na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

dist: from 50 to 100

Dystans całkowity:10970.13 km (w terenie 2569.50 km; 23.42%)
Czas w ruchu:483:00
Średnia prędkość:22.71 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:12457 m
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:68.56 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Wyrównanie

Sobota, 31 maja 2008 Kategoria cel: dojazd, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 119.33 Km teren: 10.00 Czas: 05:15 km/h: 22.73
Pr. maks.: 49.90 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Trochę oszukuje dodając ten wpis, bo aż tyle dzisiaj nie zrobiłem.. choć pogoda piękna to nie mam czasu na takie wyprawy. W skład tych 120km tylko ~80 jest z dzisiaj, reszta to przebieg z całego tygodnia, dojazdy na uczelnie, do sklepów itp. Za to pomine część dzisiejszego przebiegu, bo jeszcze z wieczora czeka mnie kurs na biedronke ;-).

Pogoda dziś, piękna. Słonecznie i upalnie, dlatego nie mogłem nie wyjść mimo że nie powinienem.

MXS 49.9 km/h na bardzo krótkim fragmencie, a na sporym było ponad 40 goniąc za 2 cieżarówkami.

Tyle, nie chce mi się pisać, bo nic nadzwyczajnego nie widziałem.

Po złej stronie rzeki

Czwartek, 22 maja 2008 Kategoria cel: turistas, cel: bez celu, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 89.16 Km teren: 20.00 Czas: 04:17 km/h: 20.82
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Ehh. normalnie już prawie miałem gotowy wpis i mi się wstecz wcisnąło :/ to teraz już w skrócie będzie [może ;-)]

Postanowiłem zatytułować wpis, ale przez tę utrate kawałka twórczości zapomniałem jaki tytuł sobie ustaliłem...

Tutuł wpisu: Po złej stronie rzeki

Wyjechać z Wrocławia.
No już wszyscy wiedzą że mam z tym problemy, szczególnie jak w kategorie bez celu wpisuje, ciężko gdziekolwiek wyjechać jak chce się jechać po prostu na połnoc. Wittiga -> most Grunwaldzki -> [jakimś sposobem] Jedności Narodowej -> Kromera -> Boya-Żeleńskiego [by znowu nie trafić całkiem na Psie Pole] -> [i tutaj się zaczyna] Asnyka ->Czajkowskiego -> Chrzanowskiego -> [nie wiem jak] Obornicka od Broniewskiego ;-) No i dalej już poszło Obornicką.
[przed wsteką było z 10 linijek tekstu więcej, może i dobrze że się skasowało ;-)]
Obornicka przemienia się po jakimś czasie w Zajączkowską a ta w Pęgowską. potem po 20.9km jazdy skończył się Wrocław [hurra wyjechałem].

Błoto.
Jechałem dalej trasą 342 aż w pewnym momencie przecięła ją Widawa. Był drogowskaz sygnalizujący skręt... to skręciłem bo cały czas przekonany byłem że po złej stronie torów jestem i taką drogą nie dojade kręcąc w lewo do Wrocławia [bo ja ogólnie lewoskrętny jestem... jakoś tak zawsze w lewo trasy mi skręcają, potem po opaleniźnie poznać ;-)]. No i droga była przez pare chwil fajniusia. Nawet jak nawierzchnie zmieniłem na kamulastą to przez las fajnie się jechało, na prawdę przyjemnie to wyglądało [mimo wody, kałuż i kamuli]. Nadjeżdżający z przeciwka samochód potwierdzał że prawdopodobnie dojade niedługo do jakiejś zabitej dechami dziury... no i dojechałem... do takiego totalnego błocka że nie wiedziałem co i jak... ale 7kmh i sie jedzie. Las się skończył i co? droga też. Znaczy było jeszcze z 300m bagienka dojazdowego do? no piwo temu kto odgadł ;-) kopalni kruszywa naturalnego Paniewice. Całe szczęście mój sokoli wzrok dostrzegł druga drogę prowadzącą do kopalni, trzeba było tylko przedostać się przez taki jeden nieurzytek i przeskoczyć 2 rowy. Co do samej kopalni to zanim przeczytałem że to kopalnia to myślałem że jakiś zalew budują, bo taka sadzawka jakaś tam była wielgachna, a te hałdy piachu w tle to jak wydobyte pod sadzawke wyglądały. No droga całe szczęście prowadziła do cywilizacji.

Brzeg Dolny Second Edition.
Tak znowu tam dojechałem, tym razem przeprawiłem się od strony Brzegu, ale po kolei. Paniewice, Kotowice [musze mieć te blache na focie, prawie jak Katowice] Raków [no prawie jak w domu sie poczułem i pewnie dlatego], tutaj coś mi do łba strzeliło i odbiłem na wały, nie sądziłem że do Odry dojade, ale tak właśnie było. Chwała wędkarzom że ich tam tyle, dzięki temu dało się jechać nawet kiedy na wałach brakło już ścieżynki. Tym sposobem ładny kawałek targałem tuż nad brzegiem Odry... i powiem że nad Prosną się często i gęsto fajniej jeździ ;-) Wały jak to wały doprowadziły mnie do cywilizacji. I tutaj totalnie żałuję że nie miałem aparatu, bo choć wstępu był zakaz, bo choć oglądać za bardzo się nie dało bo płot jakiś postawili totalnie daleko a drzewa i inne krzaczory totalnie zasłaniały stały tam zajebiaszcze ruiny zamku w Urazie, bo właśnie tam dojechałem tymi wałami. W tejże miejscowości spotkało mnie też coś innego... mapa stała [z której skumałem że zamek mam 100m od siebie ;-)] i stało na niej że nie ma mostu w tej okolicy. No tak święto, sklepy zamknięte [i tak pieniędzy nie miałem ;-)] pewnie przeprawa w Brzegu Dolnym nieczynna, ale co tam, nie będe przecież wracał tą samą trasą. Całe szczęście przeprawa była czynna i dojechałem akurat na odjazd. Przeprawiłem się i na Miękinie. W sumie dalej już prościutko z przystankiem na telefon do brata żeby mi droge na zumi sprawdził jechałem na Wrocław.

No tyle. Pogoda niezła była, trasa miała być mała, ale nie żałuję, bo fajnie było, a przeprawa w Brzegu Dolnym zawsze tak samo fajna.

mxs 41.9 [jak wracałem przez Wrocław to za autobusem z taką prędkością jechałem od jednego do przystanku, potem mu odleciałem i straciłem z widoku]

Wrocławiowo

Sobota, 17 maja 2008 Kategoria cel: bez celu, bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 51.17 Km teren: 15.00 Czas: 02:03 km/h: 24.96
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
@Platon
A jak się podoba blog po zmianie barw? Zauważyłem, że nawet barwy masz lepsze to postanowiłem swoje też zmienić ;-) Już niedługo mam nadzieje wziąć się za blog, za rower i za jazde. Tak w połowie czerwca mi sie semestr powinien skończyć.

Coż dzisiaj? No pogoda wyborna, piszę to w poniedziałek, już drugi dzień pada deszcze to pogoda z dnia wyjazdu wydaje się jeszcze bardziej wspaniała. Słońce waliło w kark jak oszalałe, szkoda tylko że zacinał dosyć mocny wiatr. Wpis eksperymantalnie rozbudowany tekstowo... bo wena mnie naszła ;-)

Maksymalna prędkość? Jak mam na liczniku to zapisuje w blogu, może kiedyś będe na to zwracał uwage. Chociaż ostatnio staram się raczej pracować nad jazdą >30kmh niż nad takimi bajerami jak MXS czy AVS...
Do rzeczy MXS 39.9 kmh... bieeeda ;-)

Trasa? niespodzianka, trasa była całkowicie nieprzewidziana i całkowicie zaskakująca. Grupa 'bez celu' nazywa się bez celu, bo choć zazwyczaj nie wiem jaką drogą pojade, to często mam jakiś cel, miasteczko, sklep, cokolwiek. Bez celu oznacza że conajwyżej mam wybrany jakiś azymut, który też nie jest pewny. Tym razem był bardzo niepewny... Nie pojechałem nawet we właściwą strone. Ale od początku.

Przed torami na Psim Polu.
Chciałem pozwiedzać północne krańce Wrocławia których w ogóle nie znam. No jednak daleko, a przejazd przez Wrocław zawsze sprawia mi trudność. Dojechałem na Psie Pole [sorki Tomek że Cie nie odwiedziłem, ale chciałem w teren jechać, czułem wielką potrzebe pośmigania po szutrerach i szutrernych trasach/szutrowych]... No i jak zwykle musiałem się pogubić na Psim Polu... to miejsce mnie przeraża, zawsze mój zmysł orientacji w terenie działa dobrze lub lepiej ale nie na Psim Polu :/ no i sobie pojeździłem... średnia dostała nieźle po tyłku i z 27kmh spadła do 22kmh Pozwiedzałem kilometry Kiełczowskiej i Gorlickiej zanim odkryłem jak przejechać przez tory ;-)

Za torami.
Na wprost całkiem ładną ulicą Okulickiego [ładna ze względu na nawierzchnie oczywiście ;-)] podbijałem sobie średnią jadąc zaraz za sznureczkiem powoli poruszających się samochodów. Po jakimś czasie stwierdziłem, że tak na północ nie dojade ;-) i jak tylko nadarzyła się okazja - ulica Widawska skręciłem. W sumie nie wiem dlaczego, może znowu przez azymut skręciłem kolejny raz w prawo i tym sposobem trafiłem po kilku zakrętach w prawo i kilku w lewo na ulicę Starodębowa, której nazwa sprawiła że postanowiłem nią jechać dalej. Jak to zwykle bywa asfalt mi się skończył, ale nie przejmując się niczym śmigałem dalej. Zmieniał się nawierzchnia [kamule, kamule pod piachem, piach, zarośnięte kamule pod piachem, piach pod zaroślami], zmieniało się otoczenie [zarośla, nieuzytki, łaki, pastwiska, pola, ogródki działkowe, sady, kępki drzew...] ogólnie bajer tylko nawierzchnie nie zmieniała się na lepsze.

Niespodzianka.
Kiedy skończyła się seria ostatnich ogródków działkowych droga we wciąż pogarszającym się stanie [wzrost zatrawienia drogi, większa liczba kolein i zaschniętych rozjeżdżonych przez traktory kałuż] kiedy już prawie stawała się niewidoczna - dotarła wreszcie do innej - nowej nawierzchni... był to beton. Piękne, lśniące szarością płyty betonowe z wystającym spomiędzy nich asfaltem [?] czy inna substancją koloru czarno-szarego. Niespodziewana dla tej nawierzchni struktura sprawiała że zamiast jak to zazwyczaj walnięcia kołem w dziurę przy zmienie płyty tutaj uderzało się nie w dziurę a tą czarną wystającą powierzchnię. Jechało się przednio aż w pewnym momencie zaczęły się zarośla nieco wchodzące gałęziami na drogę... Co tam!? jechałem dalej mimo uderzania w te krzaczory rękami, czasem twarzą. Tym sposobem dojechałem do lasu w którym droga pięknie się rozdwajała. Skręciłem w prawo, bo tam szedł... asfalt! Tak, nie inaczej w samym środku niczego zaczynała się piękna asfaltowa droga, niczym w komorzańskim lesie, choć nowsza i równiejsza... Pozwoliłem sobie depnąć do 30kmh. Po drodze minąłem taki jakiś mały akwen wodny, stawik czy coś. Jechałem dalej i po chwili spostrzegłem... cywilizacje... zabudowania... No to git, dojade wreszcie gdzieś i skieruje się na te północ Wrocławia. Przy zabudowaniach stał szlaban. Ominąłem i spojrzałem na stojącą przy nim tablice... tak, jechałem przez poligon nie wiedząc o tym ;-) a to niespodzianka

Powrót.
Dalej już nic ciekawego się nie działo. Ten wyjazd z poligonu jest przy jakiejś stadninie koni w Krzyżanowicach. Stąd trafiłem jakoś do Psar. Stamtąd na droge nr 5 i na Wrocław, bo się późno zrobiło. Jak wjechałem do Wrocławia postanowiłem jednak jeszcze pokręcić się po mieście i wracałem mocno okrężną drogą tak że chociaż 50 pękło.

Ogólnie czuć że napęd jest mocno zjeżdzony i musze uważać. Forma jest niezła jak na maj i zajechany rower, ciekawe jaka będzie po przerwie na sesje.

w góry WF PWr

Sobota, 10 maja 2008 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: from 50 to 100, opis: foto, opis: nie sam
Km: 80.40 Km teren: 0.00 Czas: 04:00 km/h: 20.10
Pr. maks.: 62.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Taaa to co tygryski lubią najbardziej czyli wyjazd dłuższy niż na jeden dzień.

Wf turystyka rowerowa wyjazd 2 dniowy.

6.10 zbiórka na dworcu głównym - średnia dojazdu na dworzec 29.5 kmh... przez pobódke o 5:40 musiałem troszeczke przycisnąć już na starcie ;-)

Oczywiście jak zwykle niezawodna PKP i tym razem musiała zrobić niespodzianke i nie mieliśmy pociągu dojeżdżającego do celu, z Domaszkowa napieraliśmy do Międzylesia rowerkami, szkoda że to tak blisko ;-) Potem piękny podjazd... sporo ludzi odpadło ale nie bardzo mnie interesował ten wynik, ja sobie spkojnie podjechałem i jest ok, znowu nie schodziłem, nadal nie ma asfaltowego podjazdu na ktory nie dałem rady wjechać ;-)
Ogólnie nie ma co opowiadać, to trzeba by samemu przejechać, poczuć te przewyższenia w nogach. SPD tutaj na prawde się przydały, na podjazdach można nawet niezłe tempo trzymać jak sie można powzpomagać ciągnięciem zamiast deptania ;-) Pięknie. Trasa podobna jak w semestrze zimowym tylko troche wydłużona. Wiadomo wtedy padał deszcz jak jasna cholera przeszkadzając w zwiedzaniu. Teraz przy słoneczku wszystko było jeszcze piękniejsze a kazdy podjazd dawał jeszcze więcej frajdy. No i nie musiałem się bać zjazdów po asfalcie, na suchej nawierzchni nie tak łatwo o poślizg i można było czasem przycisnąć do tych 60kmh ;-)

czas dziele tak na oko, bo nie kasowałem licznika po pierwszym dniu a -pamiętałem jedynie dystans.

mxs pierwszego dnie 62.5kmh oficjalnie oczywiście nie przebiłem 50 ;-)

fotuchy u rafala
i na mojej picasie, fotuchy od piotrka

chrząstawa z przeziebieniem... WF

Sobota, 12 kwietnia 2008 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 70.00 Km teren: 8.00 Czas: 02:50 km/h: 24.71
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
chrząstawa z przeziebieniem... moze pozniej bedzie opis...

Wułefowo PWrowo

Sobota, 5 kwietnia 2008 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 72.00 Km teren: 5.00 Czas: 03:05 km/h: 23.35
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiaj dzień pierwszego wyjazdu na wf w semestrze letnim. Grupa zapowiadała się bardzo nieźle, sprzęt w porównaniu do ludzi z zimy mieli totalnie wypaśny, no i sporo osób 'na obcisło' przybyło i z helmetami na głowach... No i koniec dobrego wrażenia. Już na grobli okazało się że może z 4 osoby chcą coś jechać, ale w sumie tempo i tak było mocno poniżej zimowego. Średnio na grupe było mocniej, ale ucieczki nikomu nie chciało się robić.

Ogolnie trasa to powtorka wyjazdu do Szczodrego. Z grobli na most Bartoszowicki, groblą na Swojczycką, 100 w prawo przez most i w lewo na Wilczycką. Wilczyce, Kiełczów, Piecowice. Z tamtad na Kamień i Długołęke. Tam przejazd przez 8ke i już prosto na Szczodre. Powrót z ominięcie 8ki, przez Domaszczyn i inne takie.

No i wieczorne dokręcania, przejazd na Bielany, drobne nieudane zakupy i powrót już na światłach.

Trestno, Blizanowice

Sobota, 15 marca 2008 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 66.00 Km teren: 20.00 Czas: 02:40 km/h: 24.75
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
No to dzisiaj może coś napisze, bo ostatnio strasznie olewam komentarze, a potem będe się zastanawial gdzie to ja wtedy tyle najeździłem.

Zaczne od tego, że wytłumacze się z tych malutkich przebiegów które strasznie zaniżą mi średnią ilość kilometrów na wycieczkę, a zwiększą ilość wycieczek... to tak bardzo nie w moim stylu... Po prostu od momentu w którym zaopatrzyłem się w shm075 i pdm520, czyli komplecik SPD, zamiast chodzić jeżdżę. Wszędzie...

Pięknia pogoda zafundowana przez jedną z ostatnich zimowych sobót sprawiła że musiałem wyskoczyć na większa wycieczkę niż przejazd po mieście [jak to ostatnio stale bywa]. Kierunek - ostatnio mój ulubiony - Trestno, Blizanowice i ogólnie jazda żółtym szlakiem [nie rowerowych, choć często i gęsto pokrywa się jego trasa z niebieskim dla bikerów] potem odbicie ze szlaku w tym miejscu co zawsze, na most kolejowy. Trasą na Jeszkowice [jak mi się wspaniale po asfalcie śmiga w tych spd], Kamieniec Wrocławski, potem odbicie na Dobrzykowice, Nadolice Małe, Nadolice Wielkie, polną drogą na Brzezią Łąkę, jednak okazała się nieprzejezdna [50cm wody na drodze, na odcinku grubo większym niz 200m ;-) a tuż za drogą bagno takie że strach się bać]. Niestety kolejny już raz pokonany przez bagna zostałem zmuszony do odwrotu taktycznego. Jednak żeby całkiem drogi nie powtarzać skręciłem w inną odnogę drogi w kierunku zabudowań [przy jakiejś ruinie dworku czy czegoś] Okazało się że trafiłem do Krzykowa [normalna drogowa tablica stojąca w krzaku przy polnej drodze którą jechałem o tym mnie poinformowała]. Z mapy okolicy którą po drodze sobie obejrzałem [w Nadolicach Małych] wiedziałem że dojade stąd spowrotem do Dobrzykowic. No i tak zrobiłem, Potem już prosto Zielarską aż na Kanałową i takim rajdem naokoło wyspy powrót na Wittiga.

W terenie chyba było więcej, ale nie chciało mi się tego sprawdzać...

Blizanowice + z tygodnia

Sobota, 26 stycznia 2008 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 65.10 Km teren: 24.00 Czas: 03:02 km/h: 21.46
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Troszeczkę dzisiaj oszukuje bo to dzisiejsza wycieczka, jakieś 52 kilometry i przebieg z tygodnia, po sklepach troszeczkę jeździłem... w kazdym razie nic ciekawego, pogoda ladna, to pojechałem jak ostatnio na trestno i blizanowice, a potem roznymi szlakami i nie tylko przez lasy az do zabawnego mostu kolejowego, skad asfaltem wracałem spowrotem. ogolnie dzisiaj duzo letwiej sie jechalo w terenie niz ostatnio, po lodzie nie zostało sladu, a i blota nie bylo za duzo.

WF, mokrość

Sobota, 10 listopada 2007 Kategoria bike: flavia, baza: Wrocław, dist: from 50 to 100
Km: 67.00 Km teren: 5.00 Czas: 03:10 km/h: 21.16
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
ostatni wf w tym semestrze. dzisiaj znanymi mi rejonami, a czasem nawet bardzo dobrze znanymi.

trasa:
Wrocław SWFiS -> Swojczyce -> Strachocin -> Wojnów -> Dobrzykowice -> Nadolice -> Chrząstawa -> Ligota Mała -> Piszkawa -> Oleśniczka -> Kątna -> Brzezie Łąka -> Pietrzykowice -> Śliwice -> Kiełczów -> Psie Pole no i powrót przeróżnymi drożkami ;-)

troche śniegiem popadało w Chrząstawie, gdzie udało mi się też wjechać (i przejechać) do kałuzy głebokiej że mi wózek zanurkował, poziom wody prawie na poziomie ośki ;-) i kostki od lewej nogi (prawa na górze na szczęście) był.

Ale ogolnie fajnie, tylko że mój okres rowerowania sie konczy, w tym roku i tak o miesiac dłużej niz zwykle jeździłem.

Góry pierwszy raz ever - WF

Sobota, 27 października 2007 Kategoria cel: turistas, bike: flavia, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 58.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:34 km/h: 22.60
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: fernando Aktywność: Jazda na rowerze
Mój pierwszy wyjazd w góry.

Przedostatnie zajęcia z wf w ty semestrze, 2 dniowy wyjazd do Kotliny Kłodzkiej.

Pociągiem z Głownego we Wrocławiu o 6:48 do Doaszkowa. Po drodze niewiele górek, ale jak juz jakieś się pojawiały to zacne i szczytne i nie do podjechania. Po prawie 3 godzinach dojechaliśmy do celu. Nie bardzo było widać że jesteśmy w górach, jednak już najbliższe okolice Domaszkowa okazały się całkiem górzyste. Pytajac się miejscowych o kierunek ruszylismy w stronę Dlugopola górnego a nastepnie Rózanki, by ostatecznie, po masakrycznym dla coniektórych podjeździe (tylko ja i Marcin nie zsiedliśmy z rowerów) który za każdym kolejnym zakrętem wspinał sie stromiej zamiast odbic w dół zaczęła się spokojna w miarę jazda. Na podjeździe przejechaliśmy przez Gniewoszów (według niektórych liczników cały podjazd od Domaszkowa miał ponad 300m przewyższenia). Nastepnie przez Poniatów i Spalona dojechaliśmy do Mostowic. Warto dodać, że tutaj był wyśmienity unijny asfalt. Także kolejne zjazdy i podjazdy pokonywaliśmy na prawdę szybko. Do schroniska w Lasówce dotarliśmy ponad godzinę prędzej niz reszta grupy. Posiedzieliśmy, wyschli odrobinkę, zatankowali cieplutkiej herbatki. I chwilę po tym gdy dotarła reszta ruszyliśmy w dalszą drogę. Objechaliśmy przez podwórko reperowany most i szybciuchno, z górki na pazurki pognaliśmy do Duszników Zdrój, gdzie zjedliśmy sobie półobiadek i spowrotem tą samą drogą... czyli cały czas pod góre i pod sam koniec 12% podjazd. Lajtowy w sumie był. Ale w górach i w tej temperaturze to cięzko było te 15km/h utrzymać... No i zaraz po 12% poczekaliśmy chwilkę żeby się cała 3 zebrała i na Zieleniec uderzyliśmy. Oznaczało to dalszą wspinaczkę pod górę. Na oko powiedziałbym że z 6-7% mogło być. W Zieleńcu stanelismy chwilkę pod mapą i zjechaliśmy spowrotem do schroniska. Ze względu na mokrą (strasznie) i pokrytą liśćmi nawierzchnię żaden spektakularny rekord nie padł. Pewnie nawet 60 nie pękło, choc na prawdę było gdzie poszaleć.

Ogólnie mimo mgły, mokrej drogi, mrzawek i lekkiego deszczyku można powiedzieć że było genialnie. 12% zapamiętam, choć podjazd z Doaszkowa do Gniewoszowa był znacznie bardziej wymagajacy, szczególnie psychicznie. Każdy zakręt budził nadzieję - o będzie przełamanie - i nic, a jak było to na jeszcze wiekszy kąt ;). Także dla takiego człowieka z nizin wspaniała lekcja.

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum