na kolejną za jakiś rok, aleeee po co kupować teraz za małą czy za dużą i potem się męczyć? Ramę do resztek orzeła też się jakąś kupi i będzie turisto-szoszowy rower.
Mam nadzieję, że w tym rozmiarze zachowa agresję w wyglądzie. Niby wygląd nie jest ważny, ale jednak się liczy :) W sumie to rama LTD to 700zł, więc nawet nie będzie problemem jej wymiana na kolejną za jakiś rok, aleeee po co kupować teraz za małą czy za dużą i potem się męczyć? Ramę do resztek orzeła też się jakąś kupi i będzie turisto-szoszowy rower.
jazdy
Poniedziałek, 11 lipca 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 21.82 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Najpierw do odwiedzić pare sklepów rowerowych żeby dosiąść choć kilka rowerków za 4 tysiaczki. Taki sobie założyłem fundusz na następcę orzeła 7. Finałowa dwójka to:
-Cube LTD Team rocznik 2011
-Giant XTC 1 rocznik 2009
Czy legendarny wręcz Giant pokona Cube? Tego dowiecie się już niebawem :)
-Cube LTD Team rocznik 2011
-Giant XTC 1 rocznik 2009
Czy legendarny wręcz Giant pokona Cube? Tego dowiecie się już niebawem :)