Alpy 2011 -10- Lazurowe Wybrzeże
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 Kategoria bike: blurej, cel: turistas, opis: nie sam, dist: from 50 to 100, opis: foto, trip: Alpy 2011
Km: | 66.81 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:14 | km/h: | 15.78 |
Pr. maks.: | 53.37 | Temperatura: | 35.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 942m | Sprzęt: blurej | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spis treści:
dzień 00 - Dojazd
dzień 01 - La Porta per L'Inferno - Monte Zoncolan
dzień 02 - Passo dello Stelvio
dzień 03 - Szwajcarski Raj - Lago Lugano
dzień 04 - Na skraju Alp - Lago d'Orta
dzień 05 - Blisko Słońca - Col de l'Iseran (2770 m npm)
dzień 06 - Col de la Madeleine (2000mnpm)
dzień 07 - Piekło i Niebo - Alpe d'Huez i Col de la Croix de Fer
dzień 08 - Jupiler złocisty trunek życia na Col du Galibier
dzień 09 - Droga Much na Dach Europy - Cime de la Bonette 2802 m npm
dzień 10 - Lazurowe Wybrzeże
dzień 10.5 - bonus - Nicea Night Ride
dzień 11 - Plażowanie
dzień 12 - Powrót
Alternatywna wersja wydarzeń tego dnia u Tomka
Efekty przejazdu przez centrum Nicei. To wszystko na jednym placyku w centrum miasta zrobione.
Liczyłem, że Tomek lepiej chwyci panią po lewej. Na żywo prezentowała się wyśmienicie ;-)
I już nad morzem. Nicejska plaża kamienista jest i pełna ludzi. Na promenadzie masa biegaczy i rowerzystów.
I tak można jechać i jechać i widoki wciąż podobne.
Ogromne wrażenie na mnie robiły tego typu łodeczki :)
Tutaj nieco lepiej oddany jest rozmiar tego stateczku, cały przesmyk zajmował swoim jestestwem.
Wjechaliśmy nawet do jakiejś twierdzy. Byliśmy nawet już prawie na górnym zamku, jednak jakiś facio kazała nam zostawić rowery na zewnątrz zanim przebiliśmy ostatnią bramę, więc wycofaliśmy się.
Znowu statek, no sorry, ale nie mogę się po prostu opanować :)
Ogólnie lubię zdjęcia z latarniami. A tam ma całkiem ładne otoczenie.
W Nicei znaleźć można parę tuneli i tunelików, jednak najfajniejsze są te drążone w nabrzeżnych klifach.
To już Monako, widok na Monte Carlo, z tej strony niestety nie widać trasy wyścigu.
Prawie jak Polska. Jednak prawie robi wielką różnicę :)
Monako panoramicznie.
Jakaś zagubiona chmurka tego dnia także się pojawiła, jednak chyba tylko po to aby zdjęcie ciekawiej wyszło.
Pod prawdopodobnie pałacem księcia. Biorąc pod uwagę liczbę ochroniarzy wojskowych oraz armat ustawionych dookoła można przypuszczać, że to jednak zamek księcia monako.
I kolejna panoramka. Na pierwszym planie ja, na drugim bogactwo ;-)
Monakijskość wyrażana jest w Monako na wiele sposobów.
W Monako masa jest zabytków. Nie mam nawet pojęcia co to, ale ładnie się prezentowało w tle ;-)
Ja z kasynem w tle.
Tomek pod kasynową fontanną.
Siedziba rozpusty i zła w swej całej okazałości nie chciała się nawet zmieścić w obiektywie, także przynajmniej jej część - przeogromne, przesławne, przekasyno w Monako :)
Magiczna kula pod kasynem, jakby się dobrze przyjrzeć to może i mnie uda się na tym zdjęciu wypatrzeć :)
Kwintesencja Monako - barokowy ogrom i przepych, a mimo to wygląda to smakowicie. Zdecydowanie najbogatsze miejsce na świecie, które widziałem.
