na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

dist: from 50 to 100

Dystans całkowity:10970.13 km (w terenie 2569.50 km; 23.42%)
Czas w ruchu:483:00
Średnia prędkość:22.71 km/h
Maksymalna prędkość:82.10 km/h
Suma podjazdów:12457 m
Liczba aktywności:160
Średnio na aktywność:68.56 km i 3h 01m
Więcej statystyk

praca

Poniedziałek, 9 lipca 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: dojazd, dist: from 50 to 100
Km: 59.24 Km teren: 10.00 Czas: 02:27 km/h: 24.18
Pr. maks.: 46.70 Temperatura: 24.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 70m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze

praca++

Piątek, 29 czerwca 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: dojazd, dist: from 50 to 100
Km: 69.20 Km teren: 10.00 Czas: 03:00 km/h: 23.07
Pr. maks.: 47.11 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 80m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Ze względu na panującą wprost wyśmienitą aurę postanowiłem trochę pokręcić po pracy. Z braku wody musiałem skrócić to kręcenie bo bym usechł kompletnie. Po powrocie wypiłem z półtora litra napojów ;-)

praca++

Niedziela, 24 czerwca 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: dojazd, cel: niedzielnie, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 59.92 Km teren: 10.00 Czas: 02:57 km/h: 20.31
Pr. maks.: 42.21 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 70m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Zgodnie z zapowiedzią dziś do pracy. Najpierw z rana pojechałem pod młynem rzucić okiem czy jakiejś szosy się nie wyhaczy - nie bardzo. W stosunku do mojej ostatniej wizyty ciężko było znaleźć coś w rozsądnej cenie, za rower na 105ce, dość zjeżdżony chcieli od 1200 za na prawdę stare aluminium do 2500 za nowszą, ale chyba bardziej zjeżdżoną meridę cośtam (za to rama fantastycznie cieniowana). Z kołami też szału nie ma, chyba najlepsze co było to ksyliumy w innej meridzie (aaa, bo ta za 2500 nie była na 105 tylko na jakimś campagnolo, niestety nie rozeznaję się w grupach campy więc nie powiem co to było).

Powrót bardzo spokojnie. Po powrocie brat dojechał do Wrocławia i trochę go przewiozłem przez miasto.

sobotnio

Sobota, 23 czerwca 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: piosnka
Km: 89.44 Km teren: 15.00 Czas: 03:31 km/h: 25.43
Pr. maks.: 42.60 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 190m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Taka pogoda, że trzeba było wykorzystać. Wyjazd dość późno, bo o 14, za to jechało się na tyle dobrze, że tylko raz się zatrzymałem, pod biedronką w Siechnicach, żeby sobie kupić jakiś prowiant i napitek.

Trasa mało ciekawa, więc nawet nie będę opisywał, bo nie polecam. Sporą część jechałem pierwszy raz... i raczej ostatni. Średnia byłaby zdecydowanie lepsza, bo coś mi dzisiaj noga podawała dobrze - przez pierwsze 50 kilometrów. Gdzieś przez pierwsze 30 miałem ładnie z wiatrem, co ładnie nabiło średniej. Potem 20 po wiatr, ale ostro cisnąłem i zostało koło 29kmh, ale potem totalnie zdechłem, ciężko było mi jechać 24kmh. Jakoś dojechałem jednak do Wrocławia, omijając już wszelki teren i asfaltem cisnąc. Wpadłem gdzieś od ulicy Opolskiej czy Krakowskiej i skierowałem się na Krzyki żeby sobie jeszcze rozjazd zafundować. Co ciekawe fajnie mi się nagle zaczęło jechać. Parę zrywów do prędkości około 40kmh zaliczyłem, ale krótkich i po nich powrót na okolice 24kmh (bo to mnie jakoś nie męczyło).

Strasznie mnie jedno dziwi, ruch rowerzystów praktycznie zerowy dzisiaj był. Na całej trasie minąłem kilku ludzi jadących po bułki, może ze dwóch kolesi na mtb gdzieś śmigających. Dopiero na ścieżkach we Wrocławiu trochę ludzi niedzielne spacery sobie urządzało, ale ogólnie jak na taką pogodę to pusto strasznie. Wcale gorąco nie było, jak się jechało to idealnie, tylko strasznie pić się chciało. Wypiłem 2 litry a po powrocie jeszcze litr od razu w siebie wlałem - także mimo 2 litrów wyschłem strasznie.

Jutro w pracy, więc niestety się nie zrobi ciekawszej wycieczki, ale lipiec idzie - zaplanować trzeba jakiś tygodniowy wyjazd :)

Zryło mi beret totalnie:

sladami suchego i maratonki

Sobota, 14 kwietnia 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: 82.68 Km teren: 35.00 Czas: 03:58 km/h: 20.84
Pr. maks.: 56.29 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Suchy ostatnio cos na MTB pocinal. Spodobal mi sie jego wpis o jezdzeniu pod Trzebnice. Zalinkowal wpis maratonki gdzie tez jezdzila po tych samych okolicach... No i jak zobaczylem kilka zdjec to postanowilem zmalpowac.

Trasa wyszla dluzsza niz tamte wycieczki, bo zbladzilem i jechalem dosc wezowym szlakiem. Ogolnie przenajlepszym miejscem wycieczki jest zdecydowanie Lasek Bukowy w samej Trzebnicy. Przeswietne miejsce, wyjezdzone przez miejscowych lubiacych widocznie gladkie zjazdziki. Na downhill zbyt lajtowe te przejazdy, ale na mtb jest rewelacja... co prawda ze swoimi skilami raz wlecialem w krzaczory, ale po prostu kiepski technicznie jestem, niecaly rok mam amora a zjazdow terenowych praktycznie nie robie. W kazdym razie genialne miejsce.

Srednia wyjatkowo kiepska, ale biorac pod uwage ze sporo trasy nie jechalem nawet droga polna a polem... to i tak jest niezle. Gdyby dzisiaj jechac asfaltem i z wiatrem w plecy to srednia bylaby ponad 40kmh chyba. Bo na powrocie mialem takich ponad 10km gdzie nie spadlem nawet na chwile ponizej 40kmh (asfaltem). Gdyby nie taki kawalek na powrocie srednia pewnie bylaby kolo 18.5 km/h a tak przyzwoicie, ponad 20 :)

lans na wsi

Sobota, 24 marca 2012 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100
Km: 74.47 Km teren: 55.00 Czas: 03:40 km/h: 20.31
Pr. maks.: 45.08 Temperatura: 15.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 100m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwsza w tym roku przejażdżka na blureju. Pogoda idealnie dopisała i szkoda, że tak późno wstałem - szkoda, bo pojeździł bym dłużej gdyby nie to, że się zimno zaczęło robić.

Wyjazd dopiero o 13. Nie miałem żadnego pomysłu na cel, więc wbiłem na wały w celu obmyślenia dalszej trasy. Objechałem wszystko i dotarłem do Lasku Osobowickiego. Tam 3 razy zjazd - podjazd na górkę. Powrót kawał po własnych śladach, ale nie chciałem asfaltem jeździć.

Objazd krótszej krawędzi wyspy i na Trestno i dalej przez Blizanowice. Standardem po lasach i na most kolejowy do Jeszkowic. Ścieżki przetarte, zupełnie jakby w tym semestrze wf już je objechał - trzeba będzie sprawdzić.

Zjazd z drogi po chwili - kierunek na Bajkał. Tam chwila relaksu nad brzegiem i w dalszą drogę wałami. Idzie szybko aż do Lasku Strachocińskiego gdzie niestety okazało się, że poziom wód jest zbyt wysoki i musiałbym przeprawić się przeprawić przez spory rów wypełniony śmierdzącą cieczą wodopodobną.

Robię jeszcze kawałek po wałach, żeby te 70 km dobić i wracam na chatę, bo się zimno robi a ja zmęczony nie mam sił do napierniczania.

Ogólnie lipnie, ze nie było nikogo kto zmusiłby mnie do wysiłku, przez to zbyt zamulaste tempo było. Tempo słabe, ale nie przez brak sił, tylko przez brak wytrzymałości na wstrząsy. Na starość nawet amortyzator nie wystarcza żeby czuć się komfortowo jadąc przez pola ;-)

Oby więcej tak pogodnych dni.

zdechlem

Sobota, 5 listopada 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: nie sam
Km: 83.24 Km teren: 12.00 Czas: 03:15 km/h: 25.61
Pr. maks.: 38.31 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 30m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Zacząłem z szosiarzami. Ale kac + wiatr + brak śniadania sprawiły żem zdechł. Odłączyłem więc by nie spowalniać i potoczyłem się lasami ku bazie. Ogólnie to masakrycznie zdechłem ale dojechałem cało na chatę. Gdzie znowu się impreza zrobiła, która już w ogóle totalnie mnie zmasakrowała. Alko na zmęczony organizm działa baaardzo źle... Piłeś, nie jedź, jechałeś - nie pij więcej jak jednego bronka. I tak chyba trzeba postępować.

po lasach

Niedziela, 2 października 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: niedzielnie, dist: from 50 to 100
Km: 52.64 Km teren: 30.00 Czas: 02:18 km/h: 22.89
Pr. maks.: 38.11 Temperatura: 24.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Zasadniczo nie ma o czym pisać. Nadal na antybiotyku, więc muszę się oszczędzać. Ale tak się ostatnio naczytałem bikestatsa, że mam conajmniej kilka pomysłów na szalone wyprawy ;-)

Tak, oszczędzać się można także na rowerze. Siadłem więc po późnym śniadaniu na rower i jechałem przed siebie. Chyba się już zestarzałem, bo dawniej kiedy siadałem na rower i jechałem po prostu przed siebie to nigdy nie było wiadomo gdzie pojade i jak tam dojadę. A teraz? Jak siadam na rower bez żadnego pomysłu gdzie jechać, to jadę na wały i ewentualnie z nich odbijam na jedną z tras, które często powtarzam.

Nie inaczej było i tym razem. Wpadłem na wały by z nich zjechać przez Wyspę Opatowicką na drogę na Trestno i Blizanowice. Budowana tuż obok droga i mosty coraz bliżej połączenia i wyścielenia nawierzchnią. Po cichu liczę, że w planach nie mają skończenia przed euro, bo wtedy bym musiał w zimie to objeździć, bo zapewne po otwarciu rowerem tam nie wjade.

Potem kręcenie po lasach. Dopiero tutaj parę nieznanych kilometrów. Objechałem tym sposobem Jezioro Dziewicze dookoła. Trafiłem między innymi na stację kolejową (chociaż to za duże słowo na ten obiekt) Zakrzów Kotowice. Co ciekawe wydaje mi się, że wejście na peron jest poprowadzone pod ziemią, a przynajmniej było. Drugi tor też kiedyś istniał, obecnie las się o niego upomniał ;-) Całkiem klimatycznie to wszystko wygląda, tak post apokaliptycznie. Nie robiłem jednak fotek, bo zaplanowałem, że wrócę jeszcze na dokładniejsze obadanie lasu, bo całkiem mi się spodobał. Dzisiaj całe tony ludzi tam się szwendały i ciężko było się porządnie rozpędzić, szczególnie na wspaniałych single trackach, co nieco psuło radość z przejażdżki.

Dalej skierowałem się typowo, wręcz standardowo, ale tego standardu nie mogę sobie odmówić - na most kolejowy. Mówi się, że do trzech razy sztuka, dzisiaj drugi raz chciałem spróbować nagrać filmik z przejazdu tym mostkiem. Jako, że dopiero druga próba (poprzednim razem nie potrafiłem uruchomić nagrywania i przejechałem most trzymając w ręce nie nagrywający aparat ;-) to znów się nie udało. Tym razem jak wcisnąłem przyciska nagrywania (tym razem tak jak trzeba) rozpoczęło się nagrywanie. Upewniłem się, że się nagrywa i gry tylko ruszyłem - PIK! PIK! - bateria rozładowana xD Padłem.

Potem Czernica i Jeszkowice asfaltem i wpadłem na Bajkał. Z Bajkału cały czas wałami lub pomiędzy wałami a rzeką (bo chciałem kawałek jakoś inaczej przejechać niż zwykle... ale jednak wały rulez). Fajnie wszystko przyschło i obyło się bez ubłocenia.

Pogoda dzisiaj zaprawdę wybitna. Szkoda, że nie mogę zaszaleć, bo w taki dzień to idealny żeby na Ślężę pojechać. Mimo wszystko ciekawie. Lasy się przydadzą jak się zimniej zrobi, wtedy tam będzie cieplej niż dookoła, a nie tak jak teraz, że w lesie było jednak chłodnawo w porównaniu do pogody w polach.

Jako, że okazały esej powstał, to nie będzie dodatków do wpisu ;-) Jakby ktoś chciał po lasach pojeździć i zna ciekawe trasy - chętnie potowarzyszę. Tempo każde niższe lub równe dzisiejszej średniej ;-)

miastowo

Niedziela, 18 września 2011 Kategoria baza: Wrocław, bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: foto
Km: 62.86 Km teren: 40.00 Czas: 02:53 km/h: 21.80
Pr. maks.: 49.03 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym czułem się zmęczony. Ale nie dlatego, że zmęczyłem się jazdą, ale tempem, które było męczące. Nie mogę się męczyć i osłabiać organizmu, ale nie mogłem sobie odmówić małej przejażdżki w spokojnym tempie. Ciężko było to spokojne tempo trzymać, bo strasznie mi dzisiaj nogi podawały. Chwila zapomnienia na wałach i padł mxs wycieczki. I nikt mnie nawet do takiej prędkości nie prowokował, jakoś tak samo z siebie się zrobiło. Potem jednak kontrolowałem się i jechałem zdecydowanie spokojniej. Im dłużej jadę spokojnie, tym bardziej się zmulam i już nie potrafię rozpędzić. Nie inaczej było dzisiaj. Dopiero na końcówce znowu zacząłem szaleć, bo postanowiłem trochę potrenować i jechałem raz na prawą, raz na lewą nogę. Drugą całkiem wypinając. Niestety tempo zacząłem podnosić i końcówka była na jednej nodze z prędkością 25-29kmh... Aż zaczęło boleć, zupełnie inaczej nogi pracują - znaczy, że muszę tak częściej jeździć, żeby się porządnie nauczyć jazdy w spd. Tyle czasu je mam a nadal nie potrafię z nich korzystać w pełni, co pokazuje mi zawsze to ćwiczenie. Albo może po prosty mnie nogi bolą, bo lepiej jak się ciągnie i pcha jednocześnie a nie tylko ciągnie i tylko pcha? Nie ważne, zabawa jest fajna :)

Taka ciekawostka, że jechałem dzisiaj właściwie tylko i wyłącznie ścieżkami i chodnikami, zero jezdni i zero samochodów :)

Wkleję też fotki, znowu dotarłem pod stadion, ostatnio byłem to były tylko fundamenty, teraz cała okolica jest zupełnie odmieniona, a stadion wygląda zupełnie nieźle.


Las Rędziński

Niedziela, 4 września 2011 Kategoria bike: blurej, cel: bez celu, dist: from 50 to 100, opis: foto
Km: 79.22 Km teren: 60.00 Czas: 04:00 km/h: 19.80
Pr. maks.: 45.74 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym dniu lenia dzisiaj miałem natchnienie, wczoraj nawet mi Ślęża po głowie chodziła. Ostatecznie jednak stwierdziłem, że nie chce mi się odjeżdżać daleko od Wrocławia, postanowiłem pojechać gdzieś na jego północne strone, może na Trzebnicę?

Wpadłem na wały, żeby się na początku trochę polansować. Noga mi dzisiaj niesamowicie podawała. W pewnej chwili myślałem, że to przez to że mam wiatr w plecy... okazało się, że jadę lekko pod wiatr :D Tak więc noga mi dzisiaj wyśmienicie podawała, ale nie miałem ochoty na wyścig a na niedzielny odpoczynek. To już wrzesień, trzeba powoli zmienić partie mięśni do ćwiczenia.

Wałami pokierowałem się... jakoś tak z automatu na Most Milenijny, a jak tam to już wiadomo, że nie odpuszczę Lasku Osobowickiego :) Dwa podjazdy pod górkę i stwierdziłem, ze odpuszczam Trzebnice - dziś będzie teren (bo do Osobowickiego praktycznie bez asfaltu dotarłem).

Po drodze podziwiam nowy mostek, już ukończony i otwarty, nie dałem rady przetrzeć szlaku przed blachosmrodami... trudno.


Mostek z dalsza.


I z bliższa. Prawdopodobnie pod mostkiem będzie prowadził fajny asfalcik. Na razie można podjechać pod most - wyjeżdża się terenem. Ale to dobrze - dzisiaj teren.


Już w Lesie Rędzińskim. Most, który maskował się kiedy byłem tam ostatnio - nadal się maskuje. Chyba nikt go nie kocha i nie będzie odbudowany. Ogólnie Las Rędziński pełny był dzisiaj spacerowiczów i rowerzystów. Tych drugich nawet więcej. Nie dziwi mnie to, bo prześwietne miejsce do rowerowania. Znaczy mnie troszkę dzisiaj zaczęło nudzić, bo totalnie płasko. Przypuszczam, ze wysokościomierz ani by nie drgnął podczas przejazdu przez ten las. Nie zmienia to faktu, że dróżki momentami równiejsze niż asfalt. Czasem troche piachu, czasem troche cegieł, ale ogólnie przyjemnie. Zdecydowanie lepiej niż jazda po bruku.


Zrobiła się godzina 13, niby trzeba by obiad zjeść, ale głodny nie byłem, blurej podpowiedział co możnaby zrobić nad tą kałużą.


Poleżeć ^^ niby wrzesień, ale słonko ładnie podawało, nawet się troszke opaliłem.


Potem była droga która pewnie jest wpisana na listę zabytków województwa dolnośląskiego i zapewne pobudowali ją jeszcze rzymiania sądząc po stanie w jakim się znajduje... No ewentulanie zbudowano ją za prl-u i nikt o nią nie dba, ale to przecież nie możliwe, żeby taka zaniedbana była...


We wszystkich ujęciach wychodzi nieźle - jechało się tragicznie. Dobrze że mam amortyzator, na orzele bym tam chyba wstrząsu mózgu się nabawił.


Zanim zatoczyłem pętlę trafiłem do prawie opuszczonej wioski.


W wyniku pogubienia drogi, a raczej zaniedbań nawigacyjnych trafiłem do przepompowni rędziny. Jednak była to ślepa uliczka i musiałem wracać do prawie opustoszałej wioski. No chyba że coś przeoczyłem.


Stamtąd prosto na Lasek Osobowicki, gdzie kolejny podjazd pod góreczkę. Znalazłem aż 2 przewalone drzewa na swojej drodze. Niestety oba tak duże, że korba haczy. Raz zahaczyłem - o to ze zdjęcia, za drugim razem od razu przerzuciłem rower.

Powrót też wałami, w zasadzie powtórzyłem na powrocie sporo trasy. Wniosek z dzisiejszej przejażdżki - Las Rędziński to dobre miejsce żeby zabrać tam kogoś kto niewiele jeździ a chce sobie w lasku pojeździć. Umiejętności technicznych nie wymaga praktycznie żadnych, jedynie miejsca gdzie piasek i cegły użyto do zasypania dziur są ciut niebezpieczne dla nieuważnych i nieumiejętnie jeżdżących, no ale nie przesadzając można powiedzieć, że trasa idealna dla takich niedzielnych rowerzystów. A i mnie się podobało, własnie takiego relaksu dzisiaj potrzebowałem. Zero spinania, przerwa na opalanie, jeszcze tylko koszyczka z kocykiem i jedzeniem mi brakowało do pełni szczęścia ;-)

Ponadto skończyłem wreszcie opisywać wypraweczkę po Jurze, tutaj linki do dodanych wpisów:
JURA2011 - dzień 2
JURA2011 - dzień 3

Zapraszam także do przejrzenia wpisów dotyczących wyprawy w alpy

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum