Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2011
Dystans całkowity: | 619.40 km (w terenie 177.00 km; 28.58%) |
Czas w ruchu: | 27:22 |
Średnia prędkość: | 21.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 49.03 km/h |
Suma podjazdów: | 50 m |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 36.44 km i 1h 42m |
Więcej statystyk |
praca
Poniedziałek, 12 września 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50, opis: piosnka
Km: | 23.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Powrót na rower ;-) Niestety zasiedziałem się w pracy i pozamykali wszystkie rowerowe i znowu nie kupiłem niczego co możnaby zamontować na tyle w oldsie i nim dojeżdżać do pracy.
Ciągle po głowie chodzi mi ta piosenka.
Ciągle po głowie chodzi mi ta piosenka.
WRO - BYC
Sobota, 10 września 2011 Kategoria bike: blurej, dist: 100 and more
Km: | 105.98 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 03:24 | km/h: | 31.17 |
Pr. maks.: | 42.41 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
W tygodniu śmigałem do pracy samochodem który dostałem pod opiekę, dlatego wrześniowy przebieg jakoś nie rośnie. Na weekend miałem także samochodem pojechać do rodziców. Jednak prognoza pogody mówiła, że będzie lato w ten weekend i... sprawdziła się. Dlatego też nie można było nie pojeździć.
Wiatr nie był specjalnie korzystny, dlatego czas uznaję za jeden z lepszych. Właściwie od początku zacząłem cisnąć zdrowo w pedały. Jak tylko wyjechałem za miasto średnia zaczęła systematycznie piąć się w górę i już po 10km była w okolicy 30kmh. Po pierwszych 30km postanawiam zrobić jazdę beż żadnej przerwy a to oznacza, że można dać z siebie wszystko, bo mięśnie się na postoju nie zastoją.
Spotyka mnie jednak niespodzianka. Kiedy wjeżdżam do Namysłowa wyprzedza mnie samochód po czym zwalnia. Daje się wyprzedzić dwóm innym i jakby czeka żeby mnie holować ;-) no to daje pod 40kmh żeby dojść i się za nim trzymać, a tu... zwalnia i zjeżdża na środek - to wiele wyjaśnia, pewnie chcieli w lewo skręcić i nie będzie holowanka... jednak gdy wpadam na prawą strone i chcę wyprzedzać 'skręcający' samochód z okna wychyla się facet i mówi, żebym się zatrzymał.
Zatrzymałem się, bo wyglądali niegroźnie. Okazało się, że to Namysłowska Grupa Rowerowa chciałaby mnie zwerbować. Niestety, jako obywatel Wrocławia mam troszkę za daleko, żeby wspólnie trenować. Jednak biorę kontakt, może się kiedyś wybierzemy na wspólny treningowy weekend gdzieś w górach :) Albo wciągnę ich na bs przynajmniej ;-)
Niestety ten postój wiele mnie kosztował. Jak przed nim jechało mi się wyśmienicie, to po nim nie dość, że ledwo ruszyłem, to już się na takie obroty wejść nie udało. Sporo walki kosztowało mnie utrzymanie średniej.
W Skałągach imal nie umrzyłem ze zmęczenia, pod kościół poszalałem i podjechałem z prędkością 38kmh, niestety tuż za nim padłem psychicznie i spadło na 24kmh. Jednak potem prosta na Biskupice leciała w okolicach 38kmh i znacznie podniosła średnią. Z bdb prędkością doleciałem aż do skrzyżowania z główną, od tamtego momentu wykorzystując wszelkie siły jechałem ledwo 25-28kmh, ale udało się utrzymać srednią ponad 30 :) W domu nie mogłem nogami poruszać. Daaawno się tak nie zajechałem.
Wiatr nie był specjalnie korzystny, dlatego czas uznaję za jeden z lepszych. Właściwie od początku zacząłem cisnąć zdrowo w pedały. Jak tylko wyjechałem za miasto średnia zaczęła systematycznie piąć się w górę i już po 10km była w okolicy 30kmh. Po pierwszych 30km postanawiam zrobić jazdę beż żadnej przerwy a to oznacza, że można dać z siebie wszystko, bo mięśnie się na postoju nie zastoją.
Spotyka mnie jednak niespodzianka. Kiedy wjeżdżam do Namysłowa wyprzedza mnie samochód po czym zwalnia. Daje się wyprzedzić dwóm innym i jakby czeka żeby mnie holować ;-) no to daje pod 40kmh żeby dojść i się za nim trzymać, a tu... zwalnia i zjeżdża na środek - to wiele wyjaśnia, pewnie chcieli w lewo skręcić i nie będzie holowanka... jednak gdy wpadam na prawą strone i chcę wyprzedzać 'skręcający' samochód z okna wychyla się facet i mówi, żebym się zatrzymał.
Zatrzymałem się, bo wyglądali niegroźnie. Okazało się, że to Namysłowska Grupa Rowerowa chciałaby mnie zwerbować. Niestety, jako obywatel Wrocławia mam troszkę za daleko, żeby wspólnie trenować. Jednak biorę kontakt, może się kiedyś wybierzemy na wspólny treningowy weekend gdzieś w górach :) Albo wciągnę ich na bs przynajmniej ;-)
Niestety ten postój wiele mnie kosztował. Jak przed nim jechało mi się wyśmienicie, to po nim nie dość, że ledwo ruszyłem, to już się na takie obroty wejść nie udało. Sporo walki kosztowało mnie utrzymanie średniej.
W Skałągach imal nie umrzyłem ze zmęczenia, pod kościół poszalałem i podjechałem z prędkością 38kmh, niestety tuż za nim padłem psychicznie i spadło na 24kmh. Jednak potem prosta na Biskupice leciała w okolicach 38kmh i znacznie podniosła średnią. Z bdb prędkością doleciałem aż do skrzyżowania z główną, od tamtego momentu wykorzystując wszelkie siły jechałem ledwo 25-28kmh, ale udało się utrzymać srednią ponad 30 :) W domu nie mogłem nogami poruszać. Daaawno się tak nie zajechałem.
praca++
Wtorek, 6 września 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Work
Poniedziałek, 5 września 2011 Kategoria baza: Wrocław, cel: dojazd, dist: less than 50
Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 14.72 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Las Rędziński
Niedziela, 4 września 2011 Kategoria bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: foto
Km: | 79.22 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 04:00 | km/h: | 19.80 |
Pr. maks.: | 45.74 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym dniu lenia dzisiaj miałem natchnienie, wczoraj nawet mi Ślęża po głowie chodziła. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że nie chce mi się odjeżdżać daleko od Wrocławia, postanowiłem pojechać gdzieś na jego północne strone, może na Trzebnicę?
Wpadłem na wały, żeby się na początku trochę polansować. Noga mi dzisiaj niesamowicie podawała. W pewnej chwili myślałem, że to przez to że mam wiatr w plecy... okazało się, że jadę lekko pod wiatr :D Tak więc noga mi dzisiaj wyśmienicie podawała, ale nie miałem ochoty na wyścig a na niedzielny odpoczynek. To już wrzesień, trzeba powoli zmienić partie mięśni do ćwiczenia.
Wałami pokierowałem się... jakoś tak z automatu na Most Milenijny, a jak tam to już wiadomo, że nie odpuszczę Lasku Osobowickiego :) Dwa podjazdy pod górkę i stwierdziłem, ze odpuszczam Trzebnice - dziś będzie teren (bo do Osobowickiego praktycznie bez asfaltu dotarłem).
Po drodze podziwiam nowy mostek, już ukończony i otwarty, nie dałem rady przetrzeć szlaku przed blachosmrodami... trudno.
Mostek z dalsza.
I z bliższa. Prawdopodobnie pod mostkiem będzie prowadził fajny asfalcik. Na razie można podjechać pod most - wyjeżdża się terenem. Ale to dobrze - dzisiaj teren.
Już w Lesie Rędzińskim. Most, który maskował się kiedy byłem tam ostatnio - nadal się maskuje. Chyba nikt go nie kocha i nie będzie odbudowany. Ogólnie Las Rędziński pełny był dzisiaj spacerowiczów i rowerzystów. Tych drugich nawet więcej. Nie dziwi mnie to, bo prześwietne miejsce do rowerowania. Znaczy mnie troszkę dzisiaj zaczęło nudzić, bo totalnie płasko. Przypuszczam, ze wysokościomierz ani by nie drgnął podczas przejazdu przez ten las. Nie zmienia to faktu, że dróżki momentami równiejsze niż asfalt. Czasem troche piachu, czasem troche cegieł, ale ogólnie przyjemnie. Zdecydowanie lepiej niż jazda po bruku.
Zrobiła się godzina 13, niby trzeba by obiad zjeść, ale głodny nie byłem, blurej podpowiedział co możnaby zrobić nad tą kałużą.
Poleżeć ^^ niby wrzesień, ale słonko ładnie podawało, nawet się troszke opaliłem.
Potem była droga która pewnie jest wpisana na listę zabytków województwa dolnośląskiego i zapewne pobudowali ją jeszcze rzymiania sądząc po stanie w jakim się znajduje... No ewentulanie zbudowano ją za prl-u i nikt o nią nie dba, ale to przecież nie możliwe, żeby taka zaniedbana była...
We wszystkich ujęciach wychodzi nieźle - jechało się tragicznie. Dobrze że mam amortyzator, na orzele bym tam chyba wstrząsu mózgu się nabawił.
Zanim zatoczyłem pętlę trafiłem do prawie opuszczonej wioski.
W wyniku pogubienia drogi, a raczej zaniedbań nawigacyjnych trafiłem do przepompowni rędziny. Jednak była to ślepa uliczka i musiałem wracać do prawie opustoszałej wioski. No chyba że coś przeoczyłem.
Stamtąd prosto na Lasek Osobowicki, gdzie kolejny podjazd pod góreczkę. Znalazłem aż 2 przewalone drzewa na swojej drodze. Niestety oba tak duże, że korba haczy. Raz zahaczyłem - o to ze zdjęcia, za drugim razem od razu przerzuciłem rower.
Powrót też wałami, w zasadzie powtórzyłem na powrocie sporo trasy. Wniosek z dzisiejszej przejażdżki - Las Rędziński to dobre miejsce żeby zabrać tam kogoś kto niewiele jeździ a chce sobie w lasku pojeździć. Umiejętności technicznych nie wymaga praktycznie żadnych, jedynie miejsca gdzie piasek i cegły użyto do zasypania dziur są ciut niebezpieczne dla nieuważnych i nieumiejętnie jeżdżących, no ale nie przesadzając można powiedzieć, że trasa idealna dla takich niedzielnych rowerzystów. A i mnie się podobało, własnie takiego relaksu dzisiaj potrzebowałem. Zero spinania, przerwa na opalanie, jeszcze tylko koszyczka z kocykiem i jedzeniem mi brakowało do pełni szczęścia ;-)
Ponadto skończyłem wreszcie opisywać wypraweczkę po Jurze, tutaj linki do dodanych wpisów:
JURA2011 - dzień 2
JURA2011 - dzień 3
Zapraszam także do przejrzenia wpisów dotyczących wyprawy w alpy
Wpadłem na wały, żeby się na początku trochę polansować. Noga mi dzisiaj niesamowicie podawała. W pewnej chwili myślałem, że to przez to że mam wiatr w plecy... okazało się, że jadę lekko pod wiatr :D Tak więc noga mi dzisiaj wyśmienicie podawała, ale nie miałem ochoty na wyścig a na niedzielny odpoczynek. To już wrzesień, trzeba powoli zmienić partie mięśni do ćwiczenia.
Wałami pokierowałem się... jakoś tak z automatu na Most Milenijny, a jak tam to już wiadomo, że nie odpuszczę Lasku Osobowickiego :) Dwa podjazdy pod górkę i stwierdziłem, ze odpuszczam Trzebnice - dziś będzie teren (bo do Osobowickiego praktycznie bez asfaltu dotarłem).
Po drodze podziwiam nowy mostek, już ukończony i otwarty, nie dałem rady przetrzeć szlaku przed blachosmrodami... trudno.
Mostek z dalsza.
I z bliższa. Prawdopodobnie pod mostkiem będzie prowadził fajny asfalcik. Na razie można podjechać pod most - wyjeżdża się terenem. Ale to dobrze - dzisiaj teren.
Już w Lesie Rędzińskim. Most, który maskował się kiedy byłem tam ostatnio - nadal się maskuje. Chyba nikt go nie kocha i nie będzie odbudowany. Ogólnie Las Rędziński pełny był dzisiaj spacerowiczów i rowerzystów. Tych drugich nawet więcej. Nie dziwi mnie to, bo prześwietne miejsce do rowerowania. Znaczy mnie troszkę dzisiaj zaczęło nudzić, bo totalnie płasko. Przypuszczam, ze wysokościomierz ani by nie drgnął podczas przejazdu przez ten las. Nie zmienia to faktu, że dróżki momentami równiejsze niż asfalt. Czasem troche piachu, czasem troche cegieł, ale ogólnie przyjemnie. Zdecydowanie lepiej niż jazda po bruku.
Zrobiła się godzina 13, niby trzeba by obiad zjeść, ale głodny nie byłem, blurej podpowiedział co możnaby zrobić nad tą kałużą.
Poleżeć ^^ niby wrzesień, ale słonko ładnie podawało, nawet się troszke opaliłem.
Potem była droga która pewnie jest wpisana na listę zabytków województwa dolnośląskiego i zapewne pobudowali ją jeszcze rzymiania sądząc po stanie w jakim się znajduje... No ewentulanie zbudowano ją za prl-u i nikt o nią nie dba, ale to przecież nie możliwe, żeby taka zaniedbana była...
We wszystkich ujęciach wychodzi nieźle - jechało się tragicznie. Dobrze że mam amortyzator, na orzele bym tam chyba wstrząsu mózgu się nabawił.
Zanim zatoczyłem pętlę trafiłem do prawie opuszczonej wioski.
W wyniku pogubienia drogi, a raczej zaniedbań nawigacyjnych trafiłem do przepompowni rędziny. Jednak była to ślepa uliczka i musiałem wracać do prawie opustoszałej wioski. No chyba że coś przeoczyłem.
Stamtąd prosto na Lasek Osobowicki, gdzie kolejny podjazd pod góreczkę. Znalazłem aż 2 przewalone drzewa na swojej drodze. Niestety oba tak duże, że korba haczy. Raz zahaczyłem - o to ze zdjęcia, za drugim razem od razu przerzuciłem rower.
Powrót też wałami, w zasadzie powtórzyłem na powrocie sporo trasy. Wniosek z dzisiejszej przejażdżki - Las Rędziński to dobre miejsce żeby zabrać tam kogoś kto niewiele jeździ a chce sobie w lasku pojeździć. Umiejętności technicznych nie wymaga praktycznie żadnych, jedynie miejsca gdzie piasek i cegły użyto do zasypania dziur są ciut niebezpieczne dla nieuważnych i nieumiejętnie jeżdżących, no ale nie przesadzając można powiedzieć, że trasa idealna dla takich niedzielnych rowerzystów. A i mnie się podobało, własnie takiego relaksu dzisiaj potrzebowałem. Zero spinania, przerwa na opalanie, jeszcze tylko koszyczka z kocykiem i jedzeniem mi brakowało do pełni szczęścia ;-)
Ponadto skończyłem wreszcie opisywać wypraweczkę po Jurze, tutaj linki do dodanych wpisów:
JURA2011 - dzień 2
JURA2011 - dzień 3
Zapraszam także do przejrzenia wpisów dotyczących wyprawy w alpy
Drugi dzień w nowej pracy
Piątek, 2 września 2011 Kategoria dist: less than 50, cel: dojazd, baza: Wrocław
Km: | 29.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 16.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Postanowiłem podjechać rowerem, szczególnie, że siostra po wczorajszym oddała mi dziś rower do dyspozycji. Muszę ocenić ile czasu trwać będzie rowerowy podjazd do pracy. Poszukać jakiejś w miare przyzwoitej trasy do pracy i takie tam. Ogólnie to niewiele brakowało a jechałbym tyle samo czasu ile stałem na światłach. Przejazd zgodnie z prawem z wykorzystaniem ścieżek i chodników nie będzie łatwy. Trzeba będzie kombinować, żeby zejść z czasem do jakichś przyzwoitych wartości.
Powrót okrężną trasą z zahaczeniem o wały gdzie zaliczam sobie teren.
Przy okazji, jeśli ktoś jest zainteresowany, to opis wyprawy na Jurę urósł właśnie o pierwszy dzień na szlaku - zapraszam do lektury. Postaram się dziś wieczorem dodać kolejny dzień, a może i do 3 dojechać :)
Powrót okrężną trasą z zahaczeniem o wały gdzie zaliczam sobie teren.
Przy okazji, jeśli ktoś jest zainteresowany, to opis wyprawy na Jurę urósł właśnie o pierwszy dzień na szlaku - zapraszam do lektury. Postaram się dziś wieczorem dodać kolejny dzień, a może i do 3 dojechać :)
Przysługa
Czwartek, 1 września 2011 Kategoria cel: dojazd, baza: Wrocław
Km: | 9.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:25 | km/h: | 21.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Siostra zostawiła rower pod Galerią Dominikańską i zrobiłem jej przysługę i go odebrałem stamtąd... Przynajmniej wpadł mi jakiś dystans w ten miesiąc już na początku. W dzień nie jeździłem nic. Przy okazji poprawiłem jej dynamo tak że przód jej znowu świeci. Niestety tył albo gdzieś przetarty, albo żarówka spalona.
Pierwszy dzień pracy i cały dzień szkolenia, pojechałem na nie komunikacją miejską i tak też wróciłem z drobnym spacerkiem z placu Strzegomskiego na Rynek, bo fajna pogoda była :)
Pierwszy dzień pracy i cały dzień szkolenia, pojechałem na nie komunikacją miejską i tak też wróciłem z drobnym spacerkiem z placu Strzegomskiego na Rynek, bo fajna pogoda była :)