Na koniec dobra wiadomość dla wszystkich fanatyków religijnych - szatan mieszka w Monaco, nie macie się więc czego bać przebywając u siebie :)
Uwinęliśmy się dość szybko z przejazdem przez Niceę i Monako pomimo tego, że ponad godzinę siedzieliśmy sobie na ławeczce przed dojazdem do Monaco. Na powrocie zatrzymaliśmy się na plaży. Tomek był na to w pełni przygotowany, ja nie zabrałem z auta kąpielówek, myślałem, ze podzielimy wyjazd i plażowanie na osobne etapy - brak komunikacji w 2 osobowym zespole xD No nic, mimo tych niedogodności wbiłem do wody, było tak gorąco, ze spodenki powinny swobodnie wyschnąć zanim dotrzemy spowrotem do auta. Faktycznie tak się stało. Masa soli mi na nich została :)
Jeszcze muszę dodać jedno. Przez całą drogę na drzewach słychać było grzechotniki ;-) No wiem, że nie ma grzechotników w Nicei, jednak jakiś ptak albo owad wydawał dźwięki bardzo podobne do tych jakie prawdopodobnie wydają grzechotniki. (prawdopodobnie, bo nigdy grzechotnika na żywo nie widziałem, a nie wiadomo jak mikrofony i głośniki zakłamują rzeczywiste brzmienie tego gada)
Potem przejazd przez miasto na wskazane pola kempingowe. Pierwsze dość daleko w góry - nie ma miejsc. I tak bym się tam nie chciał rozbijać, mały kamienisty placyk, kto to w ogóle polem namiotowym nazwał? Jedziemy na kolejne, takie tuż tuż nad morzem - nie ma miejsc, tylko zarezerwowane, nie ma miejsc... WTF 0_o? Nic nie rozumiem, no ale dobra, rozbijemy się na dziko. Ja chcę postawić gdzieś auto i jechać z namiotem się rozbić w jakieś miejsce, albo do centrum dojechać do hostelu. Ostatecznie znajdujemy na tyle interesujące miejsce że decydujemy się spać na parkingu przy samochodzie. Kolacja, mycie i Tomek uderza w kimę a ja przebieram się i jadę zrobić sobie Night Ride po Nicei o czym mówi osobny wpis.
dzień 00 - Dojazd
dzień 01 - La Porta per L'Inferno - Monte Zoncolan
dzień 02 - Passo dello Stelvio
dzień 03 - Szwajcarski Raj - Lago Lugano
dzień 04 - Na skraju Alp - Lago d'Orta
dzień 05 - Blisko Słońca - Col de l'Iseran (2770 m npm)
dzień 06 - Col de la Madeleine (2000mnpm)
dzień 07 - Piekło i Niebo - Alpe d'Huez i Col de la Croix de Fer
dzień 08 - Jupiler złocisty trunek życia na Col du Galibier
dzień 09 - Droga Much na Dach Europy - Cime de la Bonette 2802 m npm
dzień 10 - Lazurowe Wybrzeże
dzień 10.5 - bonus - Nicea Night Ride
dzień 11 - Plażowanie
dzień 12 - Powrót
Alternatywna wersja wydarzeń tego dnia u Tomka
Efekty przejazdu przez centrum Nicei. To wszystko na jednym placyku w centrum miasta zrobione.
Liczyłem, że Tomek lepiej chwyci panią po lewej. Na żywo prezentowała się wyśmienicie ;-)
I już nad morzem. Nicejska plaża kamienista jest i pełna ludzi. Na promenadzie masa biegaczy i rowerzystów.
I tak można jechać i jechać i widoki wciąż podobne.
Ogromne wrażenie na mnie robiły tego typu łodeczki :)
Tutaj nieco lepiej oddany jest rozmiar tego stateczku, cały przesmyk zajmował swoim jestestwem.
Wjechaliśmy nawet do jakiejś twierdzy. Byliśmy nawet już prawie na górnym zamku, jednak jakiś facio kazała nam zostawić rowery na zewnątrz zanim przebiliśmy ostatnią bramę, więc wycofaliśmy się.
Znowu statek, no sorry, ale nie mogę się po prostu opanować :)
Ogólnie lubię zdjęcia z latarniami. A tam ma całkiem ładne otoczenie.
W Nicei znaleźć można parę tuneli i tunelików, jednak najfajniejsze są te drążone w nabrzeżnych klifach.
To już Monako, widok na Monte Carlo, z tej strony niestety nie widać trasy wyścigu.
Prawie jak Polska. Jednak prawie robi wielką różnicę :)
Monako panoramicznie.
Jakaś zagubiona chmurka tego dnia także się pojawiła, jednak chyba tylko po to aby zdjęcie ciekawiej wyszło.
Pod prawdopodobnie pałacem księcia. Biorąc pod uwagę liczbę ochroniarzy wojskowych oraz armat ustawionych dookoła można przypuszczać, że to jednak zamek księcia monako.
I kolejna panoramka. Na pierwszym planie ja, na drugim bogactwo ;-)
Monakijskość wyrażana jest w Monako na wiele sposobów.
W Monako masa jest zabytków. Nie mam nawet pojęcia co to, ale ładnie się prezentowało w tle ;-)
Ja z kasynem w tle.
Tomek pod kasynową fontanną.
Siedziba rozpusty i zła w swej całej okazałości nie chciała się nawet zmieścić w obiektywie, także przynajmniej jej część - przeogromne, przesławne, przekasyno w Monako :)
Magiczna kula pod kasynem, jakby się dobrze przyjrzeć to może i mnie uda się na tym zdjęciu wypatrzeć :)
Kwintesencja Monako - barokowy ogrom i przepych, a mimo to wygląda to smakowicie. Zdecydowanie najbogatsze miejsce na świecie, które widziałem.
Na koniec dobra wiadomość dla wszystkich fanatyków religijnych - szatan mieszka w Monaco, nie macie się więc czego bać przebywając u siebie :)
Uwinęliśmy się dość szybko z przejazdem przez Niceę i Monako pomimo tego, że ponad godzinę siedzieliśmy sobie na ławeczce przed dojazdem do Monaco. Na powrocie zatrzymaliśmy się na plaży. Tomek był na to w pełni przygotowany, ja nie zabrałem z auta kąpielówek, myślałem, ze podzielimy wyjazd i plażowanie na osobne etapy - brak komunikacji w 2 osobowym zespole xD No nic, mimo tych niedogodności wbiłem do wody, było tak gorąco, ze spodenki powinny swobodnie wyschnąć zanim dotrzemy spowrotem do auta. Faktycznie tak się stało. Masa soli mi na nich została :)
Jeszcze muszę dodać jedno. Przez całą drogę na drzewach słychać było grzechotniki ;-) No wiem, że nie ma grzechotników w Nicei, jednak jakiś ptak albo owad wydawał dźwięki bardzo podobne do tych jakie prawdopodobnie wydają grzechotniki. (prawdopodobnie, bo nigdy grzechotnika na żywo nie widziałem, a nie wiadomo jak mikrofony i głośniki zakłamują rzeczywiste brzmienie tego gada)
Potem przejazd przez miasto na wskazane pola kempingowe. Pierwsze dość daleko w góry - nie ma miejsc. I tak bym się tam nie chciał rozbijać, mały kamienisty placyk, kto to w ogóle polem namiotowym nazwał? Jedziemy na kolejne, takie tuż tuż nad morzem - nie ma miejsc, tylko zarezerwowane, nie ma miejsc... WTF 0_o? Nic nie rozumiem, no ale dobra, rozbijemy się na dziko. Ja chcę postawić gdzieś auto i jechać z namiotem się rozbić w jakieś miejsce, albo do centrum dojechać do hostelu. Ostatecznie znajdujemy na tyle interesujące miejsce że decydujemy się spać na parkingu przy samochodzie. Kolacja, mycie i Tomek uderza w kimę a ja przebieram się i jadę zrobić sobie Night Ride po Nicei o czym mówi osobny wpis.