Wpisy archiwalne w kategorii
cel: bez celu
Dystans całkowity: | 7881.48 km (w terenie 2400.00 km; 30.45%) |
Czas w ruchu: | 338:36 |
Średnia prędkość: | 23.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.82 km/h |
Suma podjazdów: | 3057 m |
Liczba aktywności: | 139 |
Średnio na aktywność: | 56.70 km i 2h 27m |
Więcej statystyk |
Pierwsza jazda
Niedziela, 14 lipca 2013 Kategoria baza: Byczyna, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: nie sam, bike: kuota
Uczestnicy
Km: | 40.16 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 31.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 20m | Sprzęt: kuota | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwsza (nie licząc jazd testowych) przejażdżka nowym rowerem - Kuota Kalibur. Teoretycznie jest to rower triathlonowy, jednak po wstawieniu zwykłego baranka wygląda jak nieco bardziej aero szosa. Natomiast triathlonowa geometria sprawia, że jeździ mi się jak na ś.p. Orzele 7 - czyli szybko. Jak na pierwszą jazdę, średnia w sumie przyzwoita, szczególnie biorąc poprawkę na wiatr, który kosił dziś niemiłosiernie. W sumie to zniszczył mnie w pewnym momencie całkowicie (ale trzymałem 33-35 jadąc z wiatrem w twarz odcinek Dzietrzkowice-Wójcin).
Ocena po przymiarkach i testowych jazdach była - rewelacja.
Ocena po pierwszej przejażdżce - absolutna rewelacja!
Aż szkoda tak słabymi nogami traktować ten rower :)
Ocena po przymiarkach i testowych jazdach była - rewelacja.
Ocena po pierwszej przejażdżce - absolutna rewelacja!
Aż szkoda tak słabymi nogami traktować ten rower :)
Powodz
Środa, 12 czerwca 2013 Kategoria dist: from 50 to 100, cel: bez celu, bike: blurej, baza: Wrocław
Km: | 55.87 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 27.93 |
Pr. maks.: | 46.33 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ogólnie najciekawszą częścią wycieczki był przejazd drogą Trestno->Mokry Dwór. Nazwa Mokry Dwór zobowiązuje i ładna się tam powódź zrobiła. Na odcinku jakichś 100m przez drogę przepływała rzeka. Rzut okiem - jadę. Zaraz za mną na jazdę zdecydował się typek na trekingi i dziewczyna z którą jechali, a tuż po nich gościu w mercu, który mnie tuż przed tym miejscem wyprzedził. Byłem dla wszystkich dowodem, że jak się chce - to się ta. Tylko buty mi przemokły, bo poziom wody był ponad pedały, a woda za bardzo hamuje żeby 100m siłą rozpędu zrobić. Mam gdzieś zdjęcie na komórce, może jak sobie kiedyś przypomnę to wrzucę.
deszczyście
Sobota, 8 czerwca 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: | 89.16 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 03:33 | km/h: | 25.12 |
Pr. maks.: | 40.41 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 100m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjeżdżałem to kropiło. Najpierw w miasto, kupić sobie pompkę i rękawiczki nowe. Pompeczka to Topeak Rocket Race, rękawiczki Fox Reflex - trochę zaszalałem, ale na razie wygląda, że cena/jakość jest nieźle. Tak doposażony wyjeżdżam z miasta, ale zaczyna padać - mimo to jadę dalej, jest ciepło i liczę że przestanie zaraz bo widzę słońce na horyzoncie.
Kilka km za miastem już jadę w słoneczku, jest ciepło i wieje lekki wiatr. Momentalnie wyschłem. Postanowiłem wjechać w las, ale bardzo szybko okazało się to niewłaściwym posunięciem. Komarów jest tyle, że jedzie się jak we mgle, na chwilę się człowiek zatrzyma i już ma płaszczyk z tego cholerstwa i miliony nakłuć. To jednak nie wszystko - błoto po kolana, woda wszędzie, grząsko i w ogóle bagno. Tak się jechać nie da. Ewakuuję się powoli, choć najszybciej jak się da na asfalt.
Potem już niby nic ciekawego, ale jak dojeżdżam do Wrocławia to błyska się i słychać grzmoty. Po swojej lewej widzę burzę, która jak na złość jedzie w tym samym kierunku co ja. Do Wrocławia docieram jeszcze suchy, ale na rogatkach miasta zaczyna kropić. Może nie ma wiele kropel, ale są one ogromne i lodowato zimne. Zaczyna się lekki deszczyk, przez co zmieniam w mieście kierunek na stronę gdzie nie ma ciemnych chmur. Udaje się wyjechać z deszczu. Bardzo szybko schnę i kieruję się na bazę. Widać, że kiedy ja jeździłem w słońcu to w mieście musiało padać, drogi mokre. Z zimna, głodu i uciekania przed burzą odcina mnie na końcówce, ledwo mogę 20kmh jechać.
Koniec.
Kilka km za miastem już jadę w słoneczku, jest ciepło i wieje lekki wiatr. Momentalnie wyschłem. Postanowiłem wjechać w las, ale bardzo szybko okazało się to niewłaściwym posunięciem. Komarów jest tyle, że jedzie się jak we mgle, na chwilę się człowiek zatrzyma i już ma płaszczyk z tego cholerstwa i miliony nakłuć. To jednak nie wszystko - błoto po kolana, woda wszędzie, grząsko i w ogóle bagno. Tak się jechać nie da. Ewakuuję się powoli, choć najszybciej jak się da na asfalt.
Potem już niby nic ciekawego, ale jak dojeżdżam do Wrocławia to błyska się i słychać grzmoty. Po swojej lewej widzę burzę, która jak na złość jedzie w tym samym kierunku co ja. Do Wrocławia docieram jeszcze suchy, ale na rogatkach miasta zaczyna kropić. Może nie ma wiele kropel, ale są one ogromne i lodowato zimne. Zaczyna się lekki deszczyk, przez co zmieniam w mieście kierunek na stronę gdzie nie ma ciemnych chmur. Udaje się wyjechać z deszczu. Bardzo szybko schnę i kieruję się na bazę. Widać, że kiedy ja jeździłem w słońcu to w mieście musiało padać, drogi mokre. Z zimna, głodu i uciekania przed burzą odcina mnie na końcówce, ledwo mogę 20kmh jechać.
Koniec.
relaks i opalanie
Niedziela, 19 maja 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: foto
Km: | 76.95 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 25.65 |
Pr. maks.: | 56.88 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 200m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj postanowiłem odpocząć po wczoraj - oczywiście odpocząć aktywnie. Na początku i na końcu trochę mnie tyłek bolał - w końcu wczoraj padłą pierwsza setka w tym roku i w ogóle pierwsza dłuższa przejażdżka od wieeeeelu wielu dni.
Poza odpoczynkiem chciałem też złapać trochę słońca - jechałem więc tak, żeby na mnie ono świeciło od czasu do czasu (nie ciągle, bo jeszcze bym się zjarał - to w sumie też jeden z pierwszych tegorocznych kontaktów ze światłem słonecznym ;-)
Tutaj miejsce gdzie postanowiłem zacząć już wracać, bo uznałem, że trochę za daleko zajechałem
Ogólnie mimo, że jazda wypoczynkowa, to nikt nie potrafił trzymać mojego tempa. Próbowałem z kilkoma osobami, ale nie potrafiły jechać na kole nawet 3kmh szybciej od wcześniej ustalonego tempa (badam najpierw jak szybko jedzie ofiara siedząc jej na kole). Ehh, chyba jestem w tej grupie, która jest za szybka dla tych co nic nie jeżdżą, ale za wolna dla tych którzy cokolwiek jeżdżą przez co jestem skazany na samotną jazdę :(
Poza odpoczynkiem chciałem też złapać trochę słońca - jechałem więc tak, żeby na mnie ono świeciło od czasu do czasu (nie ciągle, bo jeszcze bym się zjarał - to w sumie też jeden z pierwszych tegorocznych kontaktów ze światłem słonecznym ;-)
Tutaj miejsce gdzie postanowiłem zacząć już wracać, bo uznałem, że trochę za daleko zajechałem
Ogólnie mimo, że jazda wypoczynkowa, to nikt nie potrafił trzymać mojego tempa. Próbowałem z kilkoma osobami, ale nie potrafiły jechać na kole nawet 3kmh szybciej od wcześniej ustalonego tempa (badam najpierw jak szybko jedzie ofiara siedząc jej na kole). Ehh, chyba jestem w tej grupie, która jest za szybka dla tych co nic nie jeżdżą, ale za wolna dla tych którzy cokolwiek jeżdżą przez co jestem skazany na samotną jazdę :(
lasami, polami
Sobota, 18 maja 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: 100 and more, opis: foto
Km: | 127.57 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 05:27 | km/h: | 23.41 |
Pr. maks.: | 45.16 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj takie po prostu napierdzielanie przed siebie. Chciałem wykorzystać jakoś weekend bez deszczu (choć w sumie przez chwilę na początku kropiło) i wyszło na to, że siadłem na rower i po prostu jeździłem.
Tutaj fragment zółtego szlaku pieszego
Niby wszystko pięknie, ale niemiłosiernie tam komary tną. Zatrzymałem się bo ładne miejsce i teoretycznie można by tam wskoczyć z huśtawki do wody - jednak nawet zdjęcie było trudno zrobić - tyle się krwiopijców zleciało w moją stronę.
Poza komarami były także inne przeszkody, np.
Oczywiście były też gałęzie chlastające po mordzie, błoto głębokie po kostki i kałuże głębokie po kolana - czyli ogólnie wszystko to co sprawia największe kłopoty ale też najwięcej frajdy.
Ogólnie średnia wyszła lipna właśnie przez teren, gdzie po prostu nie chciałem się na maksa upierdzielić... Mimo to wyszło sporo kilometrów więc po wszystkim, jak już dotarłem do tablicy z napisem "Wrocław" to postanowiłem zrobić mały rozjazd - wyszło go jakieś 22km :) Ale przynajmniej zobaczyłem jak kanał zatykają
Tyle. Za daleko od Wrocławia nie odjechałem, bo uświadomiłem sobie, że zimą oddałem pompkę tacie i miałem sobie kupić nową - lepszą... oczywiście tego nie zrobiłem.
Tutaj fragment zółtego szlaku pieszego
Niby wszystko pięknie, ale niemiłosiernie tam komary tną. Zatrzymałem się bo ładne miejsce i teoretycznie można by tam wskoczyć z huśtawki do wody - jednak nawet zdjęcie było trudno zrobić - tyle się krwiopijców zleciało w moją stronę.
Poza komarami były także inne przeszkody, np.
Oczywiście były też gałęzie chlastające po mordzie, błoto głębokie po kostki i kałuże głębokie po kolana - czyli ogólnie wszystko to co sprawia największe kłopoty ale też najwięcej frajdy.
Ogólnie średnia wyszła lipna właśnie przez teren, gdzie po prostu nie chciałem się na maksa upierdzielić... Mimo to wyszło sporo kilometrów więc po wszystkim, jak już dotarłem do tablicy z napisem "Wrocław" to postanowiłem zrobić mały rozjazd - wyszło go jakieś 22km :) Ale przynajmniej zobaczyłem jak kanał zatykają
Tyle. Za daleko od Wrocławia nie odjechałem, bo uświadomiłem sobie, że zimą oddałem pompkę tacie i miałem sobie kupić nową - lepszą... oczywiście tego nie zrobiłem.
wałami na Trestno
Wtorek, 14 maja 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50
Km: | 45.95 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 27.85 |
Pr. maks.: | 42.66 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Cały weekend padał deszcz - więc nie było roweru, za to sobie pobiegałem z psem. Wywołało to straszne zakwasy dnia następnego, ale jakby nie patrzeć po gdzieś tak półrocznej przerwie porwałem się na 15km bieg... Kilka momentów marszu było co prawda, ale ogólnie dystans przyzwoity i czas wyszedł niewiele ponad 5min/km czyli nie tak tragicznie.
Wyruszyłem z zamysłem przejechania klasycznej trasy po wałach, ze względu na kałuże i natłok spacerujących chaotycznie ludzi (w sumie ludzi nie było tak wiele, ale jakoś wybitnie przeszkadzali, zdecydowanie bardziej niż przeciętnie włazili pod koła) zmieniłem nieco plany tak żeby wskoczyć wcześniej na mniej uczęszczane i mniej wilgotne ścieżki.
Na początku jechało mi się tragicznie, o co winą obarczałem sobotnie bieganie (nogi wciąż to odczuwały). Jednak potem okazało się że główną przyczyną tego był brak rozgrzania oraz wiatr niekorzystnie wiejący. Przejazd wałami wersją krótszą zakończony przejazdem z prędkością średnią 32kmh (obrót na kierunek z wiatrem).
Asfalt od Trestna zaczął powoli acz skutecznie poprawiać średnią prędkość przejażdżki (bo warto dodać, że nie była ona zła, około 25.5km/h). Jazda do tego momentu była dość nudna, bo żaden rowerzysta poruszający się z prędkością >26kmh się nie trafił. Dopiero gdzieś tam na asfaltach dogoniłem człowieczka na mtb który całkiem żwawo pocinał sobie z prędkością około 30kmh... z tym że jak go wyprzedziłem i zacząłem trzymać 34 to bardzo szybko odpadł z koła i tyle było zabawy.
Ostatnie metry zamiast zwyczajowo odpoczywać dałem po pedałach bo jakoś niedojeżdżony się czułem. Ogólnie z każdym kilometrem jechało mi się dzisiaj coraz lepiej, a na końcówce bez problemu cisnąłem ponad 30km/h czując spory zapas sił - taka nowość w tym roku, jeszcze mi się nie zdarzyło. Może jednak bieganie dobrze mi zrobiło.
Zresztą niezależnie czy bieganie zrobiło dobrze czy źle to myślę, że sobie jakiś programik do zbierania śladów zainstaluję na któryś telefon i pobiegam od czasu do czasu.
Wyruszyłem z zamysłem przejechania klasycznej trasy po wałach, ze względu na kałuże i natłok spacerujących chaotycznie ludzi (w sumie ludzi nie było tak wiele, ale jakoś wybitnie przeszkadzali, zdecydowanie bardziej niż przeciętnie włazili pod koła) zmieniłem nieco plany tak żeby wskoczyć wcześniej na mniej uczęszczane i mniej wilgotne ścieżki.
Na początku jechało mi się tragicznie, o co winą obarczałem sobotnie bieganie (nogi wciąż to odczuwały). Jednak potem okazało się że główną przyczyną tego był brak rozgrzania oraz wiatr niekorzystnie wiejący. Przejazd wałami wersją krótszą zakończony przejazdem z prędkością średnią 32kmh (obrót na kierunek z wiatrem).
Asfalt od Trestna zaczął powoli acz skutecznie poprawiać średnią prędkość przejażdżki (bo warto dodać, że nie była ona zła, około 25.5km/h). Jazda do tego momentu była dość nudna, bo żaden rowerzysta poruszający się z prędkością >26kmh się nie trafił. Dopiero gdzieś tam na asfaltach dogoniłem człowieczka na mtb który całkiem żwawo pocinał sobie z prędkością około 30kmh... z tym że jak go wyprzedziłem i zacząłem trzymać 34 to bardzo szybko odpadł z koła i tyle było zabawy.
Ostatnie metry zamiast zwyczajowo odpoczywać dałem po pedałach bo jakoś niedojeżdżony się czułem. Ogólnie z każdym kilometrem jechało mi się dzisiaj coraz lepiej, a na końcówce bez problemu cisnąłem ponad 30km/h czując spory zapas sił - taka nowość w tym roku, jeszcze mi się nie zdarzyło. Może jednak bieganie dobrze mi zrobiło.
Zresztą niezależnie czy bieganie zrobiło dobrze czy źle to myślę, że sobie jakiś programik do zbierania śladów zainstaluję na któryś telefon i pobiegam od czasu do czasu.
Tur de wały+
Poniedziałek, 6 maja 2013 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: | 50.30 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 27.44 |
Pr. maks.: | 41.13 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 100m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wielki powrót na bs :)
Cóż, ostatnimi czasy niewiele jeździłem tak jakbym tego chciał, w sensie, że nieciekawe drogi pokonywałem - stąd zniechęciłem się do wpisywania tutaj czegokolwiek. Dziś jednak przełamałem się, bo szkoda tracić tych wszystkich statystyk - a może jeszcze na jakąś ciekawą przejażdżkę się wybiorę.
W każdym razie, zacząłem od uzupełnienia tego co obiecałem na zakończenie 2012 - oto ostatni dzień zeszłorocznego jeżdżenia po Austrii w fotorelacji
A co dziś? Rower po przeglądzie jest i serwisie amorka. Mimo serwisu blokada wciąż nie działa tak jak powinna - przyciąć się potrafi dziadostwo - może kupno nowej byłoby rozwiązaniem?
Trasa można by rzec klasyczna. Jadę na M.Milenijny a z niego po wałach na pętlę po Wielkiej Wyspie. Pętli nie domykam dziś i jadę na groblę i dalej na Trestno. Stamtąd kieruję się w stronę na Krzyki, trafiając w parki po drodze.
Przez całą drogę staram się trzymać przyzwoite, równe tempo. W miarę się to udaje - szczególnie ta część o równości. Co prawda trochę wiało i pod wiatr równe oznaczało czasem 27, czasem 29, a z wiatrem czasem 32, czasem 35, to jednak wysiłek dawkowałem tak, żeby było równo. Końcowe 10km to już rozjazd, więc i średnia nie oddaje do końca tego jak się jechało, a jechało się całkiem dobrze. Do dobrej formy jest jeszcze bardzo daleko, ale jeśli by taki progres się utrzymywał jak do tej pory to gdzieś we wrześniu możliwe że będę całkiem nieźle jeździł.
Jak mi nie braknie zapału to powpisuję trochę innych wycieczek z tego roku. Chociaż suche dane powklejam, żeby się jakieś niezerowe statystyki generowały. Skoro nawet Chmielu wrócił, to czemu ja mam się obijać?
Cóż, ostatnimi czasy niewiele jeździłem tak jakbym tego chciał, w sensie, że nieciekawe drogi pokonywałem - stąd zniechęciłem się do wpisywania tutaj czegokolwiek. Dziś jednak przełamałem się, bo szkoda tracić tych wszystkich statystyk - a może jeszcze na jakąś ciekawą przejażdżkę się wybiorę.
W każdym razie, zacząłem od uzupełnienia tego co obiecałem na zakończenie 2012 - oto ostatni dzień zeszłorocznego jeżdżenia po Austrii w fotorelacji
A co dziś? Rower po przeglądzie jest i serwisie amorka. Mimo serwisu blokada wciąż nie działa tak jak powinna - przyciąć się potrafi dziadostwo - może kupno nowej byłoby rozwiązaniem?
Trasa można by rzec klasyczna. Jadę na M.Milenijny a z niego po wałach na pętlę po Wielkiej Wyspie. Pętli nie domykam dziś i jadę na groblę i dalej na Trestno. Stamtąd kieruję się w stronę na Krzyki, trafiając w parki po drodze.
Przez całą drogę staram się trzymać przyzwoite, równe tempo. W miarę się to udaje - szczególnie ta część o równości. Co prawda trochę wiało i pod wiatr równe oznaczało czasem 27, czasem 29, a z wiatrem czasem 32, czasem 35, to jednak wysiłek dawkowałem tak, żeby było równo. Końcowe 10km to już rozjazd, więc i średnia nie oddaje do końca tego jak się jechało, a jechało się całkiem dobrze. Do dobrej formy jest jeszcze bardzo daleko, ale jeśli by taki progres się utrzymywał jak do tej pory to gdzieś we wrześniu możliwe że będę całkiem nieźle jeździł.
Jak mi nie braknie zapału to powpisuję trochę innych wycieczek z tego roku. Chociaż suche dane powklejam, żeby się jakieś niezerowe statystyki generowały. Skoro nawet Chmielu wrócił, to czemu ja mam się obijać?
Zakończenie sezonu rowerowego 2012
Poniedziałek, 31 grudnia 2012 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: | 50.62 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 23.36 |
Pr. maks.: | 40.41 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 100m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatnia wycieczka w tym roku odbyła się w wybornym towarzystwie - pavel i chmielu.
Ogólnie chciałem towarzystwo pociągnąć od pierwszych metrów pamiętając jak mnie wczoraj zmroziło przez zbyt spokojne tempo. Moja propozycja wjazdu w teren zakończyła się jednak buntem załogi i trzeba było napierniczać asfaltem. Szło w sumie nienajgorzej, chociaż często musiałem jechać za wolno co wybijało mnie z rytmu i męczyło mimo słabego tempa. Wszystko porypało się całkiem gdzieś na 40 kilometrze - odcięło mnie całkowicie. Na płaskim dawałem rady trzymać 24kmh ale jak tylko robiło się nieco pod górkę to walczyłem żeby chociaż 20 było... Chyba brakło wody.
Żeby cały rok podsumować muszę jeszcze podopisywać dojazdy do pracy z listopada i grudnia, oraz wciąż zalegającą końcówkę wyjazdu w Alpy austriackie. W sumie rok wycieczkowo wypada całkiem nieźle, ale jeśli chodzi o formę to lipa totalna - co się dziwić jak się wcale jazd treningowych nie robi ;-) Także podsumowania pewnie braknie, bo nie chce mi się pisać.
Dzięki wszystkim za wszystkie wspólnie przejechane tegoroczne kilometry - oby w przyszłym roku było takich więcej i oby tereny jeszcze ciekawsze udało się pozwiedzać.
Ogólnie chciałem towarzystwo pociągnąć od pierwszych metrów pamiętając jak mnie wczoraj zmroziło przez zbyt spokojne tempo. Moja propozycja wjazdu w teren zakończyła się jednak buntem załogi i trzeba było napierniczać asfaltem. Szło w sumie nienajgorzej, chociaż często musiałem jechać za wolno co wybijało mnie z rytmu i męczyło mimo słabego tempa. Wszystko porypało się całkiem gdzieś na 40 kilometrze - odcięło mnie całkowicie. Na płaskim dawałem rady trzymać 24kmh ale jak tylko robiło się nieco pod górkę to walczyłem żeby chociaż 20 było... Chyba brakło wody.
Żeby cały rok podsumować muszę jeszcze podopisywać dojazdy do pracy z listopada i grudnia, oraz wciąż zalegającą końcówkę wyjazdu w Alpy austriackie. W sumie rok wycieczkowo wypada całkiem nieźle, ale jeśli chodzi o formę to lipa totalna - co się dziwić jak się wcale jazd treningowych nie robi ;-) Także podsumowania pewnie braknie, bo nie chce mi się pisać.
Dzięki wszystkim za wszystkie wspólnie przejechane tegoroczne kilometry - oby w przyszłym roku było takich więcej i oby tereny jeszcze ciekawsze udało się pozwiedzać.
polami
Niedziela, 30 grudnia 2012 Kategoria baza: Byczyna, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50, opis: nie sam
Km: | 37.80 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 22.68 |
Pr. maks.: | 36.60 | Temperatura: | 3.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 100m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z Pawuem wybraliśmy się na przejażdżkę. Najpierw asfaltowo, na Bolesławiec. Ale w Goli zjechaliśmy z asfaltu. Ogólnie do Bolesławca średnia wyszła wyśmienita... bo było z wiatrem w plecy. Po przerwie pod wieżą już mi się tak dobrze nie jechało, a mimo to Paweł zaczął odpadać na podjazdach (albo raczej podjaździkach). Potem jakimiś dziwnymi wioskami, gdzie nawet asfalt nie dochodzi do domów by dotrzeć do Rakowa. Tam oczywiście Marianka Siemieńska, Janówka i na skrzyżowanie z krzyżem. Zaraz za Ciecierzynem zaczęło kropić i nie było opcji przedłużenia wycieczki - w Pawła wstąpiły diabelskie siły i to on zaczął ciągnąć do przodu, mimo że chwilę przed deszczykiem zabiłem go na podjeździe na górkę ciecierzyńską.
Warunki pogodowe w sumie nie zachęcały. Cały czas wiał porywisty, zimny wiatr. Niby 5 stopni było przez połowę wycieczki, ale odczuwało się je tylko gdy jechało się z wiatrem. Postój w nieosłoniętym miejscu robił bardzo niemiłe wrażenie.
Warunki pogodowe w sumie nie zachęcały. Cały czas wiał porywisty, zimny wiatr. Niby 5 stopni było przez połowę wycieczki, ale odczuwało się je tylko gdy jechało się z wiatrem. Postój w nieosłoniętym miejscu robił bardzo niemiłe wrażenie.
Parki
Sobota, 17 listopada 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: less than 50
Km: | 47.06 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 20.61 |
Pr. maks.: | 41.13 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 50m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo rekreacyjna przejażdżka po Wrocławskich parkach i oczywiście kawałek po wałach :)
Ogólnie to plan początkowy tułaczki zakładał wyjazd z Wroca, ale tak wiało nieprzyjemnie zimno, arktycznie, przenikliwie, że zmieniłem zdanie i jeździłem po mieście, bo cieplej i łatwiej przed wiatrem uciec.
Ogólnie to plan początkowy tułaczki zakładał wyjazd z Wroca, ale tak wiało nieprzyjemnie zimno, arktycznie, przenikliwie, że zmieniłem zdanie i jeździłem po mieście, bo cieplej i łatwiej przed wiatrem uciec.