na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

cel: turistas

Dystans całkowity:7099.34 km (w terenie 843.20 km; 11.88%)
Czas w ruchu:336:16
Średnia prędkość:21.10 km/h
Maksymalna prędkość:86.80 km/h
Suma podjazdów:42571 m
Liczba aktywności:76
Średnio na aktywność:93.41 km i 4h 29m
Więcej statystyk

skalne miasto wf pwr

Niedziela, 11 maja 2008 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: 100 and more
Km: 136.31 Km teren: 10.00 Czas: 05:35 km/h: 24.41
Pr. maks.: 63.40 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
mxs 63.4kmh
Drugi dzień to niby powrót ale za to jaki powrót. Dzień zaczęliśmy od opuszczenia schroniska Pasterka wjazdem na szlak prowadzący niemal po prostej do granicy... Szlak to może i był ale dla jakichś downhill'owców... nie należe do nich przez co max 30kmh na nim wyciagnałem i to totalnie posrany ze strachu. Od granicy dalej był zjazd ale całe szczęście asfaltem. Jechaliśmy odwiedzić skalne miasto. Kierunek Police nad Metuji a z tamtąd prościuteńko na Teplice nad Metuji. Po drodze niesamowita ciekawostka - patrzysz - widzisz że jest z górki ale tempo nie rośnie, 15kmh i ciezko pedałować... jeden rzut oka za siebie - totalnie pod górkę, wspaniełe oszustwo horyzontu, a już miałem mówić ze nie dam rady jechać w tempie innych... całe szczęście to było pod górę. Skalne miasto bomba. polecam kazdemu. Niestety zakaz wjazdu rowerem, ale przejść z buta nawet SPD te 10 kilometrów to i tak piękna sprawa. Człowiek się przy tym umorduje jakby z 80km trzasnął ;-) Potem chwile jazdy z gromadką i na czoło. Pod Wałbrzychem poczekaliśmy na pościg ładnych pare minut i wjechaliśmy do Wałbrzycha piękniastym ogromnie długaśnym zjaździochem. W Wałbrzych rozstaliśmy się bo tylko ja z Tomkiem [Platon] jechaliśmy dalej rowerkami. Szosa nieee jest zua chłopacy taki mam dla Was przekaz. Trekking to najpiękniejszy rodzaj rowerowania śmigałem z Wami na zjazdach, potem z Tomkiem po szosie... Wszedzie dobrze ale na rowerze najlepiej ;-)
No i dojazd też nam się całkiem ładnie udał. Więcej zjazdów niż podjazdów robi swoje i tempo przez długachne kilometry trzymaliśmy w okolicach ~30kmh. Pięknie się jechało.

szerszy opis wyprawy u Platona

w góry WF PWr

Sobota, 10 maja 2008 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: from 50 to 100, opis: foto, opis: nie sam
Km: 80.40 Km teren: 0.00 Czas: 04:00 km/h: 20.10
Pr. maks.: 62.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Taaa to co tygryski lubią najbardziej czyli wyjazd dłuższy niż na jeden dzień.

Wf turystyka rowerowa wyjazd 2 dniowy.

6.10 zbiórka na dworcu głównym - średnia dojazdu na dworzec 29.5 kmh... przez pobódke o 5:40 musiałem troszeczke przycisnąć już na starcie ;-)

Oczywiście jak zwykle niezawodna PKP i tym razem musiała zrobić niespodzianke i nie mieliśmy pociągu dojeżdżającego do celu, z Domaszkowa napieraliśmy do Międzylesia rowerkami, szkoda że to tak blisko ;-) Potem piękny podjazd... sporo ludzi odpadło ale nie bardzo mnie interesował ten wynik, ja sobie spkojnie podjechałem i jest ok, znowu nie schodziłem, nadal nie ma asfaltowego podjazdu na ktory nie dałem rady wjechać ;-)
Ogólnie nie ma co opowiadać, to trzeba by samemu przejechać, poczuć te przewyższenia w nogach. SPD tutaj na prawde się przydały, na podjazdach można nawet niezłe tempo trzymać jak sie można powzpomagać ciągnięciem zamiast deptania ;-) Pięknie. Trasa podobna jak w semestrze zimowym tylko troche wydłużona. Wiadomo wtedy padał deszcz jak jasna cholera przeszkadzając w zwiedzaniu. Teraz przy słoneczku wszystko było jeszcze piękniejsze a kazdy podjazd dawał jeszcze więcej frajdy. No i nie musiałem się bać zjazdów po asfalcie, na suchej nawierzchni nie tak łatwo o poślizg i można było czasem przycisnąć do tych 60kmh ;-)

czas dziele tak na oko, bo nie kasowałem licznika po pierwszym dniu a -pamiętałem jedynie dystans.

mxs pierwszego dnie 62.5kmh oficjalnie oczywiście nie przebiłem 50 ;-)

fotuchy u rafala
i na mojej picasie, fotuchy od piotrka

Ślęża

Sobota, 26 kwietnia 2008 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: 100 and more
Km: 116.00 Km teren: 10.00 Czas: 05:00 km/h: 23.20
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
czas tak na oko, dystans tez przyblizony...

te trase mimo usupełniania po czasie moge opisać, walki ze Ślężą sie nie zapomina ;-)

Wrocław, Wittiga -> Wrocław, Grabiszyńska, Oporów pętla, tutaj zaczęła się wycieczka, jechaliśmy jakoś pokrętnie przez rozkopany Wrocław, by ostatecznie skierować się prosto na -> Kąty Wrocławskie, z tamtąd prosto do celu wyjazdu wf, przez -> Szymanów i -> Milin do -> Mietkowa. Zbiornik Mietkowski muszę przyznać całkiem spory jest. Nie jest to może Turawa, ale i tak fajny. Od tego miejsca jedynie 9 osobowa grupa szaleńców postanowiła jechać dalej - na podbój Ślęży. Przez -> Maniów -> Tworzyjanów -> Garncarsko -> Sobótkę Zachodnią -> Sady dotarliśmy do -> Przełęczy Tąpadła, zgdzie zjechaliśmy z asfaltu i zaczęliśmy mozolną wspinaczkę. 5kmh idąc czy jadąc, nawet taką prędkość cieżko było utrzymać. Wszyscy dotarli na szczyt, nawet Tomek, który zaszalał i wspinał się razem z nami na swojej kolarce. Niestety na zjezdzie grupa nie szosowa mogła sobie swobodnie zjechać, tak szybko na ile pozwalała odwaga. Ja zostałem z Tomkiem i spokojnie rowerowym śmigaliśmy do celu. Od momentu zjazdu na asfalt jechaliśmy już prosto na Wrocław, -> Sobótka -> Mirosławice -> Siedlaków -> Tyniec Mały -> Wrocław.

Warunki po starcie, ciepło, pochmurnie. Pozniej pochmurnie, chłodno, groziło deszczem. 30minut za Mietkowem, słonecznie, ociepla się. Od Sadów znowu bez kurtki. Na Ślęży zimno, ale to normalne, szczegolnie że dzie był wietrzny. Dobra pogoda utrzymała się już do końca.

Ogólnie świetny wyjazd.

Powrót z gór (WF)

Niedziela, 28 października 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: less than 50
Km: 26.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:02 km/h: 25.16
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj powrót do Wrocławie. Niestety jakoś nikt nie zdecydował się zaryzykować i jechać gdzieś na jakąś odległa stacje pkp, skąd niewiadomo kiedy jechałby następny pociąg. Także z dzisiaj niewiele mam do opowiedzenia.

Prosto, najkrótszą chyba drogą z Lasówki zjechaliśmy (dosłownie zjechaliśmy, bo cały czas było z górki) do Bystrzycy Kłodzkiej na stację pkp. Ze wzędu na godzinne oczekiwanie na pociąg, pojeździlismy troche po mieście w poszukiwaniu czynnego sklepu. Jedną cudowną uliczke zapamietam na zawsze, bo po poierwsze doprowadziła nas do sklepu, po drugie wyglądała wspaniale, po trzecie była brukowana, śliska i miała nachylenie w okolicach 15-17%. Oczywiście i zjazd i podjazd pod nią zaliczyłem :D.

We Wrocławiu jeszcze dojazd z Głownego na karcher na stacji benzynowej na Armii Krajowej i na Wittiga. Wycieczka wspaniała, szkoda tylko że mało turystyczna i 2 dzień duzo za mało jazdy.

Góry pierwszy raz ever - WF

Sobota, 27 października 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 58.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:34 km/h: 22.60
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Mój pierwszy wyjazd w góry.

Przedostatnie zajęcia z wf w ty semestrze, 2 dniowy wyjazd do Kotliny Kłodzkiej.

Pociągiem z Głownego we Wrocławiu o 6:48 do Doaszkowa. Po drodze niewiele górek, ale jak juz jakieś się pojawiały to zacne i szczytne i nie do podjechania. Po prawie 3 godzinach dojechaliśmy do celu. Nie bardzo było widać że jesteśmy w górach, jednak już najbliższe okolice Domaszkowa okazały się całkiem górzyste. Pytajac się miejscowych o kierunek ruszylismy w stronę Dlugopola górnego a nastepnie Rózanki, by ostatecznie, po masakrycznym dla coniektórych podjeździe (tylko ja i Marcin nie zsiedliśmy z rowerów) który za każdym kolejnym zakrętem wspinał sie stromiej zamiast odbic w dół zaczęła się spokojna w miarę jazda. Na podjeździe przejechaliśmy przez Gniewoszów (według niektórych liczników cały podjazd od Domaszkowa miał ponad 300m przewyższenia). Nastepnie przez Poniatów i Spalona dojechaliśmy do Mostowic. Warto dodać, że tutaj był wyśmienity unijny asfalt. Także kolejne zjazdy i podjazdy pokonywaliśmy na prawdę szybko. Do schroniska w Lasówce dotarliśmy ponad godzinę prędzej niz reszta grupy. Posiedzieliśmy, wyschli odrobinkę, zatankowali cieplutkiej herbatki. I chwilę po tym gdy dotarła reszta ruszyliśmy w dalszą drogę. Objechaliśmy przez podwórko reperowany most i szybciuchno, z górki na pazurki pognaliśmy do Duszników Zdrój, gdzie zjedliśmy sobie półobiadek i spowrotem tą samą drogą... czyli cały czas pod góre i pod sam koniec 12% podjazd. Lajtowy w sumie był. Ale w górach i w tej temperaturze to cięzko było te 15km/h utrzymać... No i zaraz po 12% poczekaliśmy chwilkę żeby się cała 3 zebrała i na Zieleniec uderzyliśmy. Oznaczało to dalszą wspinaczkę pod górę. Na oko powiedziałbym że z 6-7% mogło być. W Zieleńcu stanelismy chwilkę pod mapą i zjechaliśmy spowrotem do schroniska. Ze względu na mokrą (strasznie) i pokrytą liśćmi nawierzchnię żaden spektakularny rekord nie padł. Pewnie nawet 60 nie pękło, choc na prawdę było gdzie poszaleć.

Ogólnie mimo mgły, mokrej drogi, mrzawek i lekkiego deszczyku można powiedzieć że było genialnie. 12% zapamiętam, choć podjazd z Doaszkowa do Gniewoszowa był znacznie bardziej wymagajacy, szczególnie psychicznie. Każdy zakręt budził nadzieję - o będzie przełamanie - i nic, a jak było to na jeszcze wiekszy kąt ;). Także dla takiego człowieka z nizin wspaniała lekcja.

Jura Trip 2007 - dzień 4 - finisz

Wtorek, 4 września 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 16.90 Km teren: 0.00 Czas: 01:09 km/h: 14.70
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni - 4 dzień wyprawy rowerowej Kraków-Częstochowa 2007.

Co tu dużo pisać, pobudka i powolne zbieranie się. Całą noc padało, jeszcze nad ranem kropiło. Jakoś udało nam sie przed 12 wyjechac, co można uznać za sukces biorąc pod uwage aure. Ruszamy na Częstochowe na pociąg. Droga na Dworzec Główny była prościutka i terafiliśmy bez problemu. Godzinka na dworcu i jedziemy... niesamowite, w pociągu był przedział dla rowerzystów, szkoda że tylko 3 haki zmieścili na rowery i 3 siedzenia.

Po walce z przesiadkami itp dojechaliśmy szczęśliwie do samej Byczyny.

Jura Trip 2007 - dzień 3

Poniedziałek, 3 września 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 67.50 Km teren: 30.00 Czas: 04:39 km/h: 14.52
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Dzien 3 wyprawy rowerowej Kraków-Częstochowa...

ogrodzieniec - olsztyn

nowy rekord prędkości, pomimo wielgachnego bagażu i jeszcze wiekszego strachu, są na Jurze zjazdy i podjazdy grzechu warte... 68.6 km/h!!! ciekawe ile czasu zajmie mi pobice tego soiągnięcia.

Jura Trip 2007 - dzień 2

Niedziela, 2 września 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: 47.80 Km teren: 25.00 Czas: 03:19 km/h: 14.41
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Dzien 2 wyprawy rowerowej Kraków-Częstochowa...

olkusz - ogrodzieniec

nowy rekord prędkosci 65.1 km/h

Jura Trip 2007 - dzień 1 - start

Sobota, 1 września 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 71.90 Km teren: 40.00 Czas: 05:06 km/h: 14.10
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy dzien wyprawy rowerowej Kraków Częstochowa.

ekipa:
chmielu
ewka
ja

Długo zwlekałem z podjęciem ostatecznej decyzji, czy jade, czy nie. Jednak zdecydowałem się. Wyjazd zaplanowany na 4:00, bo pociąg do Krakowa odjeżdża z Kluczborka o 4:53. Ciężko przestawić sie i zasnąć wcześnie gdy normalnie kłade sie spać o 1. Podjąłem męska decyzje - nie śpie, przygotuje rower i bagaż. Temperatura o 3:30 oscylowała w okolicy 7 kreski (z punktu widzenia optymisty ;D). 3:35 miałem już rower na podwórku, trzeba sprawdzić czy nic nie odpadnie jak rusze, kilka kontrolnych kółeczek wokół placu, porzucałem rowerem - bedzie dobrze. Po chwili telefon od Chmiela. Ruszam, akurat jak dojechałem do rynku, Ewka i Chmielu wychodzili. Zaraz jak ruszyliśmy zaczęło popadywać. Zaspana Ewka stwierdziła że to rosa :D. Ja ciągle gadałem, śpiewałem lub smiałem się, zawsze tak mam jak się nie wyśpię. Dojechaliśmy przed czasem. Pociąg okazał się przedziałowcem. Strasznie ciężko wprowadzić do takiego obłádowane rowery, chyba z godzine ładowaliśmy sie. W pociągu pospałem chwilke i podjadłem cukiereczków, co sprawiło, że przestałem zwracać uwage na pogode.

Kraków, około godziny 10:30. Pociąg zatrzymuje sie na stacji której nie było w planie (pośpiech), wyładowujemy sie, a nagle... pociąg rusza gdy już tylko ja w nim zostałem :D całe szczęscie krzyki podziałały na konduktora i też mogłem opuścić to stalowe więzienie. Ćzerwony Szlak Orlich Gniazd rozpoczynał się bardzo blisko tej stacji, jednak wcale nie było łatwo go znaleźć, na szczęście ludzie pomogli. Jedno co mnie w Krakowie przeszkadzało to strasznie nierówne chodniki i ścieżki rowerowe. Ale potem zaczęła się ścieżka... i już nie mogłem narzekać na asfalty czy płytki ,bo ich najzwyczajniej w świecie nie było. Teren się zaczął, ale co tam ściezka przecież piesza głównie była. Pierwszy postój chyba jeszcze w obrębie Krakowa, nieopodal "Fortu" jak to zostało określone na mapie. Pożywne śniadanko... miałem kanapeczki z miodkiem, które sobie z rńca przygotowałem. Zaczęło padać, minął nas biker, pozdrowił. Ruszamy. Już tutaj widoki dla ludzi z nizin były zachwycające: te wioseczki przyklejone do górek, drogi spadające w dół albo wijące sie pomiedzy góreczkami, które wydawały sie nam olbrzymimi ;D. Jedziemy prosto (chyba, bo w ciągu wyprawy często mieszliśmy szlaki i nie szlaki żeby było fajnie) na Ojcowski Park Narodowy. Mijamy Giebułtów i Wielka Wieś. Gdzieś na szlaku był niesamowyity zjazd, po zboczy dolinki w dół, miedzy drzewami, wąską ścieżynką i cały czas po lewej widać było ile można spaść w dół, dla nas, ludzi z nizin to jak przepaść, zajebiaszczo było, a i jeszcze śliwa rosła po drodze. Już tutaj wiedziałem że klocki będą mocno odczuwały tę wyprawe.

Dolina Prądnika jest boska! Niesamowite miejsce, już od samego wjazdu w Ojcowski PN wszystko, co prędzej zachwycało po drodze wydaje się niczym. Wspamniałe miejsce do jazdy. Te widoki, skałki, zameczek, rzeczułka, źródełka, ścieżynki i gładziutki asfalcik no i te ściany po lewej i prawej. Jedziemy cały czas szlakiem, dłuzszy postój mamy przy źródełku miłości i Jaskini Ciemnej (to jedno miejsce), postój spowodowany kapciem złapanym przez Ewke, no właściwie to złapała zszywke tapicerską, a kapeć sam sie zrobi. Brama Krakowska i Ciasne Skałki, niesamowite miejsce, strażnik kazał nam zostawić rowery przy ciasnych skałkach wiec pieszo potargaliśmy na Jaskinie Łokietka, Ewka wymiękała na wejściu, a na zejściu marudziła. Taki spacerek męczy bardziej niż jazda, mnie osobiście najbardziej zmęczyło zejscie. Potem dalej do Ojcowa. Punkt widokowy w Ojcowie jest wspaniały, wjechac na niego z załadowanym bagaznikiem to wspaniała przygoda, aż przednie koło podnosi ;D. Postój w Ojcowie, po 2 bananki i 2 bułeczki, no i woda. Zamek Ojców, całkiem ładny, Ale najlepsze to z niego są widoki, powinni tam jeszcze wieżę odbudować, żeby nad drzewa wystawała. Na zjeździe spod zamku omal nie wpadłem do rzeczki, hamulce jakoś nie chcą zatrzymać roweru jak sie ma obładowany tył ;D, a rower traci skrętność. Zamek na Pieskowej Skale jedynie oglądamy jedynie z dołu, bo trzeba jechac. Czas już opuścić magiczną dolinę Prądnika.

Pierwsza, Druga i Trzecia Sułoszowa, Kosmołów, Olewin i Olkusz. Olkusz i jego niebieskie dachy robią niesamowite wrazenie. Miasto w głębokiej dziurze, objechaliśmy je dookoła, po wszystkich tych szczytach na obwodzie, niesamowite te podjazdy i zjazdy. Dzisiaj się jeszcze bałem, ale mimo ciągłego hamowania mxs: 49.1km/h. Zjazd w miasteczko, zakupy w Plusie i jedziemy na zamek. Zamek znajduje sie w pobliskum Rabsztynie, posiedzieliśmy, pofotkowaliśmy i znaleźliśmy nocleg, tuż pod zamkiem. Pole namiotowe, za 21zeta za 3 osoby i możemy sie kąpać w hotelowej łazience. Na kolacje makaron z sosem i browar. Pierwszy raz mi piwo nie smakowało, myślałem że to jakaś choroba, ale nie :D, to pewnie przez ten deszcze, który całe szczęście jak poza Ojcowem padać przestał to już nie zaczynał. I tak oto na polu namiotowym w Raabstein zakończyliśmy pierwszy dzień wyprawy.

wyjazd z bratem

Piątek, 24 sierpnia 2007 Kategoria cel: bez celu, bike: flavia, baza: Byczyna, cel: turistas, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 79.70 Km teren: 45.00 Czas: 03:48 km/h: 20.97
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
dzisiaj wyjazd z bratem i wyjątkowo jak na niego (jak dla mnie też) dużo a nawet bardzo dużo w terenie.

trasa: Byczyna - Biskupice - Kochłowice - Skałągi (za kościołem zjazd w nieznane, dokładnie to nawet droga sie skończyła i spory kawałek świerzo wykoszonym polem jechalismy) - Wołczyn (tu znowu kawałek asfaltem) - Brynica (zjazd z asfaltu) - Wąsice - Wierzchy - Bogacica (kawałek asfaltem, a potem na żółty szlak) - Zameczek (tu szlak ostatecznie porzuca asfalt) - Żabiniec - Bażany - Kuniów - Kluczbork - Kujakowice Dolne - Łowkowice - Dobiercice - Paruszowice - Byczyna.

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum