na rowerze jeździ bAdaśblog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(10)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy badas.bikestats.pl

linki

Alpy 2011 -04- Na skraju Alp - Lago d'Orta

Wtorek, 9 sierpnia 2011 Kategoria bike: blurej, cel: turistas, opis: nie sam, dist: from 50 to 100, opis: foto, trip: Alpy 2011
Km: 71.55 Km teren: 0.00 Czas: 03:34 km/h: 20.06
Pr. maks.: 73.08 Temperatura: 28.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 1243m Sprzęt: blurej Aktywność: Jazda na rowerze
Spis treści:
dzień 00 - Dojazd
dzień 01 - La Porta per L'Inferno - Monte Zoncolan
dzień 02 - Passo dello Stelvio
dzień 03 - Szwajcarski Raj - Lago Lugano
dzień 04 - Na skraju Alp - Lago d'Orta
dzień 05 - Blisko Słońca - Col de l'Iseran (2770 m npm)
dzień 06 - Col de la Madeleine (2000mnpm)
dzień 07 - Piekło i Niebo - Alpe d'Huez i Col de la Croix de Fer
dzień 08 - Jupiler złocisty trunek życia na Col du Galibier
dzień 09 - Droga Much na Dach Europy - Cime de la Bonette 2802 m npm
dzień 10 - Lazurowe Wybrzeże
dzień 10.5 - bonus - Nicea Night Ride
dzień 11 - Plażowanie
dzień 12 - Powrót

Alternatywna wersja wydarzeń tego dnia u Tomka



Noc w namiocie - wreszcie się wyspałem. Namiot się sprawdził, nie zbiera nic a nic pary wodnej, wszelka woda zostaje na tropiku. W nocy jedynie przejeżdżające zupełnie w pobliżu pociągi parę razy mnie obudziły. Raz też jakiś motocyklista. Ogólnie dźwiękowo miejsce wypadało tragicznie, sam bałbym się tam nawet odlać po ciemku.


Podjeżdżamy pare metrów od miejsca noclegowego na punkt widokowy pod kościołem w Ameno. Faktycznie niezłe widoki. Możemy sobie pooglądać jeziorko które będziemy objeżdżać a także dalsze widoczki.


Po powrocie już tej białej górki nie było widać, a szkoda.


Pierwszy kontakt z brzegiem Lago D'Orta.


W zdjęciach luka, dojechaliśmy na przeciwległy brzeg. W tle widać wysepkę i półwysep na jeziorze. Jakby się dobrze przyjrzeć to może i żółty kościółek w Ameno się wypatrzy.

Po drodze kolejna przygoda z włoskim angielskim. Tym razem ja pytam jakiegoś młodego włocha o drogę. Na moje "You speak english?" macha ręką, co zapewne ma oznaczać dominujące w tych rejonach "a little bit". Pytam więc "Is this a way around a lake?"... no i pytanie przerosło możliwości chłopaka, nie rozumie ani słowa "lake" ani "around". Ostatecznie metodą migową domyślam się, że around=rotunda, lake=lago, więc dochodzimy metodą migowo włoską do pytania gdzie dłoń to lago i pokazuję kółko dookoła... skąd on tą rotundę wziął, intorno to dookoła jak mi teraz podpowiada translate.google... W każdym razie pal go licho, aqua lago rotunda jedzta chłopy i nie wracajta... No i pojechaliśmy. Mocny podjazd był, ale za to potem źródełko swiętej wody. Następnie znalazłem też jabłka. Zielone, jeszcze nie całkiem dojrzałe, kwaskowe, takie lubię, więc 3 zabrałem i czerwone, słodziutkie, pyszniutkie, 4 wziąłem ^^ Włoska ziemia ponownie karmi i poi polskie dzieci. Trasa którą podjechaliśmy była w zasadzie przejezdna, pełno było na niej znaków MTB ->. Ale my nie mtb. Na slickach nie ma kontroli wystarczającej, no i opony już po pierwszych dniach poprzecinane wszędzie...

Nie było łatwo znaleźć jakiegoś zejścia nad wodę, które nie byłoby zabramowane, zabunkrowane i opatrzone tabliczką "private".


Postanowiliśmy więc przejąć jedną z prywatnych plaż. Przerzuciliśmy rowery przez żywopłot obok bramy, zeszliśmy nad wodę i chlup. Mały piknik sobie zrobiliśmy. Było to niesamowicie regenerujące.


Zaburzę nieco chronologię teraz - tak wyglądał nasz półwysep na jeziorze D'Orta z góry. Postanowiliśmy go pozwiedzać, bo do auta zostało niewiele, a do tego pod górę niestety.


W sercu półwyspu jest wzniesienie - Sacro Monte di Orta - a tam jakiś klasztor obronny czy coś. W każdym razie ładne budyneczki było z niego widać. Niestety większość nie nadawała się do fotografowania, bo za drzewiorami, które ciężko byłoby występlować ;-) A tutaj całkiem ciekawie udało się uchwycić. Straciłem przez to zjaździk, ale co tam, większe zjaździki już były.


Dróżka idzie jednak dalej. Widać z niej także wysepkę i pewnie miejsce z którego wcześniej się fotografowaliśmy po drugiej stronie jeziorka.


Okazuje się, że poza sferą sacrum jest na półwyspie i profanum. Przejeżdżamy przez miasteczko Orta San Giulio (a dokładniej jego część jeśli się nie mylę, bo miało ono część także poza półwyspem).


Może być ciężko w to uwierzyć, ale przez zrobieniem tej fotki musieliśmy przepuścić samochód jadący do końca tej ścieżki, gdzie kończyła się część totalnie turystyczna a zaczynała bardziej normalna.


Przed tym miejscem stał znak zakazu wjazdu... No cóż, przyjęliśmy że zapomnieli powiesić tabliczkę "Nie dotyczy" z rysunkiem rowerka ^^ W każdym razie fenomenalna jazda nabrzeżem była.

Potem jeszcze tylko podjazd do auta i możemy jechać. Tego dnia w planie mamy opuszczenie Włoch. Włochy zaczęły się bardzo grubo, potem bardzo deszczowo, ale na pożegnanie pokazały się z prawdziwie pięknej strony.

Przed odjazdem staram się nabrać swiętej wody z Ameno. Niestety osuszyłem im kranik pod kościołem napełniając jedną 1.5 litrową butelkę :/ Dobrze, że nie było faceta, który rano czyścił parking po jednym papierku i nas uważnie obserwował. Pewnie by mnie skasował za zużycie świętej wody i wysuszenie jej źródełka do cna.


I już jedziemy. Ogólnie taka ciekawostka, prawie żadnych upraw w ciągu całej podróży przez Włochy nie zaobserwowałem. Jedyne krzaczory jakie były to jabłonki. Skąd więc bierze się Włoskie wino? Ze zbórz tylko kukurydza była.

Klasycznie, robię serię zdjęć z samochodu. Tym razem z wykorzystaniem telefonu komórkowego, bo i tak większość to syf wychodzi ;-)


Dla oszczędności jedziemy drogą równolegle idącą do autostrady.


Przez co widoki są całkiem niezłe.


Ruch na takich drogach chyba większy niż na autostradzie.


Ale w zdjęciowaniu mi to nie przeszkadza.


Dlatego duuuużo porobiłem tego dnia.


Szczególnie, że podjeżdżaliśmy pod Bernardów.


Pierdylion pińcetny wodospad, ale niech ma fotkę :)


Góra za górą i tak aż po horyzont.


Zamczysk też nie brakło tego dnia.


Niestety ze względu na krętość drogi i tempo nie było mi łatwo cokolwiek uchwycić.


Włosi jednak coś uprawiają... pewnie jabłka :)


Nagrodą dla wytrwałych którzy przejrzeli te wszystkie zdjęcia jest.......


Monte Bianco - góra gór. Jej ogrom i monumentalność budzą grozę. Trzeba przyznać, że ten kolos coś w sobie ma. Mimo stosunkowo delikatnie brzmiącej nazwy widać tutaj taką siłę, że strach podejść. Nie wiem jakim trzeba być szaleńcem, żeby przekopać pod takim gigantem tunel.


Podjazd na Bernarda całkiem fajny. Sama przełęcz już taka sobie. Tomkowi było zimno, ja się jakoś trzymałem :)


I sam Benek na przełęczy.

Od Benka czeka nas jeszcze sporo zjazdu. Robi się ciemno a jeszcze nie mamy pojęcia gdzie będziemy spać. Nie chcę znowu w aucie, potrzebuję snu.


Miasteczko Seez, w którego okolicy mamy się rozbić i z którego okolicy jutro startujemy.

Jeździliśmy sobie przez chwilę po okolicy. Wszędzie domy, zero znaków hostel czy kemping. Wjechaliśmy w jakąś drogę cieniej oznaczoną na nawigacji. Pech chciał, że ciągle z jednej strony drogi była ściana a z drugiej urwisko... Jedziemy nią po ciemku, nie ma nawet gdzie zawrócić, gdy wtem... docieramy do czyjegoś domu xD Zawracamy i wracamy do miasta. Po chwili namysłu jedziemy w stronę jutrzejszego startu. Główna droga schodzi do dolinki i zaczynają pojawiać się łączki. Wreszcie znajdujemy jedną, która ma parę drzewek oddzielających ją choć częściowo od drogi. Nic lepszego nie znajdziemy. Znowu trzeba rozbić namiot po ciemku, idzie jednak zdecydowanie szybciej. Kolacja i w kime.

komentarze
ja bym się chętnie z buta (czy tam z raka) wbił na monte bianco. chociaż i rowerem bardziej turistasowo, fortece, zamki i baszty pooglądać i powspinać się na mury też bym się wybrał :)
badas
- 14:42 czwartek, 29 grudnia 2011 | linkuj
Ach ta Dolina Aosty, miło powspominać. Trzeba będzie jeszcze tam kiedyś wpaść :)
Platon
- 10:13 środa, 28 grudnia 2011 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zipra
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

blurej 8969 km
fernando 26960 km
koza 274 km
oldsmobile 3387 km
czerwony 6919 km
kuota 1075 km
orzeł7 14017 km

szukaj

archiwum